Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

🍅Co czyni cię większym nieogarem🍅

Czemu to tak bardzo wygląda jak randka? Albo ja mam jakieś urojenia. Kto wie.

O tej godzinie w pizzerii jeszcze nie ma tłumów. Zazwyczaj ludzie przychodzą tak około dwudziestej. I bardzo mnie to cieszy, bo przynajmniej na nas nie patrzą. Nie lubię tego. Te ich wścibskie oczy. Siedzimy z panem Antkiem idiotom przy stoliku. Rozmawiamy na luźne tematy. I w sumie jest fajnie. Oczywiście oprócz tego, że co chwila się cały rumienię. To akurat nie jest fajne. Jak już irytujące.

- Jesteś uroczy Lovino~ - jeszcze nie wiem, czy jego akcent jest wkurzający, czy piękny. To bardzo trudne do określenia. - Nie będziesz miał nic przeciwko jak... - jak ciebie pocałuję? Nie będę miał, ale dla zasady powiem, że będę psze pana. - przedstawię cię moim przyjaciołom? - och... no przecież już o tym mówiliśmy... - Bardzo chcieli ciebie poznać...

Uroczo się uśmiecha. CHWILA. CZYLI ONI O MNIE COŚ WIEDZĄ? JAK DUŻO..?

- Em... chcieli poznać? - pytam. Musi rozwinąć myśl, bo chcę odpowiedzi na moje pytania.

- Stwierdzili, cytując ich słowa "Weź nam w końcu przedstaw ten swój objekt westchnień, bo chcemy wiedzieć, czy warto męczyć się z jeszcze bardziej niż zawsze nieogarniętym tobą". - Zaśmiał się.

Och. Jacy kochani przyjaciele. Kurde. Znowu rumieniec, a przecież nic takiego się nie stało. Objekt westchnień... czyli tu chodzi o mnie. Tylko teraz pytanie, czy jest zajęty myśleniem o mnie, bo praca, czy faktycznie. Osobiście wolałabym drugą opcję. Jest ciekawsza.

- Yhm.. - krótka treściwa odpowiedź. No może nie do końca treściwa...

***

W ten oto sposób jesteśmy w domu jednego z jego przyjaciół. Tosiek to nieodpowiedzialny idiota, skoro pozwala mi pić. Znaczy... wiem, że to tylko wino, a my jesteśmy we Włoszech, więc niby to tu normalne, ale jednak.

- Więc to ty jesteś chłopakiem Antonio? - pyta jeden z mężczyzn. Chyba Francuz. Ma taki wkurzający akcent. Teraz mogę stwierdzić, że Tosiek ma lepszy. - Jestem Francis.

Podaje mi rękę na przywitanie, więc ją chwytam. Może troszkę niepewnie, ale cóż... Nie moja wina, że wygląda on jak taki typowy gwałciciel.

- Lovino. - przedstawiam się i szybko dodaję - Nie jesteśmy razem.

- A ten rumieniec potwierdza twoje słowa. - słyszę delikatny śmiech nowo poznanego faceta.

W odpowiedzi tylko prychnąłem. To nie moja wina, one nie są zależne ode mnie.

- Wiedziałem, że Tosiek jest gejem! - kolejny męski głos. - Najwspanialszy człowiek jaki stąpa po świecie, Gilbert. - przedstawia się. Wcześniej go nie zauważyłem. Może dlatego, że dopiero wszedł.

- Każdy to wiedział mon ami. - zdecydowanie Francuz.

***

- I popatrz. - Gilbert wygłaszał swoją kolejną... teorię. - Zakładając, że Bóg istnieje, to skoro stworzył tęczę i kazał miłować każdego człowieka, i chce naszego szczęścia, to dlaczego kościół jest przeciwny LGBT? Przecież Bóg wyraźnie je stworzył. Jezus sam pytał Piotra, czy innego Pawła czy go kocha. A Judasz nawet go pocałował! JA WAM MÓWIĘ, ŻE KOŚCIÓŁ TO JEDNA WIELKA PROPAGANDA. Przecież w biblii jest napisane co innego niż mówią księża...

- Nadal masz za złe rodzicom, że posłali cię na kleryka? - zaśmiał się Francuz.

- MIESIĄC. - Albinos zacisnął rękę na szklance z trunkiem. - MUSIAŁEM SIĘ TAM MĘCZYĆ PRZEZ CHOLERNY MIESIĄC. WIESZ ILE TO CZASU!?

- Oui, wiem bardzo dobrze. - Blondyn podrapał się palcem po delikatnym, dwudniowym zaroście, udając zamyślenie. Albo on faktycznie myślał... - Miesiąc, w tym wypadku wrzesień ma trzydzieści dni, co oznacza siedemset dwadzieścia godzin, a to z kolei czterdzieścitrzy tysiące dwieście minut czyli...

- Dobra. - Białowłosy podniósł ręce w geście kapitulacji. - Już nie kończ. Starczy powiedzieć, że miesiąc.

- Bo dłużej z tobą nie wytrzymali? - zapytał wesoło Tosiek.

- Wiesz... - westchnął czerwonooki w odpowiedzi. - szkoda żebym się marnował.

- Ale ty nadal to robisz. - Stwierdził Francis.

🍅🍅🍅🍅🍅

Powracam!
*w tle wiwaty i oklaski*
Och, dziękuję, dziękuję~
Nie musieliście~
Żartuję. Musieliście.

Okej xD
nieważne
Gorączka mi nie służy

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro