Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

*59*

James pov

To już trzeci dzień jak jej niema. To juz trzeci dzień, w którym piję do nieprzytomności. Mam to gdzieś. Mogę umrzeć, byleby ona była szczęśliwa. Kobieta dla której się zmieniłem, dla której zacząłem chodzić ponownie i tak do mnie nie wróci. Nie wierzy mi. Ja naprawdę jej nie zdradziłem.

Ta dziwka przyszła do mnie, mówiąc że chcę dokumenty potwierdzające nasze małżeństwo i rozwód. Odkreciłem się tylko na chwilę. To w tym czasie musiała mi coś dosypać. Szmata.

Wzdycham ciężko i ocieram łzy, które płyną po mojej twarzy. Tak. Ja, wielki i twardy Pan Maslow płaczę. Jestem ciotą. Łzy nie sprawią że wróci.

Przechylam szklankę z alkoholem, dopijam do końca i ponownie napiełniam ją do pełna. Biorę do ręki paczkę fajek. Wyjmuję jednego, wkładam do ust i następnie odpalam. Zaciągam się dymem. Przytrzymuje chwilę w płucach, następnie wypuszczam. Patrzę na unoszący się nademną dym. Nie wiem czemu, ale wyobrażam sobie że ona jest tym dymem.

Pojawiła się w moim życiu. Nasza znajomość szybko się rozwinęła i tak nagle zniknęła, jak ten właśnie dym, który rozpływa się w powietrzu. To tak boli.

-Siema stary.-usłyszałem znajomy głos, następnie obok mnie usiadła trójka moich kumpli.

-Upijasz się bez nas?-pyta z urazem Kendall.

-A co mam innego robić, skoro miłość mojego życia mnie zostawiła?-pytam przyjaciela.

-To nie znaczy że masz się upijać, trzeci dzień z rzędu.-beszta mnie Logan. Wzruszam ramionami na jego słowa.

-Daj jej czas, chłopie. Zobaczysz, wróci.-położył dłoń na moim ramieniu.

-A jeśli nie?-pytam, a moje oczy znów robią się wilgotne.

-Przestań pieprzyć głupoty.-warczy na mnie Carlos.-Ona cię kocha.

-Właśnie, na zabój.-dodaje Kendall.

-A ty co byś zrobił widząc ją w łóżku z innym mężczyzną.-pyta Logan.

-Zabiłbym gnoja.-mruczę wściekły, bo wyobraziłem to sobie.

-A ona?

-Zostawiłbym ją, za to co zrobiła.-dodaję

-A gdyby powiedziała Ci to co ty jej? Co byś zrobił?

-Musiałbym to przemyśleć.-wzdycham ciężko.

Może mają rację?

-Stary, będziecie mieć dziecko. Pół Ciebie i pół jej. Więc jeśli nie będziecie razem to i tak będzie ono.-mówi Carlos, ale w momencie , w którym kończy swą przemowę dostaje po głowie od Logana.

-Miałeś go pocieszać, a nie dołować.-warczy.

-On ma rację.-bronię go.-Jeśli nie wróci do mnie to i tak będziemy mieć dziecko.

-Więc ogarnij się. Nie chlaj jak głupi. Chcesz się zapić na śmierć i nie poznać swojego syna albo córki.-mówi Logan.

To właśnie on jest z naszej czwórki najmądrzejszy.

I tu mnie zgioł. Do tej pory myślałem tylko o sobie i Tori. A o tym maleństwie zapomniałem.

Podniosłem się na równe nogi. Chwyciłem butelkę w jedną rękę, a w drugą kulę do pomocy przy chodzeniu. Kuśtykając ruszyłem do kuchni nie patrząc na zdziwionych chłopaków, którzy ruszyli za mną. Kiedy byłem już w kuchni, podszedłem do zlewu. Przechyliłem butelkę i wylałem jej zawartość do otworu.

-Od dziś nie piję, ani kropli alkoholu.-mówię do przyjaciół.

Odstawiam butelkę na szafkę i odwracam się do nich. Wszyscy patrzą na mnie z dumą, czekając co powiem dalej.

-Jadę do niej.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro