1: rozdział 3
Szybkim, ale nadal pewnym siebie krokiem wszedłem do wnętrza budynku stacji paliw, gdzie w gabinecie czekać na mnie miała moja sekretarka. Zaraz po wejściu zamknąłem drzwi i zgasiłem światła, aby dać innym do zrozumienia, że jest nieczynne, w ten sposób nikt nam nie przeszkodzi. Dumnie pomaszerowałem do gabinetu, a po jego otwarciu niemalże nogi się pode mną ugięły.
- Dobry wieczór, panie kierowniku.-zamruczała blondynka siedząc na skraju mojego biurka całkiem nago.
Rozpuściła włosy, które sięgały jej piersi, ale ich nie zasłaniały przez co jeszcze bardziej zrobiło mi się duszno. Złączyła kolana, aby zasłonić przede mną swoją kobiecość i nie dać mi tej satysfakcji oglądania jej w całej krasie. Ręce oparła na biurko po bokach swojego ciała i zagryzła warge wpatrując się we mnie z czystym pragnieniem w oczach. Cholera, ona jedyna doskonale wiedziała czego mi trzeba i jak mi to dać. Przełknąłem ślinę gapiąc się na cudowne ciało kobiety, która niespokojnie wierciła się na biurku chcąc już mnie posiąść.
- Będziesz tak stał, czy mnie w końcu dotkiesz?-rzuciła zniecierpliwiona, ale zapomniała, że bez względu na czas, miejsce czy nawet sposób w jaki to robimy; to ja jestem Panem sytuacji.
- Zapominasz do kogo mówisz.-syknąłem zdejmując swoją marynarke, którą rzuciłem gdzieś w kąt, a następnie przeczesałem włosy.
- Ah tak? To może mi to przypomnisz?-mruknęła, po czym oblizała pomalowane na czerwono usta w taki sposób, że moje spodnie omal nie pękły w kroczu.
- Przypomnę.-zapewniłem podchodząc do niej prężnym krokiem, a gdy już stanąłem przed nią; rozchyliłem jej kolana i przyciągnąłem ją za biodra bliżej siebie, przez co pośladki kobiety były na skraju blatu.- A jak to zrobię, to przez całe życie będziesz pamiętać.-warknąłem potem wpijając się brutalnie w jej słodkie, malinowe usteczka.
Palcami zakleszczyłem podbródek blondynki, dzięki czemu nie miała szansy się odsunąć, a wolną dłonią prześledziłem jej talie aż do biodra. Kochałem się w pięknych kształtach, jakie posiadała. Miałem tą świadomość, że nie są zarezerwowane tylko dla mnie i nie jestem jedynym, który w ciągu tego dnia ją tak dotyka, ale i tak cieszyłem się każdym skrawkiem skóry jaki mi udostępniała. Poczułem jak szarpie się z paskiem od moich jeansów i już miałem sam go zdjąć, ale dała radę, dzięki czemu mogła opuścić moje spodnie nieco w dół. Sam z nich wyszedłem kopiąc je później gdzieś w bok, ale nie obchodziło mnie gdzie, ponieważ odczułem jej dłoń na moim kroczu. Ścisnęła mnie, przez co mruknąłem w jej usta, a zaraz potem zagryzłem dolną warge sekretarki lekko za nią ciągnąc. Już nie powróciłem do jej ust, ale wyznaczyłem ścieżkę z pocałunków biegnącą przez policzek kobiety, szczękę oraz szyję, gdzie właśnie tam pozostałem na dłużej. Początkowo tylko lizałem ją tam, ponieważ chciałem stopniowo pobudzać zmysły i odczucia kobiety, aczkolwiek kiedy wsunęła dłoń w moje bokserki, nie miałem się co powstrzymywać. Zagryzałem, zasysałem oraz lizałem jej skórę na szyi prowokując tym samym skórę do purpury, która nie była jedyną na jej ciele. Oprócz moich oznaczeń miała jeszcze kilka innych na piersiach, ramieniu oraz podbrzuszu, co nie specjalnie robiło na mnie wrażenie. Masowała mnie w moich bokserkach, ale szybko uznała, że jednak się ich pozbędziemy, no i mojej koszulki też. Złapałem ją za pośladki, po czym podniosłem w górę, a ona w odwecie oplotła mnie nogami wokół talii. Przeniosłem nas na skórzany fotel stojący za biurkiem, na którym usiadłem z nią siedzącą mi okrakiem na udach. Moja męskość była wciśnięta między nas, podczas gdy nasze usta walczyły ze sobą o dominację. Pomimo jej zawziętości, to ja przejąłem szalę, łapiąc dłonią pierś kobiety. Uniosła się, a ręką odnalazła mojego członka, nastawiając go tuż przy swoim wejściu. Zanim zdążyła cokolwiek zrobić, obiema rękami złapałem za jej biodra i brutalnie ją na siebie nabiłem, powodując tym samym głośny jęk z ust blondynki. Sapnąłem odchylając głowę na oparcie fotela, co wykorzystała, aby przyssać się do mojej szyi. Poruszałem jej biodrami na boki chcąc przyzwyczaić ją do swojej wielkości. W końcu sama zaczęła kołysać się na mnie w przód i w tył, przy czym jęczała i skomlała w moją skórę, którą ciągle pieściła w bardzo przyjemny sposób. Nie wytrzymałem i sam zacząłem się w nią wbijać szarpiąc biodrami. Warknięcie wydostało się z mojej piersi, gdy się na mnie zacisnęła prowokując mojego wnętrze do stanu, jaki dla nas obu był czystą przyjemnością. Jednak ja nie miałem w planach tak szybkiego końca dzisiejszego spotkania, więc objąłem mocno ramionami talię kobiety i przytrzymałem ją w bezruchu, żeby nie doszła.
- Nie, no weź.-jęknęła doskonale znając mój tok działań, jaki zazwyczaj stosowałem.- Ugh.-mruknęła opierając głowę na mojej piersi, dzięki czemu wiedziałem, że się poddała i przyjęła swój los.
Pomimo tego usilnie próbowała manewrować biodrami, żeby poczuć mnie nadal w niej tkwiącego.
- Nienawidzę cię czasami.-mruknęła wyraźnie wykończona, co spowodowało mój uśmiech.
- A ja częściej niż czasami.-odparłem takim samym głosem jak ona, czyli zachrypniętym i wymęczonym.
- Mm.-jęknęła podnosząc swoją głowę, dzięki czemu mogła spojrzeć mi w oczy.- Już?-rzuciła mi błagalne spojrzenie.
Uwielbiałem jej to robić, żeby móc potem słuchać jak mnie prosi, a czasem nawet błaga o to, żebym ją pieprzył.
- Zależy czy pamiętasz do kogo mówisz.-wychrypiałem uśmiechając się kącikiem ust.
- Do mojego szefa, który pieprzy mnie właśnie w swoim gabinecie.-powiedziała łapiąc dłonią za mój kark.
Zrobiłem szarpnięcie biodrami, przez co jęknęła odchylając głowę w tył.
- Do kogo?-ponowiłem pytanie chcąc usłyszeć konkretną odpowiedź.
- Ranve, proszę...-sapnęła ściskając moje ramię i spuszczając głowę w dół.
- Odpowiedz.-zarządzałem ponawiając czynność, przy czym zacisnąłem szczękę, aby nie wydać z siebie żadnego dźwięku.
Milczała, dlatego żeby zmusić ją do odpowiedzi, ugryzłem jej sutek oraz zrobiłem naprawdę mocne pchnięcie w tym samym czasie. Pisnęła przytykając dłoń do ust.
- Do ciebie kurwa! Mówię do swojego Pana!-zawołała i to było to, co chciałem usłyszeć.
Bez zbędnych wymijanek zająłem się nią tak, żebyśmy oboje skończyli chwilę później. Kurczowo się mnie złapała, a ja ją do siebie przytuliłem, kiedy szarpał nią orgazm. Sam jeszcze nie doszedłem do siebie, ale chciałem ją przytrzymać, żeby nie spadła mi z kolan, co już kiedyś się zdarzyło.
- Nienawidzę cię.-wysapała normując swój ciężki i nieuregulowany oddech.
- I wzajemnie.-odparłem również walcząc ze swoim oddechem.- Mam do ciebie pytanie.-rzuciłem nagle.
- No?-mruknęła w moją pierś, w którą wtuliła się zapewne z powodu zimna jakie poczułem i ja.
- Widziałaś mój telefon?
Na moje pytanie wyprostowała się, a moja dłonie spadły na jej biodra. Spojrzała na mnie jak na idiotę.
- Telefon?-zmarszczyła brwi.
- Zgubiłem. Ja i Zack.
- Czekaj.-uniosła dłoń w górę, dając mi znak, żebym nic nie mówił.- Chcesz mi powiedzieć, że ty i Zack zgubiliście telefony?-rzuciła mi spojrzenie typu "coś ty brał idioto?".
- Trochę popiliśmy.-przynałem drapiąc się niezręcznie w kark, ponieważ wiem, że teraz włączy się w niej tryb mamusi.
- Trochę?! Jak można po wypiciu tylko trochę, zgubić telefony?!-oburzyła się.
- Schlaliśmy się w trzy dupy, zadowolona?!-krzyknąłem, bo miałem już doświadczenie, że tylko tak się nad nią zdominuje.
- Jesteście niemożliwi, obaj.-przewróciła oczami schodząc mi z kolan.- Nie widziałam twojego telefonu i może to cię czegoś nauczy.-powiedziała podchodząc do swojej torby na ramię, gdzie zapewne schowała swoje ubrania.- Chociaż ja wiem czy mózgu się da nauczyć.-parsknęła grzebiąc we wnętrzu torby.
- Grace...-przewróciłem oczami wdychając na jej matczyne wywody.
- Nie Grace'uj mi tu.-wymierzyła we mnie palcem patrząc mi w oczy z wyraźnym "nie podskakuj mi".
Uniosłem obie ręce w geście obronnym, na co pokręciła głową i powróciła do poprzedniej czynności. Westchnąłem wstając z fotela, a następnie zająłem się ubieraniem swoich rzeczy.
- Jutro masz meeting w siedzibie Clarcksona.-oznajmiła kończąc się ubierać, a swoją kreację zwieńczyła błękitnym szalem.
- Co on znowu wymyślił?-westchnąłem.- Mam dość na głowie.-stwierdziłem zapinając pasek.
- Chcę przedstawić nowy program. Zupełnie nowy, ponoć to jakaś bomba.-poruszyła zabawnie brwiami.
- Aha, bomba, to będzie moje serce jak dołoży mi roboty, a zrobi to na pewno.
- A propo tego, to myślę, że jednak powinieneś zrobić sobie przerwę.-podeszła do mnie na swoich purpurowych szpilakach i pocałowała mój policzek.- Wykończysz się.-powiedziała głaskając moją ramię, co zawsze robiła, gdy się czymś przejmowała.
- Jeśli to zrobię, to przynajmniej z hukiem.-zakpiłem, za co zostałem skarcony wzrokiem.- Okej, okej.-obroniłem się.- Odpoczne dzisiaj wieczorem, mam domówkę u sąsiadki.-powiedziałem, kiedy oboje kierowaliśmy się do wyjścia.
- Co tym razem zgubisz? Portfel?-parsknęła śmiechem wychodząc jako pierwsza na zewnątrz.
- Postaram się jednak nie.-powiedziałem rozbawiony, po czym odprowadziłem ją do jej auta, które stało niedaleko mojego.
- Mam nadzieję.-stanęła przede mną na palcach, żeby złapać za mój kark i nieco mnie do siebie zniżyć. Wpiła się w moje usta.- Do następnego, przystojniaku.-puściła mi oczko wsiadając do samochodu.
Uśmiechnąłem się na pożegnanie i odczekałem aż odjedzie, a kiedy to się stało, odszedłem do swojego samochodu, którym wróciłem do domu. Miałem dziesięć minut na przygotowanie się do domówki, ale i tak się wyrobiłem w jakieś pięć. Założyłem czarną koszule, której dwa pierwsze guziki rozpiąłem, a na nogi wsunąłem jeansowe spodenki oraz buty z Nike'i. Przypilnowałem czy wziąłem prezent dla sąsiadki, jaki kupiłem po drodze ze spotkania z Grace, a gdy okazało się, że go jednak nie mam, wróciłem do mieszkania.
- Cholera.-zakląłem drapiąc się w czubek głowy, ponieważ nie mogłem znaleźć prezentu.
Przeszukałem salon oraz sypialnię, ale nigdzie go nie było. Kiedy wszedłem do łazienki zauważyłem go na umywalce i od razu mi się przypomniało, że przecież kładłem go tam, kiedy chciałem się ogolić. Wziąłem go pośpiesznie i usłyszałem za sobą huk. Moja marynarka spadła z oparcia krzesła, o które zawadziłem torebką z prezentem. Westchnąłem, bo ostatnio rzeczy martwe są dla mnie wyjątkowo złośliwe. Podniosłem ją i wtedy z kieszonki wypadła jakaś karteczka. Zmarszczyłem brwi patrząc na biały rulonik, a później kucnąłem chcąc go podnieść. Po rozwinięciu ukazał mi się napis.
325 382 927
Napisz
Przez chwilę myślałem kiedy i kto mógł mi to tak włożyć, ale potem dotarło do mnie, że w tej marynarce byłem przecież w klubie. A więc są dwie możliwości; kobieta, która ze mną rozmawiała przy barze albo siostra Hailey. Postanowiłem później zadzwonić i dowiedzieć się kto stoi za tym trikiem, a karteczka powędrowała na blat umywalki. Zapukałem do drzwi od mieszkania sąsiadki, która wyprawia domówkę i odczekałem chwilę, wsłuchując się w rytm muzyki, jaka za nimi grała. Wreszcie drzwi otwarła mi sąsiadka i uśmiechnęła się na mój widok.
- Hej.-przywitałem się od razu wysuwając w jej stronę dłoń z prezentem.
- Och, jejku, wszyscy sąsiedzi dają mi podarunki, a ja się tylko tutaj wprowadziłam.-zażartowała zapraszając mnie do środka ruchem ręki.
Mieszkanie nie było jakieś duże, ale przutulnie urządzone, przez co naprawdę miło się tam spędzało czas. Kilku sąsiadów już było pijąc lub tańcząc w rytmie muzyki.
- Nie miałam okazji się przedstawić, Renee.-wysunęła dłoń w moją stronę, a ja ją uścisnąłem.
- Ranve.-powiedziałem z uśmiechem, chowając dłonie w kieszeniach spodenek.- Ładnie się tu urządziłaś.-pochwaliłem rozglądając się wokoło.
- Nie ja tu stroiłam, mój mąż jest od tego specjalistą.-powiedziała prowadząc mnie do kuchni, gdzie niewysoki brunet szykował drinki.- Kochanie.-mruknęła w jego stronę, na co on na nią spojrzał.- Chcę ci kogoś przedstawić, to jest Ranve, nasz sąsiad z na przeciwka.-wskazała mnie dłonią, a jej mąż przeniósł na mnie wzrok.
- Ah, tak, cześć.-potrząsnął ze mną dłońmi.- Widziałem cię na parkingu.-oznajmił.
- Czyli sąsiad stalker?-zaśmiałem się, a oni mi zawtórowali.
- Może się napijesz?-zaproponowała mi kobieta wręczając do mej dłoni kieliszek najprawdopodobniej z wódką.
- Jednego mogę.-rzuciłem, po czym przybiłem kieliszkiem o szkło mężczyzny i oboje wyzerowaliśmy ich zawartość.
Skrzywiłem się i sapnąłem przez ten charakterystyczny smak, który podrażniał mi gardło.
- Ja też mówiłem, że jednego, to było na naszym ślubie, a potem obudziłem się w taxówce.-powiedział, z czego się zaśmiałem.
Zabawa trwała w najlepsze, podczas gdy ja byłem częstowany to wódką, winem, a to znowu jakimś innym trunkiem i tak oto schlałem się jak długi. Ledwo stałem na nogach, kiedy tańczyłem z moją sąsiadką. Jej mąż wyszedł do sklepu na rogu, aby kupić więcej alkoholu, a jego żona od razu do mnie podeszła i poprosiła do tańca. Zagryzłem warge, gdy obróciła się do mnie tyłem i zaczęła ocierać swoimi pośladkami o moje krocze. Wiedziałem, że to się nie skończy dobrze ani dla nie ani dla mnie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro