Rozdział 6 cz.2 Zaproszenie
Ten rozdział dodaję szybciej, ponieważ jutro nie będę mieć na to czasu.
~ Rozdział 6 cz.2 Zaproszenie ~
Aren zmrużył gniewnie oczy, gotów od razu odmówić. Nim jednak zdołał wydusić z siebie choćby słowo, Klara już zaczęła rozmawiać z Ericem. Opiekun dziewczyny przeklinał w myślach swoja głupotę. Jak mógł myśleć, że Klara będzie w pełni posłuszna? Powinien spodziewać się tego, że dziewczyna zechce mu dopiec przy każdej możliwej okazji.
– Klaro, zechcesz spędzić ze mną czas? – ponowił swoja propozycję Eric.
Jak Kostucha miał to rozegrać, by wszyscy byli zadowoleni?
– Jeśli chodzi o mnie to z chęcią przyjmę twoja propozycję, jednak nie wiem czy wraz z ojcem nie mamy jakiś innych planów.
Klara chciała wybadać jak daleko może się posunąć nie robią przy okazji krzywdy Ericowi. Hrabia wydawał się być dość miły, ale to nie oznaczało, że zdobył zaufanie dziewczyny. Klara została w ostatnim czasie zbyt często zdradzona, by tak szybko teraz komuś zaufać.
Kostucha westchnął ciężko. Słowa Klary rozwiązywały trochę problem. Wiedział już, co powiedzieć, by mieć kontrolę nad tym, co dzieje się z Klarą.
– Klara w ostatnim czasie często chorowała. Proponuję więc, byś przybył do naszego domu i spędził czas z moja córka spacerując po ogrodzie. To będzie najlepsze wyjście – rzekł opanowany Aren.
Eric skinął głową.
– Rozumiem i obiecuje, że przybędę jak najszybciej. – Skinął głową. – Do zobaczenia Klaro, hrabio.
Eric spotkał się z takim samym gestem ze strony nastolatki jak i jej opiekuna. Chłopak skierował się w stronę swojego pojazdu. Spieszył się, chcąc jak najszybciej poznać fascynującą go szlachciankę. Może wiele osób tego nie zauważało, lecz Klara roztaczała wokół siebie niespotykaną aurę. Emanowała spokojem lecz i też niebezpieczeństwem. Zupełnie jakby coś stało za nią i starało się odstraszyć każdego intruza. Może to właśnie z tego powodu ludzie starali się unikać dziewczyny? Eric jednak nie zrażał się tym, wręcz przeciwnie, ten mrok przyciągał go do niej.
Kostucha pokierował Klarę do dorożki. Dziewczyna weszła do pojazdu, korzystając z pomocy opiekuna. Opadła na kanapę i przyjrzała się swojemu kapeluszowi. Był brudny, a niektóre z jego zdobień zostały uszkodzone. Może i dalej wygadał dość elegancko, lecz Klara wiedziała, że Kostucha zabroni go jej nosić. Mimo iż cała sytuacja była dla niej nowa, zdawała sobie sprawę z tego, że panny z epoki wiktoriańskiej prędzej by umarły niż wyszły do ludzi z uszkodzonym kapeluszem.
Michael widząc, że grana przez Kostuchę postać jest zdenerwowana, zmarszczył brwi. Mimo wszystko humor panienki był najważniejszy, lecz jako sługa powinien zainteresować się samopoczucie swego hrabi. Zbliżył się do Kostuchy i skłoniwszy się, spytał:
– Mój panie, co jest powodem twojego wzburzenia?
Klara przeniosła spojrzenia na sługi narzeczonego, zainteresowana odpowiedzią Kostuchy. Czarnowłosy jednak milczał. Zdawał się być opanowany, lecz wzrok Michaela dostrzegł, że żyła na szyi Arena niebezpiecznie pulsuję. To dla niego mogło oznaczać tylko jedno – szkodnika. Nie wyczuł jednak żadnego ze sług zdrajcy, więc czy to możliwe, by zagrożeniem był człowiek? Spojrzał na hrabiego z pytaniem, lecz ten zbył go machnięciem dłoni. Kostucha usiadł obok Klary i zabrał z jej rąk kapelusz, po czym nie zwlekając ani chwili wyrzucił go.
– Dlaczego...?
– Nie był godny panny twego pochodzenia – wtrącił szybko Kostucha.
Klara sposępniała. Może i się tego spodziewała, lecz i tak było jej smutno. Nie chciała, by coś, co mogła ubrać chociażby na dwór się zmarnowało. Wiele osób w jej świecie mogłoby nie zrozumieć dziewczyny. Prawdą jednak było, że mimo majątku posiadanego przez ojca, Klara nie była zbytnio rozpieszczana. Fakt, dostawała prezenty i nigdy niczego jej nie brakowało, ale nie odbywało się to na takiej samej zasadzie jak w innych bogatych rodzinach. Możliwe, że powodem była śmierć matki dziewczyny, która sprawiła, że pan Amnest na dobre oddalił się od córki.
Wiatr pieścił twarz Klary, gdy ta wpatrywała się w dal. Nie myślała o niczym szczególnym. Po prostu patrzyła przed siebie. Była to chwila zadumy, która trwała przez cały czas podróży. Kostucha wielokrotnie mógł wyrwać swą panią z tego transu, lecz nie chciał tego robić. Miał wrażenie, że Klara potrzebuje chwili ciszy. Zważywszy na to, że po powrocie do domu będziesz zmuszona spędzać czas z tym człowiekiem.
Pojazd się zatrzymał, a Michael zeskoczył prędko na ziemię. Kostucha opuścił dorożkę praktycznie, że w tym samym momencie, co ta się zatrzymała. Klara patrzyła na to zjawisko zafascynowana. Zastanawiała się czy Aren na pewno gra. Jego reakcja była taka ludzka... Czy on naprawdę nie posiada własnych emocji? – pytała sama siebie Klara, chwytając odruchowo za wyciągniętą w jej stronę dłoń Michaela. Lokaj pomógł zejść swojej pani na ziemię, po czym skłonił się i poszedł wykonywać następny z obowiązków sługi.
– Panienko, wydaję mi się, że... ten pies...
To wystarczyło. Kostucha nie musiał mówić niczego więcej, bowiem Klara zauważyła stojącego przy wejściu do domu Nicolasa. Pies merdał radośnie ogonem na jej widok. Był szczęśliwy, zupełnie jak jego piękna narzeczona. Klara nie zastanawiała się nad tym, czy tak wypada, po prostu podbiegła do zwierzęcia i przytuliła się do niego. W chwili, kiedy otuliło ją ciepło innego ciała, zrozumiała jak bardzo tęskniła. Nie powinna czuć takiej więzi ze zwierzęciem, nie po tak krótkim czasie znajomości.
– Nicolasie... – wyszeptała Klara, drapiąc psa po głowie.
Kostucha zbliżył się do tej dwójki i z beznamiętnym wyrazem twarzy.
– Panienko, widzę, że nadałaś mu już imię. Ucieszy to zapewne Pana. Chciał, byś polubiła się z tym psem – oznajmił Aren, lecz nawet to nie zniszczyło humoru Klary.
Dziewczyna nie zwracała uwagi na stojącego nad nią mężczyznę. Jej całą uwagę pochłonął pies, jednak z czasem słowa Kostuchy do niej dotarły, a w głowie pojawiło się pytanie.
– Jak naprawdę masz na imię?
Kostucha zmarszczył brwi, a oczy Nicolasa spoczęły na nim w geście ostrzeżenie. Tylko Klara nie widziała tej niemej groźby.
– Nie rozumiem, moja pani... – wyznał chłodno mężczyzna.
Szlachcianka pokręciła głową.
– Jak dziecko... – mruknęła pod nosem. – Nazywają cię Kostuchą, lecz ja znałam cię pod imieniem „Aren". Michael jest i był Michaelem, a ty? Czy imię „Aren" zostało ci nadane z potrzeby?
Posłaniec dopiero teraz pojął o informacje jakie chciała zdobyć jego pani.
– Nie, nie dano mi go z potrzeby – odrzekł. – Mówiąc szczerze, tylko niektórzy będących blisko naszego władcy mają imię. Posiadanie go to zaszczyt. Ja zostałem nazwany przez ludzi „Kostuchą", po czym tym mianem okrzyknął mnie stwórca. Imię „Aren" otrzymałem od pana, w momencie zejścia do ludzkiego świata.
Klara skinęła głową. Nie rozumiała jak można nie posiadać imienia, nigdy się z czymś takim nie spotkała. Mimo to nie zamierzała krytykować Kostuchy. Może i była wściekła za to, co się działo. Pojmowała jednak, że mężczyzna jest dumny z tego, jak go nazwano.
– Nazywając cię Nicolasie... Czy byłam taka jak Bezimienny? – wyszeptała skołowana, patrząc w tęczówki zwierzęcia. W odpowiedzi uzyskała ciche szczeknięcie.
– Panienko Klaro!
Powoli się wyprostowała i odwróciła w stronę Erica. Zaprawdę hrabia przybył do posiadłości bardzo szybko. Nicolas spojrzał znacząco na Kostuchę. W tym samym czasie, kiedy sługa wyjaśniał swemu władcy co się stało, Eric i Klara zaczęli ze sobą rozmawiać.
– Aż tak ci było do mnie spieszno, hrabio? – spytała rozbawiona Klara.
CDN
Czekam na wasze głosy i do następnego - kolejny już we wtorek.
Miłego nowego roku! ^^
(Data opublikowania tego rozdziału: 29.12.17r)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro