*28*
Patrzyłam w jego oczy. Miały w sobie smutek i jakby ulgę, że wyrzucił to z siebie. Nadal trzymał moją dłoń. Nie przeszkadzało mi to, wręcz przeciwnie. Chciałam czuć jego dotyk.
-Nie zostawiaj mnie. Proszę.-powiedział, jakby wołając o pomoc.
-Nie zostawię.-uśmiechnęłam się w jego kierunku. Odwzajemnił go.
-Dziękuję. Postaram się zmienić.-przysiągł
-A twoje uległe? Opowiedz mi o nich?-zadałam pytania. Westchnął.
-Na serio chcesz o nich słuchać?-spytał. Kiwnęłam głową.-No dobrze. Moją pierwszą uległą była Cass. "Służyła" mi przez pół roku. Potem oświadczyła że się zakochała i odeszła.-zaśmiał się-Drugą była Patrycja, Polka. Zawarłem z nią związek małżeński, tylko aby dostała obywatelstwo, oczywiście niema nic za nic. Odeszła rok później.-odwrócił twarz w stronę okna.-trzecią była Vanessa. Ona chciała czegoś więcej, a ja nie. Odeszła po miesiącu. Czwartą była przyjaciółka moje siostry, Eva. Nasza umowa trwała pięć miesięcy. Piąta była Alex. Kolejna się zakochała i odeszła po dwóch miesiącach. I ostatnia to Kelly. Odeszła po roku.-powiedział.
-Jak wyglądały? Mam na myśli czy były do siebie podobne?
-Każda miała długie brązowe włosy i niebieskie oczy.-powiedział.
-Ale ja mam brązowe i...-nie dokończyłam bo mi przerwał.
-I najpiękniejsze.-uśmiechnął się uroczo.
-Dziękuję.-szepnęłam nieśmiała.-A twój pokój. Co z nim?-spytałam zaciekawiona.
-Planuje wszystko z niego wyrzucić, zrobić remont i urządzić tam sypialnię. Nie chcę już takiego życia.-odpowiedział.-Chcę się całkowicie zmienić, dla Ciebie.-dodał. Uśmiechnęłam się.
James podniósł się z miejsca. Wyjął w moim kierunku dłoń. Ujęłam ją i wstałam. James wyjął z kieszeni banknot i położył to na stole. Nie czekając na resztę, ciągnąc mnie za sobą,wyszedł z kawiarni.
-Co robisz?-zaśmiałam się.
-No choć.-również się zaśmiał.
Spacerowaliśmy już dość długo, nadal trzymając się za ręce. Nie odzywaliśmy się. Szliśmy w przyjemnej ciszy. Weszliśmy w następna uliczkę. Na jej końcu było wejście do Central Parku.
-Ale pięknie.-zachwyciłam się kwiatami, które zaczęły kwitnąć.
Park był kolorowy. Wszędzie roiło się od wiosennych kwiatów, a nad nimi motyli i innych owadów.
-Podoba ci się?-spytał.
-Jest jest cudownie.-przyznałam.-Szczerze to nie byłam jeszcze w Central Parku.-przyznałam, choć mieszkam tu 3 lata.
-Serio?-zdziwił się.-Ja przychodzę to każdej wiosnny, kiedy jest tak kolorowo.-uśmiechnął się.
-Żałuję że nie byłam tu wcześniej.
Zatrzymaliśmy się przy stawie. James objął mnie ramieniem. Patrzyliśmy na spokojną wodę. Nagle mężczyzna odwrócił mnie bokiem do stawu. Patrząc mi w oczy oparł swoje czoło o moje.
-Chcę Cię pocałować.-szepnął.
-To czemu tego nie zrobisz.-odpowiedziałam.
James nadal patrząc mi w oczy odsunął się troszeczkę. Przeniósł swoje ręce na moją talię i przesunął jeszcze bliżej siebie. Jego usta były bardzo blisko moich, aż w końcu je połączył.
Pocałunek był delikatny, jakby bał się ze ucieknę, a ja nie chcę tego zrobić. Był taki delikatny we wszystkim. Jego dłonie głaskały moje plecy, ustami pieścił moje.
Po dłuższej chwili przerwał pieszczotę. Spojrzał na mnie i powiedział...
Jak myślicie, co jej powie??? Do jutra!! 😍😍.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro