Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

23 października 2004, sobota

Ten dzień...

    Ten dzień był absolutnie fantastyczny.

    Już od rana wiedziałam, że taki będzie, bo za oknem widziałam cudowne słońce, oświetlające kolorowe liście drzew za oknem.

    Później posprzątałam swoją część pokoju najdokładniej, jak tylko potrafiłam.

    Tuż przez przyjściem Michała zabrałam wszystkie swoje rzeczy do rysowania z pokoju i poszłam sobie do salonu.

    Wiadomo, że cieszyłam się, że Michał będzie w naszym domu, ale przecież nie mogłam tego za bardzo okazywać. Nigdy za specjalnie nie spędzam czasu z gośćmi Tomka, więc to byłoby dziwne, jeśli tym razem zostałabym sobie w naszym pokoju jak gdyby nigdy nic.

    Jakieś dwadzieścia minut po przyjściu Michała, Tomek przyszedł do mnie i powiedział:

    –Michał pyta się, czemu się przed nim chowasz, jak jakiś dzikus.

    Zatkało mnie.

    –No nie wiem, myślałam, że chcecie sobie pogadać – odrzekłam niepewnie.

    –Michał powiedział, że masz przyjść.    

    Uśmiechnęłam się zmieszana.

    –No dobra, zaraz przyjdę – zgodziłam się.

    Michał siedział w naszym pokoju na fotelu. Jakiś abstrakcyjny widok. Powitał mnie z uśmiechem.

    –Co się chowasz? – śmiał się.

    –Nie chowam się – zaprzeczyłam. –Nie chciałam wam po prostu przeszkadzać.

    –Ale w czym? – zapytał Michał. –Przecież nie przeszkadzasz! Usiądź z nami!

    –Okej – zgodziłam się, siadając na swoim łóżku.

    Michał pytał, co tam wcześniej robiłam. Na co ja odpowiedziałam, zgodnie z prawdą, że rysowałam. Bardzo go to zainteresowało.

    –Ooo, naprawdę? – zdziwił się. –To pokaż!

    Poszłam do salonu i zabrałam ze stołu rysunek, nad którym pracowałam. Przedstawiał bramę do tajemniczego ogrodu.



    –Jeszcze nie jest skończony... – uprzedziłam nieśmiało przed prezentacją.

    Michał wziął do ręki kartkę, którą mu podałam i zrobił nagle wielkie oczy. Oczywiście nadal mniejsze od moich, ale też wielkie.

    –Ty to sama narysowałaś? – zawołał.

    Roześmiałam się.

    –No tak. A niby kto inny?

    –Ale mega! Masz jeszcze jakieś inne?

    Otworzyłam moją sekretną szufladę i wyjęłam teczkę, w której chowam wszystkie moje prace. Michał był pod wielkim wrażeniem.

    –Narysowałabyś mi też coś? – zapytał, robiąc te swoje słodkie oczka.

    Nie pierwszy raz usłyszałam takie pytanie. W podstawówce zawsze miałam niekończące się zamówienia na rysunki. Oczywiście "za jeden uśmiech".

    Zgodziłam się. Dopytywałam go, co takiego chciałby, żebym mu narysowała, ale on uparcie twierdził, że to zupełnie obojętne. Hmm, ok, będę musiała wykazać się kreatywnością.

    Siedział u nas 3 godziny i gadaliśmy o wszystkim. O książkach, o głupich artykułach w "BRAVO", o muzyce, o nauczycielach i o uczniach... Opowiedziałam mu o naszym wczorajszym spotkaniu z Anką Wilczyńską i jej koleżaneczkami. Tak jak ja, był w szoku.

    –Ale z niej idiotka! – skomentował. –W ogóle nie ma co się przejmować takimi kretynkami.

    Miód na moje uszy...!

    –Ona też do mnie ostatnio jakieś głupie teksty rzucała – wyznał.

    –Poważnie? – zdziwiliśmy się oboje z Tomkiem. –Jakie?

    Machnął na to ręką.

    –Szkoda gadać, nie warto tracić na to czasu.

     Och, Michał...! Nie dość, że ładny, miły, empatyczny, wrażliwy, czyta książki i gra na skrzypcach to jeszcze w dodatku mamy wspólnych wrogów.

    Idealnie...!

***

    Nadal nie mogę w to uwierzyć. Michał Modrzew był u nas i głaskał mojego psa! Jadł ciasto upieczone przez moją mamę! Słuchał muzyki z naszego radia!

    I w dodatku może jeszcze kiedyś do nas przyjdzie...!!!

    Zapamiętam ten dzień na długo.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro