Dinozaury, apokalipsa, Hawks
To co mi się dzisiaj śniło to hit
Śniło mi się, że na nowo został stworzony park jurajski. Niestety nie pamiętam już, co za ludzie tam byli za to odpowiedzialni. W każdym razie, było od chuja bohaterów i postaci. Zaczął się pokaz, ale coś się zepsuło i dinozaury się uwolniły, i panika. Ja i kilka osób schowaliśmy się w piwnicy. Była jakaś rodzina, żona, mąż i dwie córki, jedna się nazywała Suzy (czyt. Suzi), a druga nie pamiętam, niby były nastolatkami, ale w sumie też momentami miały po kilka lat XD
Oni się wszyscy schronili w jakimś pomieszczeniu, a ten mąż/ojciec jako jedyny został poza. Nie pamiętam jak, ale większość dinozaurów tych niebezpiecznych, drapieżnych i dużych, została albo jakoś zniszczona albo uwięziona. W tym pomieszczeniu co się schronili ludzie zostało to zamknięte przed tymi dużymi drapieżnikami, ale te mniejsze tam jeszcze były. Ale ludzie stworzyli takie małe miejsca sobie, ogrodzili je meblami, i tak się schronili przed tymi dinozaurami. Zgubiła się ta jedna z córek, nie pamiętam która, ale ja ją gdzieś z innymi odnalazłam i przekazałam rodzinie, że ta córka jest i żyje, i ten ojciec też. Potem w piwnicy z pomocą moją i jakichś lekarzy/naukowców zaczęliśmy budować dla nas bazę, ja głośno wykrzykiwałam główne zasady według których musimy postępować. Jakieś ważne, ale nie pamiętam jakie. W tym wszystkim był jeszcze Marcin Myszka (youtubowy podkaster kryminalny) i on nam pomagał to ogarnąć.
Niestety, chociaż ja miałam dobre pomysły, to mnie zwyczajnie ignorowali. Chciałam mimo to jakoś pomóc i podpowiadałam dobre pomysły, ale dalej mnie ignorowali, więc ja już zdołowana i zdesperowana podjęłam decyzję, że wychodzę na zewnątrz i idę poszukać wsparcia. W sensie spotkać kogoś i powiedzieć, że w tym miejscu miał miejsce wypadek z tymi dinozaurami i potrzebujemy pomocy, bo jesteśmy z nimi uwięzieni. I pobiegłam tam z kimś, miejsce wyglądało jak ulice przy cmentarzu w moim miejscu. I tam przebiegłam na trzecią ulicę zatrzymać jakiś samochód, niestety część nas ignorowała jak staliśmy na brzegu i wołaliśmy o zatrzymanie się i pomoc, więc wbiłam na ulicę, żeby kogoś zatrzymać i... spowodowałam wypadek. Jakaś ciężarówka się wyjebała do rowu, kierowca chyba przeżył, ale nie pamiętam co się tam dalej stało z nim (ciężarówka chyba była pomarańczowa). Potem jechała chyba jakaś biała, też ją próbowałam zatrzymać (ale już tak, żeby nie było znowu wypadku), no ale coś nie pykło, nikt się nie zatrzymał.
I nagle nie ma już ze mną tego drugiego typa tylko staje się on diplodokiem czy innym tam dużym roślinożercą i pojawia się więcej roślinności, normalnie jakaś dżungla. On zaczął wyginać tak dziwnie szyję, że potrafił ją i wyprostować, i zniżyć na dół zupełnie i wygiąć na różne sposoby, wszędzie zajrzeć. I on zaczął zabijać jakieś różne stworzenia, które nam nie pomogły (nie pamiętam, czy tylko ludzi, czy tylko jakieś stworzonka, czy i to i to). Bo twierdził, że nam nie pomogły, więc chuj. W końcu jednak przestało mi się to podobać i chciałam go zatrzymać, ale nic to nie dawało. Ostatecznie wróciłam do środka (nie pamiętam czy z dinozaurem czy bez). Możliwe że w międzyczasie okazało się, że na zewnątrz zaczyna się apokalipsa zombie. Tak czy inaczej, wróciłam do środka, do tego budynku, z dinozaurem lub bez.
Generalnie już wcześniej, przez cały ten czas, to wyglądało tak, że budowaliśmy sobie tą główną bazę w piwnicy, zabezpieczoną, z zapasami, i kombinowaliśmy, jak uwolnić i dostać się do tych, co pobudowali swoje mini bazy, ogrodzone meblami, jak im dać zapasy i jak się pozbyć tych mniejszych dinozaurów mięsożernych. I to i przed moim wypadem miało miejsce, i po.
Wróciłam i powiedziałam o swoim głupim zachowaniu, ze sama z siebie, nieproszona, wyszłam, z dinozaurem i opowiedziałam, że ten roślinożerca zaczął zabijać (to w ogóle chyba było inspirowane jakąś animacją, gdzie miało miejsce coś w stylu apokalipsy zombie u dinozaurów). Oni się dowiedzieli o wszystkim, oczywiście byli na mnie źli za to wszystko, ale dzięki temu też przynajmniej dowiedzieliśmy się o tej dziwnej chorobie. I wszyscy, którzy mieli kontakt ze mną lub z tym dinozaurem, zostali wysłani na kwarantannę, na osobną kwarantannę zostali wysłali ci, co mieli kontakt z osobami, które kontaktowały się z nami, bo choroba mogła ich nie zaatakować, ale przenieść się na nich dalej. Pozamykali nas w coś jakby boksach, ja byłam zamknięta z Hawksem z bnha, który nagle się okazało że też tam jest. A wszyscy "zdrowi" na czele z Marcinem Myszką, który temu wszystkiemu dowodził (i to jemu m.in. zwierzyłam się z tego, co zrobiłam, i że jakaś choroba dziwna się pojawiła, która zabija/zmusza do zabijania) musieli opuścić piwnicę, w której budowaliśmy sobie bazę główną, bo tam miała miejsce kwarantanna.
Ostatnią rzeczą, jaka się tak wybiła, została szczególnie zaakcentowana w tym moim śnie, to było właśnie to, że okazało się, że tam jest Hawks z bnha. W tym wszystkim po prostu Hawks był obecny wśród tych wszystkich ludzi, w swoim pełnym stroju bohaterskim. Ale nie że nas ratował, tylko zwyczajnie tam razem z nami utknął, bo my niby tak jakby nie mieliśmy jak sami się uratować i musieliśmy po prostu poczekać, aż ktoś z zewnątrz nas uratuje i on tak po prostu utknął tam z nami.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro