Rozdział 5 cz.2 Podejrzenia
Moja koleżanka z klasy user21061175 zaczęła pisać na wattpadzie. Jeśli moglibyście to proszę was o wejście na jej profil i przeczytanie jej pracy ^^
~ Rozdział 5 cz.2 Podejrzenia ~
Po niecałych dwóch minutach takiego marszu, Klara nie wytrzymała. Przystanęła, odwracając się przodem do nastolatka. Była zła i to bardzo. Michael bez trudu to wyczuwał.
– Dlaczego traktujesz mnie w ten sposób? – zadała pytanie.
Michael uniósł nieznacznie głowę do góry, spoglądając na swoją panienkę. Co miał jej odpowiedź? Nie może, bo nie jest dla Kary nikim ważnym? Jego przyszłością jest służba, a nie rozmowa z dziewczyną.
– Panienko, musimy się spieszyć – oznajmił, cierpliwie czekając na ruch Klary.
Nastolatka uniosła dłoń do góry. Zamierzała go uderzyć. Pokazać jak bardzo ją ranił... Jednak jej dłoń nie zetknęła się z policzkiem chłopaka. Klara opuściła rękę, zagryzając wargę.
– Mówiłeś, że spełnisz moje marzenia... – mruknęła cicho. Michael usłyszał ją tylko dzięki swojemu nadludzkiemu słuchowi. – Chcę, byś nie traktował mnie jak jakąś królową. Może i kłamstwem jest nasza przyjaźń, lecz nigdy nie będę tolerować tego, że uważasz się za mojego sługę.
Michael zbliżył się do Klary, klękając na jedno kolano. Brwi czarnowłosej uniosły się nieznacznie do góry. Nie wiedziała, co planuje chłopak. Jego zachowanie wydało się jej irracjonalne, lecz nic nie powiedziała. Obserwowała tylko w skupieniu poczynania Michaela.
Archanioł wyszeptał pod nosem parę słów, a niebo zachmurzyło się. Chmury zaczęły przybierać burzową barwę, zmuszając tym samym większość istot do szukania jakiegoś schronienia.
– Panienko, jeśli cię uraziłem, nie bój się mnie uderzyć. Jestem tylko narzędziem, lalką, którą można zastąpić. Ty za to jesteś niezwykła, jedyna.
Michael uniósł nieznacznie głowę do góry, natrafiając tym samym na jarzące się wściekłością tęczówki Klary.
– Głupcze! – zawołała oburzona Klara, łapiąc za kawałek odzienia nastolatka. – Właśnie o tym mówię! Nie jestem twoją „panienką", a Klarą. – Wzięła wdech. – Gdybym cię uderzyła, równoznaczne byłoby to z tym, że traktuje cię jak przedmiot, a tak nie jest. Michaelu jesteś człowiekiem, nie musisz tak się płaszczyć, nie przede mną.
Michael był niewzruszony, jego twarz znowu przybrała bezuczuciowy wyraz. Wyglądał jak trup, który nagle powstał z martwych i nie wie, co powinien teraz zrobić. Ta teza nie była w pełni niepoprawna.
– Panienko, nie wiem jak powinienem inaczej się zachowywać. Moje słowa, czyny i relacje są w rękach pana. Nie mi jest dane o nich decydować – uświadomił niskim głosem.
Wyprostował się. Michael nie czekał na reakcję Klary. Domyślał się, że ta nie będzie zadowolona z jego odpowiedzi. Przeniósł siebie i nastolatkę na środek holu w rezydencji. W momencie, kiedy Klara była wstanie ustać na własnych nogach, Michael natychmiastowo puścił jej dłoń i oddalił się.
– Nie rozumiem cię. Jak to nie możesz sam decydować o tym co czynisz? Naprawdę wziąłeś sobie do serca to, że Bezimienny nazywa wszystkich swoimi marionetkami? – spytała sfrustrowana.
– Nasz pan jest stwórcą. Wszystko, co istnieje jest jego marionetką.
Ta krótka odpowiedź Michaela ucięła na dobre ich wymianę zdań. Klara nie widziała sensu dalej kłócić się z nastolatkiem. Jak na razie nie mogła ona przemówić lokajowi do rozumu, lecz obiecała sobie, że kiedyś otworzy mu oczy. Gdy wpatrywała się w Michaela zdegustowana, Nicolas podbiegł do niej i zaczął się łasić.
– Nicolas! – zawołała, klękając obok zwierzęcia. – Witaj ponownie – zaśmiała się.
Nicolas wziął do pyska ubrudzony materiał sukni i przechylił głowę w bok. Klara zachichotała, odbierając swoją własność i kręcąc głową.
– Później ci opowiem – obiecała szeptem.
Pies polizał ją po policzku. Klara uznała to za akt zgody. Powoli się podniosła. Rzuciła jeszcze Michaelowi krótkie spojrzenie i skierowała się za Nicolasem do swojego pokoju. Musiała się przebrać. Nie miała zamiaru przecież paradować w brudnym ubraniu. Na myśl, że od teraz przez nieokreślony czas będziemy musiała nosić suknie, skrzywiła się. Pragnęła ubierać spodnie i bluzki, a nie rzeczy, w których miała ograniczony ruch. Do tego dochodził fakt, że Klara mogła mieć trudność z poruszaniem się po tym świecie. Może i uczyła się miarę dobrze, ale czy książki są wstanie w pełni oddać ekonomię, autonomię i przeszłość Anglii? Była pewna, że nie. Najpewniej zostanie zmuszona polegać na Michaelu, Arenie i Bezimiennym. W jakiś sposób ją to upokarzało. Nie chciała im niczego zawdzięczać, lecz nie miała wyboru.
– Nicolasie, ty jako jedyny jesteś osobą, której mogę zaufać – rzekła, kiedy znaleźli się pod drzwiami do pokoju Klary.
Nicolas zaszczekał zadowolony z jej słów, a jego serce oblało dziwne ciepło. Bóstwo było zachwycone. Najwyraźniej przesiadywanie w tej postaci posiada jeszcze więcej korzyści niż na początku przypuszczał. Nie dość, że Klara go dotyka to jeszcze mówi tak wspaniałe rzeczy. Ach... Nicolas zaprawdę miał powód do zachwytu.
Klara przyglądała się suknią wiszącym w szafie i z każdą kolejną odrzuconą kreacją, zaczynała wątpić, że znajdzie coś, co będzie przynajmniej przystępne. Nicolas widząc to, popędził w stronę ściany i delikatnie dotknął jej głową. Powierzchnia rozsunęła się, ukazując kolejne suknie. Pies zaszczekał.
– Nicolasie, nie przeszka...
Klara zamilkła, widząc, co odkrył Nicolas. Pobladła na twarzy, a dłonie oblał zimny pot. Nicolas przyglądał się nastolatce nie rozumiejąc, co mogło doprowadzić ją do tego stanu. Przecież nie zrobił niczego dziwnego, prawda?
– Jesteś jednym z nich? – Klara wypowiedziała te słowa z bólem. – Bezimienny cię stworzył, byś był mi posłuszny?
Nicolas musiał coś wymyślić. Jak odkręcić tę sytuację? Klara w obecnym momencie jest bardzo przewrażliwiona na punkcie jego sług. Wiedział o tym, przez co uspokojenie jej wydawało mu się trudne. Jednak nie niemożliwe. Pies zaszczekał, wskazując na czającą się w rogu postać. Nicolas był dumny ze swojego sługi, iż te przybył tak szybko.
– Ach, to ty, Michaelu. – W głosie nastolatki słyszalna była ulga. – Czego chcesz?
Lokaj skłonił się. Gdyby tylko Klara wiedziała, jakie rozkazy wydał Michaelowi, Nicolas. Byłaby wściekła, najprawdopodobniej znienawidziłaby swojego narzeczonego jeszcze bardziej niż dotychczas.
– Widziałem, że ma panienka problem z wyborem suknie, więc odsłoniłem jeszcze jedną szafę. Mój pan sądzi, że te kreacje mogą ci się bardziej spodobać – wyznał, powtarzając przekazane mu przez bóstwo słowa.
Klara skinęła głową zmęczona. Nie chciała już podejrzewać Nicolasa o to, że ją szpieguję. Fakt, mogło tak być, lecz Klara nie pozwoliła, by te myśli zaćmiły jej umysł. Sądziła, że może bóstwo dało jej Nicolasa, ponieważ myślało, że tym samym ją do siebie przekona. Mimo wszystko Nicolas był wspaniałym towarzyszem. Może i często znikał, lecz przynajmniej potrafił poprawić jej humor. Gdybyś tylko był człowiekiem... – marzyła Klara. – Może wyrwałbyś mnie z tego bagna.
Nastolatka podeszła do odkrytej skrytki i wyciągnęła pierwszą lepszą suknie. Miała zamiar ją ubrać, nie ważne jaka by była. Jednak ku jej zaskoczeniu kreacja nie wyglądała jak te wcześniejsze. Była delikatna i jasnoniebieska. Nie posiadła także zbyt dużo dodatków. Ubranie to było wprost idealne dla Klary. Odwróciła się w stronę Nicolasa i Michaela, rumieniąc się. Jak ma im powiedzieć, by wyszli? Z psem sądziła, że nie będzie kłopotu, lecz Michael... Z nim to nigdy nic nie wiadomo.
– Panienko, zostawię cię teraz samą – rzekł, biorąc psa na ręce. – Proszę, byś po odświeżeniu się zeszła na dół.
Michael po prostu wyszedł, a kiedy drzwi się za nim zamknęły, odstawił swojego pana na podłogę i skłoniwszy się, odszedł.
CDN
Klara oskarża Michaela, czy słusznie? (Mowa o zdaniu "Z nim to nigdy nic nie wiadomo.")
Kolejny już w sobotę ;)
(Data opublikowania tego rozdziału: 21.12.17r)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro