Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~4~

     Petronia energicznie przewracała książki w swej szafce szkolnej, aby znaleźć podręcznik do języka polskiego.  Nigdy nie miała w niej porządku, dlatego też traciła bezcenne minuty przerwy na boksowanie się z własnym bałaganem. 
     Sięgnęła głębiej we wnętrze blaszanego mebla, aż wreszcie poczuła śliski papier kredowy. Książka musiała być otwarta. Złapała kilka stron w palce, ciągnąć je w swoją stronę. Uniosła do góry pożądany przedmiot jak najcenniejsze trofeum. Z wnętrza podręcznika wypadło kilka kartek  — dowody swej nauki. 
     Przerzuciła szary plecak na przód. Zapakowała do niego cienką książczynę, zasuwając następnie suwak. Kucnęła przy rozsypanych kartkach, zbierając je w jedną kupkę. Trzymając plik w jednej dłoni, drugą zamknęła  szafkę, przekręcając kluczyk. Schowała go w boczną kieszonkę plecaka. 
     Westchnęła ciężko, zakładając niesforny kosmyk grzywki za ucho. Zacisnęła lewą rękę na ramieniu bagażu.

    — Hades, pójdziesz teraz ze mną na lekcję, więc nie sprawiaj problemów, zgoda? —  szepnęła do bransoletki, unosząc ją na wysokość ust.

   Skierowała się do klasy o numerze 25. Była już nieco spóźniona. Polonistka, znana ze swojej punktualności, już wprosiła klasę do środka. Petronia dobiegła jako ostatnia na koniec "kolejki". Weszła za chłopcami, którzy jak zawsze stwarzali pozory dżentelmenów puszczających dziewczyny przed sobą.
   Nauczycielka pokręciła jedynie głową na nastolatkę. Nie przejęła się tym zbytnio. 
   Podeszła do trzeciej od końca ławki, w rzędzie przy ścianie. Czekała już tam na nią śniada dziewczyna o kruczoczarnych włosach i hipnotyzujących, czekoladowych oczach. Pestri posłała jej szeroki uśmiech.

  —Hej, Diana — przywitała się, całując ją w policzek.

  — Hej — odparła, odwzajemniając gest.

   Usiadła obok niej, wyciągając szybko podręcznik, zeszyt i piórnik. 

  — Wszystko gra? — zapytała przyjaciółka, podpierając głowę ręka.

  — Tak, dlaczego pytasz? — zapytała wyraźnie zdziwiona.

  Odstawiła bagaż pod ławkę, poprawiając się na krześle.

  — Bo zachowujesz się jakoś dziwnie — stwierdziła Diana.

  — Dziwnie, czyli jak? — dociekała Petronia.

  — Zdenerwowana. Ręce ci się trzęsą.

  — Bo się spieszyłam. To resztka adrenaliny.

  Dziewczyna chciała dalej drążyć temat, jednak przerwała jej nauczycielka. Wyczytywała kolejno nazwiska, sprawdzając obecności. Po przejściu całej listy, zsunęła z nosa czerwone okulary, przeliczając nas.

   — Brak jedynie dwóch osób — powiedziała. — W waszej klasie to jakiś cud.

  Cudem nikt by tego nie nazwał. Raczej strachem przed nieklasyfikowaniem. Kończył się semestr, dlatego też wszyscy grzecznie przychodzili na każdą lekcję, by frekwencja nie przekreśliła uczniom promocji do następnej klasy.

  Lekcja trwała już dobre dwadzieścia minut. O dziwo temat przedmiotu pokrył się z niecodziennym przypadkiem Petronii. Polonistka tłumaczyła klasie pochodzenie mitów greckich, opisywała bogów olimpijskich. Dziewczynę jednak niewiele to obchodziło. Pozostawiła zgłaszanie się do odpowiedzi klasowym pupilkom i prymuskom. 
  Sama używała długopisu tylko do bazgrolenia po marginesie zeszytu. Te kawałki kartek były barwniejsze niż wszystkie tematy, jakie zwykle przepisywała od Diany. 

  — Petri, skup się — poprosiła przyjaciółka. —To będzie na teście. 

  — Mhm, wiem — mruknęła beznamiętnie.

  — Nie jestem o tym przekonana — szepnęła. — Ogarnij chociaż mit o Persefonie i Hadesie. Zawsze jakieś zaplecze.

   Dziewczyna wzięła głęboki wdech, podpierając głowę ręką. Odłożyła długopis na ławkę, skierowując wzrok na nauczycielkę. Na tablicy rozrysowała już ona drzewo genealogiczne bóstw greckich.

   — ... Kora zerwała kwiat narcyza, a wtedy ziemia się rozstąpiła — opowiadała polonista, co chwila przeczesując palcami krótkie blond włosy. — Zjawił się Hades na złotym rydwanie i porwał córkę Demeter...

   Petronia zdążyła już stracić zainteresowanie lekcją, mitem i nauczycielem. Czuła się jak dziecko podstawówce, które dopiero co poznawało mitologię grecką. Polonistka rozwodziła się nad tą historią jak nad powieścią noblisty. 
   Czy ona naprawdę nie zdawał sobie sprawy, że mówi do prawie dorosłych ludzi? Mitologia była bardzo rozwiniętym tematem w szkołach. Każdy z siedzących w tej klasie potrafiłby opowiedzieć przynajmniej jeden mit i to w nocy o północy.
   Kiedy nastolatka liczyła już na spokojne przespanie kolejnych dwudziestu minut, niespodziewanie poczuła gorąco na swojej ręce. Odsunęła dłoń spod głowy, spoglądając na swój nadgarstek. Wysoka temperatura zaczęła rozchodzić się po całym ramieniu, jednak szczególnie parzyła w miejscu, w którym nastolatka nosiła czarny sznureczek. 
   Rozszerzyła oczy z przerażenia.

   — Czy mogę wyjść do łazienki? — zapytała podnosząc rękę. 

  — Nie — odparła surowo nauczycielka.

  — Ale ja naprawdę muszę — prosiła dalej.

  — Petronio, nie zrobiłaś absolutnie niczego na lekcji, cały czas zdajesz się być nieobecna — wycedziła polonistka. — Wytrzymasz.

    —Pani profesor, ale to naprawdę... — Siedemnastolatka próbowała dalej, czując, jak bransoletka zaczyna wrzynać się w jej skórę.  Oblał ją zimny pot.

    — Nie zamierzam z tobą dyskutować — warknęła kobieta.

  Wiedziała, że nie wytrzyma. Jeśli Hades nie przestanie, przepali jej cały nadgarstek i ostatecznie pozbawi ją ręki. Przystawiła bransoletkę do ust.

     — Przestań — szepnęła błagalnie.

  Nie odniosło to żadnego skutku. Ozdoba nadal parzyła gorzej, niż wrzątek. Do końca lekcji nastolatka będzie już kaleką. 
   Zerwała się z krzesła, wybiegając z klasy. Towarzyszył temu krzyk nauczycielki, próbujący zatrzymać uczennicę, ale ona nie zwracała na to uwagi.
   W połowie korytarza wbiegła do łazienki. Dwoma palcami jak najszybciej ściągnęła sznureczek z nadgarstka. Rzuciła go na białe płytki, szybko odsuwając rękaw bluzki. Włożyła oparzoną skórę pod zimny strumień wody. Czerwona obręcz zdobiła jej nadgarstek. Z oczu dziewczyny popłynęły łzy.

  Bransoletkę otoczyły tumany dymu. Wznosiły się coraz wyżej i wyżej, aż wreszcie utworzyły męską sylwetkę. Hades stanął przed śmiertelniczką, obserwując jak usiłuje uśmierzyć ból.

   — Przepraszam, nie zamierzałem robić  ci krzywdy — westchnął. — Mimo wszystko nadal zapominam jak jesteście delikatni.

  — Co to miało być? — warknęła na niego, pociągać nosem. — Prawie usmażyłeś mi rękę!

  — Tłumaczę ci, że nie planowałem tego robić — powtórzył się. — Po prostu emocje wzięły nade mną górę. Nie mogłem się opanować.

  — Czym ja cię niby wkurzyłam? — dociekała, wciąż chłodząc nadgarstek pod wodą. — Urządziłam ci jakiś wstrząs mózgu gdy malowałam po zeszycie?

  — Nie — zaprzeczył, biorąc się pod boki. — Tu nie chodzi o ciebie.

 Poprawił skręcony element ciemnej szaty przy swym ramieniu.

  — Gdy ta kobieta zaczęła mówić o Persefonie i o mnie — powiedział. Jego głos jakby z trudem wydobywał się z gardła. — Wtedy straciłem kontrolę.

   Petronia omiotła go wzrokiem.

  — Jesteś wściekły na nauczycielkę? — dociekała. — Ten mit nie jest zgodny z prawdą?

  — Nie, jest, jest — potwierdził.

  — To co, żona cię wkurzyła? Masz na pieńku z Persefoną?

  — Petronia, ja nie jestem wściekły!

  Nastolatka zamrugała kilka razy. Badawczo przyglądała się wyrazowi twarzy Władcy Zmarłych. Na pierwszy rzut oka wydawał się stalowy i niewzruszony. Patrzył się w nieznany jej punkt w stronę kabin toaletowych. Skupiał na nim całą swoją uwagę. Jakby chciał przez to zachować swoją pokerową minę.
  Tylko dlaczego nastolatka czuła, że o czymś jej nie mówi i ukrywa to przed nią. W sumie nie była to jej sprawa, ale spojrzenie boga nie dawało jej spokoju.

  — No to co... — zaczęła, zniżając nieco głowę, by spróbować spojrzeć mu prosto w oczy.

  — Ciebie to nie dotyczy — uciął szybko jej wypowiedź.

  Petronia uniosła brwi, wypuszczając powietrze z płuc. Wyciągnęła z kieszeni dżinsów chusteczki higieniczne. Namoczyła jedną z nich po czym przyłożyła ją do poparzenia.

  — Nie chcesz mówić, nie mów — rzuciła. — To twoja sprawa.

  — Cicho! — przerwał jej, unosząc dłoń na wysokość jej twarzy.

  Oczy błądziły mu po podłodze.

  — Ktoś tu idzie — powiedział.

  Nastolatka spojrzała na niego z przestrachem. Obejrzała się w stronę drzwi wyjściowych. Niewiele myśląc popchnęła Hadesa do najbliższej kabiny, wepchnęła go do środka i zaryglowała za sobą wejście.

  — Siadaj — rozkazała.

  Bóstwo rozejrzało się po kabinie. Zauważając białą deskę toaletową, usiadło na niej.

  — Nie, czekaj —szepnęła. — Najpierw opuść klapę.

  Zrobiła to za niego. Położyła ręce na jego ramionach, siłą zmuszając, aby zajął na niej miejsce. Działała szybko, ponieważ już przy zetknięciu rąk z jego ciałem poczuła ciepło. Dotykajanie go było jak dotykanie czajnika z wrzątkiem.

  — Petri, wszystko w porządku? — zapytał głos Diany.

  — Tak, nic mi nie jest — wypaliła szybko. — To było tylko bolesne... rozwolnienie.

  — Aha, dobra, poczekam na ciebie — zaoferowała się przyjaciółka.

  — Nie, nie musisz, to jeszcze potrwa — powiedziała. — Spakuj mnie. Pójdę chyba do domu.

  — Ech, okay. — Diana niechętnie opuściła łazienkę.

  Nastolatka odetchnęła z ulgą, opierając głowę o krzywą szybkę drzwi. Odwróciła się w stronę Hadesa.
   Ten natomiast w najlepsze rozwijał rolkę białego papieru toaletowego, obserwując bacznie każdy jego kawałek.

  — Eee... To jest... —Petronia zbierała już siły do tłumaczenia.

  — Wiem, co to jest — odpowiedział szybko, przystawiając urwany skrawek do nosa. — Miękki, trójwarstwowy i pachnący stokrotkami. Co za luksus.

  Dziewczyna zakryła usta ręką by nie wybuchnąć śmiechem. Starała się z całych sił, jednak i tak parsknęła.

  — Co cię tak bawi? — zapytał, wstając.

  — Dawno nie widziałam, żeby ktoś tak fascynował się jakością papieru toaletowego — wyjaśniła.

  — Nie no, powąchaj — rzucił, przystawiając jej papier pod nos.

  — Weź to zabierz sprzed mojej twarz — syknęła, odpychając go. — Jeśli wiesz, jak go używać, to mi wystarcza.

  — Owszem, wiem — odparł dumnie. — Do...

  — Ej! —przerwała mu. — Nie musisz mi tego tłumaczyć.

— Ale skąd mam wiedzieć, że dobrze myślę? — powiedział bóg biorąc się pod boki.

  Petronia westchnęła głośno.

  — Dobra, powiedz mi, ale na ucho — syknęła.

  Przysunęła się do niego. Władca Podziemi podał jej odpowiedź. Dziewczyna kiwnęła głową.

  — W porządku, dobrze myślisz — przytaknęła, choć w środku czuła się zażenowana. — Ale pamiętaj, że to, co robisz w toalecie jest tematem tabu.

  — Tematem tabu? — powtórzył, krzywo spoglądając na nią.

  — To znaczy... — urwała.

  Nagle rozszerzyła oczy. W jej głowie pojawił się pewien pomysł. Parsknęła palcami.

  — Wiem, jak ci to wytłumaczę — wypaliła. — Ponieważ udało mi się już prawie zwiać z lekcji, zabiorę cię do biblioteki. Zobaczysz współczesny zbiór książek, a nawet kawałek naszej technologii — komputer i drukarkę.

  — W porządku — rzekł z entuzjazmem.

  Petronia otworzyła drzwi, dyskretnie rozglądając się po łazience. Wyszła z ukrycia razem z Hadesem.

  — Dobra, wskakuj na rękę —powiedziała, zawijając rękaw prawej dłoni w taki sposób, aby zakryć obrażenie i wypaloną część materiału.

  — Tak w ogóle zdajesz sobie sprawę, że zamknęłaś mnie w żeńskiej toalecie? — powiedział prześmiewczo bóg.

— Ha ha, ale ty jesteś bystry — fuknęła z ironią. — No już. Tylko bez emocji.

  Podsunęła mu rękę pod nos.


  Śmiertelniczka odebrała swój plecak od przyjaciółki na korytarzu. Jednak pech jej nie opuszczał. Nauczycielka języka polskiego zaprosiła ją z powrotem do klasy, po czym kazała jej usiąść w pierwszej ławce. Petronia westchnęła ciężko, zajmując miejsce i podsuwając krzesło. 
   Polonistka otworzyła elektroniczny dziennik, spoglądając na uczennice spod oprawek okularów.

   — Bardzo dobry, dostateczny, jedynka, jedynka, jedynka, jedynka, jedynka, jedynka, jedynka, jedynka — odczytywała oceny, z każdą następną jej mina posępniała bardziej. — Dziecko, co się z tobą dzieje?

   — Nic konkretnego — odrzekła beznamiętnie.

   — Nic konkretnego — powtórzyła za nią kobieta. — Więc dlaczego nagle przestałaś się uczyć? Byłaś taka zdolna, zwłaszcza z przedmiotów humanistycznych. Rozumiem, że już wkrótce opuścisz Dom Dziecka i cię to stresuje. Ale jeśli nie zaczniesz znów przykładać się do nauki, będziesz miała problemy także ze szkołą.

   Petronia patrzyła jedynie na belfra, pozorując swoje skupienie na jej wykładzie. Niewiele obchodziła ją już w zasadzie nauka, szkoła. Miała teraz na głowie temperament Hadesa i jego brak samokontroli. Musiała pilnować go , jak małego dziecka.  
    Spojrzała na swój nadgarstek. Na szczęście nie poczuła już gorąca, jedynie delikatnie, przyjemne ciepło. Póki rozmowa toczyła się na temat nastolatki, bóg nie miał powodu by wybuchać gniewem. Dla niego były to zapewne tylko chwile nudy.

   — Ale pozwolę ci nadgonić zaległości — powiedziała nauczycielka. — Ponieważ mamy teraz tematy związane z mitologią, chciałabym, abyś przygotowała prezentację lub referat na temat wybranego greckiego boga. Przedstawisz później swoją pracę przy całek klasie.

   — Słucham? — wypaliła Petronia, aż podnosząc się z krzesła.

  Nigdy nie miała daru do przemówień. Wystarczyło, że wyszła na środek klasy, a już była mokra. Strach ją paraliżował, głos odmawiał posłuszeństwa. Było to dla niej jedynie upokorzeniem.

   — Wolisz nieklasyfikowanie? — zapytała przenikliwie polonistka.

  Nastolatka rzuciła jej krzywe spojrzenie, zaciskając usta w wąską linie. Odetchnęła ciężko, ze zniechęceniem.

  — Na kiedy? — sapnęła.

  — Od dziś... Dwa tygodnie — powiedziała z przekonaniem kobieta.

  — Dobrze — rzuciła dziewczyna, biorąc w dłoń ramię plecaka.

 — Tylko pamiętaj. Wtedy to ty zajmiesz moje miejsce i poprowadzisz lekcję. Czeka cię dużo pracy.

  Uczennica nie miała już siły by jej odpowiedzieć. Pokiwała jedynie posłusznie głową. Wolała nic nie mówić, niż w przypływie złości rzucić coś, czego może później żałować. 

  — Dodała mi tylko roboty — syknęła w myślach.

 Oprócz niej, tylko jedna osoba była w stanie usłyszeć niemy głos siedemnastolatki.


  Śnieg skrzypiał jej pod nogami. Zapadała się coraz bardziej w zaspy, mocząc buty, skarpetki i spodnie. Lasek był bardzo cichym i spokojnym miejscem. Idealnym na chwilę odpoczynku. Jedynie krakanie wron przerywało co chwilę łagodny szum ogołoconych z liści drzew. 
   Mróz porządnie kuł już Petronie w twarz i dłonie. Dziewczyna miała znów na sobie przewiewny, krótki płaszcz. Z całej siły zaciskała go ręka pod szyją, by choć trochę ochronić gardło przed zimnem. Nie czuła już dłoni. Były czerwone. Paznokcie zdążyły zasinieć. Mimo wszystko była już prawie u celu, więc nie zatrzymywała się.
   Nagle prawa ręka gwałtownie się zatrzęsła, niezależnie od dziewczyny. Wyprostowała ją, nim palce zdążyły uderzyć ją w brodę. 
    Bransoletka zaczęła wydobywać z siebie ciemny dym. Nastolatka zaczekała, aż Hades przyjmie ludzką postać. Zjawił się ponownie w swej czarnej szacie. Naprawdę wyglądał jak śmierć. Jego skóra była sina jak paznokcie siedemnastolatki, włosy ciemne, oczy brązowe i broda, której wcześniej Petronia  nie widziała.

   — Niezły zarost — powiedziała, szczękając zębami.

  Dreszcze potęgowały w niej, gdy patrzyła na jego mroczny himation ozdobiony srebrnymi wzorami, który okalał całe ciało boga, dając jednak znikomą ochronę przed zimnem dla człowieka.

   — Zapomniałem go wcześniej przywrócił — odparł. — Gdzie my właściwie jesteśmy?

   — W lesie, nie widać? — parsknęła ironicznie dziewczyna, zaciskając mocniej poły płaszcza.

   — Cała drżysz. 

  — No co ty? Nie zauważyłam.

  — Zamarzniesz. Powinnaś cieplej się ubierać.

  — Powinnam. Chodź.

    Poszła przodem. Bóstwo ruszyło za nią, wzruszając uprzednio ramionami. 

   Dotarli do małej, drewnianej chatki. Była dobrze ukryta w krzakach. Nawet pozbawione liści skutecznie ją zasłaniały. Petronia siłą odepchnęła stare drzwi. Zaskrzypiały. Dziewczyna weszła do środka. Zajęła miejsce na brązowej, dziurawej sofie, z której wydostawała się żółta pianka. Naprzeciw niej leżał stos porąbanych na szczapy krzeseł. Od północy, pod oknem pozbawionym szyb walały się przeróżne graty — stare, kolorowe dywany, połamane stołki, okiennice, nawet zachował się tam  bezpański zegar z kukułką. Miejsce wypełniał zapach stęchlizny i spróchniałego drewna.

  — Co my tu robimy? — dociekał Hades.

 — Chciałabym omówić z tobą parę spraw — odrzekła. — A tu nikt nam nie przeszkodzi.

 — W sumie też chciałbym dopytać się ciebie o kilka rzeczy — wyjawił Władca Podziemi. — Pracowałaś przy ... kom... komputerze? Pracowałaś przy nim tak szybko, że do końca nie potrafiłem opanować tej sztuki odnajdywania informacji.

 — Okay — kiwnęła głową.

 — No i najważniejsza rzecz — westchnął. — Dlaczego każda z kartek zawiera temat o mnie lub moich pobratymcach?


.........................................

Ten tydzień był dla mnie jednym z najgorszych w moim życiu ( próbne matury, te sprawy), jednak Wy, jak i ja mamy szczęście, że w projektach jestem kilka rozdziałów do przodu i mogę  wstawiać jej w miarę regularnie. Jednak mimo wszystko radzę się Wam nie przyzwyczajać.

Do następnego :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro