Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

*3*

-I ostatnie. Czy rodzice zmuszali pana do prowadzenia firmy?-zadałam ostatnie pytanie.

-Nie, zawsze chciałem prowadzić firmę ojca. Przechodziłem tu gdy byłem mały, a gdy skończyłem studia 2 lata temu zacząłem tu pracować. Firma jest moją dumą, jak dziecko.-zaśmiał się.  Uśmiechnęłam się.-to wszystko?-spytał.

-Yyy...tak. Dziękuję że chciał pan poświęcić mi chwilę.-powiedziałam chwając notes, długopis i dyktafon.

-Przyjemność po mojej stronie-wstał co również uczyniłam.-odprowadze panią.- podszedł do drzwi i otworzył je przepuszczając mnie pierwszą, za co cicho podziękowałam.-Cassandro. Powiadom Pana Kendalla, aby przyszedł do mnie.-powiedział przechodząc obok sekretarki. Ta skineła głową, biorąc słuchawkę od telefonu* w ręce.

Podeszliśmy do windy. Nacisnęłam guzik i czekając aż się otworzy.

-Jeszcze raz dziękuję za wywiad.-powiedziałam.

-A ja mówię jeszcze raz przyjemność po mojej stronie.-uśmiechnął się, patrząc mi w oczy. Patrzyłam w jego oczy. Ten cudowny kolor. Mogłam się w nich zatracić. Stop Vi. Oczym ty myślisz.

Potrząsnęłam głową, kiedy winda wydała dźwięk i drzwi się otworzyły.

-Do widzenie.-powiedziałam nie patrząc na niego.

-Do widzenia.-odpowiedział. Weszłam do środka i nacisnęłam guziczek. Drzwi zaczęły się zasuwać, gdy spojrzałam na niego ostatni raz. Patrzył na mnie dopóki drzwi się nie zamknęły. Oparłam się o ścianę windy i zamknęłam oczy.

Po paru chwilach byłam na dole. Przechodząc obok recepcji pożegnałam się z kobietą, która udzieliła mi informacji i wyszłam całkowicie z budynku. Westchnęłam będąc na zewnątrz. Podeszłam do mojego samochodu i wsiadłam do środka. Odpaliłam go i włączyłam się do ruchu. Wróciłam do agencji.

O 16 skończyłam pracę. Po drodze postanowiłam wstąpić do brata. Będąc N miejscu zapukałam do drzwi. Otworzyła mi moja ciężarna bratowa.

-Hej. Wchodź.-powiedziała głaszcząc swój  delikatnie okrągły   brzuszek.

-Hej. Jak się czujesz?-spytałam.

-Dobrze. Mała zaczęła kopać. Douglas mówi że będzie piłkarką.-zachichotała.

-Część kochanie. To ja ciocia.-powiedziałam do brzucha.

- Chcesz kawy czy herbaty?-spytała kiedy weszła do kuchni.

-Herbaty. A gdzie Douglas?-spytałam siadając przy wyspie kuchennej.

-W gabinecie. Rozmawia z klientem.-odpowiedziała. Skinęłam głową- A jak tam twój wywiad.

-Dobrze. Za tydzień ukarze się już w gazecie.-uśmiechnęłam się.-szefowi się spodobał. Powiedział że jest dobry i nie długo mam mieć kolejny.-powiedziałam.

-Gratuluję. Musimy to obalać.-powiedziała.-oczywiście ciepłą herbatą-zaśmiała się.

-Dziękuję. Mam nadzieję że będzie Pan zadowolony-usłyszałam głos brata. Spojrzałam w tamtą stronę. Szedł ze starszym mężczyzną.

-Jak zawsze.-odpowiedział-Do widzenia.-kiwnął głową w naszą stronę. Odpowiedziałyśmy tym samym.

-Co tam słychać, drogi Panie?-spytał brat. Podszedł do Emmy i ucałował jej policzek, a mi jak zwykle zmierzwił włosy.

-Ej!-krzyknęłam i odgarnęłam jego rękę.-Jak tam w pracy?-spytał mnie.

-Dobrze. Za tydzień ukarze się mój wywiad. -odpowiedziałam uradowana.

-Cieszę się. Jestem z Ciebie dumny.-podszedł i pocałował czubek mojej głowy. Po śmierci rodziców stał się dla mnie bardziej opiekuńczy i uczućowy. Choć jesteśmy już dorośli, zawsze będę jego małą siostrzyczką.

-Wiem. Mama i tata też by byli.-powiedziałam smutno. Przytulił mnie mocno. Po moim policzku spłynęła łza.

-Są z Ciebie dumni. Zawsze są z nami i chronią nas przed złem.-powiedział i pocałował moje czoło.-kocham Cię siostrzyczko.

-Ja Ciebie też braciszku-odpowiedziałam i spojrzałam na Emme. Uśmiechnęła się do mnie dodając mi otuchy.

Od brata wróciłam o 19. Weszłam do mieszkania. Zdjęłam płaszcz i buty i poszłam do kuchni. Były tam wszystkie dziewczyny.

-Hej. Jak tam w pracy?-spytała Ari.

-Dobrze. Wywiad będzie już za tydzień w gazeci.

-O Boże. Cieszę się.-powiedziała przytulając mnie.

-Dobra teraz gadaj. Jest przystojny bardziej niż na zdjęciach? Jaki jest?-pytała Dana.

-Jest bardziej przystojny. Ma cudowne karmelowe oczy i ślące brązowe włosy.-powiedziałam.- Jest wysoki i wysportowany.

-Podoba ci się.-skwitowała Eli.-Rozmarzyłaś się gdy o nim opowiadałaś.

-Nie. On wcale mi się nie podoba. Co na kolację.-spytałam zmieniając temat.

-Nie zmieniaj tematu.

-Nie. Nie podoba mi się.-powiedziałam dobitnie, a raczej skłamałam. Podoba mi się i to cholernie.

-Dobra daj jej spokój.-powiedziała Ari.-Jest zapiekanka odgrzeje Ci.-skinęłam głową.

Po kolacji poszłam do siebie i przebrałam w piżamy. Zasnęłam.

*Słuchawka od telefonu-nie wiem czy to tak powinnam napisać.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro