03.12.2020
Jest grudzień i oczywiście jest zimno, ale śnieg jeszcze nie spadł. W sumie to się nie dziwię. Tu mało kiedy są tak zwane "białe święta", zwykle śnieg spada w styczniu, albo nawet lutym. Taki dziwny klimat. Póki co nie ma na co narzekać. Niczego nam nie brakuje, a na naszej drodze nie spotykamy żadnego z tych potworów. Nawet Old Huntera. Ten fakt bardzo nas cieszy, ale i niepokoi. Może w końcu dowiemy się dlaczego.
Pomimo iż kilka dni temu nadaliśmy sygnał SOS i udało nam się naprawić GPSa nadal nie otrzymaliśmy żadnej odpowiedzi. Zupełnie jakby wszyscy zniknęli. Ot tak. Prawdopodobnie to wina tego, w co ludzie się zamieniają. Jednakże nie wierzę w to, że nasz komunikat do nikogo nie dotarł. Przecież ktoś na pewno nas usłyszał. Ktokolwiek. Nie wiem ile jeszcze będzie trwała ta nasza tułaczka. Gdzieś na pewno dotrzemy i znajdziemy zdrowych ludzi, tylko gdzie? Chociaż... chwilę. Kiedy wybuchła epidemia prezydent USA zamknął granice, nikt nie mógł się dostać do kraju i możliwe, że zaraza tam nie dotarła! Musimy się jakoś dostać do Ameryki! Następny przystanek: Port w Gdańsku. Może stamtąd się uda i będziemy ocaleni! Po drodze będziemy szukać żywych i jeśli będzie można, to zabierzemy ich ze sobą. Myślę, że to dobry plan na początek. Jedyne co teraz musimy zrobić to znaleźć najbliższą stację benzynową i zabrać tyle paliwa ile się da, może się przydać, zwłaszcza, że czołg nie pali tyle ile zwykły samochód... No shit Sherlock, Teni!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro