Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

5 XII 2019

Co to był za dzień. Czwartek i praktycznie nic się nie wydarzyło, co byłoby godne mojej uwagi. To nie jest możliwe. Chociaż jest dopiero dwudziesta. Cztery godziny to sporo czasu.

Ale, że muszę prowadzić pamiętnik regularnie i nie pisać tylko o Jaimiem, to opowiem coś innego. Tak bardzo mi się nudzi.

Tylko o czym. Tak ta część powstaje tylko po to, żeby nikt nie pomyślał, że moje życie jest takie cudowne i ty jako czytelnik też takiego chcesz. Czy ja właśnie łamię czwartą ścianę? Uroczo.

O nie. Mój współlokator właśnie wrócił. A było tak spokojnie. To jest dobry temat. Klaus Miller. Kochany. Jakimś trafem, co drugi rok mieszkamy razem w pokoju. I na tym, który jest łącznie moim szóstym. I choć oboje wiemy, że ledwo go toleruję, to żaden z nas nic tym nie robi. W końcu, po co zmienić współlokatora? Lepiej się męczyć ze sobą.

Na początku był nieszkodliwy. Nie wtrącaliśmy się w swoje sprawy. Z czasem jednak znalazł sobie dziewczynę, która zaczęła u nas spędzać za dużo czasu. (A jak się jeszcze dosłownie kilka dni temu dowiedziałem, to była to ta sama osoba, z którą Jaimie miał problemy. Oczywiście nie pamiętam imienia). Dosłownie za dużo czasu. Zdarzały się dni, gdzie, nawet kiedy Klausa nie było w pokoju, to ona tam siedziała. Oczywiście tłumaczyła się przede mną, że jej współlokatorka jest irytująca. Jak jednak sprawdziłem, mieszkała tam sama. Starałem się porozmawiać z nim o tej sytuacji. Choć Klaus rozumiał mój problem, to nic to nie dawało. Byłem prawie pewien, że dziewczyna go zwyczajnie wykorzystuje.

Gdzieś tak w lutym na pierwszym roku, nie wytrzymałem i uznałem, że stanę się najgorszym współlokatorem, jakiego widział. W skrócie robiłem wszystko to co on, tylko świadomie i ze złośliwością. Szczególnie tak, żeby odbiło się to na tej dziewczynie. Osoby, które mieszały z nami na korytarzu, nie raz słyszały, jak się kłócimy. Utworzyły się między nimi grupy dyskusyjne, w których obstawiali, który z nas wygra tę niedorzeczną wojnę.

Po miesiącu to, co robiłem, nie przynosiło porządnych efektów. I wtedy przypominałem sobie, że ja również mam osobę, która mogłaby u nas spędzać swój cały czas. Tylko w porównaniu do tej dziewczyny, Lily miała w tym klasę. Wpłynęło też to na naszą relację. Choć od zerwania minął prawie rok (oficjalnego zerwania) w pewnym momencie, czułem, że ona odbiera to tak jakbyśmy byli razem. Wykorzystywała to, kiedy byłem pijany, ale to historia na kiedy indziej.

Ostatecznie problem zakończył się po mojej myśli. Znaczy, Klaus zerwał ze swoją dziewczyną, która nie dość, że go zdradziła, to chcąc się wytłumaczyć, spytała:

– To jak to, my nie byliśmy w otwartym związku?

I tak się skoczył pierwszy rok.

Na trzecim znowu ze sobą zamieszkaliśmy. Przez pierwsze dwa miesiące się ignorowaliśmy. Oprócz nocy rzadko kiedy byliśmy razem w pokoju. To mi to bardzo odpowiadało.

Na początku stycznia zrobiliśmy dość dużą aferę, bo jak przypuszczaliśmy w budynku mieszkał kleptoman. Najpierw obwinialiśmy siebie nawzajem, bo jakby mogło być inaczej. Co oczywiście było bezcelowe, bo i mnie, i jemu ginęły rzeczy. Później zrozumieliśmy, że całe piętro miało z tym problem, więc zaczęliśmy szukać winnego. Dni i tygodnie mijały, aż znaleźliśmy miejsce, do którego trafiały nasze rzeczy, jednak po sprawcy ani śladu.

Ostatecznie okazało się, że osobą, która była za to odpowiedzialna, był jakiś chłopak z naprzeciwka. Nie pamiętam jego imienia, ale nie dość, że był kleptomanem, to jeszcze lunatykiem, więc sam nie miał pojęcia, że to on jest winny. Tak minął trzeci rok.

Piąty natomiast... No cóż. Prawie nas nie wywalili, po tym, jak "koledzy" Klausa podrzucili mu (chyba) kokainę pod materac. Pod mój też. Tak się też stało, że ktoś doniósł do dziekana, że jest jakiś problem z narkotykami w naszym budynku i sprawdzali pokój każdego. I tylko w naszym coś znaleźli. Ciekawe dlaczego? Było dużo tłumaczenia. Bardzo dużo tłumaczenia. Udało mi się jednak przekonać odpowiednie osoby, mówiąc, że w innym przypadku pójdę z tym do telewizji. Nagłówki, w których Stanford wyrzuca uczniów bez dowodów na ich winę, nie były im na rękę. Ostatecznie przekonało ich najbardziej absurdalna rzecz, na jaką kiedykolwiek mógłbym wpaść. Nie dość, że powiedziałem im, że pójdę z tym do telewizji to jeszcze jako dodatek opowiem "prawdziwą" historię mojego dostania się na studia. Zacząłem im coś wspominać, że zasugeruję molestowanie i zastraszanie nastolatka LGBTQA+ oraz przekupstwo w formie stypendium. Oczywiście byłoby to kłamstwo i to mocne, ale cień afery na długo pozostałby w pamięci wszystkich, który myśleliby o Stanford. Klaus w międzyczasie miał potwierdzać wszystkiemu, czego bym nie powiedział i że o w sumie miał podobną sytuację, dlatego dali nas do jednego pokoju.

Potrafię wymyślać wiarygodne kłamstwa i tworzyć im środowisko, w którym ciężko będzie je podważyć. Oczywiście nie mówię o tym za często w towarzystwie.

Od tamtego momentu pomiędzy mną a Klausem sytuacja się ociepliła na dobre. Wciąż się irytujemy, co już wynika z naszych charakterów, ale dobrze wbrew pozorom mi się z nim mieszka. Przynajmniej nie wtrąca się w moje życie, a ja w jego. To jest podstawa.

Właśnie zaczął swój monolog o tym, że on z chęcią rzuciłby te studia i po co na nie szedł. Klasyka. Zaraz się skończy to dawaniem mu małych korepetycji, żeby zaliczył coś.

Życzcie mi powodzenia.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro