Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

*23*

Pokój mnie przeraził. Był duży, dominowała w nim czerwieni i czerń. Był straszny. Na środku stało duże łóżko, przykryte czarną pościelą. Po prawej stronie były różne bicze, pejcze inne rzeczy których nieznałam. Po lewej były jakieś kajdanki, a w suficie haki. Na wprost łóżka były półki, na których buły inne zabawki erotyczne.

-I jak?-spytał z uśmiechem. Odwróciłam się do niego.

-A co ma być?-powiedziałam zła.-Myślałam że jesteś inny, ale jesteś jak każdy bogaty facet. Chcesz mieć kobietę tylko do odstresowania się. Boże z kim ja się zdawałam?-złapałam się za głowę i spojrzałam w podłogę.

-Ja Cię do niczego nie zmuszam i nie chcę Cię zmuszać. Nie podpisałaś umowy, więc nic nie zrobię.-wyjaśnił.

Spojrzałam na niego. Patrzył na mnie pewnym siebie wzrokiem. Nie wytrzymałam. Szybkim krokiem ruszyłam w stronę wyjścia, nawet na niego nie patrząc. Prawie biegnąc pokonałam korytasz następnie schody. Chciałam wziąć już swój płaszcz kiedy poczułam mocny uścisk na nadgarstku. Zostałam brutalnie odkręcona.

-Porozmawiajmy.-powiedział.

-Już rozmawialiśmy. Puść mnie.-warknęłam zaczęłam się szarpać.

Ale on nic sobie z tego nie robił. Pociągnął mnie za nadgarstek w stronę salonu. Posadził mnie na jednej z trzech kanap i zaczął chodzić w kółko. Ja rozmasowałam sobie bolącą rękę.

-Słuchaj, ja...-westchnął i usiadł na stoliczku kawowym na przeciw mnie.-Ja odkąd Cię poznałem chciałem Cię mieć. Chciałem żebyś była moja. Chciałem być twój.-powiedział.

-Mój?-spytałam.

-Tak. Podczas gdy trwa nasza umowa, nie mogę spać z innymi kobietami.-powiedział. -Nawet jest to zawarte w umowie.-dodał.

Wzięłam głęboki oddech. Przez dłuższą chwilę siedzieliśmy w ciszy. Żadne z nas się nie odbywało. Ja patrzyłam na swoje dłonie, a on na mnie. Czułam to. Jego przenikliwy wzrok.

-Wybacz, nie zgadzam się.-powiedziałam i wstałam z miejsca.

Powoli ruszyłam do drzwi. Pierwsza łza poleciała po moim policzku. Chwyciłam za płaszcz następnie go zakładając. Wzięłam w dłoń torebkę. Wróciłam na chwilę do salonu. Siedział tam cały czas w tym samym miejscu. Wzrok miał zwrócony w podłogę.

-Żegnaj James.-powiedziałam, a moje oczy produkowała jeszcze więcej łez.

Wyszłam z jego mieszkania. Wyjęłam telefon z torebki i zadzwoniłam po taksówkę. Nie czekałam długo, bo kiedy wyszłam z budynku już za mną czekała. Wsiadłam i podałam adres kierowcy.

Po 30 minutach byłam na miejscu. Zapłaciłam kierowcy i ruszyłam w stronę mojego bloku. Weszłam do mieszkania. Nic nie zdejmując poszłam do siebie. Minęłam dziewczyny, bez słowa. Weszłam do pokoju i zamknęłam drzwi na klucz. Zdjęłam płaszcz, następnie buty. Rzuciłam je gdzie, nawet się nimi nie przejmując. Podeszłam do szafy. Wyjęłam koszulkę na ramiączka i spodenki. Wzięłam jeszcze bieliznę i wyszłam z pokoju, z zamiarem pójścia do łazienki. Szybko się tam przemknęłam.

Czysta i ubrana wróciłam do pokoju. Położyłam się do łóżka i od razu moje oczy wypełniły łzy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro