4
Zawisłam głową w dół i usnełam.
Narrator
-Co ona robi?
-Kto ją zna?-zapytała Miricenta.
-Kayler. -Odpowiedziała i razem wyszły z dormitorium. Weszły do pokoju wspólnego i podeszły do chłopaka.-twoja dziewczyna wisi na suficie.-wszyscy wstrzymali oddech. Oprucz Kaya.
-Nie martwcie się ona tak ma.-chłopak machnął ręką i kontynuował rozmowę w kolegą Andersem.
Rano
Obudziłam się wyspana jak nigdy. Chyba magia zamkowa pomaga w spaniu. Obruciłam się i zjechałam po sieci na ziemię. Poszłam do łazienki uczesałam włosy i umyłam zęby. Przebrałam się w szkolny mundurek i nałożyłam szatę. Wyszłam z łazienki a na swoich łóżkach siedziały już dzuewczyny.
-Cześć.-przywitałam się.
-Hej. Jestem Miricenta. A to jest...
-Hej Alex.
-Wiesz nue chcemy się mieszać w twoje życie ale czemu spałaś na suficie?
-No...tak jakby ugryzł mnie radioaktywny pająk i teraz mam supermoce.
-Jakie?-zapytała a drzwi się otworzyły. Ze strachu zrobiłm się niewidzialna.
-Dziewczyny śniadanie.
-idziemy.
-Mieszkacie we trzy?
- tak
-Gdzie jest Charlie?
-Jest niewidzialna.
-Okey? Nie spóźnijcie się.-wyszła a ja odethnełam z ulgą.
-Śmieszna jesteś.-wyszłyśmy z dormitorium i poszłyśmy do wielkiej sali. Na śniadanie zjadłam
Sałatkę i popiłam sokiem jabłkowym.
-Sorry przepraszam. Wybacz Maximilianie.-obok mnie usiadła Miricenta.-co jeszcze potrafisz?
-Chodzić po ścianie,suficie stwarzać pole siłowe i ujeżdżać Zouwu.
-Ty-otworzyła szerzej oczy.-Ujerzdżałaś Zouwu?!
-Nie ona tylko ja-odpowiedział za mnie Kay.- ona była jedynie pasażerem.
-zazdroszczę.
-Nie ma czego to jak jazda konna. Strasznie telepie.
Zaśmiała się i zaczeła jeść jajecznicę z bekonem. Wykrzywiłam się lekko.
-Co się stało.
-Wiesz że to było kiedyś chodzące zwierze? Biedne żyło aż człowiek go zabił pokroił na kawałki i sprzedał?
-Bekon jest cudowny...-mrukneła...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro