Settimo.
- Zakluczyłaś? – krzyknęłam do Kate, która znajdowała po drugiej stronie ulicy pod Lahori Gate Restaurant. My zaś z Rose czekałyśmy na parkingu opierając się o nasz samochód.
- Ustrojstwo działa coraz oporniej, ale dałam radę! – odkrzyknęła, jeszcze raz sprawdzając czy jest zamknięte, a po chwili ruszyła w naszym kierunku.
- Spróbujemy temu zaradzić w przyszłym tygodniu. A dzisiaj jedziemy do Bradford Flares! – poruszyła znacząco brwiami. Już przewiduje dzisiejsze szaleństwo w nocnym klubie.
- Jutro mamy kolokwium. – zawiadomiła Kate, dochodząc do nas.
- No nie bądźcie sztywne. Same dobrze wiecie, że gdybyśmy nie zamknęły szybciej restauracji to byśmy jeszcze tam siedziały. – gestykulowała i ciągnęła dalej – Godzina, dwie w tą czy wewtą nic nie zrobi.
- Zrobi, zrobi jak procenty zrobią swoje. – zaśmiałam się.
- Nie przesadzajmy. Ostatni raz był dla nas pechowy, ale dzisiaj się to nie powtórzy. Dopilnuje tego. – obiecała i tak się stało. Po dwudziestu minutach dotarliśmy i rozgościłyśmy się na jednej z czarnych skórzanych kanap. Ludzi tańczących do dudniącej muzyki techno i house było w opór. Nie przepadałam ani za zatłoczonymi miejscami ani za tymi gatunkami muzyki, jednak musiałam się z tym pogodzić i zacząć weekend z wielkim hukiem. Początkowo zaczęłyśmy od jednego niewinnego kolorowego shota.
- Macie jakieś marzenia? – zapytała Rose, która kosztowała się napojem odurzającym jak dziecko lizakiem.
- Wyjechanie jak najdalej stąd. Gdyby nie praca i studia nie byłoby to problemem. – odparłam, biorąc przykład ze starszej przyjaciółki i napiłam się z kieliszka.
- Problem się skończy tylko dokończymy wszystko co zaczęłyśmy, a potem opuścimy to przeklęte miasto. – powiedziała Kate i zamówiła drugą kolejkę.
- To co za przyszłość? – zapytała Rose, a my przytaknęłyśmy. Poszła samodzielnie nalać z maszyny tym razem jednolitego koloru jakim był niebieski, a gdy wróciła wznieciłyśmy toast i wypiłyśmy cały kieliszek za pierwszym razem. Oczywiście nie zabrakło charakterystycznego skrzywienia się. Czułyśmy, że procenty już robiły swoje, ale zbytnio się tym nie przejmowałyśmy.
- Ten Bob... znaczy Sam się już odzywał? – zapytała Kate przewracając oczami na samo wspomnienie o chłopaku.
- Minęło tylko kilka godzin, więc nie. Ale napewno da znać! – wykrzyczałam, gdy muzyka stała się jeszcze głośniejsza – A tak w ogóle czemu skłamałaś w sprawie ciotki, że wyjechała? – spojrzałam się na Rose.
- Zapisała w testamencie, że Kate może tam mieszkać i przejąć dom, ale pod żadnym pozorem nie ma sprzedawać go w obce ręce.
- Nie chcieli go przecież kupić...
- Ale mogli się włamać i okraść. Dom był oczkiem w głowie ciotki Kate i od wieków o niego dbała. Co prawda kosztuje pół miliona, ale niestety nie posiada żadnych zabezpieczeń i stoi na mało ruchowej dzielnicy, więc jest łatwym domem w zdefraudowaniu. – wytłumaczyła.
- To dlatego nic nie zaalarmowało gdy przeskoczyliśmy bramy. – przypomniałam sobie i wszystko nabrało sensu.
- Też nie miałam pojęcia. Gdyby wiedzieli to z całą pewnością dostanie się do takiego domu nie sprawiło by im problemu jak załatwili sobie legitymacje FBI.
- Problem jest za nami i nie ma co się przejmować. Teraz moja kolej, więc idę nalać ostatnią kolejkę i spadamy stąd. – wstałam z miejsca i ruszyłam w stronę okrągłego blatu. W tle na półkach stały margerity, giny i whiskey a nad wisiały lampki i kieliszki.
- Trzy long drinki. – rzuciłam gdy mężczyzna za ladą spojrzał się w moją stronę. Szczerze mówiąc myślałam, że mu to długo zejdzie skoro wokół mnie stało z piętnaście osób, a ja znajdowałam się na szarym końcu.
Po podaniu mi tego co zamówiłam odwróciłam się na pięcie i kroczyłam ze znaczącym uśmiechem do naszej zarezerwowanej loży.
Chcąc jakoś ominąć przeszkody stojące mi na drodze, napatoczyłam się na kogoś przez co wylałam połowę na moją wyjściową koszulkę.
***
Jak myślicie na kogo? Następny rozdział pojawi się w przyszłym tygodniu, także wyczekujcie a w między czasie zachęcam przeczytać wszystkie książki jensenn7 Wikusia_Winchester5 i Dean_Winchester06. Zachęcam też do followowania mnie bo dużo będzie się działo.
^ daje follow back aktywnym!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro