Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~2~

    Chwilowa przerwa w upływie czasu nie wyrządziła nikomu krzywdy. Ani jedna żywa istota nawet nie zdawała sobie sprawy, że padła ofiarą niewielkiego wykroczenia w prawach wszechświata. Jednie osoba nieśmiertelna lub posiadająca nadnaturalne zdolności byłaby w stanie odczuć skutek zahamowanej chwili.

    Hades przedostał się wraz ze swoją ludzką "zakładniczką" w ten sam zaułek, z którego rozpoczął tą jakże krótką, ale i bardzo zaskakującą wycieczkę zapoznawczą. Skierował dumnie wzrok na nastolatkę.
    Bezwładne ciało Petronii siedziało oparte o ceglaną, brunatną ścianę jednego z budynków. Przypominała martwe zwłoki, gdyż nie dawała żadnych oznak życia.
    Głowa opierała się o wątłą klatkę piersiową. Jeden, niesforny kosmyk wymknął się z reszty grzywki, luźno związanej z resztą włosów po czym opadł na jej twarz, obiektywnie przepoławiając ją. Nie drgnęła jej ani powieka, ani palec. Nie było nawet pewne czy oddycha.
     Władca Zmarłych ostrożnie kucnął przed nią, kładąc ręce na kolana. Splótł palce dłoni. Jego wzrok badawczo przyglądał się tej słabej, młodej istotce. Póki była jeszcze nieprzytomna, mógł swobodnie zaobserwować z bliska, czy ludzkie ciało zmieniło się na przestrzeni tychże wieków.
Nigdy dotąd nie miał ku temu tak doskonałej okazji.
    Zdarzyło mu się trącić kogoś ramieniem, jednak nie kończyło się to dobrze dla człowieka. Nieumyślnie potrafił złamać czyjąś kość lub oparzyć, nieodporną na jego wysoką temperaturę ciała, skórę śmiertelnika. 

    Teraz jednak, po zaobserwowaniu tak różnorodnej odzieży, schował ręce w  — wytworzone z dymu — rękawiczki. Choć trochę ochronią one to ciało przed poparzeniem.
     Ujął niewielką, dziewiczą  dłoń w swoje palce. Dostrzegł blady, ziemisty kolor naskórka. Poza tym zaczepiał się on o wełnę rękawiczek. Był wysuszony, szorstki w dotyku. Paznokcie dziewczyny nie wystawały poza opuszki. Zabarwione na sino, w bardzo niechlujnym stanie wręcz błagały, by obserwujący odwrócił wzrok.
     Przekręciwszy dłoń wewnętrzną stroną, Hades przejechał wskazującym palcem po liniach wyrytych na skórze. Potem zbadał nadgarstek. Niebieskie linie, pojawiające się u nasady dłoni, znikały gdzieś w połowie przedramienia. Miejsce nadgarstka było twarde.
     Bóg dostrzegał w tej nastolatce bardzo wiele podobnych sobie cech fizycznych. W zasadzie jedyną rzeczą, jaka ich różniła, była kruchość cielesna śmiertelniczki.

      Palce u ręki Petronii delikatnie się poruszyły. Bóstwo gwałtownie skierowało swe spojrzenie na twarz młodej kobiety. Powieki zaczęły ściągać się w kącikach oczu. Brwi na dosłownie sekundę opadły w dół, by ponownie wrócić na swe miejsce. Głowa podniosła się z piersi, opierając się o ścianę.
     Hades powolnym ruchem wstał na równe nogi. Nie spuszczał wzroku z dziewczyny nawet na moment. Chciał pozostać w stanie czujności. Nie miał pojęcia jak śmiertelniczka mogłaby się zachować.

   Nastolatka wreszcie otworzyła oczy. Ospałym ruchem dłoni dotknęła czoła. Gwałtownie wypuściła z płuc powietrze. Wyglądała na zdezorientowaną. Potrząsnęła głową, mrugając szybko. Pomału rozejrzała się po okolicy, spoglądając najpierw w prawo a potem w lewo. Jej spojrzenie zatrzymało się w końcu na butach Hadesa. Mimo wszystko dziewczyna nieśpiesznie uniosła wzrok .

    Zarówno ona, jak i Hades przypatrywali się sobie nawzajem w nieznośniej ciszy.
    Ostatecznie bóstwo ponownie kucnęło przed nią, wbijając swe ciekawskie spojrzenie w oczy Petronii.

    — Dlaczego twój umysł był tak pusty? — zapytał chłodno.

  Nastolatka uniosła brwi, wyraźnie zaskoczona tak dziwnym pytaniem.

      — To proste pytanie, a nie dziwne — sprostował. — Teraz już myślisz, ale wcześniej, w twej głowie słychać było jedynie ciszę.

      —Cho- chodzi ci o ten moment zanim ... — urwała, gwałtownie rozszerzając oczy.

   Jeszcze raz omiotła wzrokiem miejsce, w którym się znajdowała.

     — Zaraz... zaraz, jak ja się tu znalazłam? — spytała z wyraźną paniką w głosie. — Przecież jeszcze chwilę temu stałam na środku ulicy i ... Ja już jestem po drugiej stronie?

     —  Nie, głupia istoto —  przerwał jej poirytowany Hades. —  Wciąż żyjesz. Twój czas jeszcze nie nadszedł.  Nie tak łatwo jest umrzeć, hę?

    —  A co ciebie to obchodzi? —  fuknęła arogancko Petronia. — Najwyraźniej miałam ważny powód!

    —  Mhm, tak, oczywiście —  wycedził z ironią.  — Widzę, że z wdzięcznością też już u was krucho.

    — Was?

    — Was, ludzkiego gatunku. Należałoby się jakieś "dziękuję", nie sądzisz?

    — Za co niby mam ci dziękować? 

    — Zastanówmy się. Może za uratowanie życia?

    — Nie trzeba było mnie ratować! Ja się o pomoc nie prosiłam!

 Władca Zmarłych potarł się po czole.

    — Jesteście najbardziej skomplikowanymi istotami, jakie napotkałem w swym życiu — stwierdził.

    — Dobra, nie wiem z której planety się urwałeś, ale zostaw mnie już w spokoju — łypnęła na niego nastolatka.

  Krzyżując ręce na piersi, odwróciła się na pięcie, odchodząc od swego "wybawiciela".

   — Dalej zamierzasz rzucić się pod pierwszy lepszy samochód? — Hades zatrzymał ją tym pytaniem.

    Petronia stanęła w miejscu, prostując się jak struna. Lewa powieka jej zadrżała. Spojrzała na mężczyznę kątem oka.

  — To już raczej nie twoja sprawa — odrzekła.

  —  Tutaj nie, w tym się zgodzę —  westchnął bóg. —  Ale po drugiej stronie jak najbardziej będzie to moje zmartwienie.

  —   Po drugiej stronie? —  powtórzyła, powoli zwracając się znów do niego. —  Co ty, chcesz mi wmówić, że jesteś Śmiercią?

 Hades wzruszył ramionami.

  — Większość z was uznaje mnie za nią — odpowiedział. — Niesłusznie zresztą.

 Petronia spojrzała tylko na niego krzywym spojrzeniem. Następnie pobłądziła oczami po otoczeniu, wypuszczając głośno powietrze.

   — Okay...  — zaczęła niezręcznie, drapiąc się palcem po głowie.  — Nie wiem co bierzesz, ale lepiej zacznij brać połowę. Albo zmień dilera.

    — Że co?  — nie zrozumiał bóg.  — Słuchaj, ja jestem tylko Władcą Podziemi. Pod moją opiekę trafiają duszę zmarłych. Nie mam nic wspólnego z ich momentem śmierci.

   Petronia z rozszerzonymi oczami przyglądała się mu i jego chaotycznej gestykulacji każdego słowa. Intensywnie wymachiwał rękoma, jakby chciał nadać swej wypowiedzi większego znaczenia. Niestety, dziewczyna nie potrafiła uwierzyć w ani jedno jego słowo. 
   Zdążyła już wystawić mu diagnozę.

    — Jasne  — skwitowała szybko, posyłając mu sztuczny uśmiech.  — No dobra, fajnie było, ale muszę już iść. Także... no, żegnaj.

    Energicznie opuściła zaułek, skręcając w lewo. Gdy miała już włożyć ręce w kieszenie,  spostrzegła, że jedna z dłoni była jednak cieplejsza. Nastolatka zaczęła pocierać nią o tą drugą, aby równomiernie rozprowadzić ciepło. Nieznajomy najwyraźniej przycisnął ją do swojego ciała gdy znosił ją z ulicy.

  —  Nie jestem wariatem ! — zawołał jego męski głos.

   Dziewczyna aż podskoczyła. Obróciła się, a wtedy tumany dymu otoczyły ją, zamykając jak w klatce. Jednak była to najwyraźniej tylko pewna forma zastraszenia, ponieważ już po chwili znów była wolna, a kopcąca substancja przybrała postać męskiej sylwetki. Hades stanął przed nią w całej swej okazałości. Ściągnął brwi, wyraźnie zdenerwowany już całą ta sytuacją.

  — J-jak ty...  — urwała, pokazując kciukiem w tył i patrząc w tamtą stronę.

  — Naprawdę ciężko się z wami dogadać  — stwierdził Hades.  — Ciężej niż przypuszczałem.

  — Dobra, wyjaśnijmy sobie coś — zaczęła nastolatka.  — Ja idę do domu i nie mam zamiaru z tobą rozmawiać! Więc zostaw mnie w S-P-O-K-O-J-U! Której części nie rozumiesz? 

   — Zauważam, że znaczna większość ludzkości staje się już naprawdę drażliwa. Jesteś tego świetnym przykładem.

   — A ty to niby kim jesteś, że z taką pogardą wypowiadasz się o wszystkich na tej planecie? Prorok jakiś, któremu się wydaje, że zbawi świat?

  Władca Podziemia parsknął śmiechem.

   — Proszę cię, nie masz bladego pojęcia, przed kim właśnie stoisz — warknął złośliwie.

   — I tu się zgadzamy! Nie mam pojęcia! I raczej nie chcę wiedzieć.

   — Posłuchaj mnie, irytująca śmiertelnico! Powinnaś okazać mi więcej szacunku! Rozmawiasz z bogiem!

  Petronia rozszerzyła oczy, kładąc dłoń na piersi.

   — Bogiem?  — zapytała zaskoczona.  — Jakiej religii?

    — No nie mogę...  — syknął.  — Powtarzam ci, że nie jestem wariatem!

    — Ja tego nie powiedziałam  — zaprzeczyła, z trudem opanowując chichot. 

    — Ale tak pomyślałaś  — warknął, nachylając się nad jej twarzą. Centymetry dzieliły ich oczy.  — Dokładnie to brzmiało : Jest jeszcze większym wariatem, niż ustawa przewiduje.

  Dziewczyna zamrugała szybko kilka razy. Jej twarz odmalowała zdziwienie. Tym razem autentyczne.

     — Tak, potrafię czytać w myślach  — ubiegł ja w pytaniu.  — To jedna z umiejętności, której wy, ludzie, nigdy nie zdołacie opanować. 

     — A ten dym...

     — Zwykle w taki sposób się przemieszczam.

  Nastolatka zrobiła powolny krok w tył. Potem drugi. W jej oczach nie było już ani drwiny, ani arogancji. Zastąpił je strach. Im bardziej się cofała, tym bardziej Władca Zmarłych się do niej zbliżał.

     — Nie podchodź bo zacznę krzyczeć  — ostrzegła go.

     — A proszę, krzycz aż zedrzesz gardło  — zaśmiał się.  — Nie sądzę by ktokolwiek zareagował, nawet bez zatrzymania czasu.

      — Bez zatrzymania cza...  —Nastolatka obejrzała się dookoła.

     Kobieta z wózkiem, w którym spało małe dziecko, stała w pół kroku kilka metrów przed Petronią. Śmiertelniczka nie zauważyła jej wcześniej. Niebieski Peugeot i jeszcze trzy inne samochody za nim oślepiały ją reflektorami, ale nie poruszały się. Łysy chłopak w szarej bluzie i czarnej kurtce w zaułku naprzeciwko opierał się o ścianę ze spuszczoną głową. 
     Nikt, ale to absolutnie nikt nie posuwał się naprzód. Wszystko zostało zaklęte w jednej chwili.
     Petronia zrobiła kolejny krok w tył. Jej stopa ześlizgnęła się z wysokiego krawężnika chodnika. Nastolatka upadła na asfalt. Była jednak już tak przerażona, że nie poczuła bólu. Adrenalina przejęła wszystkie nerwy.
     Dziewczyna rozumiała już, że utknęła w czasoprzestrzeni z człowiekiem... z istotą, która była niebezpieczna.
      Hades kucnął przed nią. Twarz przeciął mu zwycięski uśmiech.

       — I kto się teraz śmieje?  — rzucił złośliwie.  — Chyba nie warto było tak się popisywać.

       — Nie rób mi krzywdy  — wydukała.  — Zrobię co...

       — Zechcę?  — dopowiedział bóg.  — Jakie to typowe dla was. Co prawda mógłbym poprosić jeszcze raz o podziękowanie za ocalenie życia, ale ... Cóż, wiem, że zrobisz to tylko ze strachu. Więc nie myśl, że się tak szybko mnie pozbędziesz.

       — No to czego chcesz?  — spytała w miarę spokojnym jeszcze głosem.

    Hades omiótł ja spojrzeniem, po czym wyciągnął do niej rękę. Petronia odchyliła się nieco w tył. Patrzyła to na dłoń, to na mężczyznę. Bóstwo poruszyło palcami w geście zachęcającym. Nastolatka rozluźniła rękę, którą przyciskała w pięści do brzucha. Wysunęła ją nieco do przodu, jednak nadal nie była przekonana.
    Nieśmiertelny chwycił ja za nią, ciągnąc szybko do pionu. Dziewczyna poczuła ciepło jego dłoni. 

      — Tak, to dlatego jedna z twoich dłoni ma wyższą temperaturę  — odpowiedział na jej pytanie, zadane przez nią w myślach.  — Mam o wiele gorętsze ciało niż ludzie.

   Puścił jej rękę.

     — Słuchaj, pozbycie się ciebie to dla mnie pryszcz  — syknął Władca Zmarłych.

     —  Mówiłeś, że nie jesteś Śmiercią  — przypomniała mu.

     — Bo nie jestem!  — krzyknął.  — Od zadawania śmierci jest Tanatos, Androktasiai, Makaria i tym podobne. Ja jestem Królem Zaświatów. 

     Wziął głęboki oddech.

      — W porządku  — rzekł z opanowaniem, unosząc ręce na wysokość twarz.  — Jeszcze raz. Nazywam się Hades.

      — Hades?!  — wykrzyknęła Petronia.

      — Nie przerywaj mi  — odparł szybko.  — Naprawdę nie wiesz jakie to upokorzenie dla boga. Chciałbym prosić cię o pomoc.

     Nastolatka już zamierzała otworzyć usta, jednak bóstwo ubiegło ją w pytaniu, od razu udzielając odpowiedzi:

      — Zostałem zdegradowany przez resztę bogów, w szczególności przez mojego młodszego brata, Zeusa. Mam zakaz wstępu na górę Olimp. Jedynym sposobem by znów go zyskać jest... poznanie waszego świata.

       — W jakim celu?

       — Bóg może przebywać na górze Olimp tylko jeżeli "idzie z duchem czasu" . Widzisz, ja jako Władca Świata Zmarłych, nie mam zbyt wiele wspólnego z żywymi. Nie znam ich zachowania, potrzeb, lęków ani obyczajów. Nie mam pojęcia o waszym życiu codziennym, pracy, a tym bardziej obca jest mi wasza technologia. 

   Petronia obieła się ramionami.

      — Cóż, nie wiem jak nisko są położone Zaświaty, więc nie mogę porównać tego z wysokością góry Olimp  — wyznała.  — Nie mogę stwierdzić, kto z was ma bliżej do świata ludzi, ale ... Jeżeli jesteś bogiem, czy nie powinieneś być wszechwiedzący?

     Hades skrzywił się, parskając śmiechem.

      — Kto ci takich głupot naopowiadał?  — zapytał.  — Mogę dużo i wiem dużo, ale na pewno nie wszystko. Co to w ogóle za jakiś idealistyczny koncept?

       — Wyobraź sobie, że ludzie potrafią tak myśleć  — powiedziała nastolatka.  

       — No i sama widzisz. Od wieków, nawet tysiącleci błądzę po tym nieszczęsnym łez padole i robię co mogę, by poznać ludzi. Ale zmiany w waszym świecie następują tak diametralnie, że naprawdę ciężko nadążyć. Dlatego muszę mieć kogoś, kto pokaże mi wszystkie tajemnice waszej rzeczywistości.

       — Nie jestem pewna, czy będę dobrym przewodnikiem. Znam życie od tej ciemniejszej strony.

       — Nawet lepiej. Lubię mroczne klimaty.

   Dziewczyna wybuchnęła śmiechem, zakrywając usta ręką. Otarła z kącika oka niewidzialną łzę. Wyraz twarzy Hadesa złagodniał. Uniósł nieco usta, tworząc subtelny uśmiech.

       — Dobra, wszystko pięknie, ale ja też mam pytanie  — oznajmiła, uspokajając się.  — Co ja z tego będę miała?

        — Słucham?  — zdziwił się mężczyzna, zbity z tropu.  

        — Chyba nie sądziłeś, że od tak po prostu ci pomogę. Zasada numer jeden : w świecie ludzi nic nie dostaniesz za darmo. Chyba, że w twarz.

        — Jak ty...

        — Dobra, w takim razie żegnam.

     Obróciła się na pięcie plecami do rozmówcy.

        — Nie, czekaj!  — zawołał, po czym wziął głęboki oddech zniechęcenia.  — Zgoda. Czego chcesz?

      Tym razem to Petronia uraczyła go swym uśmiechem zwycięscy.

       — Potrafisz wymazać wspomnienia?  —rzuciła prosto z mostu.

       — Ja nie —  zaprzeczył nieśmiertelny bez ogródek.  — Ale znam kogoś, kto będzie mógł się tym zająć.

        — W porządku. Ja zapoznam cię z moim światem, a ty załatwisz mi wybiórczą amnezję.

   Wyciągnęła do niego rękę. Bóstwo omiotło wzrokiem ją i nastolatkę. Podało jej dłoń.

        — Jestem Petronia  — przedstawiła się.  — Dla przyjaciół Petri. Ale ty musisz sobie jeszcze na to zasłużyć.

        — Życie bywa przewrotne  — skwitował jej słowa Hades.


      Góra Olimp, skąpana w śnieżnobiałym morzu chmur, z niewidocznym dla ludzkiego oka szczytem, kipiała dziś wyjątkowym poruszeniem wśród bogów Grecji.  Wszystko za sprawą zatrzymania czasu, które trwało już niebezpieczną, dłuższą chwilę. Odczuwało je każde z nadnaturalnych istot. Starano się dowiedzieć kto, gdzie i w jakim celu zabawia się tak ważnym elementem wszechświata, narażając kosmos na poważne konsekwencje.

       Wyrocznia delficka próbowała odnaleźć winowajcę oczami umysłu, Hermes przemierzał w locie cały glob, Posejdon powiadomił wszelakie ziemskie wody, Artemida zleciła to zadanie zwierzętom.
       Każde bóstwo jak najszybciej chciało zaradzić katastrofie.

       Wreszcie po kilku godzinach pełnych niecierpliwości i niepokoju, do Zeusa dotarła wiadomość, przyniesiona przez Gaję  — jego babkę.
        Dojrzała kobieta, przyobleczona wieńcami z kwiatów na całym ciele oraz bujnymi zielonymi liśćmi stanęła przed obliczem wnuka. Jej faliste długie blond włosy ospale poruszał wiatr.

        — Mój królu, sprawcą całego tego zamieszania jest twój brat, Hades  — wyjawiła, składając delikatny ukłon.  — Wykorzystał unieruchomienie czasu, aby uratować życie młodej śmiertelniczce.

      Zeus wstał ze swego złotego tronu, schodząc po marmurowych schodach  w stronę prabogini. Błękitna, aksamitna  szata ciągnęła się za nim. Położył dłoń na ramieniu Matki-Ziemi.

      — Dziękuję ci, Gajo  — rzekł spokojnie.  — Proszę cię, abyś pozostała na Olimpie. Za chwilę zawiadomię pozostałych pobratymców, by przybyli.

     Bóg wszystkich bogów chwycił za dwa ze swych piorunów, które zawsze zajmowały miejsce się przy jego tronie. Rzucił nimi  — niczym oszczepami  — w sklepienie niebieskie. Błyskawice rozmnożyły się, wytwarzając potężne, głośne grzmoty.

   Nadszedł czas na naradę.

..................................................

(Do nowych czytelników i obserwujących)

Chcę od razu zaznaczyć, że jestem duszą artystyczną i (choć różnie to wychodzi) lubię czasem nakreślić jakąś scenę z rozdziału, którą zamieszczam w nim.
  Jeśli ktoś nie lubi tego typu zabiegów, uspakajam, nie będzie tego dużo. Zaś ci, którym się to podoba, muszą się pogodzić z niewielką ilością :)

To tyle.
Do zobaczenia ;)

Słowniczek (zwykle bogowie, o których nie uczą w szkole, ewentualnie słowa w innym języku czy słowa po prostu mniej znane zaznaczane gwiazdką):

Tanatos — grecki bóg, uosobienie śmierci 

Androktasiai — demony śmierci w okolicznościach walki, wojny

 Makaria  — grecka bogini spokojnej śmierci (także córka Hadesa) 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro