Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

🍅W gabinecie przystojnego pana🍅

- Obiecuję, że to co się tutaj dzieje, to o czym rozmawiamy zostanie między nami. - położył dłoń na piersi w geście przysięgi. Nie wiem czemu, ale mu ufam. Stanowczo za bardzo i za szybko to się stało.

Jeszcze przes chwilę patrzę na niego. W końcu mogę to teraz bezkarnie robić, to czemu nie skorzystać? Powolnym ruchem ściągam bluzę. To stresujące jak on tak na mnie patrzy. Czuję, że się rumienię.

- OCH DIOS! - szybko zrywa się z krzesła i podbiega w moją stronę, odruchowo robię krok wstecz. Mężczyzna niespodziewanie mnie przytula.

Chwila, teraz mam kilka pytań. Bo myślałem, że on jest psychologiem, więc powinien być w miarę przyzwyczajony do czegoś takiego, a wygląda jakby miał się popłakać. I jeszcze jedno. DLACZEGO ON MNIE PRZYTULA!? I w ogóle dotyka. Nie lubię tego.

Antonio po chwili postanawia się ogarnąć i mnie puszcza. Tak lepiej. Albo nie! TAK GORZEJ. JA CHCĘ, ŻEBY PRZYSTOJNY PAN MNIE PRZYTULIŁ. Wtedy naprawdę czułem się lepiej. Dziwne to.

- Kto cię tak urządził? - nadal wgapia się we mnie. Jestem pewny, że moja twarz jest teraz czerwieńsza od pomidora.

- Czy to ważne? - pytam, udając, że lekceważąco.

- To bardzo ważne. - mówi poważnie. Po chwili jednak na jego twarz wraca ten piękny uśmiech. - Dobrze. Nie będę naciskał. I tak prędzej, czy później się dowiem. Pamiętaj, że im szybciej mi wszystko powiesz, tym szybciej to się skończy.

- Bo to od ciebie zależy, kiedy będzie koniec tego koszmaru. - założyłem ręce na klatce.

- No tak. - uśmiechnął się. To ideał. Chcę go. Niech mnie zabierze mym opiekunom i adoptuje. - Ubierz się, bo nie mogę od ciebie wzroku oderwać.

Podał mi moją bluzę, a na mojej twarzy ZNOWU pojawił się rumieniec. Noż cholera, dopiero co się go pozbyłem.

- Mogę już iść... - pytam po ubraniu bluzy.

- Tak ci tu źle? - uśmiech nie schodzi z jego twarzy. Odsuwa krzesło, pokazując, bym na nim usiadł. Sam odchodzi kawałek za biurko, do jakichś szafek, na których stoi elektryczny szary czajnik. Włącza go.

- Tak. - udaję obrażonego. - Nie lubię przebywać w jednym pomieszczeniu z idiotami.

Słyszę radosny śmiech. Zielonooki siada na swoim miejscu i kładzie na biurku dwa kubki z herbatą.

- Uroczy jesteś. - stwierdza radośnie.

- Nie jestem uroczy debilu! - takie kłótnie są fajne. Lubię się kłócić, bo wtedy ktoś zwraca na mnie uwagę. Gorsze są te "poważne" kłótnie, które często nie mają w ogóle powodu ani sensu. No, ale co zrobisz, jak nic nie zrobisz.

- Wystarczy Antonio. - śmieje się. - Myślałem, że już ci się przedstawiłem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro