Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

22 II 2020

Drogi pamiętniku, mam kaca.

Ale właściwie, czego innego mogłem się spodziewać? Wypiłem. I to sporo wypiłem. Jakimś cudem pamiętam dość sporo. Ale to też tylko do pewnego momentu. Nienawidzę siebie.

Zacznijmy od początku. Przed koncertem wszystko było w najlepszym porządku. Miałem z lekka obsesję na punkcie Timothy'ego i jego stanu, który w każdej chwili mógł się zmienić. Jaimie zauważył moje zdenerwowanie, ale wziął to za objaw stresu, w którym po prostu chcę, żeby wszystko wyszło jak najlepiej. Co by nie mówić, trochę racji miał. Wszystko musiało wyjść, jak zaplanowałem. Zostawiliśmy rzeczy w motelu, poszliśmy na jedzenie, a później do miejsca, gdzie miał się odbyć koncert. Taki klubobar, nic specjalnego. I zrobiłem scenę przed wejściem do klubu. Przepraszam bardzo, ale wyglądam, jakbym miał te dwadzieścia jeden lat, liczyłem, że dni potwierdzenia, że jestem pełnoletni mam za sobą. Właśnie to od tego zaczęło się źle dziać.

Po wejściu okazało się, że mamy jeszcze z półtorej godziny do właściwego koncertu. Może trochę mniej. I bardziej przypomniało to formę, w której zespół gra na żywo w barze, niżeli faktyczny koncert, ale Avalanche chyba nie jest na tyle znane, żeby spędzać wystarczająco dużą ilość biletów. Może w Europie jest jako brytyjski zespół. Kto wie?

I tu napiłem się pierwszego drinka. Później było tylko gorzej. Jaimie na szczęście obiecał wtedy, że nie będzie pić, żeby móc prowadzić samochód. Dobrze, że to zrobił. Chyba to zrobił. Po chwili namysłu szczerze wątpię, żeby to zrobił.

Leciał support, całkiem dobry, tak na rozruszanie. Znaczy, jakiś DJ puszczał swoje remiksy. I jeśli mam być szczery nie pamiętam wielu rzeczy z tej nocy. O czym już pisałem.

Pamiętam tylko, że oddaliłem się od swojej grupy przez Lily. Powód mi nieznany. Rozmawiałem z kimś przy barze, kłócąc się, że perkusistka Avalanche gubi dźwięki. Chyba śpiewałem z Laviną Lloyd. Nie to faktycznie się wydarzyło, Fallen in Reverse Losing My Mind. Znowu piłem. I pokłóciłem się z Lily o powrót. Dalej mam pustkę, wiem, że wróciłem własnym samochodem, ale nie mam pojęcia, kto kierował. Jaimie? To by było zbyt proste, wtedy by kłótni nie było.

Ale z jakiegoś powodu mam notatki z tamtej nocy zapisane przez kogoś na następnej stronie. Możliwe, że poprosiłem o zapisanie tego, jak byłem pijany. To ta osoba mogła prowadzić. A jako że nie znam tego charakteru pisma, to na pewno nie był Jaimie.

Z Timothy'im jest źle. Gorzej niż przypuszczałem. Na razie jego stan jest stabilny, ale muszę zacząć myśleć co z nim zrobić. Lily jest na ciebie zła, daj jej się wykrzyczeć. Zasłużyłeś na to, po tym, jak ją olałeś i poszedłeś się upić. Daj jej satysfakcję, że ma rację. Inaczej z nią nie porozmawiasz jak człowiek. Wracając do Timothy'ego, mam silne przeczucie, że nie jest człowiekiem, a jego imitacją. Zombie. Trzeba było mu przetoczyć krew, kiedy wracałeś do motelu z klubu. Pomagała, ci osoba, która uświadomiła cię, że coś może być z nim nie tak. Przemyśl to, jak będziesz trzeźwy. O i wyjaśnij Lily, czemu nie chciałeś jej dać kluczy do samochodu. Na pewno o to będzie cię, Victorze z przyszłości, czepiać. Dowód jest oczywisty, leżał tam pamiętnik i krew w bagażniku, więc wymyśl coś wiarygodnego. Pierdoliłeś coś od rzeczy, że jej nie ufasz. O szczegóły kłótni spytaj Jaimiego, nie chcesz ich pamiętać. O i śpiewałeś z Laviną Lloyd. Poszukaj później nagrań. Jestem ciekaw, jak wyszło. 

@leavens.evans

To chyba nazwa Instagrama, może sprawdzę później, kto to, żeby podziękować za pomoc. Z drugiej strony boję się, że mogłem powiedzieć coś, co ją mogło odstraszyć. Bo mam przeczucie, że to dziewczyna prowadziła samochód. To by wyjaśniało, czemu według tej notatki jechałem tylko z Timothym w samochodzie. O dziewczynę ani Lily, ani Jaimie nie będą zazdrośni. Znaczy, Lily jest zazdrosna, o każdego, ale nie ważne w tym momencie.

Jednak obudziłem się. Jest nowy dzień. Za mną już spacer na parking, żeby wyjąć pamiętnik i leżenie w łóżku z bólem głowy i użalanie się nad sobą. Jaimie, dobry człowiek, załatwił mi śniadanie i dużo wody oraz wyjaśnił mi całą sytuację z Lily. Ale w mocnym skrócie. Nie dziwię się, że jest wkurwiona na mnie. Nie, żebym żałował, ale ten wyjazd miał nas jakoś pogodzić. Poszło o to, że piłem, a obiecałem, że będę tego nie robić.

Ale o co poszło z kluczykami do samochodu? Nie pamiętam i Jaimie mi o tym nie powiedział. A to źle. Czas skorzystać z rady od samego siebie i spytać Jaimiego. Pozwolę sobie zapisać rozmowę.

– Jaimie! – To nie był krzyk, ale aktualnie jest w łazience, musiałem podnieść głos, żeby mnie usłyszał.

– O co chodzi? – Wyszedł z łazienki. Niestety w pełni ubrany. Nie ważne. Klucze są ważne. – Co ty tam piszesz?

Okey, włączę nagrywanie w telefonie i później przepiszę konwencję.

– Nic takiego. O co chodzi z kluczykami? Czuję się już lepiej, chcę się dowiedzieć, czegoś nie pamiętam – odpowiedziałem tak szczerze, jak tylko mogłem.

Jaimie chyba usiadł wtedy na łóżku.

– Serio masz problemy z pamięcią po alkoholu czy udajesz i chcesz, żebym przy Lily potwierdził, że nic nie pamiętasz?

– Lily wie, jak reaguję na alkohol. Choć przyznanie się, że nie pamiętam wszystkiego, będzie jednoznaczne z tym, że się upiłem... Nie ważne, co zrobię, będzie zła. Co mnie ominęło?

Milczał przez minutę i dwadzieścia cztery sekundy. Dyktafon to dobra rzecz.

– Wydarłeś się w klubie na Lily, że nie dasz jej kluczyków do swojego samochodu, bo nie chcesz, żeby ci grzebała w rzeczach. Mieliście przez to małą, ale głośną kłótnię o to, jak wrócić do motelu. Na szczęście jakaś trójka znajomych zaoferowała się pomóc, tak że nie musiałeś zostawiać samochodu pod barem. I jak sam tłumaczyłeś, Timothy był zbyt martwy, a ja za dużo wypiłem, żeby prowadzić i to nie byłby dobry pomysł. Lily z kolei nie pozwalała tobie prowadzić. Mniej więcej o to chodziło z kluczami... Właśnie co tam takiego trzymasz w tym samochodzie? Dawno nie widziałem cię aż tak upartego. Zostałbyś na tym parkingu sam, byle by nie zostawiać tam samochody czy dać Lily prowadzić.

W ramach odpowiedzi na pytanie pokazałem mu zeszyt.

– Piszę o życiu. Nie chciałem, żeby Lily to przypadkiem dorwała, a akurat miałem go schowanego w schowku. Są tam rzeczy, o których ona nie wie i wolę, żeby tak zostało. – Tu chyba wzruszyłem ramionami. – Poza tym torbę ze sprzętem medycznym... I nie mam koła zapasowego, bo na początku listopada musiałem je wymienić pośrodku niczego i wciąż nie kupiłem nowego. O tym też nie wie.

I to było kłamstwo tylko w połowie. Faktycznie nie mam koła zapasowego, tam ukryłem przenośną lodówkę z krwią, ale koło zostało w Stanford. I faktycznie opisana przeze mnie sytuacja miała miejsce. Potrafię robić takie rzeczy.

– Tylko?

– Co ja mam ci powiedzieć? Pewnie coś tam jeszcze mam. Nie lubię, jak ktoś mi grzebie w rzeczach, a Lily mogłaby to zrobić. I to czy coś mam w tym samochodzie, czy nie, niczego nie zmienia – zacząłem tłumaczyć, bo to z kolei też jest prawdą. Choć pewnie dałbym jej prowadzić, gdyby nie to, że mam krew w samochodzie, a ona by ją znalazła, bo by mi kluczy nie oddała od razu. W sumie jebać ten pamiętnik kurwa po jego przeczytaniu by zobaczyła, co przeżywam, ale krew? Chyba żadnego sensownego kłamstwa bym nie wymyślił.

– Rzuciłeś bardzo zabawny tekst, że trzymasz tam ludzkie zwłoki.

Przeraziłem się na moment. Nie mogłem tak powiedzieć. Nawet w żartach. Nie mogłem. A może...

– W sumie zabawne – skomentowałem, uśmiechając się i starając się wyglądać na osobę, która przypomniała sobie kontekst tej sytuacji. – Coś jeszcze powinienem wiedzieć?

– Nie... Chociaż chyba odbyłeś poważna rozmowę, wracając z klubu z dziewczyną, która prowadziła twój samochód. Jechaliście ponad godzinę fragment, który nam zajął z pół godziny, ale tego pewnie tym bardziej nie pamiętasz.

– Nie, nie pamiętam. Nawet nie wiedziałem, że to dziewczyna prowadziła. Lily nie była zła o to? – A to z kolei pytanie, które nie powinien zadawać swojemu chłopakowi. Sugerowało, że Lily może przejawiać objawy zazdrości wobec mnie, mając chłopaka.

– Była zła, że wziąłeś Timothy'ego ze sobą, co było dziwnie.

– Czyli będzie zła, że jechałem z dziewczyną. Jakby to miało znaczenie. – Tu z kolei mówiłem bardziej do siebie niż jego. – Ty nie miałeś z tym problemu?

– Czemu miałabym mieć? Timothy wyglądał na zmęczonego, więc jadąc z tobą, mógł się pewnie przespać. Lily z kolei przez ten cały czas cię wyklinała, powtarzając dokładnie to samo.

Ja się nie dziwię, że Timothy był ledwo żywy.

Całość zaczynała powoli mi się łączyć w całość.

Tu chciałem coś odpowiedzieć, ale bez nawet pukania, Lily weszła do pokoju. Wtedy intuicyjnie schowałem zeszyt, żeby go nie dostrzegła.

– Mam nadzieję, że już się lepiej czujesz. – Jej ton mówił co innego. Za nią do pokoju wszedł Timothy, który wyglądał lepiej, choć ewidentnie był zaspany. To potrafię u niego poznać.

I mniej martwy niż zazwyczaj? Co jest?

– Umieram. Możesz zacząć organizować pogrzeb – odparłem głosem pełnym charyzmy i uroku osobistego.

– To nie jest zabawne.

– Trochę jest – wtrącił Jaimie.

Gdyby wzrok mógł zabijać, już bym nie miał chłopaka.

– Więc może porozmawiamy o wczoraj? – zapytała.

– Oczekujesz, że przeproszę?

Wymowna cisza z jej strony.

– Oczekuję wyjaśnień.

Teraz cisza z mojej strony. Całe czterdzieści siedem sekund.

– Upiłem się. Co mam ci więcej powiedzieć? Staram się, żeby wszystko szło dobrze, ale nie potrafię. A ty tego też nie ułatwiasz. Widzisz, że się staram i zamiast czasem powstrzymać się od komentarza, zaczynasz od nowa tę samą kłótnię. – Powstrzymałem się od dalszego mówienia.

– Nie byłoby tego, gdybyś dał mi poradzić.

– To prawda. Mogłoby być znacznie gorzej.

– Bądź poważny.

– Możecie przestać? – wtrącił Jaimie – Victor popełnił błąd, ale mógłbyś mu odpuścić.

– Ostatnio popełnia same błędy.

Komentarz Lily mnie dobił.

Jedno uważać samego siebie za kompletną porażkę, a co innego, kiedy ktoś inny ci to mówi. I to bez wiedzy, przez co faktycznie przechodzisz.

– Jak chcesz – mruknąłem pod nosem – Może próba pogodzenia się była błędem.

Wtedy wstałem z łóżka, zabierając ze sobą telefon i zeszyt i poszedłem do łazienki. Wyłączyłem dyktafon i włączyłem muzykę, żeby nie słyszeć ewentualnych dźwięków z pokoju. Musiałem wziąć prysznic. Spędziłem pod nim prawie godzinę, kiedy wyszedłem (oczywiście zapomniałem zabrać ubrania, żeby się przebrać, więc miałem na sobie tylko ręcznik), całą trójką wciąż tam siedziała.
Ja, bez komentarza, przeszedłem, żeby wyciągnąć potrzebne rzeczy z plecaka. Wtedy też Lily do mnie podeszła i mnie przytuliła. Ot tak po prostu. Dodatkowo Jaimie spojrzał na mnie błaganie. To zapewne miało znaczyć, żebym jej nie odtrącił czy coś. Nie zrobiłem tego, ale czułem się mocno nie komfortowo w tej sytuacji. Mogłaby mi się dać chociaż ubrać.

Następne pół godziny (po tym, jak faktycznie się już ubrałem) spędziła na tłumaczeniu mi, czemu jak bardzo drażni ją moje zachowanie. Nie ma tu nic do streszczenia, bo ostatecznie i tak nie wiem, o czym mówiła. Część z tych rzeczy brzmiała jak cytaty Jaimiego, część jak coś, czego nie mówiła szczerze, a pozostała część jakby chciała mnie obrazić. Co prawda to i tak jedna z lepszych mów o wyjaśniających jej odczucia wobec mnie kiedykolwiek słyszałem, więc nie będę wybrzydzać.

Aktualnie jest koło siedemnastej, jak dopisuje rzeczy i chyba się szykujemy, żeby wyjść i coś zjeść na mieście. Dziś nie będę pił, obiecuję. Nie chcę kolejnej takiej samej afery o samochód.

Dam znać jak było.

O ile nie zapomnę.


***


A jeśli, ktoś jest ciekawy jak dokładnie (z perspektywy innych osób) przebiegł koncert, to zapraszam na swoje drugie opowiadanie, "O wampirze, wilkołaku i wiedźmie". Nie dawno Victor zaliczył tam małe cameo.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro