Rozdział 2
Mercan zaniepokojona przedłużającą się nieobecnością swojej koleżanki próbowała ją znaleźć. Zaglądała w każdy kąt, lecz bezskutecznie. W końcu jednak trafiła na jej ślad, wchodząc do łazienki. Zorientowała się, że dobrze trafiła po tym, jak zobaczyła na podłodze tacę po kawie i herbacie dla nowego udziałowca.
— Naz? — Blondynka zapukała w zamkniętą kabinę. — Wszystko w porządku?
— Nie, nie jest w porządku — odparła po dłuższej chwili, kaszląc nad muszlą.
— Wszędzie cię szukałam — oznajmiła Mercan, z troską w głosie, podnosząc tacę. Niepokoiły ją odgłosy dobiegające z drugiej strony. — Myślałam, że coś poszło nie tak w sali konferencyjnej, skoro długo cię nie ma.
— Niedobrze mi — wyznała, spuszczając wodę i otwierając drzwi. Nie wyglądała najlepiej. Blada twarz i łzy w oczach, wywołane torsjami świadczyły o tym, że nie kłamie.
— Zatrułaś się czymś? — To pierwsze co przyszło jej na myśl. — A może to ze stresu. Wszyscy jesteśmy zdenerwowani dzisiejszym dniem.
— Rozbolała mnie głowa — jęknęła Naz, przemywając twarz i płucząc usta zimną wodą. — Wymioty są pewnie od tego albo organizm w końcu się zbuntował i ...
— Ojej... — Sekretarka Engina weszła jej w słowo. — Aż tak mocno boli cię głowa? — Westchnęła zmartwiona, podając koleżance kilka ręczników papierowych do wytarcia dłoni. — Zaraz poszukam jakiejś tabletki przeciwbólowej. Samo picie wody ci nie pomoże.
— Powinnam coś mieć w swojej torebce — westchnęła Naz, wyrzucając mokry papier do kosza na śmieci. — Połknę proszek i mi przejdzie.
— Najlepiej będzie, jeśli trochę odpoczniesz — stwierdziła blondynka, chwytając ją pod rękę. — Ból głowy bywa bardzo dokuczliwy. Powinnaś się położyć. Tylko gdzie? W kąciku dla pracowników nie ma kanapy.
Szły powoli opustoszałym korytarzem holdingu. Naz nic nie mówiła. Całkowicie zdała się na koleżankę.
W końcu trafiły, do miejsca, którego szukała Mercan. Opustoszały, przestronny gabinet z kanapą wewnątrz był idealny. Spełniał wszystkie wytyczne blondynki.
— Połóż się tutaj — rzekła, cały czas asekurując Naz. Zatrzymały się przy meblu, gdzie brunetka mogła odpocząć. — Ja zaraz wrócę z czymś, co uśmierzy twój ból.
Mercan bez trudu znalazła w torebce Kunt środek przeciwbólowy. Przyniosła jej go do gabinetu razem ze szklanką wody.
— Dziękuję — powiedziała Naz, oddając koleżance puste naczynie. — Mam nadzieję, że zaraz poczuję się lepiej. Obiecałam panu Enginowi być w gotowości, gdyby mnie potrzebował.
— Nie myśl teraz o pracy. Ja się wszystkim zajmę. — Blondynka przeglądała szafki w poszukiwaniu nawet najcieńszego koca, żeby okryć znajomą. — Będę cię kryć, aczkolwiek nie sądzę, że zajdzie taka potrzeba. Pan Engin jest wyrozumiały.
— Obyś miała rację, bo z reguły ludzie wyśmiewają ból głowy — zauważyła Naz, opuszkami palców masując skronie. Próbowała jakoś poradzić sobie z nieprzyjemną dolegliwością. — Najpierw w szkole mają go za sposób na uniknięcie sprawdzianu z trudnego przedmiotu albo możliwość udania się na wagary, aprobowany przez rodziców. W późniejszych latach jest traktowany jako kiepska wymówka od służbowych obowiązków.
— Nic już nie mów — poprosiła koleżanka, podając jej znaleziony czerwony koc i kierując się do wyjścia. — Odpoczywaj. Ja za jakiś czas do ciebie zajrzę. Błagam, nie ruszaj się stąd nigdzie, bo nie chcę ponownie szukać cię w całym budynku.
— Tamam! (Dobrze!) — odparła Naz, przymykając oczy i układając się wygodniej na kanapie.
Brunetka początkowo nie mogła znaleźć wygodnej pozycji przez towarzyszący ból, jednak po paru minutach połknięty środek zaczął działać i nim się zorientowała, ucięła sobie drzemkę w miejscu pracy.
*
Po zakończonym zebraniu członków zarządu holdingu Serkan udał się do swojego pokoju z dokumentami, które otrzymał. Gdy przekroczył próg pomieszczenia, odetchnął z ulgą. Potrzebował choćby pięciu minut tylko dla siebie. Musiał zebrać myśli przed konferencją prasową. W momencie, kiedy znajdował się za wielkim biurkiem i pochylał się nad szafką na klucz, zorientował się, że nie jest sam. Dostrzegł na niezbyt wygodnej kanapie skuloną kobiecą postać, odwróconą do niego plecami. A na podłodze tuż obok leżały przewrócone buty na obcasie.
Natychmiast podszedł bliżej. Wtedy rozpoznał w dziewczynie tajemniczą nieznajomą ze szpitala. Brunetka spokojnie spała w gabinecie i to w godzinach pracy.
W pierwszej chwili uśmiechnął się sam do siebie, nie wiedząc, jak powinien zareagować. Po prostu zostawić ją i wyjść nie przerywając jej snu? Nie. Nie mógł tak zrobić. Engin mógłby się zorientować, a on nie chciał stawiać jej w kłopotliwej sytuacji.
Postanowił ukucnąć przed nią, żeby być mniej więcej na tym samym poziomie, co ona, gdy już się obudzi. Jeśli pochyliłby się nad nią, mógłby ją bardziej przestraszyć, a tego wolał uniknąć. Musiał na spokojnie wyjaśnić tę sytuację.
Ostrożnie położył dłoń na przedramieniu śpiącej pracownicy.
— Proszę się obudzić — powiedział łagodnym głosem, jednocześnie delikatnie poruszając ciałem dziewczyny.
Naz obudziła się niemal natychmiast, otwierając szeroko oczy, jakby ktoś przerwał jej zły sen. Od razu przewróciła się na plecy, odwracając głowę w lewą stronę i zobaczyła przed sobą twarz nowego udziałowca holdingu. Zmarszczyła brwi, mrugając oczami. To jednak nic nie pomogło. Ten mężczyzna cały czas znajdował się tuż obok.
— Bardzo przepraszam! — rzuciła gwałtownie, podnosząc się do siadu. — Ta sytuacja nie powinna mieć miejsca. Coś takiego nie miało prawa w ogóle się wydarzyć!
— Spokojnie, nie zamierzam cię osądzać, nie znając powodu, dlaczego się tu znalazłaś — odparł Serkan, prostując nogi.
— Ten pokój miał być pusty. — Przypomniała sobie słowa koleżanki, zrzucając z siebie czerwony koc. — Ach, Mercan!
— Zgadza się, ale od dziś to mój gabinet — sprecyzował Aslan, w momencie, gdy Naz dotknęła stopami podłogi, podnosząc się z kanapy.
Brunetka pospiesznie chciała włożyć swoje buty i uciec szybkim krokiem na korytarz, znów przepraszając, nim zniknie. Naprawdę dobre wrażenie zrobiła na swoim nowym szefie już od pierwszego dnia jego pracy. Niestety szybkie tempo nigdy niczemu nie sprzyja i zamiast prędko włożyć szpilki, musiała walczyć, żeby założyć na stopę przewrócony na bok prawy but. Przez to, że działała w pośpiechu, straciła równowagę. Na szczęście Serkan zareagował w porę i chwycił ją w swoje ramiona, chroniąc przed upadkiem.
Mężczyzna objął przestraszoną brunetkę w pasie, dociskając do siebie. Jej dłonie wylądowały na jego klatce piersiowej. Oboje przez krótką chwilę patrzyli sobie wzajemnie w oczy. Ona nie potrafiła odczytać z jego spojrzenia żadnych konkretnych emocji. Czuła się dziwnie w położeniu, w jakim się znalazła. On natomiast poczuł coś, czego nie był w stanie nazwać. Jakiś dziwny, nieznany prąd przeszył jego ciało. Szybsze bicie serca trzydziestolatka nie umknęło uwadze Naz, trzymającej dłoń na tej wysokości, na której znajdował się organ odpowiadający za ludzkie życie.
— Dziękuję — wyznała, odsuwając się od szefa i łapiąc równowagę. — I jeszcze raz bardzo przepraszam, że zajęłam pana gabinet. To było mało profesjonalne zachowanie z mojej strony. Zdarzyło mi się to tylko jeden raz. I ostatni!
— Wrócimy do tej rozmowy w odpowiednim czasie — odparł Serkan, układając dłonie na biodrach. — Za chwilę odbędzie się konferencja prasowa. Muszę się przygotować.
— Ma pan rację. Pański brat o tym wspominał. — Naz spostrzegła, że zostawiła koc na kanapie, więc podbiegła i chwyciła go w ręce. Natomiast Serkana zaskoczyło to, jak szybko dowiedziała się, że Engin to jego bardzo bliski krewny. — Dziennikarze na pewno już czekają.
— Mam nadzieję, że za chwilę się zobaczymy? — zapytał z uśmiechem na ustach.
— Oczywiście, proszę pana — odparła, naciskając klamkę, wychodząc z gabinetu. — Nie zamierzam uciec.
A tak naprawdę chciałabym zapaść się pod ziemię! Teraz na milion procent mnie wyrzuci!
Zdenerwowana Naz szła szybkim krokiem po korytarzu, trzymając za plecami koc. Nie chciała, aby rzucał się w oczy. Pozbyła się go, gdy dotarła do swojego miejsca pracy, kładąc na oparciu fotela. Miała szczęście, że jej koledzy zdążyli się rozejść. Nie musiała się nikomu tłumaczyć.
Teraz to ona szukała w biurze Mercan, z którą potrzebowała się rozmówić. Znalazła ją na korytarzu w pobliżu sali konferencyjnej. Blondynce towarzyszył Engin.
— Dziękuję, że się tym zajęłaś — powiedział dwudziestoośmiolatek. — Naprawdę nie musiałaś od razu włączać zmywarki.
— To z przyzwyczajenia — odparła szybko. Miała szczęście, że powiedział wprost, o co mu chodziło. — W ciastkarni nie mamy dużego zaplecza i na bieżąco wszystko się zmywa.
— W porządku — rzucił, wkładając ręce do kieszeni spodni. — Za dziesięć minut bądźcie gotowe.
— Będziemy — odparła Mercan, kiwając głową.
Blondynka niemal od razu pociągnęła Naz do sali konferencyjnej.
— Wiesz, co się przed chwilą stało? — zaczęła brunetka, zamykając za nimi drzwi. — Brat pana Engina przyłapał mnie na śnie w swoim gabinecie!
— Şaka yapıyor olmalısın! (Żartujesz sobie?!) — Sekretarka młodszego Aslana otworzyła usta ze zdziwienia. — Nie miałam pojęcia, że ktoś w nim urzęduje. Wydawało mi się, że jest opuszczony. Przepraszam. Mów, jak wybrnęłaś z tej sytuacji!
— Właściwie nie miałam czasu, żeby wszystko wyjaśnić. Zdążyłam przeprosić i powiedzieć, że to nie powinno się zdarzyć. Wyraziłam skruchę. Wiesz, musiał przygotować się na spotkanie z dziennikarzami. Pewnie dopiero jutro wezwie mnie na rozmowę.
— Oby wszystko zrozumiał i okazał się człowiekiem równie wyrozumiałym, co pan Engin. Jak się czujesz?
— Dobrze, głowa już nie boli. Nie mdli mnie, więc jest lepiej. Dziękuję za troskę i za to, że mnie kryłaś przed szefem.
— A wy jeszcze tutaj? — Do pomieszczenia zajrzał ktoś z pracowników. — Chodźcie, wszyscy już się zbierają!
Dziewczyny zachęcone przez kolegę, podążyły z nim do holu, gdzie mieściło się główne wejście do budynku firmy. Tłum dziennikarzy ustawiał się w bezpiecznej odległości od przygotowanego czarnego podestu. Stała na nim mównica na tle dwóch billboardów z logo i nazwą holdingu.
Dalej znajdowało się kilka czarnych, wysokich stolików, przy których przystanęli pracownicy. Do jednego z nich dołączyła Naz i Mercan. Z tej perspektywy miały doskonały widok na centrum wydarzeń i jednocześnie nie rzucały się zbytnio w oczy.
— Szanowni członkowie zarządu, drodzy dziennikarze oraz wy, drodzy pracownicy holdingu — oznajmił człowiek odpowiadający za poprowadzenie spotkania. — Dziękuję wszystkim za to, że jesteście dziś z nami w tym wyjątkowym dniu. Zgromadziliśmy się tu, aby ogłosić wam zmiany, jakie zaszły w naszej firmie. Prosimy o przemówienie przewodniczącego Holdingu Aslan, pana Engina Aslana! Proszę o gromkie brawa!
Wspomniany brat stanął przy mównicy, dopinając jedną ręką guziki marynarki, a drugą ustawiając mikrofon do swojego wzrostu.
— Drodzy goście i członkowie zarządu, szanowni dziennikarze, witam na ceremonii nowego rozdania — przemówił Engin, patrząc na zgromadzonych ludzi. Jego twarz błyszczała w blasku fleszy. — Nadchodzi wiosna, a wraz z nią w życie wchodzą istotne zmiany mające na celu wzmocnienie pozycji naszej firmy na rynku transportowym!
Brunet w kilku słowach opowiedział o biznesowych planach na najbliższe miesiące, bez wchodzenia w szczegóły. Kontynuując przemówienie, nawiązał do pojawienia się w szeregach firmy nowego udziałowca. Tym samym wywołał na środek swojego starszego brata.
Jego obecność przed zgromadzonymi osobami została nagrodzona głośnymi brawami.
— Jestem nowym udziałowcem w holdingu — oznajmił, gdy zapanowała cisza, pochylając się nad mikrofonem. Z wysokości, na której się znajdował, wypatrzył Naz w tłumie. Tym razem nie zaskoczył go fakt, że stanęła gdzieś z tyłu. Ponadto ucieszył się jej widokiem. Spodziewał się, że nie będzie miała odwagi pojawić się na konferencji po tym, jak przyłapał ją w swoim gabinecie. — Nazywam się Serkan Aslan. Bardzo się cieszę z nawiązania tego partnerstwa. Szczerze mówiąc, wspólnie z bratem planowaliśmy to już dużo wcześniej, ale udało się dopiero teraz.
Po wystąpieniu obaj zapozowali do wspólnego zdjęcia z pozostałymi udziałowcami oraz chętnie udzielili kilku odpowiedzi na pytania zaproszonych dziennikarzy.
*
CEO Engin pozwolił wszystkim przyjść później do pracy ze względu na udział w konferencji. Naz wykorzystała ten moment do załatwienia swoich spraw. Zwlekła się wcześnie z łóżka, zjadła niewielkie śniadanie i pojechała odwiedzić swojego narzeczonego.
Dotarła tam taksówką. Gdy wysiadła, wyjęła z torebki czarną chustę i nałożyła ją na głowę, zakrywając swoje włosy, spięte w niskiego kucyka. Jedynie krótsze kosmyki włosów luźno zwisały po obu stronach twarzy. Narzuta pasowała do reszty jej ubioru, ponieważ miała na sobie szary garnitur, składający się z marynarki i spodni oraz czarny płaszcz i tego samego koloru buty na obcasie.
Spokojnym krokiem mijała kolejne alejki, aż trafiła w miejsce jego wiecznego spoczynku. Drogę znała na pamięć, ponieważ na cmentarzach w Turcji nie widać żadnych szczególnych grobów. Wszystkie są do siebie podobne — prosty kamień i informacja na temat zmarłego. Na białej tabliczce czarnym kolorem wyryte jest jedynie imię i nazwisko oraz data urodzin jak i śmierci. Na samym dole znajdował się religijny napis, nawiązujący do wieczności.
Lekko pochylona, palcami przejechała po literach składających się na dane pochowanego człowieka. Potem odłożyła na bok torebkę, kładąc ją na mokrej ziemi. W nocy spadło trochę deszczu. Złożyła ręce do modlitwy, stojąc nad grobem. Nie mogła uwierzyć, że minęły dziś dokładnie dwa lata od jego odejścia. W czasie odprawiania rytuału po policzkach zaczęły płynąć jej słone łzy. Mimo upływu czasu, rany w sercu pozostawały świeże. Nie mogła pogodzić się z jego nagłym odejściem na tamten świat.
— Dlaczego mi to zrobiłeś? — zapytała, kucając. W obie ręce wzięła garść ziemi z odkrytego wieka. — Dlaczego mnie zostawiłeś, kochanie?
Pociągnęła nosem, czekając na odpowiedź, która przecież nigdy nie nadejdzie. Jednak niemal za każdym razem, zadawała te pytania, przychodząc tutaj.
~~~
Dwa lata temu... Marzec 2019
Naz kolejny dzień czuwała przy łóżku swojego narzeczonego. Był wysokim brunetem o czarnym zaroście, wąsach i odpowiednio przystrzyżonej brodzie, którą bardzo pielęgnował. Stan jego zdrowia w dalszym ciągu się nie poprawiał. Mężczyzna utrzymywany był w śpiączce farmakologicznej od chwili przebycia drugiej operacji ratującej jego życie. Lekarze uważali, że tak będzie lepiej dla pacjenta ze względu na doznane obrażenia.
— Pani Kunt? — Usłyszała za plecami głos lekarza. Natychmiast wyprostowała plecy, orientując się, że znów ucięła sobie drzemkę. W rzeczywistości konała ze zmęczenia. Nie chciała spuścić go z oczu. Nie mogła przegapić chwili, gdy się ocknie.
— Słucham? — jęknęła, marszcząc czoło. Na policzku miała odciśnięty pierścionek zaręczynowy, który nosiła od niedawna. Spojrzała na twarz ukochanego, sprawdzając, czy coś się zmieniło, jednak wciąż jego powieki pozostawały zamknięte. Założony opatrunek na głowie przeciekł, ponieważ dało się zauważyć ślady krwi. W lewej ręce nieustannie ściskała jego dłoń, u której na palcu wskazującym znajdował się pulsoksymetr. Czekała na nawet najmniejszy ruch. Tymczasem Kerem leżał nieruchomo, pogrążony we śnie. — Jest jakaś poprawa, panie doktorze?
— Podjęliśmy decyzję, że spróbujemy wybudzić pacjenta ze śpiączki. Proszę zaczekać na zewnątrz. A najlepiej pójść do kawiarenki i coś zjeść.
— W porządku, poczekam na zewnątrz — powiedziała, powoli stając na nogi. — Kochanie, cały czas będę tutaj — zwróciła się do ukochanego. — Czekam na ciebie.
Nie chciała przeszkadzać grupie zgromadzonych wokół łóżka lekarzy, dlatego bez zbędnego przedłużania, opuściła salę ścisłego nadzoru. Miała nadzieję, że będzie mogła cały czas obserwować go przez szybę, lecz personel od razu po jej wyjściu zamknął rolety.
Na korytarzu wpadła na matkę Kerema. Kobieta w podeszłym wieku była zrozpaczona. Podobnie, jak ona nie potrafiła zmrużyć oka przez ostatnie dni. Obie naprzemiennie spędzały czas przy łóżku mężczyzny. Normalnie było to niemożliwe, ale uzyskały pozwolenie dzięki znajomościom, jakie miał ojciec mężczyzny.
Przez cały dzień nie było wiadomo nic nowego na temat stanu zdrowia Kerema. Lekarze jak i pielęgniarki zgodnie twierdzili, że trwają badania. W związku z tym dziewczyna dała się namówić swojej mamie na powrót do domu i odpoczynek.
Wieczorem, gdy zbliżał się koniec dyżuru, doktor prowadzący wezwał rodziców chłopaka na rozmowę. Naz, która wróciła do szpitala w czystym ubraniu, mogła już oglądać narzeczonego z korytarza przez szpitalną szybę, czekała z niecierpliwością na nowiny.
— Co z nim? — spytała ojca mężczyzny, ponieważ matka zanosiła się gorzkim płaczem i nie była w stanie wydusić z siebie słowa. — Dlaczego wciąż się nie budzi?
— Naz... Kerem się nie obudzi — oznajmił z trudem siwy mężczyzna, po czym sam zaczął szlochać. — Jego mózg już nie pracuje.
— Bu imkansız! (To niemożliwe!) — krzyknęła, biegnąc do drzwi i wchodząc do jego sali. Miała gdzieś wszelkie zakazy.
Spojrzała na ukochanego. Wyglądał jakby spał. Dlaczego powiedzieli jej, że nie żyje? Jego klatka piersiowa unosiła się, więc oddychał. Złapała go za rękę — poczuła naturalne ciepło skóry.
— On żyje! — wykrzyczała, orientując się, że ojciec jej narzeczonego ruszył za nią. — Jego serce przecież bije! Jak możesz tak mówić? Dlaczego kłamiesz? Zobacz, Kerem po prostu śpi.
— Tak ci się tylko wydaje. Funkcje życiowe, o których mówisz, są podtrzymywane przez aparaturę.
— Nie mów tak! — Brunetka ze łzami w oczach patrzyła na twarz ukochanego. Naprawdę nie wyglądał na osobę, która straciła życie. — Przecież lekarze robią, co mogą, żeby mu pomóc wrócić do zdrowia. Uratują go, zobaczysz!
— Sztuczne podtrzymywanie oddychania nie jest utrzymywaniem go przy życiu! — oznajmił w końcu mężczyzna podniesionym głosem. Był emerytowanym lekarzem, dlatego wiedział, co mówi. — Komisja lekarska jest niemal pewna tego, że mózg mojego syna przestał pracować. Czekają tylko na wynik badania EEG, które potrwa przez całą noc. Jutro rano najprawdopodobniej cała procedura orzekająca o śmierci mózgu dobiegnie końca.
— Kerem, błagam cię, pokaż im, że wszyscy się mylą — mówiła do narzeczonego, kurczowo trzymając jego dłoń przy swoim policzku, po którym spływały potoki łez, chwilowo zatrzymane przez kontakt z jego ręką. — Proszę, nie opuszczaj mnie. Nie poddawaj się. Musisz walczyć, słyszysz?
Niestety następnego dnia przypuszczenia komisji lekarskiej się potwierdziły. Doszło do obumarcia mózgu Kerema Sezera.
~~~
— Wiesz, nie sądziłam, że tak szybko rozdzieli nas śmierć. Zwłaszcza twoja. Wyobrażałam sobie, że kiedyś to nadejdzie, ale tylko raz. Nie sądziłam, że będę cię tu odwiedzać w tak młodym wieku. Mieliśmy tyle marzeń, wspólnych planów. — Naz nieustannie brała w ręce trochę ziemi i wypuszczała ją z rąk. — Byliśmy tacy szczęśliwi, nim to się stało. Pragnęliśmy przeżyć razem wiele lat, zestarzeć się z godnością na jednej poduszce.
Westchnęła, wpatrując się w białą tabliczkę. Palce miała brudne i nogi powoli zaczęły jej drętwieć.
— Jestem pewna, że śmiejesz się teraz z moich słów. Tak, brzmię, jak stara ciotka, ale byłeś pierwszym mężczyzną, z którym wyobrażałam sobie moją starość. Nie zdążyłam ci tego wcześniej powiedzieć... Nieważne. Opowiem ci teraz, co dzieje się w moim życiu. Chociaż i tak pewnie wszystko wiesz, bo obserwujesz mnie z góry. W takim razie może nie będę się niepotrzebnie powtarzać. Mógłbyś dać mi jakiś znak, co? Nie wiem, czy powinnam zacząć szukać nowej pracy, czy będę dalej pracować w holdingu? Nie zrobiłam dobrego wrażenia na nowym szefie, przez co coraz bardziej się denerwuję. On jest taki nijaki. A ty co o nim myślisz?
Tym pytaniem zakończyła monolog, widząc z daleka ludzi, którzy podeszli do pobliskiego grobu. Przyklepała ziemię w miejscu, gdzie ją dotykała i wstała na nogi.
Ponownie odmówiła modlitwę i opuściła cmentarz. Idąc chodnikiem, złapała taksówkę, którą pojechała do firmy.
_______________________
Witajcie w 2024 Roku!
Wiem, że w każdym rozdziale pojawia się nowa postać, ale chcę jak najszybciej przedstawić wszystkich bohaterów.
Co myślicie o Naz i Serkanie? Spotkali się po raz kolejny.
Pierwsza scena z przeszłości... Bardzo bolesna i przykra.
Dziękuję za wszystkie gwiazdki i komentarze! #PamięćCiałaPL
All the love!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro