Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

*16*

Spędziliśmy jeszcze dwie godziny w gronie rodzinny Jamesa. Jego ojciec nadal nie był w stosunku do mnie ufny, ale rozmawiał ze mną inaczej.

Nadal w głowie miałam to co stało się rano. Zastanawiałam się czemu to zrobił, czemu mnie pocałował? Nie wiem tego, ale wiem że mi się podobało. Jego usta są takie miękkie i soczyste. Całuję idealnie.

Pożegnaliśmy się z rodziną mężczyzny i jedziemy tak już od dwóch godzin. Wiechaliśmy właśnie na teren Nowego Yorku. Patrzyłam na mijające budynki. Kocham Nowy York. Jest pięknym i ruchliwym miastem. Ludzi zawsze jest pełno co daje miastu uroku i życia. Nawet nie wiem kiedy, a byliśmy pod moim blokiem. Odwróciłam się do Jamesa.

-Dziękuję za tę dwa dni.-powiedziałam szczerze.

-Nie ma za co.-powiedział.

-Do zobaczenie.-powiedziałam z uśmiechem i chciałam wysiąść z samochodu, ale James mnie powstrzymał. Odkręciłam się, aby zapytać co się stało, ale nie zdążyłam nic powiedzieć. Usta mężczyzny były na moich. Ponownie delikatnie zaczął mnie całować.

-Teraz możesz iść.-powiedział z uśmiechem i puścił mnie.-Do zobaczenia.-powiedział nadal się uśmiechając.

-Pa.-powiedziałam i wysiadłam.

Zaczęłam iść w stronę wejścia do budynku. Odwróciłam się aby zobaczyć czy brunet już odjechał. Stał nadal i na mnie patrzył, był uśmiechnięty. Idąc do tyłu pomachałam mu na do widzenia. Ten powtórzył mój gest i odjechał.

Uśmiechnięta weszłam do domu. Zdjęłam kurtkę i buty. Szybkim krokiem poszłam do salonu gdzie były dziewczyny.

-Hej kochane.-powiedziałam radośnie. Wszystkie spojrzały na mnie z uśmiechem.

-Hej. Jak było?-spytała Dana.

-Super.-odpowiedziałam wesoła.

-Co ty taka wesoła?-spytała Ari.

-Ona o czymś nam nie mówi.-stwierdziła Eli.

-Gadaj!.-krzyknęła Ari.

-No....

-Nie nonuj tylko gadaj.

-James mnie...pocałował.-zrobiłam pałzę między słowami.

Wszystkie otworzyły szeroko oczy jak i usta.

-Nie gadaj!-krzyknęła Ari.-Pocałował Cię??!!!-spytała krzykiem.

-No to właśnie powiedziałam.-odpowiedziałam spokojnie.

-Aaaa Stara!-krzyknęły wszystkie i podbiegły aby mnie przytulić.

-Puśćcie mnie. Duszę się.-powiedziałam.

Odsunęły się odemnie ze śmiechem. Nagle coś mi się przypomniało.

Douaglas i Emma.

Szybkim krokiem poszłam do pokoju. Przebrałam się i zabrałam potrzebne rzeczy. Wyszłam z pokoju.

-Wychodze.-poinformowałam dziewczyny.

-Gdzie?-spytała Ari.

-Do brata.-powiedziałam.-Część.-pożegnałam się.

Zeszłam na dół do garażu. Wsiadłam do samochodu i ruszyłam.

Po 20 minutach byłam na miejscu. Szybko pokonałam drogę z parkingu do szpitala. Gdy była pod salą, na której leżała Em, zapukałam do środka. Usłyszałam ciche "prosze" więc weszłam do środka.

-Hej.-weszłam do sali.

Moim oczom rzuciła się blada twarz bratowej.

-Hej.-szepnęła zachrypniętym od płaczu głosem.

Mojego brata nie było. Podeszłam do łóżka na którym była Emma. Pocałowałam ją w policzek i usiadłam na krześle.

-Jak się czujesz?-spytałam.

-Fizycznie jest dobrze, ale psychicznie...-wybuchła płaczem.

Usiadłam na jej łóżku aby ją objąć. Przytuliła się do mnie jak mała dziewczynka. Płakała, szlochała, ale wiem ze tego potrzebowała. Potrzebowała się wypłakać.

-To tak bardzo boli.-powiedziała.

-Wiem.-szepnęłam. Pocałowałam ją w czoło.

Emma nie była tylko moją bratową, ale i przyjaciółką. Zawsze mogłam przyjść do niej jak i ona do mnie. Bolało mnie to ze cierpi.

-Moja malutka-powiedziała szeptem.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro