*13*
Siedzimy nad tym jeziorkiem dość długo. Rozmawialiśmy o błahostkach, śmialiśmy.
-Może już wrócimy?-spytałam, gdyż zaczynało się robić chłodno.
-Jasne.-uśmiechnął się.
Wstaliśmy na równie nogi i ramię w ramię ruszyliśmy do konia. James pomógł mi wsiąść i po chwili sam siedział za mną. Położył brodę na ramieniu i zaczął nucić jakaś piosenkę.
-Dziękuję.-powiedziałam gdy byliśmy w połowie drogi.
-Za co?-spytał.
-Za dziś. Dzięki temu zapomniałam.-powiedziałam smutnym głosem.
-Hej, tylko nie płacz. Byłaś taka wesoła.-powiedział smutny.
-Wiem ale to boli-powiedziałam i zaczęłam płakać.
-Spójrz na mnie.-powiedział, przekręciłam głowę w jego stronę.-Wiem jak to jest. Tylko że ja straciłem brata lub siostrę.-powiedział.
-Co?-spytałam wycierając łzy.
-Byłem mały. Mama była w ciąży. Bardzo się cieszyłem z siostrą ze będziemy mieć rodzeństwo.-uśmiechnął się i ruszył.-Po pewnym czasie mama zaczęłam się źle czuć. W końcu tata zawiózł ją do szpitala, lekarz powiedział ze ciąża jest zagrożona.-tym razem głos mu się załamał.-Pamiętam ten dzień. Mama była w czwartym miesiącu, było już widać brzuch, z siostrą mówiliśmy do niego. Nagle mama upadła na podłogę, a wokół niej była plama krwi. Szybko pobiegłem po tatę. Zadzwonił po karetkę, ale było już za późno.
-Przykro mi.-szepnęłam.
-Nie przejmu się, to było dawno.-powiedział.-Po roku mama zaszła ponownie w ciążę i urodziła mojego nieznośnego brata.-powiedział że śmiechem.
-Masz brata?-spytałam.
-Tak. Ma 18 lat. A siostra ma 30, ma męża Williama.
Z dala zobaczyłam dom rodziców James.
-Jaki jest twój tata?-spytałam.-Bo mama jest strasznie miła.-zaśmiałam się, on również.
-Tata jest miły, zabawny, lecz nie jest przekonany do obcych. Tak nauczylo go prowadzenie firmy. Spotkał wielu różnych ludzi.-Powiedział.-Więc nie zdziw się jak będzie Cię wypytywał.
-Rozumiem.-pokiwałam głową.
-Nie będziesz zła jak zostaniemy na noc?-spytał gdy szliśmy już od stadniny.
-Czemu zostajemy?
-Kolacja może się przedłożyć. Pewnie coś wypije i nie będę mógł wracać.
-Ale ja mam prawo jazdy.-powiedziałam.
-Wiem, ale będziesz zmęczona. Wyśpimy się i rano pojedziemy.
-No dobrze. Tylko będę musiała zadzwonić do dziewczyn żeby się nie martwiły.-powiedziałam, pokiwał głową.
Weszliśmy do środka. Usłyszałam rozmowy, więc automatycznie załapałam rękę Jamesa. Zaśmiał się.
-Chodź.-nie skomentował mojego czyny i pociągnął mnie za rękę.
Wkroczyliśmy do jadalni. Było sześć osób. Zawstydzona trochę schowałam się za ramieniem Jamesa. Podeszła do nas blond włosa kobieta.
-Część jestem Elli. Siostra Jamesa.-powiedziała i wyciągnęła dłoń w moją stronę.
-Victoria.-powiedziałam i podałam jej dłoń.
-Siadajcie.-powiedziała wesoła mama Jamesa. -To kochanie jest mój syn Chris-wskazała młodego chłopaka.-to mój zięć William, a to mój wnuczek Ashton, no i mój mąż Mike.-powiedziała uśmiechnięta i pocałowała męża w policzek.
-Victoria.-przedstawiłam się.
Zajęłam miejsce obok Jamesa i zaczęliśmy jeść kolację.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro