Primo.
Po ciekawym wykładzie z którego starałam się zapamiętać jak najwięcej, pojechałam z przyjaciółkami do pobliskiego baru, aby zaczerpnąć kilka pomysłów na naszą restauracje oraz żeby po prostu zgromić głód, który dokuczał nam od samego ranka.
Budynek The White Horse odznaczał się szarymi cegłami. W środku był kominek i skórzane fotele, dzięki którym zasiedliśmy się na dobre półtorej godziny.
— Mogłybyśmy zaplanować jakiś znak rozpoznawczy naszej restauracji. Chyba tego właśnie nam brakuje. — odparła Rose, grzebiąc coś w swoim iPadzie. Trzymała tam wszystkie swoje plany i rysunki wnętrz, bo oprócz planowania na naszą renowacje, tworzyła również pomysły na nowe wydania wieżowców.
— Racja. Masz już jakiś pomysł? — zapytałam, przeżuwając ostatni kawałek zamówionego wcześniej dania.
— Jeszcze nie. — podkreśliła — Ale same zobaczcie. Nasza brama to tylko jakaś nazwa bramy Lahoriego znajdująca się w Azji. — zaoponowała Rose — Mogę spróbować wyszukać więcej informacji do Lahori Gate Restaurant.
— A czemu, by nie pojechać samemu do Tadź Mahal, gdzie znajduje się ta brama? Dawno nigdzie nie podróżowałyśmy, a taka mała przerwa dobrze nam zrobi. — zaproponowała Kate trzymając w prawej dłoni szampana prosto z Włoch.
— Z naszymi oszczędnościami? No nie wiem.
— To może poszukamy jakiś papierów w domu ciotki Kate? Napewno coś znajdziemy. Jakiś plan przewodni czy coś. — zaśmiałam się.
— Dobra ten symbol to drobnostka w porównaniu na naszą pustkę w portfelu. Nawet jak postawimy coś co będzie wpływało na naszą nazwę jak tutejszy właściciel restauracji, będziemy sporo zadłużone. — powiedziała Rose, przeglądając powieszone zdjęcia The White House z koniem na tle.
— Nasze wnętrze jest doskonale urządzone. Remont przydałby się na zewnątrz i po stronach kuchni. Plus ta jakaś rzeźba na działce restauracji. Nie jest źle. — zakończyła rozmowę
Kate i ruszyła w stronę blatu, by zapłacić za cały pobyt.
Wychodząc usłyszałyśmy charakterystyczny dzwonek z iPhone'a. Rose sięgnęła do kieszeni i odebrała bez namysłu.
— Tak słucham? — rozpoczęła mając nadzieję, że to kolejny klient.
— Cześć dziewczyny co tam u was? — w słuchawce odezwał się głos, którego miałyśmy zaszczyt posłuchać przy piosence My Heart will go on od Celine Dion. Śpiewał na blacie kuchennym i omal nie zbił nam lamp!
— Hej James. Powoli do przodu a u ciebie?
— Ja skończyłem właśnie prace i zamierzałem do was wpaść. — zawiadomił z entuzjastycznym humorem.
— Przyjdź z czymś mocniejszym. Pomożesz nam dzisiaj przeszukiwać dom pewnej pani. — Rose mrugnęła do nas. Napewno nie znaczyło to nic dobrego.
— Pani? — zachichotał.
— No a co? Masz jakieś plany wobec nieżyjącej kobiety, a mianowicie ciotki Kate? — spytała poważnym głosem.
— Co? Nie...
— Ty zwyrodnialcu! — zaśmiałyśmy się — Dobra bądź za godzinę na 5 Highford Grove.
***
Za wszelkie błędy przepraszam. Mam nadzieję, że się spodobał. Gwiazdka i komentarz mile widziany!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro