Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

rozdział 34

Obudziłam się dość wcześnie nawet jak na mnie. Wszyscy jeszcze spali i nie miałam zbytnio co robić.Wyjełam jak najciszej słuchawki i podłączyłam do telefonu włączając ulubioną piosenkę.Po chwili wczytywania zamknęłam oczy wsłuchując się w dźwięki z białych słuchawek.Dźwięk był tak dobry ,że czułam jakbym miała za sobą jakiś koncert ( [*] ). Poczułam przy twarzy ciepło i cóż jak to ująć?...zapach ognia połączony ze smrodem nie mytych  od lat zębów...zaraz potem poczułam jak coś zdejmuje mi słuchawki.Odruchowo wyłączyłam muzykę i spojrzałam w kierunku z którego biło ciepło.Rozejrzałam się po pokoju i mój wzrok natrafił na...Nevermore ,która jakoś się uwolniła...muszę się nauczyć lepiej nad nią panować...wracając, gdy mój wzrok napotkał się z wzrokiem smoczycy ta zaczęła podchodzić bliżej.Zaraz potem się pomniejszyła i wskoczyła na wolne miejsce obok mnie budząc Leafie śpiącą po drugiej stronie i Lycanroc leżącą  obok ,,łóżka" na swoim legowisku. Początkowo mierzyły się nienawistnym spojrzeniem jednak to szybko minęło i zaczęły się witać z nią.Poczułam na twarzy jeszcze raz ten sam smród...chyba muszę ją nauczyć myć zęby o ile nic nie sapali....
-chyba naprawdę muszę lepiej cię kontrolować...
odpowiedziało mi ciche powarkiwanie połączone i na mojej twarzy
-eh...zgoda możesz zostać tylko proszę nic nie spal...
Smoczyca zaczęła podskakiwać  po pokoju jak oparzona.
"to chyba jednak zły pomysł"
Pobiła chyba swój rekordbo jeszcze nigdy z rana nie próbowała niczego spalić...mowa tu o pokedexie brata...,gdy Nevermore zauważyła czerwoną obudówkę rotoma uznała ,że warto przetestować czy jest ognioodporny na początku podeszła bliżej i skończyłoby się na obwąchaniu ,gdyby tylko się nie poruszył, bo gdy tylko wykonał jakiś ruch z pyska smoczycy wydobył się fioletowy płomień.Rotom zaczął ,,latać" po pokoju jak oparzony coś wrzeszcząc...wsumie to był oparzony...ale tylko trochę...a smoczyca uznała to za zabawę i zaczęła za nim latać co jakiś czas uderzając łapą i ponawiać atak ogniem i nikt by się nie dowiedział ,gdyby Nevermore nie udarzyła swoim ogonem w pikachu ,który jak na zawołanie się obudził...i wszystko było by piękne ,gdyby nie obudził mojego brata piorunem i zaraz potem przypadkowo oberwał ognikiem smoka ( [*] ).Szybko zgasiłam swoją wodą palącego się rotoma.
-kto się bawi ogniem z samego rana?-zapytał chłopak.Zaraz potem spojrzał na smoczycę powiększoną która nad nim stała- to wiele wyjaśnia...
-wymknęła mi się...przynajmiej ten ranek był inny niż reszta- zaśmiałam się na widok smoka próbującego wskoczyć na chłopaka
-tia...a tylko spróbuj...
-nie wiedziałam ,że tak zareaguje...zwykle jest potulna...może dziś zostać? Będzie mi pomagać...proszę...
-jeśli nic nie spali to może...
-słyszałaś Nevermore?!
-czyli to ,że to coś prawie mnie spalilo się nie liczy zzt?
-po pierwsze to jest smok ,po drugie ona nigdy nie widziała latającego i poruszającego się samodzielnie pokedexu
-czyli ma typ smoczy zzt? Nie ma tego w pokedexie...(zzt)
-szkoda gadać...
-możesz ją zwołać?- w między czasie smoczyca zaczęła obwąchiwać torracata i lycanrocka (nie moich )
-Nevermore zostaw...-torracat i Lycanroc zaczęli się jej przyglądać...no tak ,nigdy nie widzieli smoka...wsumie u nas w Kanto również nie występują ,a w świecie gdzie jest nasza siostra są rzadkie niektórzy uważają je za  wymarłe wieki temu. Na początku wszyscy się jej bali potem zaczaili ,że nic nie zrobi...przyzwyczajono się do niej...jest jeszcze młoda i wiadomo ,że ma wiele energii i chęci do zabaw...Wracając tu ludzie chyba też ich nie znają...- Nevermore mam twoje ulubione jedzenie!
Smoczyca odrazu podleciała i szturchać mnie głową delikatnie powarkując. Wystawiłam dłoń i stworzyłam jabłko, niezwykłe jabłko...to było pokryte ogniem.Stworzenie zaczęło jeść swój przysmak łaskocząc mnie nosem po dłoni.Uspokoiła się...stare opowieści o smokach zawsze pokazywały je jako niebezpieczne stworzenia ,których należy unikać przynajmniej tak jest po tamtej stronie kiedyś w to wierzyłam do czasu...gdy sama ich nie poznałam.
-wiesz, że jak się spóźnimy to nas ukatrupią?
-nie będzie tak źle...
-może dla ciebie, to nie ty spóźnisz  się na praktyki drugi raz
-przecież mamy Nevermore...nie umiałbyś latać co nie?
-czarna magia...
-damy radę
-a latałaś kiedyś na  niej...
-kilka razy...przecież nas nie zabije.Mam ją od jajka...Nevermore -skierowałam się do smoka- dasz radę lecieć  z  naszą  czwórką?
Jej spokój dawał mi jasno do zrozumienia ,że nie musimy się martwić
-to oznacza tak ,bo jakoś się pogubiłem...
-da radę
-dobrze wiedzieć...
-jeny przecież cię nie zabije ani nie zrzuci raczej...
-raczej?
-latałeś przecież na wielu pokemonach i nawet legendarnych a cykasz  się smoka.Zresztą masz doświadczenie w upadaniu
-zabawne...
-no wybacz...dobra trzeba się śpieszyć
Po zjedzeniu szybkiego śniadania przy którym ledwo udało się ukryć Nevermore ,bo próbowała spalić patelnie...chyba nie przypadła jej do gustu no...i próbie zabawy rowletem jak piłką i ponownym podpaleniu rotoma udało się wyprowadzić ją i wznieść w powietrze.Na początku chciała zrzucić dodatkowych pasażerów ,ale przyzwyczaiła się do większej ilości osób i bez problemów dolecieliśmy ,gdy byliśmy na  miejscu idealnie z czasem, pomniejszyła się i weszliśmy do środka
-następnym razem wolę iść
-nie przesadzaj było fajnie
~leaf
~pika
-Twailaight chyba mnie zabije jak dowie się co my robimy
-nie przesadzaj ,przecież jest zbyt zajęta ,by się tym przejmować...-co prawda rozumiałam czemu siostra nie ma dla nas czasu ,wkońcu odgrywa sporą rolę tam...chroni tamten świat...posiada element harmonii
-oj jeszcze się zdiwisz...

-niesamowite ,że jesteście na czas- odezwała się zielonowłosa
-należą wam się gratulacje...-odezwał się czarnowłosy za dziewczyną- a to kto?-chłopak wskazał na smoczycę na moich rękach
-to jakiś nowy pokemon?-odezwała się moja przyjaciółka
-nazywa się Nevermore i jest smokiem. Nie jest pokemonem.Jest naprawdę przyjazna i nie zrobi nikomu krzywdy...
-chyba ,że lubicie oberwać ogniem,albo ogonem, zwłaszcza rano
-ona chciała się tylko bawić. Nigdy nie widziała poruszającego się pokedexu ,a ty oberwałeś przypadkiem
-Oh...już oberwałeś?- odezwała się żartobliwie Malow-przecież ona jest taka mała...
-wy jej nie widzieliście w akcji...
~leaf!
-Leafia ma rację.Nevermore potrafi być niebezpieczna...chociaż zazwyczaj jest potulna
-jedyne ,które przyznają mi rację!
-przecież ona jest zbyt urocza!Może niech się poznają- zaproponowała Lilie
-można spróbować...-postawiłam Nevermore na podłodze- no dawaj smoczku
Z kilkoma stworka już się nawet zaprzyjaźniła, skoro mieszka z nimi. Smoki zwykle potrzebują czasu żeby uznać coś u nich za przyjaźń ,a pierwszym ,,etapem" jest tolerancja obecności ,czyli to ,że nic nie spali ani nie będzie próbować atakować to coś podobnego do oswajania tylko ze smokami  jest trochę trudniej. Stworki znajomych podeszły blisko by przyjrzeć się trochę nowej znajomej.Pamiętacie jak mówiłam ,że Nevermore jest wyjątkowym smokiem?Każdy smok na jej miejscu zacząłby ziać ogniem ,bo poczułby się osaczony ,no cóż ona spędziła w branzoletce potem w naszyjniku większość życia i to może mieć jakieś powiązanie.Młode smoki szybciej przyzwyczajają się niż dorosłe ,a ona jet czym pomiędzy smoczycy dzieckiem ,a  nawet nie dorosłym patrząc po tym ile żyje taki smok.
Nevermore schyliła głowę na znak akceptacji ,zaraz potem przymiliła się głową do każdego ,a potem wypluła niewielką kule ognia...można to bardziej uznać za ognik... uśmiechnęłam się do siebie...Nevermore uznała ich
-co to znaczy?-zapytała Lana
-zaakceptowała ich...

*po praktykach*

-jakoś nie przepadam za takimi ciuchami...
-jesteś przyzwyczajona do zwykłych i mundurka...zwolnij trochę
-oł...wybacz...jak mogłeś dotykać kolcy jolteona? Przecież wiesz ,że są naładowane! Poza tym ja dostałam go do umycia
-jakim cudem ciebie nie poraził?
-uważałam na kolce...
-i to było takie łatwe?!Ale nie musiał uderzać z główki
-może go wystraszyłeś?
-nie ogarniam jolteonów...
-a Sparky?
-Sparky to inna sprawa ,jego znam od eeveego
-tia...
-siniak będzie- odpowiedział chłopak msując się po obolałym  brzuchu- nawet spory...
-chcesz trochę lodu? Mi zawsze po treningach pomagał
-na głowę też?
Oberwać od jolteona to jedno ,ale jeszcze od executora podwójne combo
-raczej też...dziś chyba obejdzie się bez treningu.
-raczej tak...i co ja bym bez ciebie zrobił
-szkoda tylko ,że Nevermore się schowała...nie wracaliśmy na piechotę
-bo marzę tylko o tym by z obolałym brzuchem siedzieć na  grzbiecie smoka, który próbuje mnie zrzucić...
-im szybciej będziemy tym szybciej może ci przejść
-ja na tego smoka nie wsiądę
-a kto powiedział ,że na smoku? Od czego jest Szron.Może przy okazji trochę ci pomoże
-a jeśli ktoś go zobaczy?
-już nie prz takich sytuacjach mi pomagał
-naprzykład? Kiedy?
-jak złamałeś nogę i no...nie byłeś zdolny do...czego kolwiek zaliczyłeś na nim jazdę
-warto wiedzieć...
-nie pamiętasz tego?
-szczerze to pamiętam tylko em...
-jak się wzbudzałeś na tej salce
-tak...co się działo wtedy?
"ścigaliśmy się lasem  wracając ze szkoły.Wcześniej postanowiłam ,,zmusić" chłopaka do zabawy zabierając mu czapkę i oddałam  dopiero w połowie drogi.Postanowiliśmy skrócić drogę przy wzniesieniu.Usłyszałam za sobą trzask ,więc przyspieszyłam. Chłopak dalej mnie gonił. Zatrzymałam się na krańcu wzniesienia oglądając przez szczeliny w koronach drzew ledwie widoczne niebo i przenikające przez nie strumienie światła słonecznego. Chwila nieuwagi brata zakończył się potknięciem o wystający korzeń i upadek z wzniesienia.Skoczyłam za chłopakiem razem ze  stworkami  co jakiś czas się  zatrzymując żeby nie spaść.
-nic ci nie jest?- zapytałam lekko zmartwiona
-nic mi nie jest-chłopak próbował wstać ,ale zaliczył przewrót. Dopiero wtedy zobaczyłam  co się stało
-to nie wygłąda dobrze
Chłopak nie odpowiedział.Byłam wystraszona.Próbowałam przynajmniej jakoś to wyleczyć ,ale zapomniałam ,że moje leczenie powoduje dodatkowy ból.Dopiero ,gdy zaczęłam przerwała mi Leafia
~leaf!
-czyli nie mogę...
-Satoshi obudź się...proszę-usłyszałam jak załamuje mi się głos- zostaje mi jedno-rozejrzałam się czy nie ma w pobliżu ludzi-Szron musisz mi pomóc-już wtedy moje oczy były pełne łez.Udało nam się wydostać i ruszyliśmy biegiem na grzbiecie jednorożca do jedynego miejsca ,gdzie mogli mu pomóc,a po drodze natknęłam się na profesor Burnet.Ledwo udało mi się ukryć Szrona.
Na miejscu zrobili wszystko jak mogli.Dopiero tam chłopak się  obudził
-c-co się stało? C-czemu płaczesz?
-wcale nie!-faktycznie...nie czułam tego
Dopiero ,gdy drzwi się zamknęły, oparłam się o ścianę i zaczęłam płakać gładząc pikachu po głowie. Chciałam jeszcze powiedzieć siostrze o całej sprawie...
-Twailaight?-nikt się nie odezwał
-jak zwykle...czemu zawsze jest zajęta ,gdy jest potrzebna? Aż tak bardzo ma nas gdzieś?...
-c-cos się stało?-usłyszałam znajomy głos zielonowłosego z mojej klasy
-Deku? Nic się nie stało
-t-to czemu jesteś w szpitalu?
-a ty?
-znowu złamałem rękę
-czy ty kiedyś się nauczysz  jej nie łamać?
-n-nie z-zmieniaj tematu .C-co ci się stało?
-mi nic...czekam na brata
-t-ty masz brata?!Em...C-co mu się stało?
-nie chcę o tym rozmawiać..." -to było dość świeże wspomnienie i dość bolesne.Przez jakiś czas strasznie mnie męczyło
-jeśli no wiesz...nie musisz o tym mówić
-dzięki...o już jesteśmy!
-co masz teraz w planach ciekawego?
-nic takiego pewnie będę trenować
-znowu?
-przecież do jutra muszę to ogarnąć...
-przełożyliście to na jutro?
-tak...
-może spróbuj zrobić to co pokazywałaś ostatnio
-co?
-no to  z tą wodą
-co z wodą? A to! Jeszcze nie umiem do końca tego kontrolować
-przecież ci wychodzi
-tam będzie zbyt dużo ludzi...nie ma opcji
-dasz radę to jak z walkami...nie zawsze się wygrywa ,ale trzeba próbować dalej
-jak wtedy jak przegrałeś kilka bitew w gymach i lig
-pomińmy to ,ale tak
-...postaram się i dam z siebie wszystko!
-i oto chodzi!

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ohayo!
Więc kto jest ciekawy następnego rozdziału?
Jednak ktoś to czyta! :D

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro