Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

*13*

Siedzimy nad tym jeziorkiem dość długo. Rozmawialiśmy o błahostkach, śmialiśmy.

-Może już wrócimy?-spytałam, gdyż zaczynało się robić chłodno.

-Jasne.-uśmiechnął się.

Wstaliśmy na równie nogi i ramię w ramię ruszyliśmy do konia. James pomógł mi wsiąść i po chwili sam siedział za mną. Położył brodę na ramieniu i zaczął nucić jakaś piosenkę.

-Dziękuję.-powiedziałam gdy byliśmy w połowie drogi.

-Za co?-spytał.

-Za dziś. Dzięki temu zapomniałam.-powiedziałam smutnym głosem.

-Hej, tylko nie płacz. Byłaś taka wesoła.-powiedział smutny.

-Wiem ale to boli-powiedziałam i zaczęłam płakać.

-Spójrz na mnie.-powiedział,  przekręciłam głowę w jego stronę.-Wiem jak to jest. Tylko że ja straciłem brata lub siostrę.-powiedział.

-Co?-spytałam wycierając łzy.

-Byłem mały. Mama była w ciąży. Bardzo się cieszyłem z siostrą ze będziemy mieć rodzeństwo.-uśmiechnął się i ruszył.-Po pewnym czasie mama zaczęłam się źle czuć. W końcu tata zawiózł ją do szpitala, lekarz powiedział ze ciąża jest zagrożona.-tym razem głos mu się załamał.-Pamiętam ten dzień. Mama była w czwartym miesiącu, było już widać brzuch, z siostrą mówiliśmy do niego. Nagle mama upadła na podłogę, a wokół niej była plama krwi. Szybko pobiegłem po tatę. Zadzwonił po karetkę, ale było już za późno.

-Przykro mi.-szepnęłam.

-Nie przejmu się, to było dawno.-powiedział.-Po roku mama zaszła ponownie w ciążę i urodziła mojego nieznośnego brata.-powiedział że śmiechem.

-Masz brata?-spytałam.

-Tak. Ma 18 lat. A siostra ma 30, ma męża Williama.

Z dala zobaczyłam dom rodziców James.

-Jaki jest twój tata?-spytałam.-Bo mama jest strasznie miła.-zaśmiałam się, on również.

-Tata jest miły, zabawny, lecz nie jest przekonany do obcych. Tak nauczylo go prowadzenie firmy. Spotkał wielu różnych ludzi.-Powiedział.-Więc nie zdziw się jak będzie Cię wypytywał.

-Rozumiem.-pokiwałam głową.

-Nie będziesz zła jak zostaniemy na noc?-spytał gdy szliśmy już od stadniny.

-Czemu zostajemy?

-Kolacja może się przedłożyć. Pewnie coś wypije i nie będę mógł wracać.

-Ale ja mam prawo jazdy.-powiedziałam.

-Wiem, ale będziesz zmęczona. Wyśpimy się i rano pojedziemy.

-No dobrze. Tylko będę musiała zadzwonić do dziewczyn żeby się nie martwiły.-powiedziałam, pokiwał głową.

Weszliśmy do środka. Usłyszałam rozmowy, więc automatycznie załapałam rękę Jamesa. Zaśmiał się.

-Chodź.-nie skomentował mojego czyny i pociągnął mnie za rękę.

Wkroczyliśmy do jadalni. Było sześć osób. Zawstydzona trochę schowałam się za ramieniem Jamesa. Podeszła do nas blond włosa kobieta.

-Część jestem Elli. Siostra Jamesa.-powiedziała i wyciągnęła dłoń w moją stronę.

-Victoria.-powiedziałam i podałam jej dłoń.

-Siadajcie.-powiedziała wesoła mama Jamesa. -To kochanie jest mój syn Chris-wskazała młodego chłopaka.-to mój zięć William, a to mój wnuczek Ashton, no i mój mąż Mike.-powiedziała uśmiechnięta i pocałowała męża w policzek.

-Victoria.-przedstawiłam się.

Zajęłam miejsce obok Jamesa i zaczęliśmy jeść kolację.








Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro