rodział 7
Obudziłam się stojąc przy świecącym na biało drzewie ,,drzewo charmoni" szepnełam. Nie byłam tu od kiedy drugi raz przeszłam przez lustro podeszłam bliżej, usłyszałam znajomy głos.
-to drzewo chroni nasz świat jednak bez mocy elementów umrze. Wysoka dziewczyna spojrzała na mnie
-twoi rodzice na pewno są dumni z twojej decyzji tak samo jak my , ale masz teraz wiele obowiązków. Słyszałam od twojej siostry że posłaś na bohaterstwo.
- tak. Postanowiłam iść w ślady rodziców i spełnić marzenia
-jednak jesteś też nam potrzebna tutaj. Zniknęła. Naszyjnik na mojej szyi zaczął świecić przede mną pojawił się czaeny jak noc jednorożec z grzywą i rogiem z czystego srebra
-Szron szwpnęłam. Jednorożec spojrzał na mnie ze spokojem. Przytuliłam go.
- witaj partnerze. Przywitałam partnera. Stałam wtulona w jednorożca z jego łbem na ramieniu. Spojrzał mam w niebo była tam dziwna czarna dziura nie pamiętałam aby kiedy kolwiek tam była. Wskoczylam na Szrona instynkt podpowiada mi abym walczyła jednak on mi na to nie pozwolił. Staliśmy z boku kiedy na niebie pojawiła się nie kto i ny jak moją siostra.
-Twailaight! Krzyknełam do siostry jednak ona nie spojrzał na nawet w naszym kierunku. Ruszyła w kierunku dziury i wszystko zniknęło. Obudziłam się. Podeszłam do biurka i chwyciłam zdjęcie które tam stało byłam na nim ja moja siostra oraz mój brat razem z naszymi stworkami za nami stała wysoka kobieta o różowo- fiolerowo- niebieskich włosach oraz szeych oczach o ok niej stał jeszcze wyższy mężczyzna podobny strasznie do mojego brata. Na samą myśl o mężczyźnie miałam łzy w oczach ten człowiek był moim ojcem ,,minęło tyle lat od kiedy ostatnio się widzieliśmy" spojrzał mam na zegarek musiałam iść do szkoły. Cały dzień siedziłam w ławce z zamkniętymi oczami byłam zatopiona w wspomnieniach, przed oczami ukazał mi się obraz rodziców można powiedzieć że mam szczęście w końcu pochodziła z rodziny bohaterskiej od ludzi którzy posięcają się aby ratować innych jednak rzeczywistość była zupełnie inna. Ostatni raz widziałam się z rodzicami sześć lat temu nawet jeśli mineliśmy się gdzieś nie odzywałam się głównie do ojca, po roku nieodzywania się do niego po prostu zniknął z mojego życia i już nigdy go nie widziałam. Zawsze opiekowała się mną siostra nawet nie pamiętam kiedy ostatnio spędzilam chodźby jeden dzień z rodzicami sama nawet ledwo ich pamiętam tylko czasami pojawiają się jakieś przebłyski wspomnień. Byłam zamyślona nawet. ie zauwarzulam kiedy deku dosiadł się obok mnie i zaczął coś gadać. Wróciłam do wspomnień. Byłam w jakimś lesie na grzbiecie Szrona na mojej głowie siedziała eevee a za nami był zamglony most, zamglony jak moje wspomnienia. Poczułam skurcz w żołądku oraz łzy na policzkach. Ktoś klepnął mnie w ramie, otworzylam oczy obok mnie stał Denki.
- wszystko dobrze jesteś dziś jakaś inna niż zwykle?
-tak wszystko w porządku. Posłałam przyjacielowi niepewny uśmiech.
- znając ciebie to pewnie martwisz się o Shoto.
Miał trochę racji chłopaka nie było dzisiaj w szkole
-chyba tak.
Zadzwonił dzwonek. Rzucilam chłopakowi przepraszające spojrzenie i wybiegłam w kierunku domu, gdy dobiegłam rzuciła się na łóżko i zaczęłam płakać byłam zła na ojca jednak tęskniłam za nim nie miałam pojęcia gdzie zniknął i czy kiedy kolwiek wróci miałam jednak cichą nadzieję że w ogóle go poznam w końcu prawie nigdy nie było go w moim życiu chciałam się dowiedzieć o nim więcwj jednak rodzeństwo nic nie chiało mi powiedzieć ,, coś musiało się stać inaczej nie ukrywali by jego tematu przede mną"
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro