21 marca 2005, poniedziałek, Dzień Wagarowicza
21 marca 2005, poniedziałek, Dzień Wagarowicza
Dzisiejszy dzień pełen był mocnych wrażeń.
A to dlatego, że zwiałyśmy z fizyki, na której miał być sprawdzian.
Wszystkie dziewczyny z klasy.
Pomysł wyszedł od Jolki.
Już od rana, kiedy jechaliśmy na basen słyszałam od niej, jaka to ona jest nieprzygotowana, bo była na jakichś tam zawodach w weekend i dostała złoty medal, więc nie miała czasu na takie pierdoły jak nauka, bla, bla, bla.
–Ej, dzisiaj jest Dzień Wagarowicza, chodźcie ucieknijmy z fizy – zaproponowała w końcu.
Gdy to usłyszałam, w moich oczach pojawił się błysk.
–Dobra – powiedziałam prawie od razu. –Marta, co ty na to?
–No nie wiem – wahała się przyjaciółka. –Możemy mieć trochę przerąbane.
Może i tak, pomyślałam. Ale dzisiaj jest Dzień Wagarowicza. Kiedy nie odwalić jakieś akcji, jak nie dzisiaj?! Czemu zawsze trzeba być takim do bólu poprawnym? Całe moje życie kręci się ostatnio wokół nauki... Rzygam już tym, potrzebuję jakichś emocji, jakiejś EKSCYTACJI, mocnych wrażeń, a nie pisania grzecznie sprawdzianu z fizyki akurat w Dzień Wagarowicza, który jest raz w roku! Mój Boże, czy życie naprawdę musi być takie NUDNE? No słowo daję, zróbmy coś z tym!!!
Marcela przyznała mi rację.
–Chodźmy – powiedziała. –Ja też za dużo nie umiem. Napiszemy kiedy indziej.
Przez cały dzień o tym gadałyśmy. W końcu wszystkie dziewczyny uznały, że chcą zwiać.
Na przerwie przed fizyką, która miała być na ostatniej lekcji próbowałyśmy namówić też chłopaków, ale się nie udało.
Tomek powiedział, że on się uczył całą niedzielę, i że nigdzie nie idzie.
Ja też uczyłam się całą niedzielę, ale nie mam tak pojemnego mózgu jak on.
Machnęłyśmy na nich ręką i podekscytowane pobiegłyśmy do szatni.
TO BYŁO PIĘKNE!!!
Zgarnęłyśmy tylko buty i kurtki i wybiegłyśmy wszystkie razem, nie zakładając ich.
Biegłyśmy ile sił w nogach i śmiałyśmy się jak nienormalne, biegnąc przez boisko.
CZUŁAM SIĘ TAKA WOLNA I SZCZĘŚLIWA, ŻE CIĘŻKO TO OPISAĆ, TO BYŁO PO PROSTU WSPANIAŁE!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Gdy już byłyśmy daleko za szkołą, w lasku nieopodal, zaczęłyśmy się drzeć i skakać z radości.
Szlajałyśmy się razem przez kolejną godzinę w stanie kompletnej głupawki, robiąc sobie jaja ze wszystkiego.
Ale gdy w końcu wróciłam do domu, dostałam od Joli SMS–a:
Jolka: Ada, mamy przejebane! BĘDZIEMY KIBLE SPRZĄTAĆ!!!
Oh my God!!!
Gdy to przeczytałam, sama zaczęłam się stresować. Co nas teraz czeka? Wyrzucą nas ze szkoły? Nie dostanę się do dobrego liceum? Nie skończę studiów? Nigdy nie znajdę pracy? Nie będę miała jak zarobić na chleb? Wyląduję pod mostem...?
Aaaaaaa!!!
Zapytałam Tomka, jak facet od fizyki zareagował na naszą ucieczkę.
Podobno zaśmiał się trochę pod nosem i powiedział, że przełoży sprawdzian na przyszłą lekcję.
Muszę przyznać, że Tomek zachował się w porządku, bo nic a nic nie powiedział mamie, kiedy jedliśmy obiad.
22 marca 2005, wtorek
Na facecie od fizyki nasza ucieczka nie zrobiła wrażenia, ale na naszej wychowawczyni już tak.
–Wszystkie dziewczyny będą miały obniżone oceny z zachowania.
–Ale proszę pani! – wołała Jolka. –Przecież to jest TRADYCJA!
–A teraz poniesiecie konsekwencje swojego zachowania, to też jest tradycja – ucięła nauczycielka.
Jaka ona jest BEZNADZIEJNA.
Jakim ona jest w ogóle autorytetem? Kim ona jest, żeby oceniać nasze zachowanie? Czy jej własne jest wzorowe?
Do niektórych uczniów zwraca się po imieniu, do innych po nazwisku. Do mnie i mojego brata zwraca się po imieniu, do większości moich koleżanek także, ale do Darka Chmiela zawsze zwraca się "Chmiel", a do Grześka Wolaka "Wolak". Nie słyszałam ani razu, żeby powiedziała do nich po imieniu. Nie wspominając już o tym, że większości imion i nazwisk W OGÓLE nie pamięta. A jest naszą wychowawczynią i wcale nie mamy początku roku szkolnego, tylko marzec!
Poza tym obgaduje nas przed innymi klasami. Basia Rzepka ostatnio powiedziała nam, że opowiadała im, że Kamil Orzechowski i Szymon Czarnowicz siedzą w ławce tak blisko siebie i patrzą się na siebie w taki sposób, że "wyglądają jak pedały"!!!
To już jest totalne przegięcie!!!
Aż ciężko uwierzyć w to, że nauczycielka coś takiego mogła powiedzieć, ale ja Basi wierzę, bo wiem, do czego ona jest zdolna!
Szok.
Czy to, jaką ona wystawi mi ocenę z zachowania ma dla mnie jakiekolwiek znaczenie?
Żadnego.
Jej zdanie nie znaczy dla mnie NIC.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro