Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Secondo.

Podjechałyśmy na podjazd opuszczonego domu znajdującego się na Mitford Hall. Zgasiłyśmy silnik i z niecierpliwością czekałyśmy na naszego nowego towarzysza. Przez ten czas w ciszy podziwiałyśmy ogromny dom należący do zmarłej cioci.

Cały obiekt był wykonany z siarkowych i mlecznych cegieł. Dachy doskonale komponowały się w odcieniach szarości, a po lewej stronie jednego z nich został umieszczony komin. Drzwi i odniesienia w ceglanych płotach były sfabrykowane z sosny, a kwiatki przed wjazdem tylko znaczniej dodawały uroku.

Nie minęło parę minut, a James Carter zaparkował swoim czarnym bentleyem tuż obok naszego srebrnego sedana.

— Dzień dobry, cześć. — przywitał się wesołym głosem. Należał do typów optymisty. Chyba. Nigdy nie widziałyśmy go jak pogrąża się w alkoholu i zalewa smutkiem. Może dlatego, że znamy go ledwie trzy dni i to pod wpływem przypadku? Niedługo wam to opowiem.

— Hej James. — zawtórowałyśmy równo, co można było nazwać urokiem.

— Przepraszam, że troszkę się spoźniłem. — zawiadomił.

— Okej. Nic się nie stało. — odpowiedziałam i ruszyłam w stronę zamkniętej bramy. Wyglądała na niestabilną, więc nie przeskakiwaliśmy jej ryzykując zepsuciem.

— To wy pierwsze. — zakołysał brwiami i ułożył ręce tak, że z łatwością mógł nas podsadzić. Nie minęła chwila, a sam dołączając do nas pobiegł do drzwi i z aktorskimi przeskokami oraz fikołkami udawał profesjonalnego włamywacza. Przekręciłam oczami śmiejąc się i czekałam na dalszy ciąg wydarzeń.

— Macie jakieś klucze? — zapytał James.

— Z tego co pamiętam.. — wspomniała Kate —Chowała kluczyki pod dachem nad nami. A bardziej w rogu niego.

James stojący za nami wychylił się i sięgnął po klucze. Co się okazało, faktycznie tam były. Przepchnął się do przodu i otworzył sosnowe drzwi — Ta Da! — wrzasnął uradowany.

Ku naszym oczom ukazała się wspaniała biała komoda stojąca na pudrowym dywanie.
Nie zatrzymując się, zwiedzaliśmy dalsze zakamarki domu. W pomieszczeniach było dosyć jasno, ponieważ w każdym znajdowało się conajmniej jedno okno. Było też dużo dywanów, drobiazgów i staroci, którymi posługiwała się ciotka Kate. Niektóre były zakurzone co wskazywało na brak istoty ludzkiej w tym domu.

Dotarliśmy do miejsca gdzie schody prowadzą na górę i dół. Spojrzeliśmy się na siebie z wyrysowanym znakiem zapytania i przystopowaliśmy.

— Jak to rozważamy? Dzielimy się jakoś? A może macie już plan? — zapytał James.

— Możemy iść na strych a ty pójdziesz do piwnicy. — zaproponowała Rose — Napewno będziesz się nudził poszukując papierów w listach miłosnych, a tak to może znajdziesz coś pożytecznego?

— Okej. Zgadzam się. — przytaknął chłopak.

Rozdzieliliśmy się i już zostałyśmy we trzy, leżące na strychu w tonie rachunków, listów i przepisów. Po dwóch godzinach odkąd tam byliśmy zdażyło zrobić się już ciemno. Nie znaleźliśmy nic, a przez ten czas mogłyśmy mieć już te dodatkowe 40€ pracując.

— To na marne. Nie ma tutaj nic o historii restauracji. Tylko przepisy, których kopie leżały w szafce w kuchni restauracji.

— Może dokończymy to innym razem, a teraz zobaczymy co u James'a? — zaproponowała Kate.

— Zapomniałam o nim! — zaśmiała się Rose, na co jej zawtórowałam. Zwinęłyśmy się, odłożyłyśmy kartony na miejsce i zeszłyśmy na sam dół posiadłości. Kate sięgnęła ręka za klamkę, lekko ją pociągając na dół, jednak nie udało się, bo coś z drugiej strony musiało być zabarykadowane.

— Ej James? Nie zrobimy ci krzywdy nie musisz się zastawiać! — krzyknęłam. Spodziewałam się jakiejś odezwy od strony chłopaka, jednak nic takiego nie otrzymałam.

— Może coś się stało? — zapytała Kate, na co zmarszczyłam brwi. Rose nie czekała chwili dłużej i zadzwoniła na numer alarmowy.
Po zaledwie dziesięciu minutach przyjechali i bez zatrzymania zaczęli działać.


***
Mogą pojawić się pewne błędy, ponieważ nie jest sprawdzony. Miłego czytania!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro