Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Quarto.

Spoglądałyśmy na całą akcje z boku mając nadzieje, że wszystko pójdzie dobrze i nic nie stanie się Jamesowi. Wyważenie drzwi i odsunięcie szafy, która spadła i blokowała przejście zajęło dwadzieścia minut. Strażacy zastanawiali się z jakich przyczyn witryna znalazła się na ziemi. Jednak nie spodziewali się takiego toku zdarzeń, których dowiedzieli się od chłopaka. Mianowicie owczarek niemiecki uwięziony wcześniej w małej skrytce zasuniętej płytką, usłyszawszy James'a wykorzystał resztkę sił, by ją odsunąć i się pokazać. Co prawda pies znalazł się przy nodze chłopaka, ale glazura wysokości dwóch metrów, zsunęła się tak, że upadła na szafę zagracając im wyjście.

Gdy wyszli uściskałyśmy Cartera i pogłaskałyśmy nową koleżankę po czubku głowy, a potem po całym zamieszaniu opuściłyśmy mieszkanie.

- To jak? Kto na tylne siedzenia bierzę Inkę? – zapytał James ciesząc się jak małe dziecko, że dzisiaj będzie spał w swoim mieszkaniu nie sam, a z nowym pupilem.

- Inka? A to nie imię bardziej pasujące dla kota? – zmarszczyłam brwi jednocześnie obserwując odjeżdżającą straż pożarną.

- Będąc w tej piwnicy przez trzy godziny nie zająłem się niczym innym jak wymyślaniem dla niego imienia, także Inka i koniec. – mruknął – To kto bierze tą słodką psinę do swojego samochodu?

- Jak to kto? To twój psiak. – odparła Kate.

- No tak, ale pobrudzi mi tapicerkę. – zajęczał smutnym głosem.

- Carter, tapicerkę da się... – kontynuowała Kate na co przerwał jej James.

- Proszę, Proszę, Proszę! – zajęczał znowu.

- Powiedziałam nie. – mruknęła.

- Dobra niech ci będzie pies jedzie z nami. – zgodziła się Rose i otworzyła tylne drzwi, aby Inka mogła wskoczyć – Jest taka duża, że zajmuje cały tył. – zaśmiała się.

- To wtedy pytanie kto jedzie ze mną? – wyszczerzył się, patrząc na przyjaciółkę stojącą obok mnie.

- Co świecisz tymi zębami? Mam jaki kolwiek wybór? – spytała ironicznie Kate.

- Nie, nie masz. – zachichotał i otworzył po gentlemancku przednie drzwi. Zgromiła go spojrzeniem i wsiadła krzyżując ręce.

- To do zobaczenia! – wykrzyknął James – A ty mała zapnij pasy, bo będziemy mieli ostrą jazdę!

Zaśmiałyśmy się z Rose i obydwie wsiadłyśmy do naszego Sedana. Odpaliłyśmy silnik i wyjechałyśmy szybciej. To był najwyraźniej zły pomysł jak po straceniu poczucia czasu zapomniałyśmy śledzić Cartera w lusterku.

- Idiota pewnie pojechał drugą stroną! – fuknęłam.

- Nic jej nie zrobi, nie martw się. Mamy jego psa. – odparła zmieniając bieg na czwórkę.

***

- Jak minęła podróż? – spytała Rose, gdy staliśmy już koło swoich zaparkowanych samochodów w apartamentowcu.

- Byłoby lepiej gdyby się dureń nie przystawiał.

- Chciała powiedzieć, że było znakomicie. A wam jak minęła podróż moje suki? – odparł czochrąjac psa po nosku.

- Suki? Nie pozwalasz sobie? – fuknęła Rose.

- Jesteście tylko moje i mi wolno. – zaśmiał się ukazując, że to tylko żarty.

- Dobra nie wiem jak wy, ale ja lecę. Ten dzień był wykańczający. – odparłam ziewając i zmierzałam ku windy. Ku mojemu zdziwieniu reszta kroczyła za mną. Gdy dotarliśmy pod pokoje pożegnaliśmy się, ostatni raz potarmosiłam Inkę i weszłam do mieszkania. Szybko się przebrałam w za dużą koszulkę i ubrałam krótkie spodenki. Związałam włosy w luźny kok i położyłam się w upragnionym łóżku.


***
Niesprawdzony ale jednak wstawiłam dzisiaj. Jutro możliwe, że też się zjawi. Maraton myśle zrobimy we ferie, nie szybciej. Co wy na to?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro