rozdział 35
Dziś wyszłam wcześniej, mieliśmy mieć ostatni ,,trening" przed pokazaniem naszych umiejętności. Podczas tego treningu mieliśmy ostatni raz wszystko przećwiczyć przynajmniej tak chciał llida ,bo oczywiście nikt się nie zjawił poza mną, Deku, Todorokim, Momo i Uraraką.No nie powiem ludzie bardzo pokazują jak bardzo go słuchają.
-No cóż przynajmniej wy jesteście-odezwał się okularnik
-Reszta postanowiła wracać-odpowiedziała mu czarnowłosa
-Lyria czemu nie masz mundurka?!-zaczął wrzeszczeć llida
-Ja tu chodzę do szkoły zapomniałeś? I niedługo zaczynają się lekcje ,a przyszłam wcześniej ,bo mówiłam się na trening z kolega z klasy
-ou przystojny?-zapytała z znikąd Uraraka
-my będziemy poprostu walczyć.
-ta jasne...długo się znacie?
-Shoto chodzę z nim do jednej klasy , a u nas w kasie wieksząść chłopaków myśli najczęściej o walkach-spojrzałam na bramę szkoły i znalazłam wzrokiem kolegę-muszę lecieć
-Alola Kiawe!
-Alola ,a gdzie wcięło Satoshiego?
-jak wychodziłam jeszcze spał wczoraj trenowaliśmy do późna
-czyli pewnie zaśpi znając go
-nie , torracat się tym zajmie ,własne wiesz może co będziemy dziś robić?
-no nie ,przecież wczoraj mieliśmy praktyki...a co?
-nic takiego...poprostu jestem ciekawa
-a kto to jest?-Chłopak wskazał na moich znajomych
-znajomi...
Usłyszałam dźwięk dzwonka na lekcje "a jego dalej nie ma"
-jesteś pewną ,że ten krety nie zaśpi...wybacz zapomniałem
-spoko...zaraz powinien być...bitwy nie stoczymy-Ruszyłam w kierunku znajomych z klasy
-ale szkoła jest w drugą stronę!
-wiem ,ale mam coś jeszcze do załatwienia
W międzyczasie do grupki doszedł jeszcze Denki i Kirishima no cóż lepsze to niż nic...
-wy sobie żarty robiecie?!-zaczął krzyczeć już wkurzony llida.Wsumie nie dziwię mu się trochę...niby jest przewodniczącym ,ale większość ma go gdzieś
-llida nie drzyj się ,trwają lekcje , i tak tylko tyle z nas miało jakieś zadania
-właśnie llida damy radę!-odezwał się pełen optymizmu Izuku-każdy wie co ma robić?
-jasne-odkrzyknęliśmy wszyscy
-dobra lecę się przebrać i spadam na lekcje
-ktoś jest za tobą-odezwał się Kirishima
Odwróciła się i prawie wpadłam na chłopaka
-jeszcze nie na lekcjach młoda?
-ty też nie jesteś na lekcjach-zauważyłam- zaspałeś?
-nje-odezwał się chłopak
-właśnie widzę...
-nie powinnaś być na lekcjach?
-ty też powinieneś, muszę jeszcze założyć mundurek i dojdę ,a ty na lekcje
-dobra ,dobra
-hejka pikachu, hej Rotom!
~pika!!
Po dość krótkiej ,,rozmowie" stanęło na tym ,że nie muszę zakładać mundurka i mam spokój.Niby zakładam go na codzień ,ale to nadal wydaje mi się dziwne i niepotrzebne tutaj.Ruszyłam szybko na lekcje i zajęłam swoje miejsce jak gdyby nigdy nic.Plan był prosty, miałam czekać na sygnał jakim było przyjście Todorokiego i proszenie mnie ze sobą pod pretekstem pomocy.Już im współczuję na ,,próbach" ,gdy llida zaczynał gadać o naszej klasie i tp. sama prawie zasypiałam ,ale ma być naprawdę fajnie ,przynajmniej tak planujemy.Za takie ,,rozmyślnie" już dawno miałabym problemy u senseja no...o ile by nie spał.
-Dziś zajęcia będą trochę inne niż zwykle- zaczął profesor Kukui.I w tym momęcie w drzwiach pojawił się Todoroki. "Nie mogli dać więcej czasu? Nieważne" Wyszłam za chłopakiem i poszliśmy w umówione miejsce.
-wszyscy wiedzą co robić?-zapytała Momo
"jakbym nie wiedziała...najpierw mam z Shoto zamrozić sale i zrobić ,,pokaz" ognia i mam zacząć kontrolę em...wody...poprostu mam stworzyć bańkę, do której wejdzie Deku i Denki ma ją rozbić swoim prądem...gorzej jak Denki nam się rozładuje...mam tylko nadzieję ,że nie będą mi kazać robić TEGO"
Ruszyłam ze znajomymi już do klasy...może przejdźmy do ciekawszej części...miałam teraz zrobić TO. Jednak mnie nie oszczędzają.Przypomniała sobie słowa z wczorajszej rozmowy i skupiłam się kontroli querk
"no dobra...nie robisz tego pierwszy raz..." czułam noszące się wokół mnie nawet spore ,,kule wodne" zaraz potem dołączyły wiązki ognia, małe kryształki lodu i małe kule z różowej i zielonej materii, to może się wydawać dziwne ,ale ja to wszystko czuje. W takim ,,stanie" dzieją się dziwne rzeczy...gdy stworzylam oczy i zacisnęłam pięści...wystarczyło bym skupiła się na utworzeniu kuli...która nie wybuchnie ani nic ,a potem miałam rozproszyć elementy kuli. To jedno z cięższych ,,zadań" i nigdy nie urzyłam tego w walkach ,ale ta ,,latająca" woda często tak się dzieje ,gdy staram się utrzymać skupienie i spokój...
Wsumie to trochę dziwne wiedzieć co się dzieje ,a nie widzieć jak to nawet wygląda.Po opuszczeniu ,,wody"
Tak wsumie zakończyliśmy...coś...naprawdę nie wiem jak to nazwać.To było...inne...została mi tylko walka treningowa i chciałam iść pływać...Eh jak to ja...
Dziewczyny chyba miały inne plany i poszliśmy ,,klasowo" na zakupy.No tak bo po takim spotkaniu brakuje mi tylko siedzenia w sklepie. Sophocklesowi jakoś udało się uniknąć wyjścia i zostałam sama z chłopakami.Jakoś naprawdę mi się nie widzi patrzeć na jakiś ozdóbki , a przysmakom jakoś nie ufam.
Siedziałam na barierce wpatrując się w błękitną ,połyskującą od słońca wodę ,a czasem widoczne w niej wodne stworki i co jakiś czas odbijające się te latające.Taki widok sprawia ,że chcę zostać tu dłużej ,ale będę musiała wrócić do szkoły.
-widzisz coś ciekawego?-ktoś oparł się o barierkę-zaraz spadniesz-to drugie jest prostym sposobem na rozpoznanie tego kogoś
-jeżeli zaliczasz wodę,wodne pokemony i latające do czegoś ciekawego to tak
-dla ciebie woda zawsze jest ciekawa
-bo nie wiecie jak to jest...kiedy płynie się razem z prądem , ogląda z pod jej powierzchni prześwitujące promienie słońca przez banki powietrza wytworzone ruchem, patrzeć na fale zmierzające ku brzegowi by potem zniknąć, gdy łaskoczą rośliny wodne jak na nimi przepływasz
-to brzmi fajnie! Trzeba spróbować!
-jak długo umiecie wstrzymać oddech?
-a ty na ile wstrzymujesz?
-wcale-odpowiedziałam ze śmiechem- ja w niej oddycham
-naucz mnie!
-to żeś się napalił-wyciągnęłam niewielką kule z wody i zrzuciłam na chłopaka
-no jak ty to robisz?!
-taka umiejętność z tego co wiem ty też jakąś masz
-ta...ale jak próbuje coś zrobić to...chyba domyślasz się ,co wtedy się dzieje
-wiesz może to nią jest...
-chwila momęt to ,że ty masz jakąś moc to no ok kupuje ,ale on też?!-zapytał nagle Kiawe
-jesteśmy rodziną ,a u nas wszyscy mają querk ,a jeśli chodzi o świat, gdzie się uczę, brak tego jest rzadki
-czyli wasi rodzice też?!
-tak...nasza matka jest bohaterką, ojciec był bohaterem ,a siostra jest po UA
-jakoś wasza matka nie wygląda na bohaterkę
-niby tak ,ale jest.Według ,,rankingu" jest numerem trzecim
- czekaj co masz na myśli mówiąc ,że wasz ojciec był bohaterem? Rzucił to...o ile się da?
- może lepiej nierozmawiajmy o tym-przerwał mój brat
-wracając to kiedy chcesz spróbować Satoshi?
-jak tylko wrócimy!!
-dobra,dobra...dobra chyba właśnie nasze role się odwróciły
-idę tam ,żeby cię pilnować!
-jednak po staremu
Była noc, a ja jak zwykle, nie mogłam spać.Tym razem powód był inny. Wcześniej udało mi się zasnąć na chwilę, bo obudziło mnie ciche pociągnie nosem i ,,rzucanie się".Tak było od jakiegoś czasu ,a gdy próbowałam porozmawiać o tym, szybko zmieniał temat.Czy zwykły sen może tak wracać co noc? Musi być jakiś powód. Szybko weszłam na dach i usiadłam na jego krawędzi wpatrując się w jak zawsze ogromny księżyc i niebo obsypane gwiazdami ,a jedyne towarzyszące mi dźwięki były szumem fal uderzających, delikatnie o brzeg."Znowu to samo"
Po jakiejś godzinie wróciłam na dół i położyłam się jeszcze na chwilę spać,chociaż duchy nie potrzebują aż tyle snu...chyba...nigdy jakoś specjalnie długo nie spałam.Tylko czy to jest wina tego czym jestem ,czy to już jet u mnie normalne.Nigdy się nad tym nie zastanawiałam.
Rano wstałam koło czwartej.Oczywiście pierwsze co rzuciło mi się w oczy to wiadomość z mesengera
Todoroki: Hej .Jak tam?
zobaczyłam ,że chłopam jest aktywny
:hejka...może być
Todoroki:coś się stało?
:nieee
Todoroki: znowu coś z twoim bratem? Co znów wymyślił?
:chyba męczy go jakiś koszmar...
Todoroki: skąd takie wnioski?
:płacze przez sen, rano jest nieprzytomny w sensie ledwo funkcjonuje ,przysypia
Todoroki: chyba naprawdę coś go męczy
:możesz jutro przyjść i pomóc mi z tym wszystkim trochę? Wsumie to dzis...mamy zostać sami
Todoroki: jasne :*
:dzięki :*
Siedziałam tam ,gdzie zawsze czekając na chłopaka
~leaf!
-może...ja już nic nie wiem
~leaf!
-w ostateczności...wsumie skoro jesteśmy same...em prawie
~leafeon!
-przyda nam się trochę ruchu, ale tylko na chwilę
Zaskoczyłam z dachu budynku i podbiegłam do wody. Czułam przyjemne obmywanie nóg przez kolejne nadchodzące fale.Zaraz obok mnie usiadła Leafia. Woda sięgała jej do pnączy na łapkach.Ogrzewały nas promienie ciepłego alolańskiego słońca .Gdy zamknęłam oczy nie wiem czemu przypomniała mi się jedna z pierwszych walk.Miałam wtedy 10 lat, Sun jeszcze wtedy był z nami.
"Wracała wtedy od Denkiego ,z którym chwilę temu się rozstałam.Umówiłam się wcześniej z siostrą ,która miała przyjść zaraz po swoich lekcjach.Była wtedy w pierwszej liceum. Nie przyszła do czego byłam już trochę przyzwyczajona. Szłam uliczką z Leafią i Sunem. Natknęłam się na tłum ludzi.Mówili coś ,że złoczyńca wziął jakiegoś chłopaka.Espeon nadstawił uszy i zaraz potem ruszył w tłum ,poszłyśmy za nim ,a w tym czasie młoda eevee przeszła na moje ramie. Nie widziałam chłopaka ,którego niby ten ktoś złapał może to przez jego wygląd ,słyszałam tylko jego ,jak wnioskowałam głos. Stałam wpatrując się całą sytuację.Ciekawi mnie jedno...gdzie byli bochaterowie? Znalazłam stworka ,siedział i wpatrywał się w to wszystko ,spojrzał na mnie jakby czekał na znak.
-musimy się zbliżyć-Stworek jak na zawołanie odbiegł ,a ja sama nie wiedząc czemu biegłam za nim." Z wspomnienia wybudziło mnie wołanie
-szukam was chyba wszędzie-rozpoznałam po głosie brata
~pika-jego stworek również brzmiał jakby miał pretensje
-co chcesz?
-chodź na śniadanie
-nie jestem głodna , zjem później
-teraz-odparł zdenerwowany
-dobra ,zaraz będę- mój brat rzadko bywał wkurzony...kogo ja oszukuje ,chyba nigdy nie widziałam go wkurzonego...no może po rozmowach z Twailaight ,ale to działo się naprawdę rzadko...jakoś raz na ruski rok...chociaż...głodny Satoshi często naprawdę potrafi być bardzo wkurzający ,ale po miesiącu dało się przyzwyczaić. Ciekawe co dziś będziemy robić...znając życie samej mnie nie wypuści...chociaż...od czego jest duch? Miałam się jeszcze spotkać z Shoto...poradzimy sobie...jest taki jeden idealny atak na taką okazję...stworzymy sobie spokój.
-już
-dobra,dobra ,ale ja gotuje
chłopak się zatrzymał
-a to niby czemu?
-przecież ostatnio jak ,,gotowałeś"-pokazałam palcami cudzosłów-dobrze się to nie skończyło
-wcale nie!
-to czemu potem na lekcjach mi narzekałeś,że cię brzuch boli
-próbowałem!
-rozumiem próbowałeś zrobić chyba naleśniki ,ale żeby jeść surowe ciasto?!
-pomińmy to
-dobre przynajmniej?-zapytałam ze śmiechem
-cichaj tam
-nje- właśnie tak wyglądają nasze kłótnie o ile można to tak zaliczyć. Tak jest pomiędzy nami ,a jeśli chodzi o stosunki z Twai...jest różnie podobnie jeśli chodzi o mamę. Matka kiedyś często była w domu i spędzała czas z nami i treningach z ninetailsem nawet nie pamiętam kiedy to wszystko się zmieniło ,a ona zaczęła mieć nas gdzieś i zajęła się pracą. Rzadko zdarza się ,że jest w domu.Można uznać ,że mieszka bardziej w agencji...co wyjaśnia czemu mogłam tam spać podczas praktyk.
Po zjedzeniu ,,śniadania" miałam się spotkać z Shoto ,chcieliśmy zrobić maraton anime (xd) i trenować. Przynajmniej miałam takie plany. Mój kochany braciszek (wyczucjcie ten sarkazm) miał dość inne plany.Przynajmniej mnie w to nie wciągnął. Jakieś pół godziny po wyjściu debila ,przyszedł Todoroki...przynajmniej to się udało. Walczyliśmy pierwszy odcinek...ledwo się zaczął i dostałam wiadomość.Nie jakąś typową wiadomość od barata typu: ,,wszystko tam normalnie?" itp..Ta była od kogoś innego...od mojej siostry...raczyła się odezwać po takim czasie mienia nas dosłownie gdzieś. To było jednak dziwne...zwykle nie dostaje się wiadomości ,, Jest pewna sprawa ,która chcę ci powierzyć.Spotkajmy się jak najszybciej".Wstałam z łóżka ,na którym siedzieliśmy, chłopak spojrzał na mnie
-coś się stało?-Todoroki zapytał z niepokojem
-jeszcze nie wiem.Postaram się wrócić jak najszybciej. Leafia- skierowałam się do stworka stojącej już przy moich nogach-idziemy
Podeszłam ze swoją partnerką do lustra
-i co ja powiem twojemu bratu jak wróci?- zapytał chłopak
-miej go gdzieś chyba ,że zapyta wtedy każ mu tu zostać.Lustro działa na niego trochę inaczej niż na mnie i niektórych
Przyłożyłam dłoń do tafli delikatnie połyskującego lustra.Wróciły wspomnienia ,o których tyle czasu próbowałam zapomnieć, niektóre bolesne inne radosne.... i oczywiście powód opuszczenia tamtego świata "nie teraz Lyria ,nie czas na to "
~leaf!
oderwałam dłoń od gładkiej powierzchni lustra
-obyś miała rację
Zrobiłam krok w tył i wzięłam mały rozbieg (i jeb).Lustro zafalowało ,a my znalazłyśmy się w środku. "Już nie ma odwrotu"
Świat po drugiej stronie wyglądał zupełnie inaczej. Za nami stało identyczne lustro jak to w pokoju ,ale nie było to nawet podobne pomieszczenie.Próbowałam wstać ,gdy coś czarnego i świecącego skoczyło na mnie z kierunku drzwi. Czarny lekko podłóżny pyszczek stworka odbierał się o moją szyję ,by potem skoczyć na moją partnerkę wywracając ją na grzbiet.Żółte obręcze na ciele stworka jak i jego karmazynowe oczy połyskiwały w pół ciemnym pokoju.
-ciebie też miło widzieć Moon-stworek znowu skoczył na mnie, ponownie wywracając-no dzięki
~umbre!-odpowiedział dumnie umbreon
~leaf!-Leafia ,,rzuciła się" przewracając stworka na grzbiet.Ten widok rozbawił mnie
-Moon ,gdzie jest Twailaight?-przestałam się śmiać.Chciałam załatwić to co muszę i jak najszybciej wracać.Nie chcę zostać tu dłużej niż to konieczne.
Stworek zaczął nas prowadzić po schodach by wyjść na jak mi się wydawało główne piętro.Nadal nie przywykłam do tego miejsca ,więc schody sprawiły mi malutki problemik. Stworek mocą swojej psychiki otworzył drzwi.Moją siostra była z przyjaciółmi czego możnabyło się po niej spodziewać ,a blisko niej stał em chyba zielono toaletowy smok.Chyba bo wyglądał zupełnie inaczej niż moja Nevermore napewno był mniejszy i coś mi mówi, że nie potrafi zmieniać swojej wielkości.Fioletowowłosa wstała i poszła w moim kierunku
-chodź ze mną- odezwała się i ruszyła drzwiami w ogromny korytarz ,którym wcześniej weszłam z jej partnerem.
Szłyśmy w kompletnej ciszy. Dziewczyna chyba postanowiła ją przerwać
-więc...jak tam?-zapytała dziewczyna jak gdyby nigdy nic
-...-nie miałam zamiaru odpowiadać
-rozumiem- odparła trochę zmieszana ... chyba ,bo nie ogarniam mojej siostry
Doszłyśmy do dość sporych drzwi prowadzących chyba do jej pokoju. W środku było pełno książek, wolały się chyba wszędzie na podłodze,półkach i łóżku.Oczywiście pełno było jej zdjęć z przyjaciółmi i tym dziwnym chyba smokiem.Chociaż...jedno przykuło moją uwagę. Dziewczyna chyba zauważyła.
-pamiętasz?-zapytała fioletowo włosa
-jasne ,że tak to było w dniu ,gdy wyruszyłam z Satoshim w podróż po Kanto.Dostałam nawet pokeballe i pokedex chociaż...brakowało mi roku-zaśmiałam się na zdziwioną minę Blue jak dowiedział się ,że wyruszam rok wcześniej niż powinnam i zdziwienie brata jak matka powiedziała mu ,że wyruszam z nim i ma mnie pilnować (xd).Wsumie trochę się zmieniło od tego czasu...nie no dużo.
"Tego dnia ,gdy ten debil naraził się sperow...nudził mi się siedzenie i patrzenie na nieudolną próbę złapania czego kolwiek postanowiłam się trochę przejść ,rzadko wtedy bywałam poza Alabastią. Szłam po wilgotnej od porannej rosy trawie.Usłyszałam piski podobne do dźwięków moja partnerka, zaczęłyśmy biec. Wtedy spotkałyśmy trzy eevee ,były atakowane przez dzikiego ferow'a...to była nasza pierwsza walka.Nie walczyłam z tymi eevee ,same chciały iść z nami.Z nowymi kompanami wróciliśmy na miejsce ,gdzie ostatni raz widziałam się z bratem.Nie było go tam .Postanowiłam szukać go na własną rękę. Wtedy rozpętała się burza ,byliśmy bezbronni .Zamknęłam oczy by nie patrzeć na to co się zaraz wydarzy , z jednej strony ferow'y się zebrały a z drugiej burza ,bałam się ,chciałam znów znaleść się przy tym idiocie ,chciałam żeby mnie znalazł ,czekałam tylko na najgorsze. Srebrne łzy coraz częściej i szybciej spływały mi po policzkach...wtedy poczułam delikatny przepływ prądu przez moje ciało ,było w nim coś uspokajającego ,gdy otworzyłam oczy przez mokre od łez oczy widziałam rozważana sylwetkę jakiegoś stworzenia stojącego na dwóch łapach jego futro było żółte w czarne paskichyba paski ,bo miałam lekko rozmazany obraz ,miało też na oko puszysty ogon. To stworzenie rozpędziło pioruny w moim pobliżu i wpatrywał się swoimi oczami prosto w moje potem delikatnie warknął i zniknął tak szybko jak się pojawił.
-leafia-szepnęłam do stworka ,która spieła się na moje ramie-kiedyś ponownie go spotkamy-Wziełam do ręki jeden z moich pokeballi-wchodzisz w to?Sun?" Niestety przez upływ czasu zapomniałyśmy o owym stworku ,a czas odebrał nam Suna.Potem ujawniło się moje querk.Wiedziałam ,że posiadam jakąś tam moc ,ale nigdy jej nie używałam ,nie czułam takiej potrzeby
-Podejdź tu-siostra stała przy jakiejś szafce ,a ną niej stała średnia szkatułka
-oco chodzi?-podeszłam i stanęłam obok siostry. Dziewczyna przekręciła kluczyk i otworzyła szkatułkę.W środku były kamienie.Każdy mało inne kolory chociaż miały identyczny symbol
-należały do taty-zaczęła dziewczyna
-czy to?...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jak myślicie co jest w szkatułce? Czym było stworzenie ,z którym dziewczyna połączyła ścieżki?
Czego jeszcze bohaterka dowie się o zmarłym ojcu?
Dobra koniec spojlerów.
Wybaczcie ,że tak długo mnie nie było , nie mam wyjaśnień
Następny rozdział dodam jak najszybciej mogę
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro