Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

*67*

Od ślubu Douglasa i Emmy minęło 2 tygodnie. Nie wiem czemu ale od tego czasu James chodzi jakiś dziwny. Wychodzi wcześnie rano i wraca późno w nocy. Pytałam się go wiele razy czy coś się stało, ale odpowiada że mają ciężki okres w pracy. Prosiłam aby nie przemęczał się tak, bo jeszcze odczuwa skutki katastrofy i nadal dochodzi do siebie, ale nie słucha mnie. Mówi że to jego obowiązek i idzie do gabinetu. 

Kolejny ranek i budzę się sama w łóżku. Westchnęłam ciężko i wstałam. Powoli ruszyłam do garderoby, potem do łazienki. Nalałam wody i mojego olejku do wanny. Rozebrałam i powoli weszłam do gorącej i pachnącej wody. Przez dziesięć minut po prostu leżałam, a patem zaczęłam się myć. Po pięciu minutach z wanny i wytarłam się ręcznikiem, po czym ubrałam się w fioletowy golf na krótki rękaw i czarne spodnie, a do tego założyłam czarne baleriny.Zrobiłam delikatny makijaż. Włosy tylko rozczesałam i zostawiłam rozpuszczone. 

Gotowa postanowiłam zejść na dół, aby zjeść śniadanie. Rose pewnie już coś przygotowała. Uśmiechnęłam się na myśl o staruszce. Gdy byłam w połowie schodów, usłyszałam głosy z kuchni. Kobiece głosy. Zmarszczyłam brwi. Kto mógłby przyjść o 8 rano?  Gdy byłam na miejscu, zobaczyłam siostrę Jamesa.

-Hej.-zawołała wesoła i przytuliła mnie.

-Hej.-odwzajemniłam gest.-Nie powinnaś być w firmie? James mówił że macie ciężki okres.-podeszłam do Rose aby dać jej całusa w policzek.

-Nie.-machnęła ręką.-Wszystko jest w porządku.-uśmiechnęła się.

-O.-posmutniałam.

-Stało się coś?-spytała zmartwiona.

-Nie.-uśmiechnęłam się sztucznie.

-Usiądź i zjedz, pewnie źle się czujesz.-powiedziała Rose i podała mi talerz jajecznicy.

Podziękowałam cicho i podeszłam do stołu. Postawiłam talerz i usiadłam na krześle. Zaczęłam jeść.

-Zabieram cię na zakupy.-uśmiechnęła się Eli.

-Tak wcześnie?-spytałam.

-Tak. Teraz.-powiedziała radośnie.-Zjedz i jedziemy.

Po 30 minutach byłam już w samochodzie Eli, a po kolejnych 30 już w galerii. Cały czas podążali za nami ochroniarz. Weszłyśmy najpierw do sklepu z ubrankami dla dzieci. Szczerze mówią nie myślałam nad wyprawką dla dziecka. Nawet jeszcze nie wiem jakiej jest płci.

-Chłopczyk czy dziewczynka?-spytała przeglądając różowe sukieneczki. 

-Na tą chwilę uniwersalne.-powiedziałam trzymając w ręku niebieskie body.-Po jutrze mam wizytę i dowiem się.-uśmiechnęłam się w jej kierunku.

-Cieszę się.-odwzajemniła mój uśmiech.-Odkąt James jest z tobą uśmiecha się, jest miły dla pracowników.-zamyśliła się.-Już myślałam że umrze jako stary kawaler.-pokręciła głową blondynka.

-Twoja mama mi mówiła że jestem pierwszą dziewczyną którą jej przedstawił. 

-Tak. Ale miał jedną za czasów licealnych, lecz mama jej nie poznała, rzuciła go.

-Wiem, mówił mi o tym.-spojrzałam na śliczne białe buciki.-Mówił czemu go rzuciła?-spytałam, choć znałam prawdę.

-Nie, lecz wydaje mi się że dlatego że wyjeżdżała. James długo nie mógł do siebie dojść i był opryskliwy dotąd aż poznał ciebie. Mam nadzieję że tak już będzie.-spojrzała na mnie.

-Nigdy go nie zostawię, chyba że...-przerwałam i posmutniałam.-On sam odejdzie.

-Znam mojego brata. Nie zostawi cię. Choć czasami ma zły humor i jest zły.-spojrzała na mnie.-On cię kocha. Pamiętaj o tym.

Z galerii wróciłam po 14. Kupiłam wraz z Eli kilka ubranek i kilka rzeczy dla siebie. Postanowiłam od razu zaniosłam je do sypialni. Poukładałam swoje rzeczy na półkach i powiesiłam je, a te dla dziecka zostawiłam na razie w pustej półce, muszę porozmawiać z Jamesem na temat pokoju dla maluszka. 

Po chwili spędzonej w garderobie, zeszłam na dół. Gdy na samym dole zobaczyłam Jamesa, który wyglądał przez okno. 

-Jamesa?-spytałam lekko zdziwiona. 

Na dźwięk mojego głosu odwrócił się w moją stronę. Podszedł do mnie. Pochylił się nad moim uchem i wyszeptał.

-Bądź gotowa na 18. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro