Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Chapter 4

Późnym popołudniem, gdy słonko już mocno chyliło się ku zapadowi, siedziałam na sofie razem z Nate'em u boku, podczas gdy ciocia majstrowała coś przy odtwarzaczu czekając, aż pierwsze obrazy nagrań pojawią się na ekranie.

Bałam się oglądać te kasety, obawiając się, że nie będę w stanie patrzeć na nią, wiedząc, że już nigdy nie będę mogła przytulić się do jej znajomego ciała. Jeszcze zanim obraz ujawnił jej twarz, usłyszałam jej śmiech. Choć jej głos nieco dojrzał od czasów tych nagrań, to wciąż rozpoznałam moją mamę w tych radosnych tonach.

Siedziała przy ognisku w towarzystwie niewielkiej grupy osób. Jedna z dziewczyn grała na gitarze jakiś polski utwór, a reszta śpiewała z nią, myląc teksty i głośno się śmiejąc. W pobliżu ogniska stały wielkie namioty, a z jednego z nich wyszedł chłopak, który usiadł obok mamy, posyłając jej zuchwały uśmiech. Rozpoznałam w nim chłopaka ze zdjęcia.

Kolejne ujęcia ukazywały ich występy konkursowe. Tańczyli walca, cza-czę, sambę. Obserwując ich, widziałam, jak moja mama ewoluuje na parkiecie. Choć od początku ich taniec był magiczny, każde następne ujęcie coraz bardziej zapierało mi dech w piersiach. Ich ruchy były harmonijne, a chemia między nimi wręcz elektryzująca.

Następnie jak wyjaśniła mi Patrycja, pokazano spotkanie świąteczne ich grupy tanecznej. W tle słychać było kolędy, a oni siedzieli wokół dużej choinki, zajadając się przekąskami i żwawo dyskutując w radosnej i pełnej ciepła atmosferze.

– To pani Rozalia ich nauczycielka – wyjaśniła nam ciocia, wskazując na starszą elegancką panią ubraną w długą do ziemi zielonkawą suknię. – Była współzałożycielką szkoły w Londynie, do której później wyjechała twoja mama. To właśnie ona dostrzegła w niej to coś. Dziewczyna w różowych włosach to najlepsza przyjaciółka Any przez ten rok pobytu tutaj w Krakowie były nierozłączne, teraz nawet nie wiem, co u niej słychać... – ciocia się zastanowiła, po chwili kontynuując opowieści, ale chyba bardziej dla siebie niż dla nas. Zdawało się, jakby i ona cofnęła się w czasie, razem z nagraniami o te kilkanaście lat.

Otarłam łzy, które nawet nie wiem, kiedy zaczęły spływać mi po policzkach. Zatkałam usta dłonią, ze smutkiem i radością nadal wpatrując się w ekran.

Ciocia włączyła drugą kasetę, podczas gdy ja nerwowo skubałam zębami, paznokieć kciuka. Pierwsze ujęcie przedstawiało mamę, która wołała Igora. Tym razem to on był operatorem kamery. Byli sami w jakimś mieszkaniu, objęci ciasno, śmiali się i całowali, a ich radość poczułam nawet ja.

Obraz nagle zniknął, a chwilę później na ekranie pojawiła się sala ćwiczeń, którą rozpoznałam z poprzedniej kasety. Za oknem panowała ciemność, a w sali paliło się tylko kilka świec, w tle leciała nieznana mi wolna piosenka, a oni stali pośrodku, wpatrując się w siebie, jakby świat dookoła nich nie istniał.

– Pamiętasz? – zapytał chłopak, delikatnie głaszcząc policzek mamy.
– Nasz pierwszy wspólny taniec – odpowiedziała ledwie słyszalnie.

– Kocham cię – wyznał szeptem.
– Ja ciebie też – odpowiedziała, spoglądając na niego zakochana po uszy. Całowali się i tańczyli na zmianę, zatracając się w sobie coraz mocniej.

Czułam, jak moje serce bije szybciej, a w żołądku pojawił się nieprzyjemny ucisk. Z każdą chwilą, gdy obserwowałam ich bliskość, nasilały się we mnie mieszane uczucia. Widok mamy w tak intymnych scenach z obcym mężczyzną był dziwnie niesmaczny, ale z drugiej strony doskonale wiedziałam, że mama miała życie przed tatą. Szczęście i miłość, jaką emanowała na ekranie, było piękne i choć budziło we mnie poczucie zagubienia, to jednocześnie przynosiło radość.

W miarę jak film trwał, a oni tańczyli w blasku świec, zrozumiałam, że każdy moment ich intymności był jednocześnie skarbem i tajemnicą, do której nie miałam dostępu.

Trzask drzwi oprzytomnił naszą trójkę.

– To David – wyjaśniła ciocia, prawdopodobnie widząc moją zaskoczoną minę. Nawet nie zauważyłam, kiedy do nas dołączył. Chciałam za nim pójść, ale chęć dokończenia filmu była silniejsza. Poza tym część mnie czuła, że tata i tak wolałby zostać sam. Oglądanie żony tak zakochanej w innym mężczyźnie musiało być dla niego trudne. Z drugiej strony, każdy z nich miał swoją młodość, a najważniejsze, że mama ostatecznie wybrała tatę i to jego kochała do końca swoich dni.

Wtuliłam się w ramię Nate'a i wróciliśmy do oglądania. Na ekranie pojawiły się kolejne ujęcia: mama z Igorem zwiedzali Kraków, spacerowali po lesie, a także kilka nagrań z ich występów.

– Tym tańcem wygrali mistrzostwa Polski – wyjaśniła ciocia, z zaciśniętymi dłońmi w pięści, jakby nadal ich dopingowała. Mama, ubrana w długą koronkową suknię, którą znalazłam w skrzyni w Wysokiej, i on w czarnym smokingu. Gdy orkiestra zaczęła grać, a oni ruszyli, wszyscy wstrzymaliśmy oddech. Siedziałam oniemiała perfekcją, z jaką się poruszali, surowością ich ruchów, ale jednocześnie niezwykłą lekkością i pasją. Każda sekunda tego tańca wydawała mi się genialna. Wiedziałam, że mama potrafi świetnie tańczyć, ale to nie był tylko taniec – to było przedstawienie.

Gdy skończyli i ogłaszali wyniki, nadal siedzieliśmy w bezruchu. Mama i Igor byli bezkonkurencyjni, piękni i niezwykle utalentowani. Wszyscy gratulowali im i wiwatowali na ich cześć. Jakiś chłopak wręczył jej bukiet słoneczników. Słoneczniki. Chyba właśnie mnie olśniło. Wszystko złożyło się w całość.

– Ja go znam! – wykrzyknęłam. – To on był na pogrzebie mamy, Igor! To on trzymał słonecznik – dodałam, widząc konsternację na twarzy Nate'a. Jednak spojrzenie cioci potwierdziło moje domysły.

Oglądałam te kasety prawie całą noc, raz jedną, raz drugą na zmianę. Patrycja i Nate zostawili mnie samą, a ja coraz głębiej zatapiałam się w tych kilkudziesięciu minutach filmów. Za każdym razem odkrywałam coś nowego – drobne szczegóły, które kształtowały jej, ich historię. Nagranie było dla mnie jak okno do przeszłości, a ja czułam, że mogę z nią rozmawiać. Komentowałam na głos to, co widziałam, jakbym prowadziła z nią dialog, żałując tylko, że nie mogę usłyszeć jej odpowiedzi.

Każda sekunda na taśmie była dla mnie skarbem, ale też przypomnieniem, że jej już nie ma. Czułam, jak nostalgia przeplata się z radością, gdy odkrywałam fragmenty jej życia, które było dla mnie tak odległe. Te kasety stały się dla mnie czymś więcej niż tylko nagraniami; były mostem łączącym mnie z jej przeszłością. Poczułam ogromną potrzebę kontynuowania tej wyprawy i doskonale wiedziałam, jak to zrobić.

***

Wzięłam szybki prysznic i położyłam się w łóżku, ale ulewa i emocje nie dały mi zasnąć. Przewracałam się z boku na bok, roztrząsając w głowie obrazy z filmu, rozkładając na czynniki pierwsze, przeszłość mamy, o której tak mało wiedziałam. Zegar w telefonie pokazywał kilka minut po piątej, zmęczona, ale i zbyt pobudzona w końcu postanowiłam wstać. Narzuciłam na siebie szlafrok i wyszłam z pokoju, by nie budzić Nate'a. Przeszłam obok drzwi sypialni, w której ulokował się ojciec, otworzyłam cichutko, spoglądając czy jeszcze śpi. Spał więc zamknęłam drzwi i kierując się na dół, przeszłam przez jadalnię i duży salon kierując się prosto do kuchni. Nadal nie mogłam uwierzyć, że to wszystko należało do mamy. Rozejrzałam się po pomieszczeniu w poszukiwaniu kawy.

– Aaa to panienka tutaj jest – głos pani Doroty rozległ się po pomieszczeniu. – Przestraszyłam panienkę, przepraszam, nie chciałam przeszkadzać, ale usłyszałam jakieś szmery. Tak rzadko ktoś tutaj bywa...

– Niech pani mówi mi po imieniu – poprosiłam, uśmiechając się do kobiety, która budziła we mnie ciepłe uczucia. Jednak jej sposób zwracania się do mnie strasznie mnie krępował.

– Dobrze – przytaknęła, ale jako że już dwukrotnie wcześniej ją o to prosiłam, nie liczyłam, że tym razem dostosuje się do mojej prośby. – Zrobić panience kawy, herbaty, a może śniadanie przygotować?

– Poproszę kawę – odparłam, gryząc się w język, by ponownie nie skomentować zwrotu „panienko". – Na śniadanie mam dzisiaj w planie wybrać się na miasto. Mogłaby pani poinformować mojego ojca i Nate'a, gdy wstaną? Zostawię im wiadomość, ale wie pani, jak to bywa...

Gosposia pokiwała znacząco głową, uśmiechając się przy tym wyrozumiale, po chwili podsuwając pod mój nos filiżankę czarnej jak smoła kawy, mleczko i cukier. Co prawda byłam fanką latte, ale przez niedobór snu, który dawał mi się we znaki na coraz to cięższych powiekach, nie skrzywiłam się i z przyjemnością wypiłam czarną parzoną kawę, prowadząc ciekawą pogawędkę z gosposią o Krakowie.

Po wypiciu chyba trzech filiżanek kawy – straciłam rachubę – naładowana energią szybko pobiegłam do pokoju. Cicho, by nie budzić Nate'a, ubrałam się i zabierając pamiętnik mamy z najstarszą datą, ruszyłam w miasto.

***

Nie wiem, jak długo krążyłam po Krakowie, gubiąc się w jego urokliwych uliczkach, ale w końcu poczułam taki głód, że zdecydowałam się wejść do jednej z małych kawiarenek. Zamówiłam kawę i gofry na słodko, a następnie zaczęłam przeglądać zeszyt, który miałam ze sobą. Jednak nie trwało to długo, bo już po kilku pierwszych stronach wzbudziłam w sobie ogrom emocji, które nie pozwoliły mi skupić się na lekturze.

Z jednej strony czułam, jakbym czytała historię zupełnie obcej osoby, życie kogoś, kogo nigdy nie spotkałam. Ale z drugiej strony wiedziałam, że to życie mojej mamy. To były jej słowa, jej myśli, jej marzenia. Poznałam jej charakterystyczne pismo, które wypełniało strony notesu, a w środku znalazłam wklejone zdjęcia – ujęcia z różnych etapów jej życia, momenty zapisane w czasie.

W notesie były także wycinki z gazet, które przyciągnęły jej uwagę jej rysunki, cytaty, które były dla niej ważne, które inspirowały ją w codziennym życiu. To wszystko składało się na jej historie.

Zachwycona i poruszona, szybko zamknęłam notes, czując, że muszę to wszystko przetrawić. Zapłaciłam i ruszyłam z powrotem do kamienicy. Po drodze próbowałam uporządkować natłok myśli i emocji, ale brak snu zupełnie mi w tym nie pomagał. Chciałam zagłębić się w jej historię, ale musiałam podejść do tego z czystą głową.

                                                                                             ***

W porze obiadowej odwiedził nas niespodziewany gość-prawnik mamy. Nie miałam pojęcia, że mama miała w Polsce kogoś takiego. Spojrzałam na tatę, ale on zdawał się w jeszcze większym szoku niż ja. Zaczęli rozmawiać dość łamanym angielskim, co utrudniało nam zrozumienie sytuacji. W końcu jednak udało nam się dowiedzieć, że mama zostawiła testament, a jego oficjalne odczytanie zaplanowaliśmy na środę. Z uwagi na nasz nadchodzący wylot, postanowiliśmy przyspieszyć ten termin, aby wszystko załatwić przed wyjazdem.

W domu zrobiło się nerwowo. Wszyscy myśleliśmy, że mama pożegnała się z nami za pomocą listów, które zostawiła każdemu z nas. Nigdy wcześniej nie wspominała nic o testamencie, co tylko potęgowało nasze wątpliwości. Z tatą mieli rozdzielność majątkową. Zresztą poza domem w Londynie i kamienicą w Krakowie nie posiadali wiele, dlatego nie wiedzieliśmy, czego się spodziewać. Postanowiłam jednak nie dokładać sobie starości i poczekać na środę i na to, co mama chciała nam przekazać.

***

Prawie cały wtorek spędziłam na spacerach. Wczesnym rankiem wybrałam się na długi spacer z Nate'em, ciesząc się świeżym powietrzem i porannym słońcem. Po powrocie do domu, ku mojemu zaskoczeniu, ojciec zapytał, czy nie chcielibyśmy pójść z nim na małą wycieczkę. Bez zastanowienia przebrałam się i postanowiłam spędzić z nim trochę czasu, zostawiając Nate'a w domu, by mógł odpocząć.

Wyruszyliśmy razem na obiad. Wybraliśmy przytulną restaurację, gdzie delektowaliśmy się pysznymi potrawami, nie rozmawiając zbyt wiele, ale ciesząc się wspólnie spędzonym czasem. Po obiedzie wyruszyliśmy na Wawel w poszukiwaniu pięknych widoków i odrobiny historii.

Z zamku ruszyliśmy w kierunku Kazimierza. Tam zatrzymaliśmy się na chwilę, by skosztować najlepszych lodów w mieście. Siedząc na ławce, cieszyliśmy się orzeźwiającym smakołykiem, który po tak długim spacerze w ten przyjemny, ale mimo wszystko dość upalny dzień był zbawienie.

Po lodach postanowiliśmy dać odpocząć Google Maps i sami zaczęliśmy się zagłębiać w krakowskie uliczki. Krążyliśmy po nich aż do późnego popołudnia, odkrywając ukryte zakątki i podziwiając architekturę. Zmordowani, z tysiącami kroków na liczniku, wpadliśmy do małej pizzerii, której zapach przyciągał tłumy spacerowiczów.

Zamówiliśmy standardowy dla nas zestaw: dwie hawajskie pizze i colę. W końcu, po długim dniu pełnym wrażeń, podjęliśmy rozmowę na temat osoby, której imienia staraliśmy się unikać przez cały dzień.

– Ana jej nie znosiła – wspomniał tata, smutek ukrywając za uśmiechem.

– Tak, to prawda – przyznałam. Nie chcąc kończyć tematu, dodałam: – Pamiętasz nasz ostatni wypad w trójkę do pizzerii?

Tata roześmiał się, a w jego oczach pojawił się błysk. Razem przywołaliśmy wspomnienie naszej trójki w londyńskiej pizzerii. Rozmowa płynęła swobodnie, jakby mama wciąż tam była, czekając na nas. Gdy pizza wreszcie wylądowała na stole, rzuciliśmy się na jedzenie, jakbyśmy nie jedli od miesiąca.

– Strasznie za nią tęsknię – tata wydusił ledwo słyszalnie, gdy pochłonął ostatni kawałek. Czułam, jak łzy napływają mi do oczu, a jego smutek przenikał mnie jak cień.

– Wiem, tato – chwyciłam jego dłoń. – Nie wyobrażam sobie, jak bardzo boli stracić miłość swojego życia, ale strata mamy też niemiłosiernie boli.

– Nie czytałaś jeszcze jej pamiętników, prawda? – zapytał, unikając mojego wzroku, a w jego głosie słychać było zmieszanie.

– Zerknęłam, ale nie miałam odwagi, żeby się za to zabrać – przyznałam szczerze. – Mama uczyniła z tego jakąś wielką tajemnicę, przez co nie wiem, czy w ogóle powinnam to ruszać. Nie mam brata bliźniaka gdzieś na świecie, co? – dodałam żartobliwie, ale tata spojrzał na mnie z kamiennym wyrazem twarzy.

– Nie, kochanie. Nie masz brata bliźniaka – zabrzmiał gorzko, mierząc mnie pustym spojrzeniem.

– Wiesz, co tam jest, prawda? – zapytałam, bo choć część mnie była pewna, że wie, nigdy go o to nie pytałam. Potwierdził moje przypuszczenia. – Gdybyś był na moim miejscu, chciałbyś to przeczytać?

– Ciężko mi to mówić, ale będąc na twoim miejscu, chciałbym znać prawdę. Powinnaś przeczytać te pamiętniki, Grace – każde słowo zdawało się ranić jego gardło, ledwie udało mu się to wydusić, ale wyglądał, jakby poczuł ulgę. Ja, wprost przeciwnie, czułam, jak przez moje ciało przeszły ciarki.

Wracaliśmy do domu przez rynek. Miasto nocą wydawało się jeszcze piękniejsze niż za dnia. Latarnie rzucały miękkie światło na brukowane uliczki. W oddali słychać było dźwięki ulicznych muzyków, którzy grali na skrzypcach i gitarach, dodając miastu dodatkowego uroku. Ludzie spacerowali powoli, rozmawiając wesoło, a ich śmiech roznosił się echem po wąskich uliczkach. Zdawało się, jakby czas w mieście płynął zupełnie inaczej za dnia niż nocą, jakby cały świat spowalniał, nigdy nie doświadczyłam tego ani w Londynie, ani w jakimkolwiek innym miejscu na świecie. Było magicznie.

– Czy ona nie tęskniła za tym miejscem? Kraków jest przepiękny, Wysoka też ma swój urok. To jej dom, jej wszyscy przyjaciele, cała rodzina, całe jej życie było tutaj – zapytałam tatę, mając nadzieję na szczerą odpowiedź.

– Kochanie ona stworzyła sobie nowe życie w Londynie, tam miała ciebie i mnie, tam poznała nowych przyjaciół, zaczęła nowe życie...

– Chyba bym tak nie mogła – stwierdziłam po chwili przemyśleń. – Rzucić wszystko i zacząć gdzieś od nowa.

– Czasami los nie pozostawia nam wyboru – odparł tata, odlatując znowu myślami w swój świat. Jego słowa siedziały długo w mojej głowie.

***

Wkładałam właśnie midi plisowaną granatową sukienkę, gdy do pokoju wszedł Nate.

– Jesteś zdenerwowana – zauważył, przytulając mnie od tyłu. Jego duże ramiona otuliły mnie, ale nie mogłam się uspokoić.

– A jak mam nie być? – wzruszyłam bezradnie ramionami. – Wszystko jest jakieś dziwne. Co to za odczytywanie testamentu? Nikt o niczym nie wiedział.

Nate na moment się zatrzymał, jakby próbował znaleźć odpowiednie słowa.

– Może twoja mama chciała się po prostu z wami oficjalnie pożegnać – zasugerował, całując mnie w policzek.

Ciężko było mi w to uwierzyć, mama pożegnała się już ze mną, z tatą i z ciocią dając każdemu z nas odręcznie pisany list.

– Nawet tata o niczym nie wiedział – odpowiedziałam, składając szybkiego buziaka na jego ustach, ale Nate przyciągnął mnie bliżej, całując intensywniej. Dłonie wsunął pod moją sukienkę, delikatnie gładząc palcami nagą skórę na moich biodrach i pośladkach.

– Hej! Wiem, że próbujesz odwrócić moją uwagę, ale musimy już iść, wiesz? – zauważyłam, chwytając jego dłonie i wyciągając je spod ubrania.

– Tęsknię za Tobą, wiesz? – powiedział, całując mnie jeszcze namiętniej. Ciepło, które mnie ogarnęło, nieco odwróciło tok mojego myślenia, ale wciąż czułam, że musimy wrócić do rzeczywistości. – Pamiętaj, że jestem tu dla ciebie – dodał, gładząc czule mój policzek.

Złapałam go za rękę, czując jego wsparcie dodające mi odwagi.

– Dziękuję – szepnęłam, uśmiechając się blado.

Nate przyciągnął mnie bliżej i mocno objął, zapewniając o swojej miłości, którą doskonale czułam każdego dnia.

***

Atmosfera w małej sali była napięta. Każdy z nas czuł ciężar chwili, a myśli krążyły wokół tego, co może kryć się w dokumencie, który prawnik miał za chwilę odczytać. Cała nasza czwórka wyglądała na zamyślonych i zmartwionych.

Prawnik, elegancko ubrany, z poważnym wyrazem twarzy, otworzył teczkę i zaczął przeprowadzać formalności. Jego głos był spokojny, ale w powietrzu wisiała niepewność.

– Witam państwa. Nazywam się Jan Wielki. Od ponad dwudziestu lat jestem związany z tą rodziną, wcześniej wasze sprawy załatwiał mój ojciec. Ja sam od lat prowadziłem interesy pani Anastazji...

Nie mogłam się skupić na jego słowach.

– Możemy zaczynać? Całość zajmie kilka minut – odchrząknął, a my skinęliśmy głowami jak pieski w aucie.

– Zgromadziliśmy się tutaj, aby odczytać testament pani Anastazji Hall ... – Mężczyzna najpierw zaczął wygłaszać jakieś prawne bzdety, trwało to kilka minut, gdy w końcu przeszedł do szczegółów –... zgodnie z intercyzą ślubną majątek pani Anastazji i Pana David'a od początku był podzielony. Panie David'e Hall waszym wspólnym majątkiem jest jedynie dom w Londynie. Pani Anastazja całkowicie zrzekła się praw do niego, razem z jej osobistymi rzeczami. Swojemu mężowi zostawia wszystko, co dostała od niego od czasu poznania tj. biżuteria, samochód oraz ich wspólny dom w Londynie. Swojej siostrze Patrycji Bator przekazuje w spadku kamienice w Gdyni. Resztę majątku przekazuje swojej córce Grace Hall tj. kamienica w Krakowie, dom na Mazurach, domek w Pieninach oraz apartament w Hiszpanii. Dodatkowo oddaje jej prawa do konta ubezpieczeniowego. Czy są jakieś pytania?

Spojrzałam na Nate'a, który wyglądał, jakby nie do końca zrozumiał, co właśnie się stało. Ze zmarszczonymi brwiami i ustami, zaciśniętymi w cienką wargę uważnie wpatrywał się w papiery trzymane w dłoni prawnika. Patrycja pusto spoglądała przez okno, a tata, tata, który już wczoraj zdawał się w lepszej formie, znowu wyglądał jak wrak człowieka. Jakby ktoś wbił mu kolejny gwóźdź w plecy i najgorsze w tym wszystkim było to, że tym kimś była mama. Bo ewidentnie tak samo, jak ja nie wiedział o jej majątku. To było tak... nieprzewidywalne, tak jak jej choroba, o której dowiedzieliśmy się, dopiero gdy było już za późno.

– Czy mama zostawiła jakieś inne instrukcje? Coś, co powinniśmy, powinnam wiedzieć? – zapytałam.

Prawnik popatrzył na mnie z powagą.

– Pani Anastazja zadbała o wszystko, dokładne instrukcje dostanie pani w dokumentach. Jeśli zechce pani kontynuować współpracę ze mną, będę zaszczycony i wszystko pani wyjaśnię, jeśli jednak ma pani własnego prawnika...

– Muszę to wszystko ... przemyśleć – powiedziałam cicho, a Jan Wielki skinął głową.

Byłam zagubiona w labiryncie emocji, próbując zrozumieć, co właśnie się wydarzyło. Czułam, jakbym nagle znalazła się w innym życiu. Życiu kogoś kompletnie mi nieznanego.

***

Usiedliśmy w ogródku małej kawiarenki, otoczeni zielenią drzew, które dawały przyjemny cień w to letnie, jeszcze niezbyt upalne przedpołudnie. Zamówiliśmy po filiżance kawy oraz kawałek domowego ciasta słonecznikowego.

Przy stolikach obok nas ludzie rozmawiali i śmiali się, delektując się chwilą, podczas gdy my pogrążeni w grobowej ciszy ledwo mieliśmy odwagę podnieść na siebie wzrok.

– Mama była jakąś cholerną milionerką? – wyrzuciłam z siebie, nie mogąc dłużej męczyć mięśni języka.

Tata z przesadną obojętnością wzruszył ramionami, jakby to, czego dowiedzieliśmy się przed niespełna godziną, było nic nieznaczącą informacją. Tymczasem nasz świat po raz kolejny w przeciągu ostatnich miesięcy został wywrócony do góry nogami.

Patrycja, dostrzegając, że tata nie spieszy się z odpowiedzią, wyjaśniła:

– Twoja mama dostała duży spadek po babci.

– A Ty nie dostałaś nic? – zapytałam, zszokowana.

– Ana dostała kamienicę, a ja sporą sumę pieniędzy. Nigdy nie rozmawiałyśmy na ten temat. Wiedziałam, że babcia, twoja prababcia, była bogata, ale nigdy nie zastanawiałam się, jak bardzo. Poza tym przed śmiercią dużą część majątku rozdała na szczytne cele.

Widać było, że ciocię mierziła cała ta sprawa. Nie wydawało mi się jednak, żeby było to spowodowane zazdrością o niesprawiedliwy podział dziedzictwa prababki, lecz bardziej o życie w nieświadomości.

– Ty też o niczym nie wiedziałeś? – spojrzałam na tatę, szybko wyczytując z jego miny dobrze znaną mi odpowiedź.

Każdy z nas żył w słodkiej niewiedzy.

Gdy kelnerka podeszła do nas, oferując coś jeszcze do picia, wszyscy, nawet tata, z chęcią zamówiliśmy lody, uśmiechając się słabo. Chyba nikt z nas nie miał ochoty na słodycze, ale nikt też nie chciał wracać do rzeczywistości. Wyglądało to tak, jakbyśmy pragnęli przedłużyć tę męczącą schadzkę jeszcze o kilka minut, bo to, co czekało na nas za ogródkiem, wydawało się jeszcze gorsze.

– I co my teraz zrobimy? – westchnęłam ciężko, gdy z siłą wciskaliśmy do siebie końcówki lodów. – Tato? – spojrzałam na niego pytająco; uśmiechnął się słabo. Widać było po nim zmęczenie, zdruzgotanie i zniechęcenie do życia.

– Kochanie, zostałaś milionerką – powiedział, chyba bardziej gorzko, niż zamierzał. – Powinnaś się cieszyć.

Wydawało się, że chciał być zabawny, ale nikomu z nas nawet nie drgnął kącik ust.

***

Dopiero późnym wieczorem w łóżku wróciłam do tematu testamentu, cały dzień starałam się zaprzątać głowę czymkolwiek innym, byleby nie myśleć o niej, nie myśleć o kłamstwie, jakie nam serwowała przez te wszystkie lata, starałam się nie dopuszczać do siebie złości na nią, na jej zachowanie.

– Wiesz co, jednego nie rozumiem... – zaczęłam, opadając na łóżko w pokoju mamy. – Dlaczego ona nigdy nie pomogła sobie ani nam, skoro była taka bogata?

– Może po prostu chciała na wszystko sama zapracować? – zauważył słusznie Nate, kładąc się obok mnie. Co prawda, to samo przeszło mi przez myśl już kilka razy, ale jakoś nie mogłam tego pojąć.

– Może, zrozumiałabym to, gdybyśmy dawali sobie radę, ale bywało naprawdę ciężko. Pamiętam taki czas, gdy byłam mała, a tata stracił pracę... było nam bardzo ciężko. Ledwo wiązaliśmy koniec z końcem, groziła nam wyprowadzka – schowałam twarz w dłoniach. – A ona całe życie jeździła tym rozklekotanym Fordem! – Złamał mi się głos, ale nie ze smutku, a z braku zrozumienia. – O mały włos musiałabym odłożyć studia, musiałam szukać pracy, bo nie dostałam wystarczająco wysokiego stypendium! Czy Ty to rozumiesz? Bo ja nie...

– Jesteś zła, bo o mały włos nie poszłabyś na studia? Bo musiałaś iść do pracy?

Nate spojrzał na mnie nieprzychylnie z lekkim niedowierzaniem, ale ja nie miałam ochoty być oceniana za uczucia, jakie zaczynały przelewać we mnie falę goryczy.

– Nie, tak, nie... nie wiem – motałam się w swoich słowach i emocjach. Wzięłam głęboki oddech, a potem powoli wypuściłam powietrze, dodając: – Po prostu zabieram komuś stypendium, komuś, kto naprawdę tego potrzebuje. A zdajesz sobie sprawę, ile było takich sytuacji? Ktoś nam pomagał finansowo, chociaż nie musiał, bo mama miała miliony na koncie. Nie wiem, czemu jestem zła... może nie dlatego, że mieliśmy ciężko. Chyba dlatego, że ostatnio coraz częściej wydaje mi się, że kompletnie nie znałam własnej matki, którą zawsze uważałam za najlepszą przyjaciółkę.

Nate nic już nie powiedział, tylko przyciągnął mnie mocno do siebie, przytulając do swojej klatki piersiowej. Na szczęście spokojne bicie jego serca, które było lekiem na całe zło tego świata, szybko ukołysało mnie do snu.

***

To miał być nasz ostatni dzień w Krakowie, w piątek wczesnym rankiem mieliśmy w planie wylecieć do Londynu. W nocy spałam zaskakująco dobrze i w końcu mogłam myśleć jasno.

Przed wylotem chciałam zrobić dwie rzeczy porozmawiać z prawnikiem mamy i przeczytać pamiętniki. Dlatego wczesnym rankiem, gdy Nate i tata jeszcze spali, zostawiając im krótką wiadomość na stoliku, zebrałam zeszyty mamy i żwawym krokiem ruszyłam do centrum miasta.

Mijając znane mi już dość dobrze krakowskie kamienice, weszłam do jednej z nich. Zamówiłam naleśniki i kawę, a następnie zadzwoniłam do Jana Wielkiego. Po krótkiej wymianie zdań, kończąc śniadanie z mapą Google w dłoni, ruszyłam do kancelarii.

W chwili, gdy mama zmarła, z Polską nie łączyło mnie już nic. Nie sądziłam, że kiedykolwiek zechcę wracać do tego kraju, a już tym bardziej nie spodziewałam się, że będę do tego poniekąd zmuszona. Skoro jednak los, a raczej mama, zdecydowała za mnie, musiałam znaleźć przynajmniej chwilowe rozwiązanie.

Postanowiłam podjąć współpracę z Janem Wielkim, który dysponował wszystkimi informacjami i dokumentami dotyczącymi mojego nieoczekiwanego majątku. Wydawał się rzetelnym i oddanym pracy człowiekiem, który, podobnie jak jego ojciec, od lat współpracował z naszą rodziną.

Omówiłam z panem Janem podstawy naszej współpracy. Potrzebowałam czasu na przemyślenie, co zrobić z budynkami i całą resztą, więc postanowiliśmy, że będziemy w kontakcie telefonicznym i e-mailowym. Zresztą podróż między Londynem a Krakowem trwała krócej niż przedostanie się z jednego końca Londynu na drugi w godzinach szczytu, więc mogłam pojawić się w Krakowie w każdej chwili, gdyby tylko zaszła taka potrzeba.

Prawnik mamy, nie mógł mi powiedzieć, jaka kwota znajduje się na jej koncie, ale przekazał mi potrzebne dokumenty i wskazał adres, pod którym mogłam dowiedzieć się wszystkiego.

Chociaż pamiętniki prawie piekły mnie przez materiał torby, upominając się o przeczytanie, postanowiłam jednak najpierw udać się do banku, by dowiedzieć się, czy mogę zrezygnować ze stypendium i oddać moje miejsce komuś innemu.

– Panna Hall? – zapytała mnie kobieta w wieku około pięćdziesięciu lat, ubrana w szarą garsonkę. Surowym gestem zaprosiła mnie do środka. Wnętrze było skromne: mały przeszklony gabinecik, biurko, trzy krzesła i komputer. Podałam jej wszystkie potrzebne dokumenty, tłumacząc, czego potrzebuję, a ona wklepała dane do systemu. Na szczęście dobrze mnie rozumiała. W takich chwilach byłam wdzięczna mamie, która wciskała we mnie język polski, mimo moich oporów.

– To rachunek bankowy pani Anastazji Hall, który teraz należy do Pani... – Kobieta prawdopodobnie mówiła jeszcze coś, ale w tej chwili tylko wpatrywałam się w cyfry, z rozdziawioną gębą. Moje oczy zatrzymały się na sześciocyfrowej sumie. – Panno Grace? – zapytała, a jej głos zdradzał wyraźne zniesmaczenie moim zachowaniem.

– Przepraszam – wydusiłam, starając się zachować spokój, chociaż wcale mi to nie przychodziło naturalnie.

– Możemy przejść do formalności? – uniosła brew, upominając mnie wzrokiem niczym nauczycielka w szkole, karcąca swoich łobuzów.

Przytaknęłam, starając się zebrać myśli. Musiałam się skoncentrować, bo to, co działo się w moim wnętrzu, było zbyt chaotyczne. Kobieta, widząc moje zamyślenie, westchnęła cicho.

– Rozumiem, że to dla pani duża zmiana. Proszę się nie martwić, wszystko pójdzie gładko. – Jej ton złagodniał, ale moje nerwy nie zostały uspokojone.

– Tak, przepraszam. – Zebrałam się w sobie. – Jakie są następne kroki? – zapytałam, starając się brzmieć pewnie. W końcu przyszłam tam załatwić formalności dotyczące mojej przyszłości, a nie rozczulać się nad natłokiem emocji i przeszłością.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro