Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 6 cz.3 Obrońca

Rozdział jest tym jutrzejszym, ale nie martwcie się! Jako prezent noworoczny przygotowałam dla was pierwszy rozdział z Wyroku Ostatecznego - jest w nim bardzo ważna informacja o tej pracy - i Aoxis. Postanowiłam, że po ukończeniu Paktu Miłości te prace będą publikowane w taki sposób:

Wyrok ostateczny - poniedziałek, środa

Aoxis - wtorek, czwartek

Mam nadzieję, że taki układ wam pasuje :) Zapraszam do czytania i zajrzenia do obydwu produkcji. 

~ Rozdział 6 cz.3 Obrońca ~  

Eric uśmiechnął się, poprawiając materiał swojego płaszcza.

– Oczywiście, czas jest bardzo cenny. Ludzie starzeją się nieustannie – zażartował. – Nie jesteśmy przecież niezniszczalni.

Te słowa odbiły się echem po głowie Klary. Właśnie... Ludzie się starzeją, a bogowie nie, przynajmniej tak sądziła Klara. Nikt nie wiedział, co jest prawdziwą formą stwórcy. Mimo wszystko odchrząknęła nerwowo, po czym zbliżyła się do jednego z krzewów. Klara musiała udawać, że znała ten ogród jakby się w nim wychowała. Jednak było to trudne zadanie. Na dodatek patrząc na to miejsce miała wrażenie, że coś się w nią wpatruje. Ten wzrok przeszywał jej duszę na wskroś, powodując ciarki na całym ciele.

– Wiosną ten ogród musi być przepiękny – uznał Eric.

Klara skinęła głową, zgadzając się z nim. Nie miała chęci odpowiadać słowie, lecz uznała, że brak reakcji mógłby urazić szlachcica.

Para spacerowała przez następne pięć minut w ciszy. Eric szukał w głowie jakiegokolwiek tematu, by zacząć rozmowę, a Klara po prostu kroczyła obok niego. Była zmęczona i żałowała, że nie zaprzeczyła przyjazdowi hrabiego. Nie żeby go lubiła albo nienawidziła. Nie, zgodziła się tylko po to, by utrzeć nos swojemu narzeczonemu i opiekunowi. Czasami naprawdę zachowywała się jak dziecko. Na szczęście nie było to częste zjawisko.

Nagle Eric się zatrzymał. Jego usta były w kształcie uśmiechu. Wreszcie znalazł powód do rozmowy. Bardzo go to cieszyło. Stęsknił się za głosem swojej towarzyszki.

– Klaro, może to nie na miejscu, ale – odchrząknął – w imieniu swojego rodu pragnę cię zaprosić na bal bożonarodzeniowy. Fakt, zaproszenia powinny dojść do was jutrzejszego ranka, ale chciałbym już teraz uzyskać twoją odpowiedź.

Klara westchnęła, słysząc strach i błaganie w głosie mężczyzny. Ericowi zależało na twierdzącej odpowiedzi, lecz czy powinna mu coś obiecywać? Logicznym było, że nie. Takie coś mogło być ryzykowne. Już teraz Klara igrała z ogniem, a skutki tego mogły być opłakane. Nie tylko ona mogła cierpieć, a także ludzie wokół niej. Na barkach nastolatki ciążyła wielka odpowiedzialność, o której mogła ona sobie nie zdawać nawet sprawy.

– Hrabio, ja...

Spojrzenie Klary przeniosło się na bok. Wahała się. Miała zamiar jednak odpowiedzieć. Nim jednak słowa zgody umknęły z jej ust, coś zaczęło biec w ich stronę. Wielkie, czarne psisko rzuciło się na Erica, powalając go tym samym na ziemię. Hrabia nie zdążył nawet krzyknąć, a już całe jego odzienie było brudne. To zdarzenie w jakiś sposób upokarzało go. Eric wściekły zrzucił z siebie zwierzę, po czym wziął leżący z boku kamień i rzucił nim w stworzenie. Klara widziała tylko jak Nicolas unika pocisku i zaczyna warczeć na szlachcica. Nie poruszała się, lecz widząc, że sytuacja może zaraz przyjąć o wiele bardziej tragicznych barw, wplątała dłonie w sierść Nicolasa.

– Nicolas! Natychmiast się uspokój! – zażądała Klara.

Zwierzę przez moment zignorowało wydany rozkaz, lecz widząc, że na twarzy Klary pojawia się strach pies natychmiastowo położył się na ziemi. Wpatrywał się hrabiego, warcząc.

Eric patrzył na obrońcę dziewczyny z nienawiścią. Coś tak głupiego i małowartościowego przeszkodziło mu i Klarze. Na dodatek wygląda teraz przez to jak podrzędny wieśniak. Ten pies go upokorzył, lecz nie mógł zażądać jego głowy jak to miał w zwyczaju. Eric podniósł się, zrzucając z siebie swój płaszcz. Materiał koszuli także był ubrudzony, lecz nie w takim stopniu jak okrycie.

Klara skołowana stała tylko przy Nicolasie, nie wiedząc, co powiedzieć. Dziewczyna wiedziała, że musi przeprosić, lecz czy powinna zrobić coś jeszcze?

– Ja... – odchrząknęła. – Ericu, pomóc ci? – spytała, lecz nie uzyskawszy odpowiedzi, dorzuciła: – Przepraszam za niego, Nicolas nie lubi obcych.

Eric posłał psu wściekłe spojrzenie, wiedząc, że ten czarci pomiot zrobił to specjalnie. On chciał go upokorzyć. Była to wręcz absurdalna myśl. Nicolas był psem, a te w mniemaniu większości ludzi nie były zbyt inteligentne. Mimo to Eric był pewien złych intencji stworzenia. Nie zamierzał się jednak nimi dzielić z niewiastą przed sobą.

– Nic się nie stało – burknął, podnosząc zniszczony płaszcz z ziemi. Eric skrzywił się. – Będę musiał wrócić do domu. Wybacz mi, Klaro, ale dokończymy naszą rozmowę kiedy indziej.

Klara zagryzła wargę, obserwując jak Eric skłonił się i zaczął iść w stronę swojego powozu. Czuła się winna. Gdyby zareagowała szybciej... Eric nie... Chociaż z drugiej strony była wściekła na myśl o tym, że Eric celował w Nicolasa kamieniem. Zachowanie hrabiego według niej nie było poprawne, lecz nie zamierzała także pominąć, że wszystko było winą Nicolasa. Eric tylko chciał się bronić.

– Ericu! – zawołała Klara, biegnąc w jego stronę.

Hrabia przystanął, cierpliwie czekając na nastolatkę. Nie wiedział czego Klara może od niego chcieć, lecz nie zamierzał jej zignorować.

– Przyjdę – rzekła pewnie szlachcianka.

Hrabia zmarszczył brwi.

– O czym...

– Na bal – wtrąciła pośpiesznie. – Przyjdę – powtórzyła Klara.

Eric uśmiechnął się, a jego zły humor nagle znikł. Spojrzał na czarne psisko z trumfem w oczach. Nicolas natomiast myślał, że zaraz rozszarpie tego nędznego człowieka. Ktoś jego pokroju... W głowie już miał milion pomysłów jak mógłby zakończyć żywot insekta, lecz patrząc na uśmiechnięto twarz Klary zrozumiał, że musi być bardziej kreatywny. Zwykłe uderzenie piorunem czy zjedzenie przez myszy, nie byłoby wystarczającą karą dla tego nędznika. Ten uśmiech, ciepły głos Klary... To należało do niego, nie do Erica. Przeniósł ją do tych czasów, by nikt już nie ujrzał uroczej twarzy nastolatki, jednak to było złe posunięcie. Nicolas przez chwilę rozważał czy nie lepiej, by było znów zmienić czas i miejsce pobytu Klary. Takie coś byłoby najprostszym rozwiązaniem, lecz i jednocześnie zraniłoby jego narzeczoną. Zresztą, ten śmieć nie zostałby ukarany.

– Do zobaczenia więc, hrabio!

Klara pomachała Ericowi na dowidzenia. Jej głos wyrwał Nicolasa z zamyślenia. Powoli podniósł się z ziemi i podszedł do dziewczyny. Czarnowłosa spoważniała, klękając obok zwierzęcia. Wpatrywała się w jego oczy, aż nagle chwyciła za jedną z łap i stwierdziła:

– Nie rób tak więcej albo może ci się stać krzywda. Ludzie jego pokroju są bardzo pamiętliwi Nicolasie. Może i się do mnie uśmiecha, lecz wiem, że za to, co mu zrobiłeś nie ma, co do ciebie dobrych intencji.

Klara była bardziej domyślna, niż ktoś mógłby się spodziewać. Widziała już wielu ludzi. Może Eric nie należał do tych z najgorszego sortu, lecz dalej posiadał w sobie zarozumiałość charakterystyczną dla szlachetnie urodzonych. Klara pokręciła głową. Gdziekolwiek będzie to i tak narażona będzie na coś takiego. Oczywiście, wiedziała, że zdarzają się wyjątki, lecz sama spotkała takie fenomeny może z dwa razy. Chciałaby jednak poznać i może nawet zaprzyjaźnić się z osobą, która mimo swojego bogactwa nie będzie chciała zabić czegoś, ponieważ to zrobiło coś wbrew niej.

– Nicolas, naprawdę jesteś głupi... – wyszeptała, przytulając się do psa.

Przez moment jeszcze trwała w takim uścisku, gdy nagle zaczął padać deszcz. Suknia Klara przemokła, lecz ta w dalszym ciągu się nie poruszyła. Nicolas w obawie, że czarnowłosa może się rozchorować, zmusił ją do wejścia do budynku. Klara obserwowała to rozbawiona. Nie wierzyła, że jest jeszcze coś, co mogłoby się o nią naprawdę martwić.

CDN

Ale to zabawne! Wreszcie mogę napisać na końcu "18" :D

Kolejny już w czwartek! ^^

(Data opublikowania tego rozdziału: 01.01.18r)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro