16 XII 2019
Jestem po kolejnej imprezie z Jaimim. Czuję, że teraz trochę nie ma odwrotu od tego, w jakim kierunku idzie nasza relacja. Prawdopodobnie drugi poważny związek w moim życiu. Brzmi to poważnie. Pytanie, czy się do tego nadaję?
Impreza jak impreza. I choć powinien się z tego cieszyć, tak kwestia Timothy'ego nie daje mi spokoju. On i Lily też byli na tej imprezie. Właściwe było tam bardzo dużo osób, które znałem.
Może jednak od początku. Spotkałem się z Jaimim pod moim akademikiem. Ode mnie było bliżej do tego miejsca. Nie mam w zwyczaju się fizycznie z kimś witać, więc samo "hej" jak zwykle. Idąc, rozmawialiśmy o tym, jak nam minął dzień. Klasyk każdej właśnie rozmowy, żeby ją zacząć, jak widzisz się z kimś, kogo lubisz i tak dalej. Dosłownie rozmowa o niczym. Przed domem (oczywiście bractwa, bo jakby inaczej) mieliśmy się spotkać z Lily i Timothym. Kiedy weszliśmy do środka przez czy ja wiem, może pół godziny trzymaliśmy razem, później jednak zgubiłem z oczu wszystkich. Nie miałem na to wpływu. Zacząłem szukać alkoholu. Na to już miałem wpływ. Nie jestem pewien, co wziąłem, ale chodziłem z tym przez dobre naście minut. W międzyczasie nawiązywałem na nowo kontakty z ludźmi, których już wcześniej kiedyś poznałem i udawałem, że ich pamiętam.
Nie wiem jak, ale w pewnym momencie wpadłem na Felixa. Idiota.
Ale że on wypił więcej niż ja i ma zdecydowanie słabszą głowę, to uznałem, że nie zaszkodzi mi rozmowa z nim.
– To powiedz w końcu. Ty z nią w końcu jesteś, czy nie?
– Z Lily? Ominąłeś mój coming out?
Zaśmiał się wtedy.
– Wciąż mam w głowie ten jeden moment, w którym można było pomyśleć, że jesteście razem. Nie ważne. A ma kogoś?
Warto wspomnieć, że Lily ogólnie cieszy się dużym zainteresowaniem wśród wszystkich. Niestety. Każdego, kogo bym nie spytał, odparłby, że jest jedną z ładniejszych osób, jakie miał okazję poznać. Felix się do nich zaliczał. Niestety.
A jeśli mam być szczery, ja tego nie rozumiałem. Oczywiście, nie odmowie jej urody, bo brzydka nie jest, ale bez przesady. Chociaż może ja na to inaczej patrzę, bo znałem ją jeszcze zanim ktokolwiek z rówieśników mówił o urodzie innych. I tak mi już zostało. No i znam jej cały rytuał nakładania makijażu. Makijaż też może robić swoje. Właściwie to wątpię, czy którykolwiek z jej adoratorów widział ją kiedyś bez makijażu.
– Właściwie to tak, ma. Od miesiąca, może dwóch chodzi z takim jednym. Timothy Lange. Chyba się tak nazywa.
Felix spojrzał na mnie, jakby nie dowierzał. Zaniepokoiło mnie to. A tu był dopiero początek imprezy.
W sumie to miałem rację, będąc zaniepokojonym, ale po kolei.
– Jeśli myślimy o tej samej osobie, to trochę współczuję. I jej i tobie.
– To chyba nie mówimy o tej samej osobie.
Wtedy też naprzeciwko nas przeszła Lily z Timothym, rozglądając się za kimś.
– To chyba jednak mówimy o tej samej osobie. Serio Victor, wiem, że mnie nie lubisz. Ja za tobą też nie przepadam. Ale nie mam powodów, żeby cię w tym momencie okłamywać.
– No to, czemu mi współczujesz?
– Krążyła kiedyś historia o tym, jakoby właśnie Timothy, miałby mieć pięć dziewczyn w tym samym czasie. Ja rozumiem, że ktoś może lubi żyć w otwartym związku, ale te laski o sobie pojęcia nie miały.
– Wiesz, że brzmi to absurdalnie?
– Nie mam pewności, czy to prawda. Wiesz, jedna mieszkała w jego rodzinnej miejscowości, więc związek na odległość. Później znalazł jakąś na Tinderze, ale że też mieszkała gdzieś daleko to sextexing im zostawał, kolejną wykorzystywał do pomocy w nauce. Z czwartą go łączyła relacja friends with benefits, bo zaczęła podejrzewać, że coś jest nie tak, a z ostatnią był publicznie słodką parą. Czy to prawda, czy nie, skądś musiało się to wziąć.
– Takie plotki nie powstają w próżni. Coś musiał zrobić. Albo którąś z nich wkurwić.
– Nie znam za bardzo Lily. Ale jeśli przyjaźni się z kimś takim jak ty... Uważałabym na typa po prostu.
Nie powiem, utkwiło mi to w głowie. Szczególnie po tym, jak go widziałem z jakąś laską w środę. Nawet jeśli to nie jest prawda, to sprawia wrażenie, że to tak wygląda.
Chwilę po tym znalazł mnie Jaimie i zaczął za sobą ciągnąć. Właściwe to wciąż nie wiem, czym jesteśmy, ale od kilku dni nie to zajmuje moje myśli.
Chciał ze mną porozmawiać. O nas. Tyle że ja niezbyt umiem w takie rozmowy. Staliśmy, więc na korytarzu przy wejściu do jakiegoś pokoju. Były tam otwarte drzwi, bo to ważny szczegół. Dałem mu zacząć, bo to on mnie wyciągnął w końcu.
– Rozumiem, nie wylewają się z ciebie uczucia. Na pewno nie jesteś jedną taką osobą na świecie...
– Powinieneś to docenić. Zawsze mógłbym podchodzić do każdego i mu się żalić ze swojego życia. A tak lubię mieć pewność, że drugą osobę to chociaż obchodzi.
– Utrudniasz mi łagodne przejście do tematu, który chciałem poruszyć.
– Wybacz. Sam go unikam, bo nie wiem co myśleć. Rady na poziomie słuchaj swojego serca, nie działają w moim przypadku nigdy.
– To o czym najczęściej myślisz?
– Nie o tobie.
Tak nie odpowiedziałem. Ale mógłbym, bo to prawda. Ostatnio myślałem tylko o Timothym.
– Żebym to ja wiedział. Ostatnio dużo o mutacjach w kwasie deoksyrybonukleinowy, co na nie wpływa, od czego jest zależna i tak dalej.
Zaśmiał się. Nie powinien. Jakby to tylko nazwa naukowa na DNA. Nie zwróciłem mu na to uwagi. Głównie, dlatego że wtedy dostrzegłem nikogo innego jak Timothy'ego. Żeby to on był sam. Byłem prawie pewien, że laska obok niego była tą samą, z którą siedział w kawiarni kilka dni temu. Po tym, co Felix mi opowiedział, teraz każdy jego kontakt z płcią przeciwną jest dla mnie podejrzany.
Z drugiej strony nie chciałem mu robić dramy, o to, że z kimś rozmawia. Postanowiłem więc zrobić coś głupiego, jak teraz o tym myślę. Właśnie to dwie rzeczy. Raz, że pocałowałem Jaimiego. Musiałem mu dać jakąś odpowiedź, co do tego, co czuję. A że nie wiem, co czuję, sam może coś wymyślić. Dwa zamknąłem drzwi. Zakładam najbardziej optymistyczny scenariusz. Nie zdradza Lily. Chcę się mylić.
Jednocześnie, jeśli ją skrzywdzi... Mam w zwyczaju porywać się ze słowami na wiatr. Dużo mówię, mało robię. Jednak jeśli chodzi o Lily, to ten człowiek nie będzie miał życia. Osobiście tego dopilnuję.
Co do imprezy jeszcze. Po moim szalonym akcie tym razem ja zaciągnąłem gdzieś Jaimiego. Chciałem znaleźć Lily, a jako wymówki użyłem pójście po alkohol. Klasyczne. Znaleźliśmy ją dość szybko. Stała ze znajomymi i gadała o czymś. Na moim widok dziwnie się rozpromieniła.
– Ja chyba już będę szedł – powiedziałem. Nie planowałem iść, ale doszło do mnie wtedy, że to dobry pomysł. Wyśpię się może raz – Gdzie zgubiłaś chłopaka?
Wzruszyła ramionami. Niestety spodziewałem się, że tak mi odpowie. Siedemnaście lat znać człowieka.
– A co?
Moment, w którym mogłem powiedzieć, czemu właściwe pytam. Oczywiście, że tego nie zrobiłem. Wyżej wymieniłem, czemu tak postanowiłem. Zaczynam jednak myśleć, że popełnieniem błąd. Ona, gdyby była na moim miejscu od razu by mi powiedziała. Zawsze będę mógł powiedzieć, że szukałem odpowiednio mocnego argumentu, żeby nie siać bezpodstawnie paniki i nie wyjść na idiotę.
Naprawdę obawiam się, że popełniłem błąd i będę za niego płacić. I szczerze, nie podoba mi się to. Trzeba było dziś nie pić.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro