2 lutego 2005, środa
Marta przyznała mi rację.
Rozmawiałyśmy o tym, kiedy byłyśmy razem na pizzy – ja, ona i Marcelka.
–O Jezus Maria, wielkie "chodzenie" w wieku 13 lat, trzymajcie mnie, bo zaraz padnę – ironizowała sobie, biorąc kolejny kawałek margherity. – Ciekawa jestem ile potrwa ten ich cały "związek", znając życie pewnie będą słodką parką jakiś miesiąc, a później się będą nienawidzić, obgadywać, a cała klasa będzie podzielona, bo nie wiadomo będzie, czyją stronę trzymać.
–No ja z tą słodką parką to bym nie przesadzała, nie? – skomentowała Marcela. –Nie wiem, czy to jest bycie słodką parką, kiedy chłopak mówi o swojej dziewczynie same najgorsze rzeczy pod jej nieobecność. Szczerze wam powiem, że dla mnie to jest to wszystko jakieś mega dziwne, nie? Ada, a ty co uważasz w ogóle?
Musiałam się chwilę zastanowić nad odpowiedzią.
Wiecie, to trochę dziwna sprawa.
Bo niby mówimy sobie o wszystkim i one doskonale wiedzą, że ja się zakochałam w Michale.
Ale jakoś nie byłam w stanie przyznać przed nimi, że moje serce zostało wyrwane i rozkrojone nożem, a ja totalnie straciłam apetyt, chęć do życia i nadzieję na lepsze jutro. Po prostu wydawało mi się to idiotyczne. I nie przeszłoby mi w ogóle przez gardło.
Zwłaszcza, że jak już wczoraj ustaliliśmy, nadal mam nadzieję na lepsze jutro.
Tak, mam.
Prawda?
–Ja... – zaczęłam. –Ja uważam, że Michał jest strasznie dwulicowy i w ogóle mnie już nie interesuje. Skoro był w stanie zakochać się w Jaśminie, która jest jedną z najwredniejszych dziewczyn, jakie poznałam w życiu, to widocznie nie byliśmy sobie przeznaczeni. Michał to jest już PRZESZŁOŚĆ!
Kumpele pokiwały głową ze zrozumieniem.
–Czyli jednym słowem, kończysz z Wafelkiem? – zapytała Marta.
–Tak naprawdę nigdy nie lubiłam wafelków – stwierdziłam. –Są mdlące i niezdrowe. A ten jest jeszcze w dodatku przeterminowany.
Wzniosłyśmy za to toast herbatą i zaproponowałam, by zmienić temat.
Zaczęłyśmy gadać o Frytkach, Sałatce i Pizzy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro