22 maja 2005, niedziela
Cofam to. Życie wcale nie jest wspaniałe.
Znowu byłam dzisiaj na spacerku z Martą i Marcelą. Tym razem umówiłyśmy się tylko na krótki, bo rodzice zaczęli mi truć, że za dużo się ostatnio włóczę (a poza tym mieliśmy jechać później do babci).
Był jednak wystarczająco długi, by zobaczyć coś, czego wcale nie chciałam widzieć.
Zgadnijcie, kto siedział na krzesełkach na stadionie, gdy pojawiłyśmy się tam z dziewczynami.
Michał Modrzew.
Z kim?
Podpowiem wam: życie nie tylko nie jest wspaniałe, ale w ogóle jest totalnie beznadziejne. Jest jednym, wielkim bardzo przykrym i ponurym żartem.
Michał siedział z Jaśminą Król.
W dodatku siedzieli tak blisko siebie, że nie jestem pewna, czy nie trzymali się za ręce.
Ja myślałam, że śnię.
–Ojojojoj... – skomentowała Marta cicho.
–Możemy stąd iść? – zapytałam je, odwracając się w przeciwnym kierunku, jak rażona prądem.
–To nie będzie teraz dziwne, jeśli zrobimy taki nagły w tył zwrot, po tym jak dopiero przyszłyśmy?
–Mam to gdzieś – powiedziałam, idąc szybko w stronę wyjścia.
Dogoniły mnie, a gdy już byłyśmy poza terenem stadionu, powiedziałam:
–Nienawidzę go najbardziej na świecie.
–No nie dziwię się... – przyznała Marta.
–Ja też nie – powiedziała Marcela.
–Nie chcę żadnej imprezy urodzinowej – powiedziałam. –Chcę spędzić urodziny tylko z wami. Mam już wszystkich dosyć.
***
Wygląda na to, że oni znowu są razem.
Niech mnie ktoś uszczypnie. Czy takie rzeczy naprawdę dzieją się na jawie?
Marta mówi, że niekoniecznie muszą być razem. Możliwe, że chcieli się spotkać, żeby coś sobie wyjaśnić.
Co za głupoty...
Nienawidzę go!!!
A Królowej tym bardziej. Nigdy jej nie lubiłam... Teraz dochodzę do wniosku, że oboje są siebie warci!
Składam sobie przysięgę. Od dzisiaj oficjalnie daję sobie spokój z Michałem. Ja jestem w nim zakochana już ponad pół roku (!!!), a on ma mnie w dupie. Poza tym OKŁAMUJE MNIE, mówiąc o tym, jak jest między nimi. Ja już jestem psychicznie wykończona. Mam dosyć. Nie będę się uganiać za kimś, kto nie odwzajemnia moich uczuć. Jaki to ma w ogóle sens...?
Wieczorem znowu płakałam...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro