Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

🍅To nie jest randka🍅

Czemu ja się na to zgodziłem!? To był zły pomysł. Beznadziejny. Jak ja.

Podszedłem pod fontannę. Tą samą, pod którą się kiedyś spodkaliśmy. Pan debil Antonio już tam czekał.

- Dawno cię nie widziałem Lovino! - Radosny jak zawsze Tonio zrywa się z miejsca i podchodzi do mnie.

Próbuje mnie objąć, ale robię krok w tył, przez co ten idiota prawie, powtarzam P R A W I E, zalicza glebę. Szkoda... Byłoby tak pięknie.

- No faktycznie. Bardzo dawno. - Odpowiadam powstrzymując uśmiech i wewnętrzne piski. Bo to tak jakby randka! Znaczy... nie randka, ale jednak mnie zaprosił gdzieś, bo chce mnie przedstawić przyjaciołom, a to tak jakbyśmy byli razem, więc randka. - Jakieś trzy godziny temu.

- Dla mnie każda sekunda bez ciabie jest jak jeden wiek~ - Antonio uśmiecha się szarmancko, a ja czuję przypływ ciepła na policzkach.

- Nie, że mi to przeszkadza czy coś, ale chciałem przypomnieć, że jestem uczniem, a pan, panie idioto, jest zatrudniony w tej samej szkole, do której ja uczęszczam. - Ja tego nie powiedziałem, prawda? Nie chcę żeby przestał, bo czuję się wtedy ważny. Ugh. Czemu ja zawsze wszystko niszczę!? Miejmy nadzieję, że ten idiota nie ogarnie.

- Tak, wiem~ - odpowiada, machając wesoło ręką, jakby ten gest miał znaczyć "i tak mnie to nie obchodzi" - ale aktualnie jesteśmy poza szkołą, co za tym idzie, jesteśmy tu prywatnie.

Ten jego uśmiech jest taki piękny, że mogę się w niego wgapiać godzinami. W ogóle jego twarz jest piękna. Czemu muszę być jeszcze dzieckiem!? [Bo spejn woli młodszych, tak mniej więcej o połowę ~dop. aut.] To niesprawiedliwe! Życie jest nie fair!!! Wypisuję się z niego. Chcę inne, w którym Antonio będzie moim mężem.

- A... - Czemu on czasem mówi mądre rzeczy? - To... gdzie idziemy?

Zielonooki podchodzi do mnie bliżej, staje z mojej prawej strony i obejmuje mnie w talii. Przysuwa swoją twarz na tyle blisko mojej, by oprzeć swój nos na moim policzku, a czołem dotykać moich włosów i O M G CHYBA ZAPOMNIAŁEM JAK SIĘ ODDYCHA! ALDJDJCNAAKCJ!!!! Stoję nieruchomo. To nie tak, że jestem spięty, po prostu boję się wykonać jakikolwiek ruch, bo mogę go spłoszyć, a chcę żeby to się pięknie skończyło.

- Co powiesz na pizzerie? - pyta, po czym nie czekając na odpowiedź łapie moją dłoń i zaczyna mnie gdzieś prowadzić. - Mówiłeś, że lubisz pizzę.

No i chuj. Ten idiota jak zwykle wszystko zjebał.

- Och. - Mówię delikatnie się rumieniąc. Znaczy... delikatnie, bo przed chwilą byłem czerwony jak... pomidor, a do tego doszedł jeszcze teraz delikatny rumieniec. - Miło, że pamiętasz.

- Jak mógłbym zapomnieć czegoś o osobie, która ciągle siedzi w mojej głowie? - Antek, stop, bo się spalę!


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro