Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2 Czarny pies o niezwykłych oczach

[NanoKarrin] KołysankaBył sobie król [Polish]

~ Rozdział 2 Czarny pies o niezwykłych oczach ~

Klara wyszła ze swojego pokoju. Skierowała się ku kuchni, lecz na moment zatrzymała się przed schodami. Ciekawiło ją czy jej ojciec zejdzie na kolację, lecz słysząc jak prowadzi rozmowę telefoniczną, zrozumiała, że są na to nikłe szanse. Najwyraźniej po raz kolejny będzie zmuszona zjeść w sama. Istniała także możliwość, że Michael do niej przyjdzie i ukróci jej cierpienia. To nie tak, że nie lubiła samotności. Wręcz przeciwnie, ale czasami były takie dni, że marzyła tylko o tym, by się do kogoś przytulić. Michael sprawdzał się wtedy doskonale, choć zawsze mówił Klarze, że nie powinna się do niego przytulać. Nie rozumiała tego, a także nic z tego nie robiła. W dalszym ciągu traktowała chłopaka jak przytulankę.

Starała się być jak najciszej, choć nie wiedziała dlaczego. Nikt na nią nie nakrzyczy, jak będzie chodzić głośniej. Była już przy drzwiczkach lodówki, gdy nagle usłyszała dzwonek. Westchnęła, kręcąc głową, po czym skierowała się ku drzwiom wejściowym. Spojrzała przez szybkę kto przyszedł. Nie uśmiechało się jej rozmawiać z którymś z klientów ojca. Zobaczywszy jednak uśmiechnięta twarz Michaela, od razu otworzyła drzwi. Chłopak opierał się o ogrodzenie werandy, trzymając w ręce kawałek jakiegoś materiału. Klara prawie, że od razu dostrzegła, że obok jego nóg siedział wielki pies o czarnym umaszczeniu. Uklękła przy zwierzaku oczarowana jego niezwykłymi tęczówkami i zaczęła go głaskać.

– Hej, miło, że wolisz psa ode mnie – mruknął rozbawiony Michael.

Klara podskoczyła, od razu się prostując. Zaczerwieniła się, spuszczając delikatnie głowę. Patrzyła na zwierzaka z troską i zachwytem. Nie wiedziała dlaczego, ale pies wywoływał w niej bardzo pozytywne odczucia.

– Przepraszam, po prostu on jest cudowny – oznajmiła, ponownie klękając. Podrapała psa za uchem, a ten polizał ją po policzku. Zachichotała, dalej głaszcząc zwierzaka.

– Naprawdę? – spytał zaskoczony. – Obiecałem koledze, że go popilnuję, lecz chciałem też pogadać trochę z tobą. Wczoraj odszedłem dość szybko i nic ci nie wyjaśniłem... – burknął, a Klara ruchem ręki nakazała mu wejść do środka.

Nastolatka była odrobinę zaskoczona jego słowami. Nie wiedziała, że Michael ma jakiś kolegów, lecz ta wiadomość bardzo ją ucieszyła. Nie chciała, by jej przyjaciel spędzał cały czas wraz z nią.

Zwierze szczeknęło, a Klara od razu zaczęła je głaskać.

– Jak ma na imię? – spytała.

Michael spanikował. Nie wiedział, co powiedzieć. Nie miał żadnego pomysłu, a musiał odpowiedzieć Klarze. Przeklinał w myślach własną bezsilność. Ku jego zaskoczeniu z tarapatów wybawił go ojciec Klary.

Pan Amnest zszedł po schodach, po czym stanął obok swojej córki i zmierzył całe pomieszczenie wzrokiem.

– Kogo jest ten zwierzak? – zapytał, chowając telefon do kieszeni.

Klara skrzywiła się. Ojciec dziewczyny lubił zwierzęta, jednak nastolatka nie wiedziała jak zareaguje na to przed sobą. Pies był duży i patrząc na niego miało się wrażenie, że czyha on na twoje życie. Czarnowłosą zdziwiło to, że wcześniej nie zauważyła tego, jaką aurę roztacza pies wokół siebie.

– To chowaniec przyjaciela Michaela, mam nadzieję, że nie będzie ci przeszkadzać jeśli zabierzemy go do ogrodu? – powiedziała to z głośno bijącym sercem.

Artur zmrużył oczy, po czym jeszcze raz spojrzał na zwierzę. Wydawało się mu zwyczajne, do czasu aż natrafił na jego oczy. Cofnął się o krok, widząc szaro-złote oczy, które kojarzyły się mu z tylko jedną osobą. Pan Amnest miał wrażenie, że jego serce zaraz wyskoczy mu z piersi. Nie mógł się pomylić. To ten demon, którego spotkał kilkanaście lat temu. On przybył po jego córkę. Jego malutką Klarę. Jak mógł zapomnieć, że dziewczyna za niedługo skończy osiemnaście lat? Nie wiedział, lecz był pewien, że musi jak najszybciej pozbyć się tej istoty z domu i zabrać córkę do kościoła. Może, któryś z księży mu pomoże pozbyć się tej istoty. Artur chwycił Klarę za nadgarstek i pociągnął w swoją stronę. Klara w ostatnim momencie wyrwała się ojcu.

– Ojcze? – zawołała dziewczyna, ledwie utrzymując równowagę i stając obok swojego przyjaciela i zwierzęcia. Była zaskoczona zachowaniem rodziciela.

– Odjedź stąd! Natychmiast wyprowadź tego psa! – wrzeszczał Artur w stronę jasnowłosego. – Klara, chodź tu, ale to już! – pośpieszył.

Było już jednak za późno. Temperatura w pomieszczeniu opadła o parę stopni, a ciało Klary stało się strasznie ciężkie. Kolana ugięły się pod nią i zaczęła lecieć w dół. Była ledwie przytomna i nie była wstanie stwierdzić, co dzieję się wokół niej. Przed upadkiem jednak uratowały ją dłonie czarnowłosego mężczyzny, które jeszcze chwilę temu był psem.

Bezimienny przekrzywił głowę, przypatrując się twarzy śpiącej nastolatki. Była taka śliczna i delikatna. Zwierciadła i obrazy z umysłów jego sług nie oddawały jej prawdziwego piękna. Oczarowany położył swoją dłoń na jej policzku, nie mogąc powstrzymać się od dotykania jej skóry.

– Puść ją – zażądał Artur, przerywając tym samym szczęśliwą chwilę Bezimiennego.

– Jest moja – powiedział z powagą. – Czyżbyś o tym zapomniał?

Panu Amnestowi zaczęły się trząść dłonie. Michael widział już do czego zdolni są ludzie i był pewien, że człowiek naprzeciw niego może zrobić coś głupiego. Bezimienny posłał mu znaczące spojrzenie. Nastolatek stanął pomiędzy mężczyznami, spoglądając badawczo na Artura.

– Miała być twoja po ukończeniu osiemnastu lat! – przypomniał delikatnie unosząc głos.

Bezimienny pokręcił głową.

– Obiecałem czekać z ślubem do momentu jej osiemnastych urodzin, lecz nie ze spotkaniem. – Wziął dziewczynę na ręce, mocniej przyciskając ją do swojej klatki piersiowej. – Nie obchodzi mnie twoja firma, ani to, że chciałeś, by Klara ją po tobie odziedziczyła. Dziewczyna jest moja, a ty znajdź sobie dziedzica.

– Ale...!

– Zamilknij! – huknął, a powietrze przeciął grzmot. Bezimienny westchnął, uznając, że nie może tak łatwo tracić kontroli. Jednak co mógł zrobić? Jeśli chodziło o Klarę był strasznie nerwowy i porywczy. Nie był taki często, lecz ta dziewczyna budziła w nim wiele nowych uczuć.

– Pakt mówił, że...

Michael przystawił do gardła Artura malutki nóż. To było zachowanie w pełni instynktowne. Nikt nie może obrażać jego pana, każdy zostanie ukarany jeśli to zrobi, wyjątkiem od tej reguły była Klara, która obecnie smacznie spała w ramionach swojego przyszłego męża.

– Daj swojej córce więcej luzu i nie wymagaj, by ta porzucała własne marzenia na koszt twoich. Powiedź jej także o ślubie. Chciałbym się z nią spotkać za dwa miesiące, adres prześlę ci dzień przed spotkaniem. Mam nadzieję, że nie będziesz kombinować, bo jeśli nie posłuchasz... – Przekrzywił głowę, uśmiechając się złowieszczo. – Zabiję cię tak samo jak każdego, kto ośmieli się stanąć pomiędzy nami.

Biały jak ściana Artur przypatrywał się tylko jak bestia niesie jego córeczkę do jej pokoju i znika za drzwiami do pomieszczenia. Nóż w dalszym ciągu nie znikł z jego krtani i powoli zaczynał się denerwować, że naprawdę straci życie. Po chwili namysłu uznał, że byłoby to dość wygodne. Nie chciał mówić córce, że ta ma już wybranego męża, i że jej wybranek nie jest człowiekiem, a samym szatanem. Cóż on biedny miał uczynić? Sama zagłada upatrzyła sobie jego córkę i jedyne, co mu zostało to się jej podporządkować. Och, biedny los czekał jego słodką Klarę.

CDN

Wyzdrowiałam, więc mam dobry humor i wrzucam rozdział :) Kolejny po zakończeniu Askalona lub jak będę mięć dobry humor.

(Data opublikowania tego rozdziału: 18.11.17r)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro