2
Złapałam jego rękę i ostatni raz spojrzałam na okno.
-czy to napewno...-pociągnął mnie wciągając tym samym na grzbiet stwora.-Bezpieczne?!!!
-Jasne że tak. No znaczy prawie.
-Jak to prawie!!!???
-Oj przestań-potwór zawinął ogonem i przebieglismy przez parenaście budynków.
Time skip
-Myśle że powinniśmy wracać Kay.
-Jak chcesz. Gotowa do szkoły pjączku?
-tak. A ty mnie tak nie nazywaj Panie K.
-jasne.-weszłam na grzbiet lwa. Wskoczył tuż za mną i ruszyliśmy do domu.przebrałam się w crop top i spodenki i zaczełam się pakować.
-Pajączku! Wstawaj!
-Już się szykuje mamo!
-Dobrze masz 10 minut!
-Jasne. -Narzuciłam na siebie bluzę,włożyłam kostium do walizki i stanełam przed domem z walizką. Odethnełam świerzym wrześniowym powietrzem i spojrzałam na dach. Przedemną staneła mama i jej nowy chłopak.
-Gotowa?-kiwnełam głową i włożyłam rzeczy do bagarznika. Wsiadłam do tyłu i spojrzałam przez okno. Obok na chodniku szedł ciągnąc za sobą walizkę Kay.
-Stój!-krzyknęłam. Zatrzymali się a ja wysiadłam.-cześć kolego czarodzieju.-powiedziałam zdejmując mu słuchawki.
-Cześć pajączku.-schował telefon do kieszeni. Uśmiechnełam się.
-Jedziesz na lotnisko?
-Tak.
-Bo ja też chcesz jechać ze mną?
-Jasne.-włożyliśmy jego walizkę do bagażnika i wsiedliśmy na tył samochodu. Po kilku minutach byliśmy na lotnisku.
-Pa mamo.-cmokneła mnie w policzek.
-pisz do mnie. Wysyłaj listy. Napisz po tym jak tam cię wybiorą dobrze?
-Jasne
-Ty też możesz napisać-zwróciła się do Kaya
-mamo on ma swoich rodziców.
-Na pewno napisze-chłopak uśmiechnął się do mojej mamy. Weszliśmy w ścianę na lotnisku która przeniosła nas na king cros w londynie.
-Gdzie twój zwierzak?
-W walizce. Zaklęcie zwiększająco zmniejszające.
-Nie możemy używać czarów.
-Rodzice ją zaczarowali.-mrukbełam coś pod nosem i przeszliśmy przez ścianę.-czyli jesteś mugolakiem?
-Półkrwi tata rozstał się z mamą i wyjechał. Był czarodziejem.
-Ja jestem czysto. Ale nie chce trafić do Slithelinu.
-A gdzie?
-Nie wiem. Gryfindor...może Ravenlaw.
-ja pójdę tam gdzie mnie przyjmą. Zaśmiał się tylko i przeszliśmy przez ścianę między peronem 9 i 10.
-Ale śmieszne...
-Śmieszne to będzie jak zobaczysz moją siostrę.
-Masz siostrę?
-No. Patrz.-wskazał na wysoką blondynkę z różowymi końcówkami.-Eli.-dziewczyna odwróciła się i spojrzała na niego.-hej.
-cześć braciszku.-zmueniła się w psa i podbiegła rzucając się na Kaya. Wystraszona nie wiedziałam co zrobić więc wystrzeliłam sieć w jej stronę. Odskoczyła zmieniając się zpowrotem w czarownicę.-kim ty jesteś istoto przeklęta.
-Ugryzł ją radioaktywny pająk.-chłopak wstał z ziemi.-Ale jej ojciec jest czarodziejem.-otrzepał się i wsiedliśmy do pociągu do wolnego przedziału.
-jeśli pozwolicie.-przyczepiłam się sufitu,usiadłam po turecku i usnełam. Obudziło mnie szarpanie za włosy. Otworzyłam oczy.
-radzę ci się przebrać.-szepnął Kay.
-Jasne już...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro