Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

*22*

James zatrzymał się przy restauracji. Wysiedliśmy równo i ruszyliśmy w stronę wejścia. Przepuścił mnie pierwszą w wejściu. Podszedł do nas kelner.

-Dzień dobry, proszę za mną.-powiedział i poszedł przodem. 

Zaprowadził nas do stolika. Odsunął krzesło za co cicho podziękowałam i usiadłam. Na przeciw mnie usiadł James. Kelner podał nam menu i odszedł po chwili wrócił i zebrał nasze zamówienia.

-No więc.-zaczęłam. Wziął głęboki oddech i wyjął coś ze swojej teczki.

-Proszę.-podał mi jakieś papiery.

-Co to?-spytałam.

-Zobacz.-powiedział.

Umowa poufności.
Między Panem a uległą.

-To jest jakiś żart, prawda?-spytałam.

-Nie.-pokręcił głową.

-Ale my dzisiaj prawie....

-To nie powinno mieć miejsca.-powiedział.

-Aha czyli to był błąd.-pokiwał głową.

-Proszę.-powiedział kelner. Szybko zamknęłam teczkę, aby nic nie widział. Postawił dania.-Smacznego.-rzekł i odszedł.

Jedliśmy w ciszy. Coś nie dawało mi spokoju. Myślałam o tej umowie. Pan? Uległa? Wiem o co tu chodź lecz czy chciałam w tym być? Nie wiem. A to co prawie się dziś stało to był błąd? Nie mogę w to uwierzyć.

-Powiesz mi coś?

-Co takiego?-zmarszczył brwi.

-Czy to wszystko co się działo to był błąd? Mam na myśli wyjazd do twoich rodziców.

-To akurat nie. Nie mogłem patrzeć jaka jesteś załamana. Chciałem Cię rozweselić.-Wziął łyk wina.

-A ile ich miałeś? -spytałam.-Uległych?

-6-odpowiedział bez ogródek.

-Co z nimi się stało?

-Wróciły do normalnego życia. Teraz część ma mężów, część nadal jest sama.-wzruszył ramionami.

-Mną też tak się zabawisz i zostawisz jak nic nie wartą szmatę.-szepnęłam sama do siebie. Na szczęście nie usłyszał.

Po skończonej kolacji i zapałaceniu przez James rachunku, wyszliśmy z lokalu. James otworzył mi drzwi samochodu i po chwili zasiadł za kierownicą, następnie odjechał z parkingu.

-Pojedziemy jeszcze do mnie.-powiedział.

-Po co?-spytałam.

-Zobaczysz.-odpowiedział.

Po 20 minutach byliśmy u niego. Wysiedliśmy z samochodu. James złapał mnie za dłoń i ruszył w stronę windy, ja kroczyłam za nim. Wyjechaliśmy windą na jego piętro. Gdy byliśmy już u niego w apartamencie, pociągnął mnie na górę. Weszliśmy po schodach i przeszliśmy przez korytasz. James zatrzymał się przy ciemnych drzwiach.

-To tu.-powiedział.

Wyjął ze swojej kieszeni kluczy i włożył go do zamka. Przekrecił Przekrecił otworzył drzwi. Wpuścił mnie przodem. Weszłam leć nic nie widziałam gdyż było ciemno. Usłyszałam jak mężczyzna włącza światło. Żarówka zaczęła powoli świecić, a moim oczom ukazał się pokój.

-O Matko.-szepnęłam gdy zobaczyłam jaki to pokój.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro