Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

*11*

Wstałam z kanapy i poszłam do kuchni z zamiarem zrobienia obiadu. Ari poszła koleżanki z roku po notatki, których nie miała, więc powinna wrócić za godzinę tak jak Dana i Eli, które jeszcze są w pracy.

Wyjęłam z lodówki filet z kurczaka i warzywa, a z szafki ryż. Obrałam warzywa, pokroiłam mięso i wstawiłam ryż. Warzywa ugotowałam, a mięso doprawiłam i opanierowałam oraz usmażyłam.

Kiedy kończyłam do mieszkania wróciły dziewczyny.

-Hej.- przywitały się.

-Hej.-powiedziałam zamyślona.

-Co się stało?-spytała Eli.

-Nie będę ciocią.-powiedziałam, a w moich oczach zebrały się łzy.

-O Boże.-szepnęły Dana i Eli, od razu wszystkie trzy mnie przytuliły.

Zawsze miałam w nich oparcie, tak samo jak one odemnie. Tyle że ja w tym momencie najbardziej go potrzebowałam, nawet jeśli maluszek nie był mój tu i tak boli. Boli to że mój brat cierpi, boli to że cierpi moja bratowa a zarazem przyjaciółka, boli że nie wezmę dziecka na ręce i opowiem mu lub jej bajek. Kochałam je za nim się urodziło.

Z moich ust wydobył się szloch. Szloch bólu i bezradność. Dziewczyny cały czas nie tuliły.

-Zjecie obiad? Zrobiłam nuggetsy.-spytałam kiedy się uspokoiłam.

-Jasne twoje są najlepsze.-pisnęła Ari.

Zaśmiałam się z jej reakcji. Nałożyłam każdej porcje i poszłyśmy jeść.

Po posiłku pozmywałam naczynia. Wzięłam z szafki ciastka i poszłam do salonu się położyć. Włączyłam telewizor i położyłam się wygodnie. Otworzyłam ciastka i zaczęłam je jeść. W połowie filmu i po zmęczonych ciastkach zasnęłam.

Obudziło mnie szturchanie w ramię. Otworzyłam oczy i spojrzałam na osobę przede mną.

-James? Co tu robisz?-spytałam zdziwiona.

-Mówiłem Ci że przyjdę. A teraz chodź. Przejdziemy się gdzieś.-powiedział uśmiechając się.

-Która godzina?-spytałam ziewając.

-16.-odpowiedział, spojrzawszy na zegarek.

-Gdzie jedziemy.

-Powiem Ci później. Zbieraj się. Tylko ubierz się wygodnie.-powiedział.

Wstałam z kanapy i minęłam Jamesa. Przechodząc obok kuchni zobaczyłam szeptające miedzy sobą dziewczyny. Weszłam na chwilę do kuchni.

-Nie obgadujcie mnie tak, bo mnie uszy pieką.-Zaśmiałam się. Dziewczyny spojrzała na mnie.

-Idź się szykuj. Twój książę czeka.-powiedziała głośno Ari. Spojrzałam na nią jak na wariatkie.

-Zamknij się.-powiedziałam zawstydzona, bo James mógł to usłyszeć.

Poszłam do siebie i podeszłam do szafy. Wybrałam czarne rurki, białą koszulkę i czarną ramoneskę. Ubrałam to na siebie. Wzięłam czarne, krótkie conversy. Wzięłam jeszcze torebkę z potrzebnymi rzeczami.

Weszłam do kuchni, gdzie mężczyzna rozmawiał z dziewczynami.

-Możemy iść.-powiedziałam.

-Oczywiście. Część dziewczyny.-pomachał im.

-Hej.-powiedziały chórem.

James chwycił moją dłoń, przez którą przeszedł przyjemny prąd. Pociągnął mnie w stronę drzwi.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro