Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Nono.

- Cholera. – wycedziłam zachrypniętym głosem, starając się jakoś ogarnąć mdłości, ból głowy i pleców, gdy podniosłam się z leżenia do siadu.

Oblizałam spierzchnięte wargi, po czym zacisnęłam je w wąską linię czując pieczenie.
Gwałtownie wstałam, nie unikając zawrotu głowy robiąc przy tym kilka zawahań na jednej nodze i pościeliłam łóżko. Gdy skończyłam, a uszło mi to z trudem, poszłam zrobić jeden z domowych przepisów na wybawienie tej paskudnej choroby. Musiałam jakoś przetrwać dzisiejsze studia, a że apteka była na drugim końcu miasta to użyłam samych naturalnych sposobów, które były tak samo skuteczne jak apteczne specyfiki rzec jasna. W ciągu kolejnych piętnastu minut zdążyłam wziąć szybki prysznic i zająć się włosami. Aktualnie robiłam szybkie pancakes z dodatkami borówek i nutelli. Oczywiście nie obyło się bez podjadania, ale popijałam herbatą, co miało chociaż jeden pozytywny skutek.

- A co tu tak pięknie pachnie? – zapytała Kate wychodząc z pokoju na przeciwko i dosiadając się do stołu.

- Takie tam rarytasy na dzień dobry. – odwróciłam się, by posłać uśmiech i z powrotem zaczęłam wykładać talerze oraz sztućce – Jak się spało?

- Bywało lepiej, rozsadza mi głowę nie do zniesienia. – zaśmiała się i zmrużyła oczy.

- Dobrze się składa, bo mam coś dla ciebie.. – chwyciłam za uchwyt w różowe kropki i podałam kubek do rąk przyjaciółki.

- Co to jest? – zerknęła na mnie kątem oka.

- Cytryna, imbir i chilli. – odpowiedziałam na co odpowiedziała mi skrzywieniem – Pij pij.

- Co z James'em? – odchrząknęłam, gdy przyjaciółka wypiła duszkiem połowę herbaty.

- Z nim? – zapytała – A nie jesteś ciekawa jak dotarłyśmy do domu? – zmieniła temat.

- Pewnie na czworaka. – zakpiłam.

- Tym razem na leżąco w bagażniku Impali – zaśmiała się czekając na moją reakcję – Nie sądziłam, że ktoś z naszych znajomych będzie posiadał lepszy samochód od nas!

- Kto ma Impale? – zapytałam zdezorientowana i przy okazji zakrztusiłam się pancakem.

- Bracia Winchester. – odparła, kreśląc kółka na stole – Mają mało miejsca przez te schowane skrzynki z narzędziami i innymi pierdołami,  i zastanawiam się jak się tam pomieściłyśmy.

- Już wiem czemu tak mnie użerają plecy od rana! – mruknęłam – Czemu nie mogłyśmy zająć miejsc na tylnich siedzeniach?!

- Były zajęte przez jakiś kolejnych gości w garniturach. – wspomniała.

- A co z ich BMW 750, które ostatnio stało u nas pod restauracją? – przekręciłam głowę.

- To na czas biznesu, a Impala w tym czasie była lekko uszkodzona po ich ostatnim wyjeździe i zostawili ją w naprawię u przyjaciela rodziny.

- Wszystko wyjaśnione, ale dalej nie wiem co z James'em. Powiedz mi. – wymusiłam.

- No właśnie. – wymruczała Rose telepocząc się do nas i dosiadając się do stołu.

- A więc... – westchnęła – James z Carmen także bezpiecznie dotarli do domu. Nie wspomniałam, że jest ona córką komornika, z którym ma nie lada problem, także nasze zachowanie w stosunku niej też musimy brać pod wzgląd. Clarie powinnaś ją przeprosić..

- Słucham?! Nie ma nawet takiej opcji! – przewróciłam oczami.

- Wiem, że nieźle cię sprowokowała, ale przemyśl to. – zaproponowała Kate i ruszyła do swojego pokoju, by się przygotować.

- A ty Rose? Chyba nie zapomniałaś, że dziś sobota? – zapytałam przyjaciółkę-zombie, podśmiechując się jednocześnie.

- Sobota? – zapytała nie zdając sobie sprawy z dzisiejszych obowiązków.

- Studia? Kolokwium? – rzuciłam.

- O cholera! Czemu nie mówiłaś szybciej! – pobiegła do łazienki, biorąc po drodze w ręce to co udało się jej znaleść.

Wykłady miałyśmy równo o dziesiątej. Mając dokładną godzinę, zajęłam się przeglądaniem mediów społecznościowych i notatek z Macbooka.

***

- Dzień dobry. – przywitał się z nami profesor, stojąc na mównicy – Proszę wszystkich o zajęcie miejsc. – odrzekł i przez krótką chwilę drapał się po głowie, a potem pokierował się na lewo do drzwi. Przez ten czas zanim się zjawił, ponownie wyjęłam długopis, wzięłam łyka wody i ostatni raz rzuciłam okiem na notatki.

- Cześć. Przepraszam, że się nie odzywałem od wczoraj, ale Kate chyba wam wytłumaczyła? – zapytał James, zajmując miejsce rząd pod nami.

- Nie, nic się nie stało. – uśmiechnęła się Rose i spojrzała się w kierunku wracającego profesora.

- Zaszły małe zmiany. Dzisiejsze kolokwium zostanie przełożone na następny tydzień, ponieważ do naszych zajęć dołączy nowa osoba.  – poinformował i kilka sekund później otworzyły się drzwi za nami. Obróciłam się, jednak nie wiem czy to moja pożądliwa ciekawość była większym grzechem, czy Carmen, która kroczyła w naszym kierunku w tej samej wyzywającej sukience co zeszłej nocy.


***
Spełniliście warunek, więc rozdział wleciał.
Muszę się przyznać, że podoba mi się ucinanie w najciekawszych momentach. No, ale za coś musicie mnie „pokochać". Następne rozdziały dopiero za tydzień!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro