Rozdział 14 cz. 2 Przegrana
~ Rozdział 14 cz.2 Przegrana ~
Klara szykowała się do udzielenia odpowiedzi gdy nagle Aren przerwał ciszę, sycząc:
– Moja droga córka nie będzie tańczyć z śmieciem twojego poziomu.
Nastolatka zamrugała parę razy zaskoczona, nie znajdując żadnej sensownej przyczyny do pojawienia się takiej wrogości ze strony Arena. Eric według niej nie zrobił nic złego. Chciał tylko zatańczyć, a taniec nie jest przecież niczym wiążącym. Mimo wszystko Klara była pewna, że Kostucha miał powód do takiego zachowania. Nie wiedziała tylko jaki. Powinna posłuchać ostrzeżenia ukrytego pod słowami Arena, lecz czuła pokusę zrobienia opiekunowi na złość. Ale czy byłoby to rozsądne? Oczywiście, że nie i Klara postanowiła zdusić głos, który namawiał ją do złego w zarodku.
– Hrabio, jestem gospodarzem i obrażanie mnie jest nie zgodne z zasadami dobrego wychowania – powiedział głośno Eric, przyciągając do swojej osoby wzrok parunastu osób.
Klara złapała się za głowę, nie wiedząc jak zablokować głos wewnątrz siebie. Nie mogła skupić się na niczym innym niż taniec z Ericem. To było straszne. Głowa ją bolała, a w ciało wbijała się niezliczona ilość mentalnych noży. Czarnowłosa miała wrażenie, że jej wnętrzności płoną. Zakaszlała, chwiejąc się. Aren od razu zainterweniował, łapiąc Klarę w ostatnim momencie. Wpatrywał się w swoją panienkę, wiedząc już dokładnie, co się tutaj dzieję. Zacisnął usta w wąską kreskę, pochylając się bliżej ucha nastolatki. Musiał szybko działać, lecz i jednocześnie pokazać, że jest tak wielkim idiotą, że nawet nie zauważył jak się ma sytuacja.
– Wszystko dobrze, córko? – Aren dalej grał zatroskanego ojca. Najchętniej po prostu zabiłby Erica jak i tego przeklętego śmiecia, lecz nie mógł użyć mocy na oczach swej pani. Nie, kiedy zamierzał kogoś zabić.
Kostucha pomógł Klarze ustać i skierował wzrok na uśmiechającego się cynicznie Erica. Dla młodzieńca nie było już ratunku. Musiał umrzeć. Jego psychika została zbyt bardzo zniszczona, by móc ją odbudować.
– Wybacz, hrabio moje zachowanie. Zapomniałem się, lecz powinieneś mnie zrozumieć – wyznał lodowato Aren. Chciał być miły, lecz po prostu nie mógł. Mówiąc szczerze mężczyzna był wściekły na samego siebie, że nie potrafił utrzymać maski na twarzy i pozwolił, by pożyczone emocje nim zawładnęły.
– Klara jest moim ukochanym dzieckiem i boję się, że każdy może ją zranić. Jak sam widzisz, ma bardzo słabe zdrowie.
Klara była ledwie przytomna przez ból, który promieniował w całym jej ciele. Chciała zasnąć i po prostu się od niego odciąć, lecz nie mogła. Zawsze kiedy myślała, że nadszedł moment ukojenia coś sprawiało, że nie mogła odejść do świata sennych mar.
– Hrabio, będziemy musieli opuścić ten przepiękny bal – zaszydził Arem, widząc jak kilkoro ludzi zaczyna się krztusić. – Klara nie czuję się zbyt dobrze...
Nim zdążył powiedzieć coś jeszcze, nieznana mu siła, odrzuciła go na bok. Bezwładne ciało Klary zaczęło lecieć w dół, lecz w ostatnim momencie złapał ją Eric. Kostucha wyprostował się, a wokół niego zaczęła krążyć mgła. Młody szlachcic uśmiechał się, trzymając piękną Klarę w swoich ramionach.
– Demonie, zabij go! – rozkazał
Kostucha uśmiechnął się, wiedząc, że teraz może zabić wszystko, co stanie mu na drodze do odzyskania własności jego pana. Mrok go otoczył, lecz w momencie, kiedy pokierował swoją moc w stronę Erica, przypominał sobie, że chłopak ma przy sobie jego panienkę. Jeśli go zaatakuje, Klara także może ucierpieć. W tym wszystkim wcale nie pomagało mu to, że przed chłopcem pojawił się powiązany z nim demon, którego od razu rozpoznał.
Edward uśmiechnął się złośliwie, kłaniając się przed swoim panem, po czym zasłonił Erica i Klarę i własnym ciałem. Kostucha był wściekły, czując połączenie, które wytworzył pomiędzy sobą, Ericem i Klarą.
– Mój panie, on także jest demonem – wyznał Edward.
Kostucha zastanawiał się czy zdrajca powie swojemu panu o wszystkim, czy też pominie parę faktów. Gdyby tylko Eric wiedział, że Klara wzbudziła zainteresowanie Boga, mógłby już jej nie chcieć, a to sprawiłoby, że warunki umowy nie zostały spełnione.
Eric zmarszczył brwi, spoglądając jednoznacznie na Klarę.
– Panie, dziewczyna nie zawarła żadnego paktu – oznajmił sługa Ericowi, śledząc wzrokiem Kostuchę. – Ten demon zajął miejsce jej ojca, chcąc, by dziewczyna stała się jego.
Eric skrzywił się, patrząc na czarnowłosą ze współczuciem.
– Zabij tego plugawego śmiecia! – nakazał szlachcic.
Edward uśmiechnął się, kłaniając się. Kostucha bez najmniejszego problemu uniknął pazurów demona. Zdrajca nie był dla niego żadnym wyzwaniem, lecz niestety, ale jego moc mogła uszkodzić Klarę. Potrafił nad nią zapanować, lecz umiejętności Arena tworzyły szkodliwe dla ludzi promieniowanie. Ostatnio Klara była pod ochroną Michaela, lecz teraz nic jej nie chroniło. Na dodatek Edward połączył się z dziewczyną. Jego rany staną się jej. Coś takiego nie będzie trwać długo, lecz Kostucha wiedział, że nic nie zyska samymi unikami.
Będąc przy jednej z kolumn, Aren zmrużył gniewnie oczy. Musiał odejść. Nie był wstanie odzyskać panienki. Palące uczucie zalało jego serce. Kostucha nie rozumiał skąd się ono wzięło, ani czym było. Na dodatek nie należało ono do postaci, którą grał, a do niego samego. Nie miał jednak czasu na rozmyślenia. Musiał szybko przekazać swemu panu wieści.
– Głupcze, odbierając Bogu panienkę, skazujesz się na coś o wiele gorszego niż osoba, której służysz. – Aren uśmiechnął się złośliwie. – Mam nadzieję, że wiesz, iż kara cię nie ominie.
Wraz z końcem swych słów, opiekun Klary znikł w czarnej mgle. Eric patrzył na Edwarda zdegustowany, a demon padł na kolana, przepraszając za niewykonanie rozkazu. Młodego Hrabie jednak bardziej zainteresowały słowa Arena. Klara była kimś ważnym dla Boga – to z nich wywnioskował. Jednak kiedy spytał oto Edwarda, ten odparł, że Kostucha po prostu majaczy. Stwierdził nawet, że jest on tak stary, iż nie wie jak naprawdę się nazywa. Eric uwierzył, biorąc Klarę na ręce i niosąc w stronę jednego z krzeseł. Usadził ją na meblu i obserwował jak niesforne kosmyki czarnych włosów spływają na twarz nastolatki. Po chwili ciszy skinął głową, a za sprawą mocy Edwarda ludzie jak i Klara zaczęli powoli odzyskiwać świadomości i wyrywać się z zadumy. Bal trwał dalej, a Eric udając zmartwionego pochylił się nad Klarą i odgarnął jej włosy na bok.
– Jak się czujesz? – spytał słodko szlachcic.
Edward stał obok swego pana z beznamiętnym wyrazem twarzy. Specjalnie zmienił wygląd, by Klara nie rozpoznała go. Sytuacja w jej czasach bardzo go zabolała, nienawidził, kiedy ktoś w taki sposób go ośmieszał.
CDN
I mamy kolejny. Jak myślicie, co się teraz stanie? ;)
(Data opublikowania tego rozdziału: 09.02.18r)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro