Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 48

Derek wszedł do kuchni, skinieniem głowy witając się z siostrą, która rozmawiała przez telefon. Nie przysłuchiwał się jej słowom, po prostu zajął się sobą, ignorując jej obecność w pomieszczeniu.

Wyciągnął z lodówki saszetkę z mokrą karmą dla kota, który już łasił się o jego nogi. Otworzył opakowanie i zawartość wycisnął do miski Crow'a, który natychmiast dorwał się do jedzenia. Wyrzucając saszetkę Derek zerknął na siostrę, która rozłączyła się z niemiłym pożegnaniem.

- Kto postanowił spieprzyć ci humor z rana? - zapytał szatyn, biorąc się za wymienianie wody dla kocura.

- Linda - burknęła, odwracając wzrok za okno. Derek nie skomentował tego, tylko odstawił miskę ze świeżą wodą i włączył czajnik.

- Kawy? - zapytał, wyciągając kubek dla siebie.

- Poproszę.

Chwilę trwali w ciszy i mężczyzna zastanawiał się, czy powinien pytać o tę rozmowę. Choć byli rodzeństwem, tak naprawdę zgrani byli tylko za młodu. Sprawy rodzinne podzieliły ich już dawno i osłabiły kontakt między nimi.

Podobnie wyglądało to w przypadku relacji z resztą rodzeństwa. Derek już sam nie pamiętał, kiedy ostatni raz rozmawiał z Laurą albo młodszymi braćmi i siostrami. Cora z nimi miała częstszy kontakt, choć ostatnimi czasy chyba równie napięty.

- Theo wstał?

- Jeszcze nie - wymamrotał i składając ręce na piersi oparł się o blat, spoglądając w kierunku dziewczyny. - O co chodziło?

- Mówiła, że Peter już dojechał i pytała, dlaczego ja nie przyjechałam razem z nim. Bo "nawet Terry przyleciał z Buenos Aires, a Laura od siebie też wpadła" - wyjaśniła, nie utrzymując kontaktu wzrokowego. - No i pytała czy złożyłam już życzenia matce.

- A o co poszło?

- Zapytała gdzie jestem, więc powiedziałam, że u ciebie. Możesz się domyślić jak zareagowała - tu na moment zerknęła na brata, który prychnął pod nosem.

- Myślałem, że mamy bardziej tolerancyjną rodzinę - rzucił. - Zastanawiam się, jakby zareagowała matka, gdyby ogarnęła jaki zawód ma jej kochany braciszek.

- O Petera się nie martw - prychnęła. - Dobrze wiesz, że chyba tylko Laura i Terry wiedzą o prawdziwym powodzie tego całego syfu. Linda, Tamia i Tony uwierzyli rodzicom.

- Że niby to ja się zbuntowałem? - pokręcił głową z niedowierzaniem. - Weź mnie, kurwa, nie rozśmieszaj.

- Dziwisz się? - wyrwało jej się, a szatyn zacisnął szczękę, odwracając głowę gdzieś na bok. - Po wyjeździe Laury na studia to ty byłeś naszym przykładem i zawiodłeś. Szanuję cię, Derek, ale po tym co wtedy odpierdalałeś to naprawdę nie dziwię się, że rodzice chcieli cię od nas odciąć. Przecież Terry miał wtedy z szesnaście lat, myślisz, że nie poszedłby w twoje ślady?

- Myślę, że ma, kurwa, swój własny rozum i nie byłem za was wszystkich w stu procentach odpowiedzialny - warknął. - To było cztery lata temu i nadal, kurwa, żyjecie przeszłością? Nic nie biorę, jestem czysty odkąd poszedłem na odwyk, a mimo to zawsze słyszę, że jestem jebanym ćpunem.

- Przypomnij sobie, ile razy okłamałeś rodziców, to może zrozumiesz dlaczego tak jest - skomentowała.

- No oczywiście, zawsze, kurwa, musisz trzymać ich stronę - zacisnął szczękę. - Nie wiem czy zauważyłaś, ale mają tendencję do przesadzania. Myślisz, że dlaczego tak łatwo puścili cię z Peterem? Też nie chcieli, żebyś miała wpływ na resztę.

- Bo przez ciebie też uznali mnie za oszustkę, naprawdę Derek, nie musisz mi tego przypominać - syknęła, mierząc go złowrogim spojrzeniem.

- Przeze mnie? - powtórzył, unosząc brwi.

- Gdybym tyle razy nie kryła ci dupy, mieliby do mnie więcej zaufania. Ale nie, ty musiałeś wciągnąć mnie w to swoje bagno - powiedziała z wyrzutem. - Jak zawsze.

- Gdybyś, kurwa, nie była taka wścibska to o niczym byś nie wiedziała - odparował nieco zbyt agresywnie. - Nie moja wina, że ciągle wsadzasz nos w nieswoje sprawy. Skoro ci tak na nich zależy, to możesz stąd wypierdalać, droga wolna.

Stał chwilę w bezruchu, wpatrując się w nią z tą samą wrogością, co ona w niego. Ranili siebie wzajemnie, co nie było dla nich niczym nowym. Widział, że Cora chciała to jakoś skomentować, jednak doskonale wiedział, że to on ma przewagę. Była w jego domu, miał pełne prawo wyrzucenia jej stąd w każdej chwili. Zwłaszcza, że razem z Peterem miała własne mieszkanie, dlatego Derek nie rozumiał, po jaką cholerę u niego siedziała.

W końcu po prostu wyłączył czajnik i wyszedł z pomieszczenia, nie mając zamiaru dłużej ciągnąć tej rozmowy. Wchodząc na górę po schodach próbował stłumić w sobie irytację, jednak niewiele mu to pomogło. Nie cierpiał, kiedy ktoś wypominał mu rolę starszego brata i ciążącą na nim odpowiedzialność. Jakby Laura wcale nie była tą najstarszą z rodzeństwa. Wystarczająco nasłuchał się tego, kiedy jeszcze mieszkał z całą rodziną.

Dlatego właśnie uwielbiał samotność i swobodę jaką miał, gdy mieszkał sam. Na dłuższą metę przeszkadzali mu współlokatorzy, zwłaszcza ci z rodziny. Zwłaszcza Cora, która niemal od zawsze obierała stronę rodziców. I zwłaszcza Peter, który swoim władczym charakterem irytował go niemiłosiernie.

Derek westchnął pod nosem i krótko pukając, wszedł do gościnnej sypialni, gdzie spał Theo. Nastolatek nie musiał iść dzisiaj do pracy, dlatego Hale dał mu spokojnie pospać, jednak godzinę dziesiątą uważał za przesadę. Podszedł bliżej łóżka, gdzie Raeken leżał na brzuchu, przykryty kołdrą po samą szyję.

- Theo - najpierw szturchnął jego ramię, na co chłopak jedynie zmarszczył nos i ściągnął nieco brwi. - Theo, wstawaj.

W tym momencie Derek ściągnął z niego pościel i aż zastygł w bezruchu. Prześledził wzrokiem jego plecy z podłużnymi sińcami, które w wielu miejscach podeszły krwią. Hale nie miał wątpliwości, że to od uderzeń pasem i zacisnął szczękę, czując kolejny napływ irytacji.

Kiedyś sam odjebię tego skurwysyna - pomyślał zawistnie o ojcu nastolatka. Chłopak kolejny raz wyglądał koszmarnie. Pomimo tego wszystkiego co Derek wiedział o Theo, to wciąż nie potrafił realnie zrozumieć, dlaczego młodszy nic z tym nie zrobi. A raczej; dlaczego pozwala siebie tak traktować? Jakim cudem potrafi tyle wycierpieć i nawet nie myśleć o uwolnieniu się stamtąd?

- Kurwa, Smokie... - westchnął cicho Hale i usiadł na skraju łóżka, obserwując nastolatka, który skulił się, zapewne od zimna jakie musiał odczuć przez brak kołdry.

Kiedy nieświadomie Theo wysunął rękę spod poduszki, Derek zauważył siniec na jego przedramieniu. Domyślił się, że Raeken musiał osłonić się tą ręką, co najwyraźniej niewiele mu dało.

- Ej, T - mruknął, ostrożnie szturchając jego ramię, by go dobudzić. Nie wiedział, od kiedy ma te ślady, jednak wolał nie przysporzyć nastolatkowi dodatkowego bólu.

- Co? - jęknął zaspany, marszcząc brwi.

- Ja naprawdę załatwię ci jakąś maść na siniaki - wychrypiał Hale, wzrokiem ponownie lustrując jego plecy. - To wygląda okropnie.

- Kurwa mać - usłyszał jego bezsilny głos, po którym domyślił się, że Raeken nie chciał, by to wszystko zauważył. Czego Derek nie potrafił zrozumieć.

Ostatecznie tego nie skomentował, po prostu obserwował, jak Theo z trudem podnosi się do siadu, krzywiąc przy tym z bólu. Wolno usiadł po turecku, przecierając twarz dłońmi i oparł przy tym łokcie na kolanach.

- Długo to masz? - spytał cicho Hale, na co brunet westchnął głęboko.

- Tydzień.

- Czyli zrobił ci to...

- Po tym jak wróciłem od ciebie po przesłuchaniu - potwierdził, chcąc skończyć temat i przeczesał ręką włosy. - Podasz mi tabletki?

- Dlaczego to ukrywałeś? - zapytał, wstając z miejsca, a Theo przymknął oczy. Nie miał ochoty na wywiad z rana.

Dlatego w pierwszym momencie nie odpowiedział. Po prostu milczał, czekając aż Derek poda mu leki przeciwbólowe, które właśnie wyciągał z jego torby. Brunet wziął od niego fiolkę i korzystając z tego, że Hale odwrócił wzrok, wziął dwie pigułki do ust.

- Jak często je bierzesz? - spytał Derek, kiedy z powrotem musiał schować opakowanie do torby młodszego. - Mało ich już masz.

- Już koniec miesiąca, więc mogę je normalnie od ciebie kupić. Nie łamię tej zasady, dlatego dzisiaj albo jutro chcę mieć nową paczkę - oznajmił stanowczo, doskonale wiedząc, że potulnie nie załatwi tej sprawy.

- Jak często je bierzesz? - ponowił pytanie, wpatrując się w niego surowym wzrokiem.

- Wtedy, kiedy potrzebuję - odpowiedział wymijająco i położył się na plecach, zalegając na poduszce. - Która godzina?

Usłyszał tylko ciężkie westchnięcie Dereka i poczuł jak mężczyzna siada gdzieś na skraju łóżka. Starszy wydał się Theo dość zmęczony już z samego ranka. I poirytowany, o czym świadczył wyraz jego twarzy.

- Dziesiąta dwadzieścia cztery - odczytał z zegarka, podczas gdy Theo założył ręce za głowę i przymknął oczy, czując wciąż tkwiące w nim zmęczenie. - Skąd tam się wziął Luke, wczoraj?

- Zaczepił mnie wcześniej i przylazł aż tutaj - wyjaśnił niechętnie, błądząc wzrokiem po suficie. - I dowiedziałem się, że mój najebany ojciec pobił jakiegoś dzieciaka.

- A ten skąd o tym wiedział?

- Był przy tym - westchnął. - I najgorsze jest to, że zaczął wypytywać jakby się o mnie, kurwa, martwił. A chuj mu przecież do tego wszystkiego, to moja sprawa, zwłaszcza, że...

- Spokojnie, Smokie - przerwał mu Derek swoim łagodnym głosem, co w pierwszym momencie jeszcze bardziej zadziałało nastolatkowi na nerwy. - Przecież wasi ojcowie są skłóceni, może po prostu szukał jakiegoś haka na niego? Jakby nie było, był świadkiem napaści i jeżeli ofiara go pozwie, to...

- Dobra, wiesz co, kurwa, zmieńmy temat, proszę - wypalił Theo, nie mając zamiaru dłużej słuchać ani o Luke'u, ani o swoim ojcu. - Sam byłeś poddenerwowany przed chwilą. O co chodzi?

Derek w odpowiedzi tylko westchnął głęboko, a kiedy Raeken na niego zerknął, dostrzegł, że mężczyzna przeczesuje ręką włosy. Usłyszał też jak cicho pociąga nosem, choć nie miał kataru.

Theo doskonale wiedział, że ten nawyk został mu po nałogowym wciąganiu narkotyków. Co czasem wprawiało bruneta w wahanie, czy Derek aby na pewno nie wrócił do uzależnienia.

- Pożarłem się z Corą, nic nowego - wyjaśnił krótko. - Sprawy rodzinne.

- A, bo twoja matka ma dziś urodziny? - dopytał nastolatek.

- No - potwierdził niechętnie. - Peter do nich pojechał dzisiaj w nocy, no i Cora jak wczoraj pożyczała samochód, tak siedzi tu do dzisiaj, nie wiem po co.

- Jesteś jej bratem - Theo wzruszył ramionami, wracając wzrokiem na sufit.

- No i?

- No i może chce trochę towarzystwa? Cora przecież nie lubi samotności - przypomniał.

- Przecież ma, kurwa, dwadzieścia jeden lat, chyba wystarczający wiek, żeby umieć zająć się sobą? - prychnął Derek, a kiedy Raeken na niego zerknął, dostrzegł, że szatyn kręci głową z dezaprobatą.

- To nie zmienia faktu, że będzie czuć się lepiej w towarzystwie ludzi. A, jak już wspomniałem, ty jesteś jej starszym bratem - stwierdził uparcie Theo. - I jak już wiesz, od niedawna, sam byłem młodszym rodzeństwem, więc możesz wziąć pod uwagę moje zdanie. Nawet pomimo wieku ktoś może chcieć trochę uwagi od starszego brata. Zwłaszcza, że tyle się nie widzieliście.

- Nie cierpię kiedy masz rację - burknął Hale, odwracając głowę gdzieś na bok.

- I vice versa, Derek - parsknął Theo, posyłając mu drobny uśmiech. - Rozchmurz się, lepiej mieć dobry humor na wieczór.

- Właśnie, co w końcu z tymi walkami?

- Przejdę się wtedy gdzieś z Dunbarem albo coś - wzruszył ramionami. - Już ci mówiłem, nie chcę ryzykować, że on coś komuś wygada. I weź uprzedź chłopaków, żeby o tym przy nim nie wspominali.

- Wydaje mi się, że trochę przesadzasz - stwierdził szatyn z powątpieniem.

- Przezorny zawsze ubezpieczony - odpowiedział. - Gdyby szczeniak wylądował na budzie, to te kundle wszystko z niego by wyciągnęły. Dopiero uczę go kłamania, jest w tym naprawdę marny.

- No niech ci będzie.
       
       
***
       
       
Liam pogłośnił muzykę w słuchawkach, kiedy do autobusu wsiadła kobieta z płaczącym dzieckiem. Skupił wzrok za oknem, obserwując mijaną okolicę. Jechał już paręnaście minut, wyczekując przystanku, na którym miał spotkać się z Theo.

Raeken wyjaśnił mu, że z chłopakami spotkają się wieczorem i do tego czasu mogą pokręcić się po okolicy. Liam nie widział nic przeciwko, dlatego sam zaproponował pójście do lasu. Uważał to za najlepszy moment, ponieważ wiele drzew mieniło się różnymi kolorami liści oraz ściółka leśna niemalże całkowicie była nimi pokryta.

Dunbar sięgnął do kieszeni, kiedy poczuł wibracje telefonu. Odblokował go i kliknął na powiadomienie ze Snapchata, uświadamiając sobie, jak dawno tu nie zaglądał. Od wypadku Masona niemal całkiem zniknął z mediów społecznościowych. Co dotarło do niego dopiero, gdy Nolan zwrócił mu na to uwagę.

Liam westchnął pod nosem, zastanawiając się, co teraz robi jego paczka znajomych. Proponowali mu plany na dzisiaj, jednak uprzedził ich Theo. I po części blondyn bał się, że nie wyjdzie mu to na dobre.

- Cześć, Liam - Dunbar wyciągnął słuchawkę z ucha i odwrócił głowę w stronę uśmiechniętego bruneta, który stał przy siedzeniu. I pomimo wcześniejszego spotkania, dopiero teraz zauważył dołeczki w jego policzkach. - Można się dosiąść?

- Jasne - wziął swoją sportową torbę na kolana, robiąc miejsce wyższemu. Uwagę Liama zwróciła deskorolka, którą ciemnooki ustawił pionowo między swoimi nogami.

- Jakieś plany na dzisiaj? - zapytał Luke, a Dunbar z grzeczności wyciągnął także drugą słuchawkę z ucha, chowając je do kieszeni. - Czy jednak masz dzisiaj wolne i dasz się na coś namówić? Załóżmy, że w ramach rewanżu za moją pomoc wtedy.

Liam parsknął pod nosem, na moment odwracając wzrok za okno.

- Niestety mój znajomy cię uprzedził - odmówił, spoglądając z powrotem w jego stronę. - Mam już plany na dzisiaj, ale dobrze wiedzieć, że będziesz oczekiwał czegoś w zamian.

- Oj tam od razu "oczekiwał". Po prostu wolałem użyć jakiegoś argumentu - starszy machnął olewająco ręką, po czym zmienił temat. - Umiesz jeździć na desce?

- Nie - mruknął, z zainteresowaniem spoglądając na dość skatowaną deskorolkę.

- A chciałbyś się nauczyć? Nie mówię, że dzisiaj, bo skoro masz plany to nie będę się wtrącał, ale może któregoś dnia? - zaproponował Luke.

- W sumie to czemu nie - Liam wzruszył ramieniem, stwierdzając, że raczej na tym nie straci. - Tylko w takim razie przydałby się jakiś kontakt.

- No problemas - uśmiechnął się brunet, wyciągając telefon i po chwili podał go Dunbarowi, by zapisał mu swój numer.

- Umiesz hiszpański? - zagadnął blondyn, po chwili oddając mu urządzenie.

- Coś tam umiem - Luke wzruszył ramieniem z uniesionym kącikiem ust.

Mimowolnie, Dunbar także się uśmiechnął i odwrócił głowę w stronę okna. Zauważył, że autobus zjeżdża na przystanek, a on uświadomił sobie, że powinien tu wysiąść.

- Cholera - mruknął pod nosem i w pośpiechu wziął swoje rzeczy, a Luke z cichym śmiechem zrobił mu przejście. - To pa.

- Adiós - pożegnał się, a Dunbar w ostatnim momencie wysiadł z pojazdu. Ostudził go dopiero powiew zimnego wiatru.

- Szybki jesteś - usłyszał sarkastyczny głos i kiedy odwrócił się w jego kierunku, ujrzał równie kpiący uśmiech Theo. - Lada moment i byś tam został.

- To zamiast cieszyć się, że nie musiałeś dłużej czekać to jeszcze wytykasz mi błędy? - rzucił Liam, zakładając swoją torbę na ramię w akompaniamencie warkotu silnika odjeżdżającego autobusu.

- I tak już tu zamarzłem, także niewiele mi z tego "cieszenia się" - odpowiedział i zaczął kierować się w stronę przejścia na drugą stronę ulicy. Dunbar zrównał z nim krok, zauważając, że starszy nie ma ze sobą żadnej torby czy plecaka.

- Ty potem chcesz iść po swoje rzeczy, czy w ogóle ich ze sobą nie masz? - spytał od razu, posyłając mu przy tym zdziwione spojrzenie. Brunet w odpowiedzi prychnął, kręcąc głową z rozbawieniem.

- Ja już je mam na miejscu, idioto - wyjaśnił, jakby to było oczywiste. Przeszli przez pasy i już po chwili żwir zachrzęścił pod ich butami.

- Czyli już pogodziłeś się z Derekiem?

Dopiero, kiedy Liam to powiedział, uświadomił sobie, że nie powinien był tego mówić. Utwierdziło go w tym wrogie spojrzenie Raekena, jakie posłał mu z ukosa. Dunbar przełknął ślinę i już miał przepraszać, kiedy to starszy się odezwał.

- Pamiętaj, że jeśli ty łamiesz zasadę, to ja też mogę - wychrypiał, przenosząc wzrok przed siebie.

- Nie chciałem - wypalił blondyn i spuścił wzrok, poprawiając torbę na ramieniu.

- To żeby to "nie chciałem" było pierwszy i ostatni raz - warknął surowo. - Inaczej będę to traktował jako złamanie umowy.

Liam tylko westchnął pod nosem, uznając, że nie ma sensu tego komentować. Przez dłuższy czas szedł po prostu przed siebie, ze wzrokiem wbitym w ziemię. Po chwili jednak jego uwagę zwrócił śmiech dziecka, dlatego podniósł głowę, zauważając przed nimi rodziców z kilkuletnim chłopczykiem i dziewczynką.

Dunbar uśmiechnął się pod nosem, przypominając sobie, że przy końcu tej głównej ścieżki jest plac zabaw, teraz pewnie oblężony przez dzieci. Mimowolnie przypomniał też sobie, kiedy chodził tam z Malią. I dopiero uświadomił sobie, że teraz spędzają ze sobą o wiele mniej czasu.

Poczuł jak ktoś ciągnie go za ramię, przez co niemal stracił równowagę. Ze zdezorientowaniem spojrzał na Theo, który westchnął na jego słabą koordynację ruchową. Po chwili dopiero Liam zorientował się, że Raeken chce skręcić w boczną ścieżkę. Dunbar nie wiedział, dokąd ona prowadzi, dróżkę na wzgórze już dawno minęli.

- Dokąd idziemy? - zapytał, równając krok starszym. Weszli pomiędzy drzewa, gdzie tylko niektóre krzewy miały jeszcze listki.

- Zobaczysz - mruknął. - Ale ścieżka jest za wąska, więc idź przodem.

Bez słowa, Liam posłuchał się polecenia i przyspieszył nieco kroku. Co chwila unosił wzrok, oglądając drzewa z kolorowymi liśćmi. Dunbar zwracał uwagę także na niewielkie krzewy oraz ściółkę leśną, pokrytą zbrązowiałymi liśćmi.

W pewnym momencie potknął się o wystający korzeń, niemal od razu tracąc równowagę. W ostatniej chwili poczuł ramiona oplatające go w pasie, co uratowało go przed upadkiem.

- Niezdara - wymamrotał z dezaprobatą Theo, żelaznym ruchem stawiając go do pionu. Puścił go dopiero, kiedy Liam złapał równowagę. - Patrz pod nogi.

- Drzewa są ładniejsze - stwierdził Dunbar, oglądając się na korzeń, przez który prawie się wywrócił. - Dzięki.

Raeken nie skomentował tego, po prostu ruchem głowy nakazał mu, by szedł dalej. A kiedy Liam już to zrobił, kilka minut wędrówki później, dostrzegł kładkę nad wąską rzeczką.

- Kojarzę to miejsce - powiedział, kiedy oboje weszli na drewniany mostek. - Przechodziłem kiedyś tu z Masonem i Stormem i spotkaliśmy ciebie.

- Tak, napuściłeś wtedy na mnie tego swojego kundla - potwierdził zgorzkniałym głosem, sięgając do tylnej kieszeni po papierosy. Usiadł na krawędzi kładki, opierając łokcie na dolnej belce drewnianej barierki.

- Nawet nie pamiętam o co wtedy poszło - uświadomił sobie Liam i ściągnął z ramienia torbę, siadając obok starszego. Również oparł łokcie na drewnie i zerknął na Raekena, który ze wzrokiem skupionym na papierosie, odpalał jego końcówkę. Zaciągnął się głęboko i po chwili wolno wypuścił dym.

- Pewnie o pierdołę, jak zawsze - stwierdził, przykładając ponownie używkę do ust.

Liam nie odpowiedział, tylko spuścił wzrok na płynącą wodę, wsłuchując się w jej szum. Na moment zapadła kompletna cisza, słychać było tylko nurt rzeki, śpiew ptaków i cichy szelest liści na wietrze. Dunbar uniósł głowę, badając wzrokiem kolorowe korony drzew.

Zerknął na starszego, który właśnie wypuścił dym, zatrzymując wzrok na papierosie. Liam dopiero teraz dostrzegł, że jest on podpisany i poczuł swego rodzaju ekscytację. I stres w dodatku, kiedy Theo bez słowa po prostu wpatrywał się w napis. Za rodzinę.

Chłopak nie skomentował tego w żaden sposób, po prostu po chwili przyłożył używkę do ust, zaciągając się głęboko. Tym samym sprawił, że spalenizna papierosa dosięgnęła napisu, pochłaniając go w jednej trzeciej. Liam dostrzegł, że twarz chłopaka stężała, już nie była tak pogodna jak zaledwie kilka minut temu.

Zaciągnął się znowu i po chwili ich spojrzenia się spotkały. Bez słowa po prostu patrzyli sobie w oczy. Liam próbował cokolwiek wyczytać z jego wzroku, ale jedyne co dostrzegł w jego tęczówkach to pustka. Choć w następnym momencie wydawało mu się, że zobaczył w jego oczach coś na wzór spokoju.

Theo pierwszy odwrócił wzrok. Spojrzał gdzieś w kierunku wody, potem na papierosa i zaciągnął się tak, jakby potrzebował nikotyny bardziej niż powietrza. Dunbar w końcu odwrócił głowę, rozglądając się dookoła. Byli tu kompletnie sami, w akompaniamencie płynącej rzeki, śpiewu ptaków i malowniczych liści drzew.

- Jest tu w cholerę ładnie - wymruczał Liam, wyciągając telefon z kieszeni i wszedł w aparat.

Raeken nie zwrócił na niego większej uwagi, po prostu prawie niezauważalnie skinął głową, ponownie przykładając papierosa do ust. Dunbar odchylił się do tyłu, w obiektywie telefonu uchwycając barierkę, rzekę płynącą pod kładką, kolorowe korony drzew w górze oraz profil palącego chłopaka obok. Zrobił kilka zdjęć, obiecując sobie któreś z nich przerysować na papier.

Schował z powrotem telefon i sięgnął po liścia, który leżał nieopodal niego. Oparł ponownie łokcie na belce i obrócił go z dwóch stron. Na żółtopomarańczowej blaszce widniały dobrze widoczne żyłki.

- Jakie barwniki ma ten liść? - głos Theo wyrwał Liama z transu, przez co blondyn spojrzał na niego zdziwiony.

- Co?

- Z tego co widziałem u ciebie w zeszycie, to ostatnio miałeś wspomniane o tym na biologii - wyjaśnił. - Barwniki asymilacyjne w liściu, jakie tu są?

- Em, chlorofil? - odpowiedział, na co Raeken pokręcił głową z dezaprobatą.

- A jaki on ma kolor? - zapytał jakby od niechcenia, gasząc przy tym peta na kładce obok siebie.

- Zielony.

- Widzisz tu coś zielonego?

- No nie - burknął, ze zmieszaniem przenosząc wzrok z powrotem na liść. Jednocześnie przeszukiwał swoją pamięć, jednak wszystko pamiętał jak przez mgłę. - Nie wiem jakie.

- No użyj szarych komórek. Jakie barwniki są żółte i pomarańczowe? Takie, które są na przykład w dyni albo marchewkach - mówił, próbując go jakoś naprowadzić.

- Karoteny? - rzucił, bo tylko to mu przychodziło do głowy.

- I?

- Ksenofile?

- Ksantofile - poprawił go z uśmiechem rozbawienia, co sprawiło, że Dunbar poczuł satysfakcję. - Ksenofilem można nazwać człowieka.

- Serio? - spytał, marszcząc brwi.

- Ksenofilia to, taka jakby, otwartość i sympatia wobec wszystkiego, co odmienne w danej kulturze, ogólnie mówiąc - wytłumaczył cierpliwie brunet. - A co to są te ksantofile?

- Teraz będziesz mnie tak wyrywkowo pytał?

- Może - z nikłym uśmiechem wzruszył ramionami. - No to?

- Barwniki w liściu o kolorze żółtym i... - zawahał się na moment - pomarańczowym?

- Źle. Barwniki asymilacyjne - podkreślił Theo - które mają kolor żółty, czasem brązowy. A karoteny?

- Pomarańczowy i czerwony?

- Antocyjany są czerwone - poprawił go z uśmiechem.

- Dobra, stop, mi się to wszystko już miesza - Liam przeczesał wolną ręką włosy. Po chwili także wypuścił liścia, który wolno poleciał na wietrze, opadając na pomarszczoną taflę płynącej rzeki. - Zmieńmy temat.

- Ale masz uraz - parsknął Theo. - Jak wrócisz już do domu, to lepiej przygotuj się na lekcje.

- Ale pani nie pyta z takich szczegółów - fuknął blondyn. - Tylko ty się czepiasz.

- Dzięki temu wiesz więcej. I masz lepsze oceny ze spraw...

- Zmieńmy temat - powtórzył zniecierpliwiony Dunbar, na co usłyszał prychnięcie starszego. - Co planujecie robić dzisiaj wieczorem? Bo ja nadal nie wiem na co się zgodziłem.

- Będziesz miał lepszą niespodziankę - skomentował Raeken, którego wyraźnie bawiło niezadowolenie Liama. - Najpierw pojedziemy wszyscy w jedno miejsce, potem chłopacy pójdą do innego, a my na nich gdzieś poczekamy. Potem wracamy do Dereka.

- I już? Brzmi nudno - stwierdził blondyn, opierając podbródek na złożonych rękach. - A gdzie oni idą?

- Pamiętasz jak dosiadłeś się do nas w tamtym pubie? - spytał Theo, a Dunbar po chwili skinął głową. - Gadaliście o boksie i trenowaniu, oni powiedzieli, że wszyscy ćwiczą MMA - Liam ponownie skinął głową, przypominając sobie to wszystko. - To oni idą do jednego ziomka z ich klubu, żeby coś tam ustalić. Nie dopytywałem Dereka, ale po prostu trochę ich nie będzie.

- No okej - mruknął blondyn, wodząc wzrokiem po rzece. - A czemu teraz nie możemy pójść w to miejsce, gdzie oni chcą? Tylko wieczorem dopiero?

- Bo życie takich jak ja i oni zaczyna się nocą - odpowiedział z uśmiechem. - Za dnia to my odsypiamy te noce.
       
     
***
       
      
Liam siedział i patrzył za okno, choć niewiele widział w panującym wokół mroku. Jechali już od dobrych dwudziestu minut, z czego ostatnią jedną czwartą tego czasu przemierzali w znikomym oświetleniu latarni ulicznych.

Bliźniacy i Josh jechali drugim samochodem. Z tego co dowiedział się Liam, auto należało do Aidena. Z kolei oni siedzieli w chevrolecie Dereka, który prowadził z rozsądną prędkością. Theo zajmował miejsce pasażera z przodu, w akompaniamencie radia co jakiś czas zagadując któregoś z nich. Dunbar zajął miejsce za kierowcą, znaczną część swojej uwagi poświęcając oglądaniu obrazu za oknem.

- I jak z Corą? - odezwał się Raeken, a kiedy Liam na niego zerknął, dostrzegł, że brunet spogląda na przyjaciela.

- Nie gadałem z nią - uciął. - To jej zależy, nie mi.

- Kurwa, Der, brzmisz jakbyś miał pięć lat - skomentował Theo. - A rzekomo jesteś dorosły, to może wypadałoby...

- Bądź łaskaw, Smokie, i skup się na swoich problemach.

- Smokie? - powtórzył zdziwiony Liam.

Na moment zapadła cisza, przerywana jedynie przez radio i szum jadącego samochodu. Dunbar zauważył jak Derek i Theo spojrzeli po sobie i dopiero po dłuższej chwili Raeken odwrócił głowę w jego stronę.

- Od "Smoke" - wyjaśnił brunet. - Wymyślił mi to, bo często palę, a jak się poznaliśmy - głową wskazał Dereka - to w moim wieku było to dość nietypowe.

- Nie żeby coś się zmieniło - skomentował Hale, a Liam zauważył jak ten pobłażliwie spogląda na Theo. - Wiek nie upoważnia cię od tych ton tytoniu.

- To ile miałeś, jak się poznaliście? - dopytał Liam.

- Szesnaście, chociaż tak stricte to piętnaście.

- To kiedy ty zacząłeś palić? - Dunbar zmarszczył brwi, a Theo parsknął, opierając się wygodniej o siedzenie.

- Tak nałogowo, to jak miałem trzynaście - wyjaśnił.

- Naprawdę masz powód do dumy - odezwał się kąśliwie Derek.

- No, a ty jeszcze większy - prychnął Raeken, a Liam domyślił się, że brunet wie o czymś, o czym nie chce mówić przy nim.

Mimo wszystko, blondyn uśmiechnął się pod nosem, wracając wzrokiem za okno. Dostrzegł kilka domków jednorodzinnych i domyślił się, że muszą być gdzieś na obrzeżach, po drugiej stronie miasta. Derek zaczął parkować przy ulicy, na której oświetlenie wciąż było marne.

- Zakładaj - Liam obejrzał się w stronę Theo, który wyciągał w jego stronę czarne rękawiczki lateksowe, które Dunbar w mroku ledwo dostrzegł.

- Po co?

- Po prostu je włóż - nakazał, również ubierając swoją parę.

Blondyn ostatecznie wykonał polecenie i kiedy Derek w końcu zaparkował, wysiedli z samochodu. Powiew chłodnego wiatru jeszcze bardziej otrzeźwił Liama, który spojrzał w kierunku auta, z którego wysiedli bliźniacy i Josh.

- Kurwa, zimno trochę - usłyszał mruknięcie Theo, a kiedy Liam odwrócił się w jego stronę, dostrzegł jak Hale podaje mu swoją skórzaną kurtkę. Gdy Dunbar spojrzał z powrotem w stronę chłopaków z drugiego samochodu, zobaczył jak któryś z bliźniaków włącza latarkę.

Zauważył też niewielką skrzynkę, którą Josh niósł w ręce, jednak nim zdążył się przyjrzeć, poczuł jak ktoś ciągnie go w przeciwnym kierunku. Raeken puścił jego łokieć dopiero kiedy zrównali krok. Weszli między drzewa i pomimo wąskiej ścieżki, szli obok siebie, przez brak krzewów.

Liam uważnie patrzył pod nogi, korzystając ze światła, którym kierował Aiden, idący na czele grupy. Blondyn słyszał, że chłopacy z tyłu rozmawiają między sobą, jednak nie skupiał się na zrozumieniu ich słów.

Po prostu szedł przed siebie, patrząc pod nogi i uchylając się co jakiś czas pod niskimi gałęziami drzew. Jednocześnie starał się nie stracić orientacji w terenie. Jednak gdy na moment odwrócił się za siebie i ujrzał resztę chłopaków i drzewa, uświadomił sobie, że przez chód ze spuszczoną głową i tak już nie wie gdzie jest.

- To dokąd idziemy? - spytał Dunbar, kierując swoje pytanie do Theo.

- No nie mów, że przeoczyłeś - zaśmiał się Aiden, który latarką poświecił przed nimi. Dopiero wtedy Liam zobaczył dużą, ceglaną budowlę. Po dwóch wyższych wieżach domyślił się, że to kościół, który mylił swoim dziwnym dachem.

Chłopacy rozmawiali pomiędzy sobą, czego Dunbar nawet nie słuchał. Szedł w ich grupie i z każdym bliższym krokiem uświadamiał sobie, że kościół jest opuszczony. W czym zresztą utwierdziła go tabliczka z napisem "Teren rozbiórki, wstęp wzbroniony. Budynek grozi zawaleniem".

- To na pewno dobry pomysł? - odezwał się Liam. - Po co wy tam chcecie iść?

- Jezu, Dunbar... - parsknął Ethan, razem z resztą zatrzymując się pod ścianą kościoła, w której były pozostałości po szerokim oknie.

- Słyszałeś o czymś takim jak urbex? - rzucił Theo, podczas gdy chłopacy zaczęli wchodzić do środka.

- No tak, ale...

- To właź - przerwał mu, głową wskazując otwór w ścianie.

Liam przełknął ślinę i łapiąc się krawędzi, oparł nogę we wgłębieniu ukruszonej cegły i ostrożnie przeszedł na drugą stronę. W środku byli już bliźniacy, którzy zapuścili się nieco głębiej. Dunbar rozglądnął się, wodząc wzrokiem po wolnostojących filarach z szerokimi głowicami przy niewysokim suficie.

Tuż nad oknem, przez które wchodzili, była dziura, przez którą Liam niewiele widział. Po chwili obok niego stanął Theo, który podał mu latarkę. Dunbar niemal od razu ją włączył, by dostrzec więcej szczegółów w mroku.

- Ej, da się stąd wejść na piętro normalnie - powiedział Derek, który stał wyprostowany, trzymając się krawędzi otworu po oknie.

- Jak? - rzucił do niego Raeken, a Liam już dostrzegł, że jak tylko Theo zobaczy sposób wejścia, będzie chciał się tam dostać. Blondyn przeklął w myślach, snopem światła wodząc po cegłach, które lata świetności na pewno miały już dawno za sobą.

- Ale tam było napisane, że... - odezwał się do Theo zniżonym głosem, jednak Raeken mu przerwał.

- Wiem, szczeniaku, umiem czytać - oznajmił, swoją latarką przyświecając Derekowi, który właśnie sprawdzał wytrzymałość najbliższych mu cegieł. W końcu złapał się krawędzi dziury w suficie i opierając nogę na poharatanej ścianie, wybił się i podciągnął. - Dawaj, teraz ty.

- No chyba nie - fuknął Liam, patrząc na niego z oburzeniem.

- No dawaj, asekurujemy cię w razie czego - dodał Derek, który przykucnął przy krawędzi.

Nim Dunbar zdążył zaprzeczyć, Theo odebrał od niego latarkę i ponaglił ruchem głowy. Blondyn westchnął i podszedł do okna w ścianie. Wszedł ostrożnie i łapiąc się krawędzi, wyprostował.

- Ja ledwo co dosięgnę do tego - stwierdził, patrząc z powątpieniem na Raekena.

- Złap się mojej ręki, a na ścianie oprzesz nogi - polecił Derek, wyciągając dłoń, która znalazła się w zasięgu Liama. Theo poświecił mu na ścianę i po chwili Dunbar znalazł odpowiednie punkty podparcia.

Wyciągnął się i złapał ręki Dereka. Opierając nogi na ścianie, podszedł trochę wyżej, aż mógł się odepchnąć i złapać krawędzi. Hale pomógł mu wdrapać się na górę, a kiedy już Liam znalazł się na piętrze, odetchnął głęboko.

Theo podrzucił obie latarki, które trzymał, do Dereka, a ten podał je blondynowi. Dunbar odsunął się nieco i jedną z nich poświecił Raekenowi, który dał radę wejść na górę bez niczyjej pomocy. Liam oddał mu jedną z latarek i we trójkę rozejrzeli się wokół.

W głębi kościoła piętro się kończyło, a po pozostałościach z barierki w niektórych miejscach, blondyn domyślił się, że kiedyś musiała tu być antresola. Po drugiej stronie Liam także dostrzegł podobną konstrukcję.

- Dojebany musiał być ten ołtarz - stwierdził Theo, świecąc w kierunku dużego, okrągłego otworu w głównej ścianie, pod którą do ściany był przymocowany krzywy krzyż.

- Interimo adapare dori me - zanucił z dołu Aiden, a jego głos przez echo zabrzmiał przy tym wyjątkowo demonicznie.

- Myślałeś o karierze księdza? - skomentował Theo, mówiąc na tyle głośno, by bliźniak mógł go usłyszeć.

- To bardziej Ethan by się nadawał, mnie chłopcy nie kręcą - odkrzyknął, na co chłopacy parsknęli pod nosem.

- To co, odprawiamy satanizmy? - dało się z dołu słyszeć głos Josha, a Liam spojrzał na Raekena z przestrachem. Brunet roześmiał się szczerze, a blondyn próbował wyrzucić z głowy złe scenariusze. To miejsce przyprawiało go o ciarki na plecach, a zachowanie chłopaków wcale nie polepszało sytuacji.

- Luzuj się, nikt tu nie będzie wywoływać duchów - rzucił Theo i wyminął go, pocieszająco klepiąc w ramię.

- My może nie, ale patrzcie na to - odezwał się Derek, który latarką świecił po podłodze. Liam i Theo podeszli bliżej, by po chwili zobaczyć sporych rozmiarów pentagram w okręgu z symbolem pośrodku oraz przy każdym z wierzchołków ramion.

- W końcu Halloween, może ktoś robi tutaj sobie własne święto? - podsunął rozbawiony Raeken, przez którego blondyn dostał ciarek na plecach.

- Ale to o północy jak już - stwierdził Hale. - Więc raczej się nie doczekamy.

- I dobrze - wyrwało się Liamowi.

Theo na to zaśmiał się cicho, a Dunbar przewrócił oczami. Na moment oglądnął się w stronę wielkiego krzyża na ścianie, który nadawał temu miejscu jeszcze większej grozy.

- Ej, tu są schody - odezwał się Derek, który świecił latarką na otwór w ścianie. - Idziemy na górę?

- Jeszcze się pytasz? Ja chcę wejść na tą wieżę - oznajmił Theo, podchodząc do niego. Zaciekawiony Liam również podszedł trochę bliżej, a Derek już wszedł do środka. - Liam, idź.

- Nie chcę iść pierwszy.

- Przecież Derek już poszedł, idioto - przewrócił oczami. - A ja wolę widzieć co robisz. Idź.

Blondyn westchnął i przyświecając sobie latarką, zaczął wchodzić wąskim przejściem w górę, uważnie patrząc pod nogi. Kręta droga do góry sprawiła, że w pewnym momencie musiał przystanąć i załapać się ściany.

- Wszystko w porządku? - mruknął Theo, który przystanął tuż za nim. Dunbar spojrzał na niego przez ramię i zatrzymał wzrok na jego oczach. Rozszerzone źrenice nadawały mu łagodności, a samo jego spojrzenie wyrażało szczere zainteresowanie.

- Tak, po prostu zakręciło mi się w głowie - odpowiedział, czując dziwne zadowolenie z tego zainteresowania, z jakim na niego patrzył.

- To na co czekasz? Jazda wyżej - uśmiechnął się Theo, wskazując górę głową. - Mało nam chyba zostało.

Blondyn pokręcił głową z niedowierzaniem, jednak nie zamierzał odmawiać. Wrócił spojrzeniem na liche schody i zaczął wchodzić wyżej. Pokonywali kolejne stopnie, aż w końcu dotarli na górę.

Liam rozejrzał się po pomieszczeniu z wysokim dachem. Była w nim dość spora dziura, podobnie jak w połowie ściany. W górze wisiały pozostałości po zawieszonych dzwonach, których stety lub niestety nie było.

Dunbar podszedł bliżej krawędzi i spojrzał dookoła, na czubki drzew i kilka domków jednorodzinnych nieopodal. Oglądnął się w drugą stronę, gdzie połowicznie obraz zasłoniła mu ściana budynku i dostrzegł światła centrum miasta, co nocą wyglądało wyjątkowo ładnie i inspirująco. Wyciągnął telefon, by zrobić zdjęcie, jednak nawet po zmianie miejsca nie był w stanie uchwycić całej panoramy. Zaklął na to pod nosem, zastanawiając się jak mógłby zrobić to zdjęcie.

- Chodź tu, bo nie będę cię z ziemi zbierał jak spadniesz - odezwał się Theo, stając tuż obok niego. - Co tak stoisz?

- Chciałem zrobić zdjęcie, ale ta ściana mi zasłania - pożalił się, ruchem ręki wskazując grubo skupione cegły.

- Ale ty masz problemy - prychnął Raeken, kręcąc głową z rozbawieniem. Liam już miał odpowiadać, jednak na moment zabrakło mu słów, gdy poczuł jak Theo splata razem ich dłonie. - Wychyl się, będę cię trzymał.

Dunbar przełknął ślinę i już miał odmawiać, kiedy ostatecznie zebrał się w sobie i postanowił mu zaufać. Włączył aparat w telefonie i podszedł do samej krawędzi. Pomału wychylił się, sprawdzając, czy Raeken rzeczywiście go asekuruje.

Ten jednak mocno trzymał go za nadgarstkiem i sam odchylił się nieco do tyłu, by wziąć na siebie środek ciężkości. Liam wyciągnął się jak najdalej mógł i, starając się ignorować przepaść pod sobą, zrobił kilka zdjęć, uchwycając całą panoramę. Niemal od razu po tym z pomocą Raekena wrócił całym swoim ciężarem na bezpieczną podłogę.

- Nie ma tu nic ciekawego - stwierdził Derek, a Liam w duchu się z nim nie zgodził. Widok stąd był piękny. - Schodźmy do nich na dół.

Obaj udali się za Halem, w tej samej kolejności co wcześniej. Gdy pokonywali kolejne stopnie w dół, Liam niemal przegapił wejście na antresolę, z której tam weszli. I Dunbar nieco zdziwił się, kiedy schody poprowadziły ich na sam parter.

- Serio? To po co my wchodziliśmy tamtędy? - skomentował blondyn, oglądając pomieszczenie i resztę chłopaków, którzy chodzili po nim rozproszeni.

- Bo nie wiedzieliśmy o tym - odpowiedział Raeken, wzruszając ramionami.

- Ej, tu jest jakieś zejście na dół - oznajmił Ethan, świecąc pod swoje stopy. Słysząc to, Liam pokręcił głową, mając już dość schodów w tym miejscu.

- Katakumby? - rzucił Aiden, podchodząc bliżej. Dunbar przeklął w duchu na samą myśl, że będą chcieli tam iść.

- To chodźcie sprawdzić, zaraz wrócimy - zarządził Derek i udał się do bliźniaków, a Liam z ulgą podszedł bliżej Josha, który przy czymś przykucnął. Słysząc głosy chłopaków schodzących na dół, jeszcze raz kontrolnie obejrzał się w ich stronę.

- Powinno ci się spodobać, artysto - głos Theo zwrócił jego uwagę. Oglądnął się w jego stronę, a kiedy już to zrobił, Raeken podrzucił do niego jakąś puszkę. Dopiero sekundę później Dunbar uświadomił sobie, że to sprej. - Robiłeś kiedyś graffiti?

- Nie - odpowiedział, z niedowierzaniem podnosząc wzrok na starszego, który podał mu maskę.

- No to droga wolna - uśmiechnął się, puszczając mu oczko i sam włożył maseczkę, odwracając się w stronę ściany.

Dunbar z rosnącą ekscytację założył osłonę na usta i nos, po czym wstrząsnął sprejem, najpierw robiąc małą kropkę z boku, dzięki czemu wiedział, że ma do czynienia z białym kolorem. Zerknął na Josha obok, który był pochłonięty kolorowaniem jakiegoś napisu.

Niewiele myśląc, Liam zaczął malować maskę gazową, w wyobraźni powoli tworząc resztę rysunku. Kiedy skończył, dorobił kaptur, dzięki czemu graffiti zaczynało przypominać realną postać. Ostatecznie domalował jeszcze królicze uszy, jedno zgięte a drugie wyprostowane.

- Trochę creepy, ale fajne - Dunbar spiął się zaskoczony, słysząc za sobą głos Aidena, który zaśmiał się na jego reakcję.

- Dzięki - rzucił, podając mu sprej i zerknął w stronę Theo, który wypisał czyjeś inicjały pod czaszką, którą zapewne sam wcześniej namalował.

R.R. i L.G? - pomyślał zdziwiony Dunbar, marszcząc nieco brwi, w międzyczasie ściągając maseczkę z twarzy.

- Ej, kurwa, kłopoty! - krzyknął Ethan.

- Stać, policja! - na tą komendę chłopacy zaczęli uciekać, Liam momentalnie poczuł jak ktoś ciągnie go za rękę.

Dorównał tempa Theo i dopiero wtedy ten go puścił. Dobiegli do najbliższego okna i Dunbar sprawnie przez nie wyskoczył, a Raeken zaraz za nim. Usłyszeli za sobą kolejny krzyk któregoś z dwóch policjantów, jednak żaden z nich ani myślał się zatrzymać.

- Tędy! - Theo pociągnął za sobą Liama i wpadli pomiędzy drzewa, a blondyn nawet nie wiedział, gdzie powinni się kierować. Po prostu biegł ze starszym, czując adrenalinę krążącą w żyłach.

Mijali kolejne drzewa i krzewy, a w mroku Dunbar ledwo co widział gdzie stawia nogi. Za sobą słyszeli goniącego ich policjanta i widzieli jego błyskającą latarkę. Raeken zaczął przyspieszać i w tamtym momencie Liam nadążał za nim tylko i wyłącznie dzięki adrenalinie.

Wypadli spomiędzy drzew, a Dunbar dostrzegł auto Dereka nieopodal. Theo wyciągnął kluczyki z kurtki i w ostatnim momencie przez pilota otworzył samochód.

- Wsiadaj - nakazał szybko, wręcz wpychając go do auta.

Liam upadł plecami na tylną kanapę, podkurczając nogi i nim się obejrzał, dobiegł go trzask zamykanych drzwi. Poczuł na sobie ciężar ciała bruneta i jego nierówny oddech gdzieś przy swojej szyi, gdy ten oparł tam głowę. Dunbar poczuł się jeszcze bardziej zdezorientowany, kiedy usłyszał jego zduszony, bolesny jęk.

- Kurwa, Liam... - sapnął przez zęby, a blondyn poczuł jak dłonią przejechał wzdłuż jego uda, zatrzymując ją przy kolanie, którym blondyn niechcąco uderzył go w krocze. Theo wzmacniając uścisk, odchylił jego nogę na bok, po czym warknął zniżonym głosem: - Uważaj co robisz.

- Sory - odpowiedział automatycznie Liam, czując jak siedzenie ugina się obok jego głowy, gdzie starszy podparł się na łokciu. Dunbar zatrzymał rozbiegany wzrok na przeciwległej szybie, którą prawie zasłaniał mu bark Raekena.

Uwagę Liama zwróciło światło latarki, które rozproszyło się na szkle. Spiął się przez to i spanikował jeszcze bardziej, kiedy wyczuł, że Raeken próbuje wstać. Niewiele myśląc, Dunbar ścisnął nogami jego biodra i przytrzymał dłońmi kark, nie pozwalając mu się podnieść.

- Co t... - urwał Theo, kiedy blondyn znaczącym wzrokiem wskazał szybę.

Raeken zastygł w tej pozycji i ostrożnie uniósł nieco głowę, patrząc na okno nad nimi. Na szkle ruszało się niebieskie światło latarki policjanta, który uprzednio ich gonił. Słabe nasilenie świadczyło o tym, że mężczyzna musiał stać daleko.

Dunbar wpatrywał się w światło, jednak bardziej skupił się na ciężarze ciała starszego. Choć Theo podpierał się w niektórych miejscach, to i tak blondyn wyraźnie czuł jego tors na swoim. Liam poprawił dłoń na karku Raekena, przez co ten spuścił na niego wzrok, a blondyn zorientował się, że ich twarze dzielą milimetry. Trwali tak w ciszy, Theo patrzył głęboko w jego oczy, a po jego nieco nieobecnym spojrzeniu Dunbar domyślił się, że chłopak nasłuchuje.

Sam też próbował, jednak bardziej skupił się na jego oczach. Na ciemnych tęczówkach, które teraz w ogóle nie wydawały się zielone. Na rozszerzonych od mroku źrenicach, które nadawały mu łagodności. Liam przełknął ślinę, gdy zdał sobie sprawę, że starszy patrzy na niego już w pełni świadomie.

Nie odsunął się, nie wrócił do poprzedniej pozycji. Po prostu trwał dalej w bezruchu, także wpatrując się w jego oczy, a Dunbar nie potrafił rozpoznać tego spojrzenia. Theo nigdy nie patrzył na niego w ten sposób.

Mimo wszystko, coś sprawiało, że blondyn nie czuł się zagrożony, tak jak zazwyczaj, kiedy nie wiedział jak zareaguje chłopak. Wpatrując się w jego oczy Liam zauważył, że starszy zjechał spojrzeniem na jego wargi.

- Poszedł? - wychrypiał cicho Raeken, nawiązując kontakt wzrokowy, co sprowadziło Liama na ziemię.

Znowu przełknął ślinę i przeniósł spojrzenie na szybę, gdzie nie było widać żadnego światła. Dunbarowi przeszło jeszcze przez myśl, że policjant i tak może być gdzieś w pobliżu, jednak skinął twierdząco głową, wracając wzrokiem na twarz Theo.

- Ale odpał, co? - wyszczerzył się Raeken, wyraźnie rozbawiony całą sytuacją. A Dunbar aż nie mógł uwierzyć w ten jego uśmiech. Przecież prawie ich złapano.

- Odpał? - oburzył się Liam, marszcząc brwi. - Ja tu dzisiaj zawału dostanę.

Theo w odpowiedzi tylko zaśmiał się cicho, a blondyn wyraźnie słyszał ten jego szczery śmiech. Lubił go o wiele bardziej, niż ten sarkastyczny, który słyszał na co dzień.

- Czyli masz coś na sumieniu - zażartował z uśmiechem starszy. - Więc lepiej uważaj, bo to nie koniec wrażeń na dziś. Puścisz mnie już?

I Dunbar dopiero wtedy zorientował się, że nadal go trzyma. Mamrocząc ciche i zażenowane "sory", poluźnił uścisk na jego biodrach, jednocześnie zabierając dłonie z karku chłopaka.

Theo podparł się na wyprostowanych rękach, a Liam wysunął się spod niego, siadając bokiem. Raeken otworzył drzwi i wysiadł z samochodu, co nieco zdziwiło blondyna. Jednak kiedy Theo przystanął zaraz obok i sięgnął do tylnej kieszeni, Dunbar szybko zrozumiał, że chłopak będzie teraz palił.

Liam również wysiadł z samochodu i, zamykając za sobą drzwi, obszedł auto by zaraz przystanąć obok Theo. Starszy zerknął na niego, zaciągając się, a to spojrzenie Liam postarał się zignorować. Przeczesał ręką włosy, wciąż czując krążącą adrenalinę we krwi. Nie wiedzieć czemu, w jego ciele wciąż tkwił stres wywołany ucieczką przed policją.

Dla pewności krótko rozglądnął się dookoła, upewniając się, że nikogo tu nie ma poza nimi. Jednak okolica tonęła w półmroku i stali tu sami. Na moment zaczął się zastanawiać, czy z resztą chłopaków wszystko w porządku. I poczuł kolejną falę stresu, gdy pomyślał, że policjanci mogli zatrzymać któregoś z nich.

- Wszystko w porządku? - rzucił Theo, a kiedy blondyn spojrzał na niego, ujrzał jego szczerze zainteresowany wzrok. - Wyglądasz na zdenerwowanego.

- Cholera, dziwisz się? Wiesz co matka by mi zrobiła, gdyby się dowiedziała? Przed chwilą o mało nas nie złapali, a...

- Spokojnie, Dunbar - zaśmiał się starszy, kręcąc głową z rozbawieniem, a Liam zmarszczył brwi, nie rozumiejąc jego postawy. - Nigdy nie grałeś w berka?

- No zajebista zabawa, wiesz? - uniósł się, obrzucając go oburzonym spojrzeniem.

- Wyluzuj - westchnął brunet, wyciągając ku niemu dłoń z papierosem. Liam zagryzł wnętrze policzka, unosząc na niego niepewne spojrzenie. Jednak Raeken był zupełnie poważny, a zarazem neutralny. Nie narzucał mu nic, nie odezwał się. Po prostu proponował niewinnym gestem.

Blondyn spojrzał na tlącą się używkę w jego dłoni, niemal od razu odczytując w połowie wypalony napis. Na stres.

No, kurwa, przyda się - pomyślał, zdecydowanym ruchem biorąc papierosa z ręki starszego. Włożył go między wargi i zaciągnął się. Poczuł ciepły dym na języku i drapanie w krtani przez wchłaniającą się nikotynę. Dziwne rozluźnienie przeszło przez jego gardło na głowę i momentalnie poczuł lekkie zawroty.

Skrzywił się przez to, w ułamku sekundy wypuszczając dym i oddał papierosa Raekenowi. Liam miał zupełnie inne wyobrażenie, które mocno minęło się z jego odczuciami. Na języku czuł słaby posmak nikotyny, a jego głowa była dziwnie lekka. Jednak dzięki temu rzeczywiście stres zniknął, a w myślach miał pustkę.

Dunbar spojrzał na bruneta, który właśnie wypuszczał chmurę dymu, a na jego ustach błądził mały uśmiech. W tym wydaniu Theo wydał mu się wyjątkowo urzekający. Gdy starszy także podniósł na niego wzrok, ponownie wysunął do niego rękę z papierosem, zapewne spojrzenie Liama mylnie odbierając jako prośbę.

W pierwszym momencie blondyn chciał zaprzeczyć, ale w jego głowie pojawiła się myśl, że może źle coś zrobił. Dlatego wziął papierosa od Raekena i zaciągnął się ponownie, następnie oddając mu używkę. Jednak Liam ponownie poczuł ten sam zestaw uczuć, a nawet drapanie w gardle stało się silniejsze. Mocniej zakręciło mu się w głowie i już wiedział, że na razie spasuje z paleniem.

- Wszystko w porządku z chłopakami? - odezwał się Dunbar, patrząc na starszego. - Długo ich nie ma.

- Nie są pizdami, nie dadzą się złapać - oznajmił Theo z pewnością w głosie, po czym zaciągnął się głęboko. A Liam zaczął się zastanawiać, jak on to robi. - Paliłeś wcześniej, czy to tak pierwszy raz?

- Pierwszy - mruknął blondyn. - Nie przeszkadzają ci zawroty głowy jak tyle palisz?

Theo tylko parsknął krótko, ale szczerze. Dlatego Dunbar nie odebrał tego jako kpinę, tylko zwykłe rozbawienie, którego nigdy nie odbierał z urazą. Bo wolał to częściej u niego widzieć niż sarkazm i ironię, które akurat często wywoływały u Liama swego rodzaju zmieszanie.

- Tylko ty to czujesz - wyjaśnił Theo, znowu przykładając papierosa do ust. - Ja już jestem przyzwyczajony. Ty też byś się przyzwyczaił.

- Chyba jednak podziękuję - odpowiedział, krzywiąc się nieco.

- Dobra, a zmieniając temat, to piłeś kiedyś? - zapytał starszy, zaciągając się ostatni raz.

- Planujesz mnie ściągnąć na złą drogę, Raeken? - Liam podejrzliwie uniósł brew, a Theo zaśmiał się, wypuszczając dym z ust.

- Niektórzy twierdzą, że to moja specjalność - oznajmił, rzucając na ziemię peta, którego przydeptał butem. Złożył ręce i oparł się o samochód, unosząc na niego wzrok.

- Coś mi się obiło o uszy - wymamrotał pod nosem Liam, lustrując jego pewną siebie posturę.

- No więc? - brunet ponowił pytanie, przez co blondyn spojrzał na niego z zamyśleniem.

- No.

- Pytam czy piłeś, nie czy próbowałeś kilka łyczków - sprecyzował, uśmiechając się pobłażliwie i ani na moment nie odwrócił od niego spojrzenia.

Liam dłużej milczał, zawieszając zamyślony wzrok na jego tęczówkach. I uświadomił sobie, że to ten świat, gdzie imprezy wyglądają inaczej. A Dunbar nie miał wątpliwości, że Raeken jest z tego patologicznego świata, w którym rządzą używki i alkohol. Starszy był tego świetnym przykładem, a Liam coraz częściej przyłapywał się na tym, że wzbudzało to w nim zainteresowanie. W końcu inaczej przed chwilą nie wziąłby tego papierosa do ręki.

- Tak do nieprzytomności to nie - mruknął w końcu blondyn.

- Pytam o picie, nie schlanie się w trupa - powtórzył Raeken, wodząc wzrokiem gdzieś po okolicy.

- Chryste, nie czytam ci w myślach, nie wiem co przez to rozumiesz - warknął niezadowolony, wkładając ręce do kieszeni spodni.

- Czyli nie piłeś - wymamrotał pod nosem Theo, zerkając na niego z rozbawieniem.

Blondyn prychnął, odwracając głowę gdzieś na bok. Nie rozumiał postawy starszego, jednak ostatecznie postanowił to zignorować. Kilka długich sekund później, uświadomił sobie, co brunet miał na myśli, zadając tamto pytanie.

- Chcecie pić? - spytał Liam, podnosząc na niego wzrok.

- Ty w granicach rozsądku - potwierdził Theo, kiwając przy tym głową.

- A co z tobą? Poniekąd jesteś za mnie odpowiedzialny - wypomniał mu, marszcząc nieznacznie brwi w niezrozumieniu.

- A wyglądam ci na niańkę? - warknął, momentalnie zmieniając nastawienie.

Jego twarz przybrała zacięty wyraz, spojrzenie stało się chłodne, a z jego ust zniknął uśmiech czy inna oznaka rozbawienia. Liam mrugnął, przyglądając mu się w lekkim zdziwieniu. Potem na ułamek sekundy przeniósł wzrok na jego złożone ręce na piersi i Theo wydał mu się szerszy w barkach niż normalnie.

- Prędzej jak pies obronny - wymamrotał półprzytomnie Liam, uświadamiając sobie, że skórzana kurtka, którą miał Raeken, nadawała mu jeszcze bardziej wyrazistego charakteru. - Ale funkcja ta sama.

- Nie będę się tobą opiekował jak jakimś gówniarzem - oznajmił Theo, marszcząc brwi z niezadowoleniem.

- Opiekowanie a odpowiedzialność to dwie różne rzeczy - stwierdził Dunbar, nawiązując kontakt wzrokowy.

- W obu przypadkach zrzucasz winę na drugą osobę za swoje błędy, więc jak dla mnie to nie ma w tym różnicy - powiedział śmiertelnie poważnie.

Liam patrzył tak na niego, ponownie wychwytując wszystkie te rzeczy, które cholernie pasowały do Raekena. Kiedy uświadomił sobie, że kolejny raz zaczyna się na niego zagapiać, postanowił powiedzieć cokolwiek, byleby nie stracić rachuby.

- Czemu ty patrzysz tylko na wady? - rzucił, mrugając w zdziwieniu.

- Bo nie widzę żadnych plusów w skakaniu dookoła kogoś - oznajmił brunet, z grymasem niezadowolenia na twarzy odwracając głowę gdzieś na bok.

- Byłbyś chujowym ojcem - wyrwało się Liamowi.

- Wiem.

- Chociaż nic dziwnego, skoro nie masz dobrego wzorca - wymamrotał pod nosem Liam, jak gdyby nic wodząc wzrokiem po okolicy.

- O chuj ci chodzi? - syknął Raeken, a kiedy blondyn na niego spojrzał, zobaczył, że starszy stanął niebezpiecznie blisko niego. Nie miał już złożonych rąk, teraz miał pełną swobodę ruchu, co w pewien sposób zaniepokoiło Liama. Choć Theo nigdy go nie uderzył, to blondyn poczuł ciarki na plecach, nie zapominając o ryzyku bójki.

- No właśnie o to - stwierdził, pomimo ostrzegawczych bodźców. - Jesteś w cholerę zdemoralizowany i w cholerę zadufany w sobie. Widać, że jesteś jedynakiem, a rodzice jakoś specjalnie nie poświęcali ci czasu.

I Liam od razu pożałował tych słów, kiedy Theo boleśnie przyparł go do samochodu.

- Jeszcze jedno, kurwa, słowo - zaczął lodowatym głosem, aż blondyn poczuł ciarki na plecach - na temat mojej rodziny - w tym momencie mocniej ścisnął poły jego bluzy - a przysięgam, że zostawię cię na tym zadupiu.

Wszystko wycedził przez zęby śmiertelnie poważnym głosem, aż Dunbar przełknął ślinę, nie mając ochoty sprawdzać prawdziwości jego słów.

- Ale nadal jesteś za mnie odpowiedzialny - wydusił na swoją obronę, wpatrując się w złowrogie tęczówki Raekena.

- Lata mi to koło chuja, Dunbar - warknął ostro, zamaszystym ruchem puszczając jego bluzę i zrobił kilka kroków w tył, z irytacją przeczesując ręką włosy. - Nie wiem, czego ty się, kurwa, spodziewałeś.

- Odrobiny człowieczeństwa - wymamrotał półprzytomnie Liam, obserwując jego zirytowaną osobę. I zastanawiał się, jak to by było, gdyby Raeken rzeczywiście zaczął się nim opiekować. Gdyby to inni musieli się go bać, a nie on. Bo w końcu miałby go po swojej stronie.

W odpowiedzi Theo tylko prychnął, ponownie przeczesując ręką włosy. A Dunbar próbował zrozumieć, co go tak bardzo zdenerwowało. Odpowiedzialność, która na nim ciążyła? Jego nieposłuszeństwo? A może temat rodziny? Nim Liam zdążył zapytać, zauważył, że Raeken zaczyna iść gdzieś przed siebie.

Z niepokojem blondyn powiódł za nim wzrokiem, przestając opierać się o samochód i dopiero gdy odwrócił głowę dostrzegł Dereka, zmierzającego w ich stronę.

- Co tak długo? - zwrócił się do niego Raeken, oddając kluczyki do samochodu.

- Wyjątkowo upierdliwy był tamten pies - odpowiedział jak gdyby nic i przystanął przy drzwiach od strony kierowcy - musieliśmy trochę przeczekać z chłopakami.

Theo tylko skinął mu na potwierdzenie i szatyn usiadł za kółkiem. Raeken wzrokiem ponaglił przyglądającego się im Liama i sam wsiadł do środka, na miejsce pasażera obok kierowcy.

A Dunbar z westchnieniem usiadł z tyłu.
        
        
***
       
       
Większość drogi przejechali w ciszy. Theo starał się pozbyć tkwiącej w nim irytacji, jednak za każdym razem gdy do tego wracał myślami, ponownie dopadało go rozdrażnienie. Z dwóch powodów. Pierwszym była sama wzmianka na temat rodziny. Irytowało go to, jak Dunbar pewnie mówił rzeczy na jego temat, które nijak miały się do rzeczywistości.

Drugim powodem było jego własne zachowanie. Obiecał sobie traktować Liama lepiej, a mimo to, wbrew sobie, zaczynał znowu szorstko się do niego odnosić. Tłumaczył to sobie wzburzeniem emocjonalnym, jednak miał wrażenie, że to nie zwalniało go z odpowiedzialności. Doskonale wiedział, że lada moment może z czymś przesadzić.

Zgodnie z umową, Derek zaparkował z dystansem od miejsca walk, na które miał iść z chłopakami. Znowu byli na obrzeżach miasta, których Theo nie kojarzył, choć najpewniej w końcu znalazłby drogę na znane mu rejony. Kiedy Hale zgasił silnik, wysiedli z samochodu.

Raeken skinął mu głową na to chwilowe pożegnanie i Derek, wraz z bliźniakami i Joshem, którzy wyszli z drugiego samochodu, udali się w tylko im znanym kierunku. Theo odwrócił się w stronę Liama i ponaglił go ruchem głowy.

- Gdzie idziemy? - spytał, gdy zrównali krok.

- Przed siebie.

- Jak się zgubimy to będzie twoja wina - zapowiedział blondyn, na co starszy prychnął pod nosem.

- Po prostu pamiętaj drogę z powrotem do samochodu i tyle - powiedział lekceważąco.

Ramię w ramię, szli przed siebie, zmierzając w nieznanym im kierunku. Wokół było niemal zupełnie ciemno, latarnie uliczne były tak rzadko poustawiane, że ich światło niewiele dawało. Było też dość chłodno, jednak dzięki kurtce Dereka, Theo było całkiem ciepło.

- Długo im to zajmie? - odezwał się Liam, spoglądając na niego.

- Nie wiem - odpowiedział zgodnie z prawdą. Rundy różnie trwały, Raeken nie znał się na tych zasadach, ale pamiętał, że jest to zależne od przebiegu samej walki. - Ale raczej dłużej, niż krócej.

- A tak w ogóle to co stało się z Jacksonem? Nie widziałem go ostatnio - spytał Dunbar. Theo zacisnął szczękę, uświadamiając sobie, że nie ma na to żadnej wymyślonej wymówki.

- Siedzi w areszcie - mruknął, stwierdzając, że zwyczajnie zatai tylko niektóre fakty.

- Za co? - zmarszczył brwi.

- Nie wiem - skłamał, wzruszając ramieniem. - Chłopacy też nie. Dowiedzieliśmy się tylko o tym.

Kantem oka Theo zauważył, że blondyn chciał zadać kolejne pytanie, jednak ostatecznie zamilkł. Raeken odetchnął z ulgą, uznając, że temat jest już skończony. Szli dalej w ciszy, choć dla Theo nie była ona krępująca. Zdążył się do niej przyzwyczaić, tym bardziej, że Liam nie był jedyną osobą, w towarzystwie której brunet często milczał.

Pomijając już fakt, że przez ostatnie tygodnie Dunbar stał się o wiele cichszy niż we wrześniu. Raeken widział to z perspektywy czasu i zdawał sobie sprawę, że to wypadek jego przyjaciela tak się na nim odbił. Z tego wywnioskował, że blondyn musiał być do niego cholernie przywiązany.

Theo tak się zamyślił, że nawet nie zauważył, w którym momencie Liam przystanął. Kiedy już się zorientował, obejrzał się w stronę chłopaka, który rozglądał się po okolicy. Spojrzał w tym samym kierunku co młodszy i dostrzegł w oddali piętrzące się bloki.

- Poznaję to miejsce - odezwał się Dunbar, a Raeken zmarszczył nieco brwi, podchodząc bliżej.

- Skąd? - spytał i odczekał aż blondyn ponownie zrówna z nim krok.

- Rodzice mieli dom w tej dzielnicy - odpowiedział niemrawym głosem. - A tam, w którymś z bloków, mieszkają moi dziadkowie.

- To dlaczego przeprowadziłeś się na Small Heath? - spytał, wspominając osiedle, na którym obaj mieszkali.

Po tym pytaniu zapadła chwila ciszy. Po prostu bez słowa szli obok siebie, a Theo wyczuł, że poruszył drażliwy dla niego temat. I zastanawiał się, czy w ogóle warto, bo w końcu obszedłby się bez tej informacji. Choć pierwszy raz od dłuższego czasu poczuł ciekawość względem tego, co Dunbar miał do powiedzenia. Jednak Liam szedł, patrząc pod nogi, co zmusiło Raekena do okazania cierpliwości.

Skręcili w jakąś uliczkę. Przez cały czas brunet starał się zapamiętywać drogę, którą tu doszli. Nie chciał się zgubić, a Liamowi nie ufał na tyle, by całkowicie zdać się na jego orientację w terenie. Szli w dół ulicy, gdzie parę metrów dalej Raeken zauważył drzewa, zapewne jakiegoś parku.

- No, bo po prostu to było tak - mruknął w końcu Dunbar, tym samym zwracając na siebie uwagę starszego - że z mamą i tatą mieszkałem tutaj. Potem rodzice sprzedali ten dom, więc zamieszkaliśmy chwilowo u dziadków. A potem był ten wypadek, w którym zginął mój tato.

- Jaki wypadek, jeśli można spytać? - odezwał się Theo, kiedy wchodzili do parku. Raeken wiedział, że prawdziwy ojciec Dunbara nie żyje, ale na tym jego wiedza się kończyła.

Liam westchnął na to głęboko, a brunet domyślił się, że zastanawia się czy odpowiadać mu na to, czy nie.

Szli szeroką ścieżką pomiędzy drzewami, gdzie przez brak oświetlenia niewiele widzieli. Dopiero po chwili Raeken dostrzegł ogrodzony plac zabaw, zaraz przy nich. Bez większego zastanowienia, skierował się do furtki, a Liam zaraz obok niego. Weszli na obszar niewielkiego placyku i zajęli miejsca na huśtawkach, które były dla nich stanowczo za niskie.

Theo usiadł okrakiem, by być przodem do blondyna i oparł plecy o łańcuch. Liam z westchnieniem usiadł podobnie, z tą różnicą, że pochylił się i oparł łokcie na kolanach. I nawet pomimo panującego mroku, Raeken dostrzegł jego mętny wzrok, którym chłopak błądził po ziemi.

- Samochodowy - mruknął w końcu blondyn. - Ja i tato jechaliśmy wtedy po Storma. Miał być prezentem urodzinowym dla mamy. W trakcie drogi, gdzieś w lesie poza miastem, złapała nas burza. Dlatego jak wjechał w nas pijany kierowca, to skutki były gorsze.

- A tamten skurwysyn zginął? - spytał, wyciągając z kieszeni paczkę fajek.

- Nie.

- Szkoda - mruknął z papierosem w ustach i podpalił końcówkę używki. Zaciągnął się i wolno wypuszczając dym spojrzał z powrotem na Liama. Kiedy to zrobił, zauważył, że blondyn odwraca od niego wzrok. Zupełnie jakby nie chciał patrzeć mu w oczy.

- Ale wylądował na wózku, z tego co mi mama mówiła - dodał monotonnie, po czym wrócił do wcześniej przerwanego tematu: - Po śmierci taty jeszcze przez dwa i pół roku mieszkałem z mamą u dziadków, a potem przeprowadziliśmy się do Malii i jej taty, właśnie na Small Heath.

- I tak jesteście zgraną rodziną, jak na takie przejścia - stwierdził Raeken, przykładając rulonik tytoniu do ust. Przy tym dostrzegł nikły, smutny uśmiech na ustach Liama, który wzrokiem wciąż wodził gdzieś po ziemi.

Dlatego, tak jak on, oparł łokcie na kolanach zmniejszając tym samym odległość pomiędzy nimi i subtelnym ruchem ręki wyciągnął ku niemu papierosa. Zauważył wahanie na jego twarzy i niepewny wzrok, jakim na niego spojrzał, choć w jego oczach wciąż przeważało przygnębienie. Ostatecznie jednak sięgnął po używkę i zaciągnął się krótko.

Theo obserwował Liama, który najpierw sprawdził napis na używce. On z kolei ani myślał na to nawet spojrzeć. Po poprzednich wpisach doszedł do wniosku, że nigdy nie wie, czego powinien się spodziewać. I nie miał zamiaru znowu natknąć się na coś, co przysporzyłoby mu niepotrzebnych, dołujących myśli.

W końcu Dunbar zaciągnął się głęboko, co tylko potwierdziło Raekenowi, że chłopak jest przygnębiony. Doskonale znał ten stan, przez który wszystko stawało się obojętne. Również te rzeczy, które przynosił ból czy inny dyskomfort. Na przykład taki, jak palenie papierosów, gdy nikotyna wywołuje inne niepożądane efekty.

- A jakie było twoje dzieciństwo, Theo?

Kiedy Theo na niego spojrzał, zobaczył jak chłopak ponownie przykłada papierosa do ust. Następnie podał go starszemu, który chętnie zaciągnął się. I zrobił to tak głęboko, jakby potrzebował dymu bardziej niż powietrza.

Raeken nie odpowiedział. Wolno wypuścił dym, pustym wzrokiem błądząc po pustym placu. Milczał, bo cholernie chciał uniknąć wspomnień. Nie dlatego, że były dla niego okropne. Ból sprawiała mu myśl, jak wielka przepaść jest pomiędzy tym okresem a jego aktualną sytuacją życiową.

Jak wiele stracił przez ten czas.

- Normalne - mruknął, prawie niezauważalnie wzruszając ramieniem. Nie utrzymywał kontaktu wzrokowego, po prostu siedział tak, blisko niego, i palił, zastanawiając się, ile powinien powiedzieć na swój temat. - Jak już sam zauważyłeś, rodzice nie poświęcali mi za dużo czasu, ale jakoś specjalnie się tym nie przejmowałem - skłamał, postanawiając nie wyprowadzać go z błędu. - Na podwórku zawsze znalazł się ktoś do zabawy.

To co mówił było przekłamane do granic możliwości. Począwszy od uwagi rodziców, skończywszy na zabawach na podwórku. Theo był dość atencyjnym dzieckiem, zawsze dostawał przynajmniej odrobinę uwagi od któregoś z rodzeństwa, ojca lub matki. Poświęcali im wystarczająco czasu.

Zaciągnął się.

Choć i tak najwięcej swojego dzieciństwa Theo spędził na podwórku za domem lub w lesie. A wszystko to w towarzystwie rodzeństwa. W tamtym okresie Raeken naprawdę nie potrzebował kogokolwiek innego. I doskonale to pamiętał, dlatego wymyślenie kłamstwa, które zaprzeczałoby temu wszystkiemu, nie było dla niego trudne.

Przyłożył papierosa do ust i znowu podał go Liamowi. Chłopak już najwyraźniej bez zastanowienia, po prostu sięgnął po używkę, by zaciągnąć się. Tym razem zrobił to normalnie, naturalnie, jakby nie było to dla niego niczym nowym.

- Kurwa, fajnie było być dzieciakiem - odezwał się Dunbar, wypuszczając dym z ust. Oparł przy tym głowę o łańcuch huśtawki, co nadało mu jeszcze bardziej przygnębiającego wyrazu.

- Dorosłość jest do dupy - potwierdził Raeken, pustym wzrokiem obserwując Liama, który zaciągnął się ponownie i oddał mu końcówkę papierosa. Theo przyłożył używkę do ust i po chwili już wypuścił chmurę z ust, wyrzucając peta na piasek.

- Ale chyba damy radę, nie?

Theo spojrzał na Dunbara, który patrzył na niego z drobnym uśmiechem. I wtedy poczuł, że pomimo całego zła świata i trudności w życiu, tak naprawdę po prostu muszą iść dalej.

- Nie mamy innego wyboru.

Powiedział i kącik jego ust wiarygodnie uniósł się ku górze. W ogóle nie zdradzając, że gdzieś z tyłu głowy pojawiło się inne wyjście, pod tytułem: "Samobójstwo".

- Masz jakieś plany na przyszłość? Studia albo praca? - Dunbar zaczął inny temat, a Theo w pierwszym momencie znowu chciał sięgnąć po papierosy.

Nie cierpiał rozmawiać o przyszłości, bo zwyczajnie nie miał na nią perspektyw. Nie zastanawiał się nad żadnym kierunkiem studiów, czy nad wymarzoną pracą. Tkwił w teraźniejszości, znacznie częściej myśląc o tym, że nie dostanie się na uczelnię oraz o tym, że zostawienie dotychczasowej pracy wiąże się z ryzykiem.

Którego cholernie się obawiał.

- Nic? - zdziwiony Liam uniósł brew, kiedy Raeken nie odpowiadał przez dłuższy czas.

- No jakoś tak wyszło - wzruszył ramionami, jakby wcale nie rozmawiali o czymś ważnym. - Raczej żyję chwilą, często nawet nie mam planu na następny dzień.

- Dlaczego?

- No bo w kółko to samo - prychnął, odchylając się z powrotem, by oprzeć się o łańcuch huśtawki. - Rano wstaję, muszę iść do szkoły, potem praca, wracam do domu, ewentualnie coś powtórzę do szkoły i idę spać. Nawet na siłowni dawno nie byłem.

- Ale przecież to zależy od ciebie - przypomniał, a kiedy Theo na niego zerknął, dostrzegł jego nieco zmarszczone brwi. - Możesz się umawiać ze znajomymi albo, tak jak dzisiaj, gdzieś wyskoczyć. Znajdzie się pełno miejsc, gdzie mógłbyś...

- Dzięki, ale jak będę chciał psychologa, to pójdę do specjalisty, okej? - rzucił dość szorstko, zrywając kontakt wzrokowy.

- Dobra rada nie musi być od razu prawieniem morałów - stwierdził Dunbar, wzruszając przy tym ramionami. - Ale jak tam sobie chcesz, ja już ci coś mówiłem.

W pierwszym momencie Theo nie zrozumiał o co mu chodzi. Dopiero później przypomniał sobie ich rozmowę, z ostatniej nocy kiedy do niego przyszedł. Długo nic nie odpowiedział, po prostu sięgnął po papierosy, by po chwili odpalić jednego.

Zaciągnął się głęboko i wolno wypuścił dym. Przymknął oczy i potarł skronie, starając się odsunąć od siebie dołujące myśli, których pojawiało się coraz więcej.

- Pamiętam - mruknął w końcu, ponownie opierając łokcie na kolanach. Uniósł wzrok na Liama i ich spojrzenia się spotkały.

Rozszerzone od mroku źrenice Dunbara nadawały mu jeszcze większej pogodności i sympatii, choć sam wyraz jego oczu był dość pusty. Nieco nieobecny, jakby nad czymś się zastanawiał.

Patrzyli sobie w oczy, nie odzywając się ani słowem. Theo dopiero po dłuższej chwili przypomniał sobie o papierosie i wyuczonymi ruchami przyłożył używkę do ust, zaciągając się.

Przy tym ani na moment nie zerwał kontaktu wzrokowego. Pierwszy zrobił to Liam, który spojrzał na tlący się rulonik tytoniu. Raeken subtelnym ruchem wyciągnął papierosa ku blondynowi. Ten jednak przecząco pokręcił głową, na moment omiatając wzrokiem pusty plac.

- Wkurza mnie, że takie rzeczy są tylko dla dzieciaków - odezwał się Dunbar, czym wyrwał Theo z zamyślenia. - Taka huśtawka jest najlepszą atrakcją, a teraz nigdzie nie ma takiej, na której nie haczyłbyś butami o ziemię.

Raeken parsknął na to szczerym śmiechem i pokręcił głową z rozbawieniem, podnosząc się ze swojego miejsca.

- Jak ty mało wiesz o życiu - skomentował. - Wstań.

Zdziwiony Liam zamrugał parokrotnie, jednak ostatecznie wykonał polecenie. Theo przytrzymał papierosa wargami i wziął siedzenie huśtawki, pewnym ruchem przerzucając je przez poręcz, do której była przymocowana. Powtórzył ruch dwa razy, dzięki czemu siedzisko było znacznie wyżej nad ziemią.

Obejrzał się na pozytywnie zaskoczonego Dunbara, który wyszczerzył się, podchodząc do huśtawki, która teraz dla niego była idealna.

- Zadowolone dziecko? - rzucił z rozbawieniem Raeken, dokładnie to samo robiąc ze swoją. - Tylko jak będziesz miał na to za duży tyłek, to już nic nie poradzę.

- Bardzo śmieszne - fuknął blondyn, popychając lekko chłopaka. Theo w odpowiedzi tylko uśmiechnął się głupkowato i usiadł na podwyższonym siedzisku, zerkając na Liama, który zaczął się już huśtać. Theo również zrobił to samo, przypominając sobie jaką to potrafiło być zabawą.

- Umiesz bez rąk? - spytał, puszczając łańcuchy, by zaprezentować sztuczkę.

- Ale z ciebie pozer - skomentował śmiechem Dunbar, dopiero po chwili odpowiadając: - Nie, nie chcę się zabić. Złap się, bo nie będę cię zbierać z ziemi.

- Niektórzy mają większą koordynację ruchową niż ty - zripostował Theo, jednak ostatecznie złapał z powrotem łańcuchy, rozhuśtując się bardziej.

- Bardzo śmieszne.

- A żebyś wiedział.
       
       
***
        
       
- Masz, tylko nie rozbij - rzucił z uśmiechem Theo, podając Liamowi siedemset pięćdziesięciomililitrową butelkę tequili.

- Bardzo śmieszne - fuknął na niego blondyn.

Raeken tylko uśmiechnął się wrednie pod nosem i wziął taki sam zestaw dla siebie, podobnie jak Josh. Bliźniacy i Derek siedzieli już w salonie, do którego przeszła pozostała trójka chłopaków.

- Co wy chcecie robić? - mruknął Dunbar do Theo.

- Pić.

- I grać - dodał Josh.

- W planszówki? - gdy tylko Liam to powiedział, bliźniacy roześmiali się perliście, wzbudzając też rozbawienie u reszty chłopaków.

- Masz zajebiste poczucie humoru, małolat - wydusił Ethan, na co Theo uśmiechnął się głupkowato pod nosem. To pytanie było tak niedorzeczne, że wcale nie dziwił się, że chłopacy odebrali to jako żart.

- Są ciekawsze rzeczy niż planszówki, wierz mi - powiedział Raeken, siadając na podłodze, podobnie jak reszta chłopaków. On zajął miejsce pod kanapą, po jego lewej stronie usiadł Liam. Dalej po turecku obok siebie siedzieli Aiden i Ethan, a Josh opierał się plecami o szafkę, na której stał telewizor. Derek siedział pod fotelem, na prawo od Raekena. Każdy przed sobą miał kieliszek i butelkę tequili, postawione na niskim stoliku kawowym, który dla nich w tych pozycjach był w sam raz. - Na przykład...

- Nigdy przenigdy - wtrącił się Aiden. - Josh, zaczynaj.

- Nigdy przenigdy nie zarzucałem piguł - powiedział Diaz.

- Czekaj, kurwa, nawet nie zdążyłem otworzyć - odezwał się Theo, zrywając akcyzę i parsknął, podobnie jak bliźniacy, kiedy zauważył Dereka, który napił się z gwintu, zapewne nie chcąc marnować czasu na napełnianie kieliszka. Dlatego Raeken zrobił to samo, przełykając duży łyk gorzkiego alkoholu.

- Ale wiecie, że kto pierwszy wyzeruje to przegrywa? - spytał rozbawiony Josh.

- Wyjebane - oznajmił Theo, opierając się plecami o kanapę, z butelką w ręku. - Ja będę się świetnie bawił, ale życzę powodzenia najbardziej trzeźwemu.

W tym momencie spojrzał w bok na Liama, który dopiero po chwili musiał załapać aluzję. Raeken nie miał wątpliwości, że to Dunbar z nich wszystkich skończy najmniej upity.

- Ale, żeby było sprawiedliwie, to dalej pijcie normalnie z kieliszków - powiedział Aiden. - Bo inaczej to jest oszustwo.

- Dobra, dawać dalej - zarządził Ethan. - Derek.

- Nigdy przenigdy nie próbowałem dla kogoś rzucić papierosów.

Theo prychnął pod nosem i opróżnił swój kieliszek, podobnie jak Aiden.

- Czy ja o czymś nie wiem? - zapytał Ethan bliźniaka, przez co Josh i Liam parsknęli śmiechem.

- Lepiej otwieraj swoją butelkę, przyda ci się - mruknął Theo do Dunbara, podczas gdy Aiden odpowiadał swojemu bratu. Liam niepewnie wykonał polecenie, napełniając swój kieliszek.

- Raeken, twoja kolej - ponaglił go Josh.

- Nigdy przenigdy nie walczyłem na ringu - oznajmił, uśmiechając się tryumfalnie. Doskonale wiedział, że teraz każdy poza nim musi się napić.

- Raeken, kurwa, nooo - jęknął niezadowolony Ethan, na co brunet tylko parsknął, następnie obserwując Liama, który skrzywił się nieco, zapewne przez specyficzny smak alkoholu.

- Jebany - dodał Aiden.

- No, twoja kolej, szczeniaku - powiedział Theo, jakby ignorując oburzenie znajomych.

- Nigdy przenigdy nie zażywałem narkotyków - gdy tylko Dunbar to powiedział, Josh zaśmiał się histerycznie, a bliźniacy zaklęli niemal w tym samym momencie. Każdy poza Liamem opróżnił swój kieliszek.

- Serio? - odezwał się Derek, kiedy odstawił szklankę na stół. - Ale z ciebie pizda, młody.

- Nie każdy musi zapierdalać fetę na potęgę - odezwał się Theo, choć doskonale wiedział, że tekst Hale'a nie miał być w stu procentach obraźliwy.

- Ej, ale bez spin - zastrzegł Josh, nim Derek zdążył cokolwiek powiedzieć. Dlatego Raeken w odpowiedzi od starszego dostał jedynie wrogie spojrzenie.

- Ja nic nie robię - Theo obronnie uniósł wolną ręce, spoglądając niewinnie na Josha.

- Dobra. Aiden, dawaj.

- Nie licząc dzisiaj - zastrzegł chłopak - to nigdy przenigdy nie uciekałem przed psami.

- Polecam, trochę taki berek na sterydach - skomentował Raeken, na co usłyszał parsknięcie Liama i Ethana. Theo wypił zawartość kieliszka, podobnie jak Derek i Josh. - Gorzej jak cię złapią.

- Podwórko uczy zasad, policja uczy biegać - stwierdził Hale, z powrotem nalewając sobie wódki.

- Święte słowa - mruknął Josh, a kiedy Theo zerknął na Liama, zauważył jego zaciekawione spojrzenie, z jakim słuchał starszych chłopaków. - Ethan, twoja kolej.

- Nigdy przenigdy nie waliłem sobie pod dziewczynę kumpla - oznajmił, zerkając na brata.

- Ale z ciebie kurwa - syknął na niego Aiden, który był zmuszony wlać w siebie zawartość kieliszka. I Raeken zdziwił się nieco, uśmiechając z rozbawieniem, kiedy zobaczył, że Derek też się napił.

- Nigdy przenigdy nie paliłem papierosów - powiedział Josh, a Theo dopiero uświadomił sobie, że teraz jego kolej.

Z westchnieniem przyłożył szklankę do ust, zerkając na Dunbara, który zapewne jeszcze wczoraj nie musiałby teraz pić. Raeken przełknął alkohol i uśmiechnął się pod nosem, czując dziwną satysfakcję z tego, że dzięki niemu Liam uczy się nowych rzeczy. Derek i Aiden również musieli z powrotem nalać tequili do swoich kieliszków.

- Derek, twoja kolej.

- Nigdy przenigdy nikt mnie nie jebał w dupę - Hale posłał wredny uśmiech do Raekena, który jedynie pokręcił głową. Napił się, podobnie jak Ethan, w międzyczasie przygotowując sobie odwet na starszego. Kiedy odsunął butelkę od ust, zauważył kantem oka zdumione, a wręcz zszokowane spojrzenie Liama. Theo uśmiechnął się rozbawiony przez jego minę, jednak stwierdził, że nie będzie mu się z niczego tłumaczyć.

- Nigdy przenigdy nie pieprzyłem chłopaka młodszego od siebie - powiedział Theo, przenosząc swoje tryumfalne spojrzenie na Dereka.

- Równie dobrze mógłbyś powiedzieć, że nigdy nie byłeś top w związku, uległa suko - prychnął Hale, wlewając w siebie zawartość kieliszka. Ethan, który akurat pił, prawie zachłysnął się alkoholem, powstrzymując śmiech.

- Nie znasz całego mojego życiory...

- A, czyli w dziwkę się bawisz, Raeken? - przerwał mu z wrednym uśmiechem starszy, przez co bliźniacy roześmiali się głośno, a Josh parsknął niekontrolowanie. Theo z kolei nie było do śmiechu.

- Nie oceniaj wszystkich swoją miarą - zripostował, choć w przypadku Dereka miało to niewiele wspólnego z rzeczywistością.

- Czekaj, co? - odezwał się Liam. - Derek, jesteś...?

- Tak, a co? Udowodnić? - rzucił, uśmiechając się perfidnie. - Gwarantuję, że nie usiądziesz na tyłku przez tydzień, jeśli nadal jesteś prawiczkiem.

Oburzony Dunbar aż otworzył usta, podczas gdy bliźniacy i Josh śmiali się niepohamowanie. Theo z uśmiechem rozbawienia wyciągnął się, zamykając jego opadniętą szczękę.

- Pilnuj się, seks oralny to też nie przelewki - skomentował brunet, na którego Liam spojrzał ze zdegustowaniem. Chłopacy śmiali się z niego lub z ich żartów, to akurat dla Raekena nie miało znaczenia.

- Dobra, Dunbar, dawaj - odezwał się Josh, próbując jakoś zamaskować swoje rozbawienie.

- Nigdy przenigdy nie gnoiłem rzekomego przyjaciela - powiedział Liam, przenosząc wzrok na Hale'a. Theo zacisnął szczękę, domyślając się, że blondyn odwołuje się do ich specyficznej rozmowy sprzed chwili. Obserwował napięty kontakt wzrokowy pomiędzy Liamem a Derekiem.

- To słaby pomysł, szczeniaku - mruknął zniżonym głosem Raeken, podczas gdy Hale i Ethan napili się ze swoich kieliszków. I Theo także był zmuszony się napić.

- Ja tylko mówię, czego nie zrobiłbym przyjacielowi - Liam wzruszył ramionami, jak gdyby nic. Jego głos był dziwnie stanowczy, zupełnie jakby zamierzał dalej grać z tym podejściem. Co nieco zaniepokoiło Raekena.

- Aiden.

- Nigdy przenigdy nie prowadziłem pod wpływem dragów - powiedział z lekkim zastanowieniem w głosie, zupełnie jakby był ciekaw, czy któryś z chłopaków to robił. A kiedy Ethan się napił, nie był jakoś specjalnie zaskoczony.

- Dobrze, że zaznaczyłeś - roześmiał się Josh, na co Liam także się uśmiechnął pod nosem.

- Ethan, teraz ty - rzucił Raeken, odwracając głowę w jego stronę.

- Nigdy przenigdy nie brałem białej damy - mówiąc to, zerknął na brata, który musiał się napić, podobnie jak Derek.

- Białej damy? - mruknął cicho zdziwiony Liam do Theo.

- Kokaina.

- Nigdy przenigdy nie namawiałem kogoś do seksu - powiedział Josh. Raeken momentalnie spojrzał prowokacyjnie na Dereka. Szatyn z uśmiechem przyłożył kieliszek do ust, jednocześnie wzrokiem wskazując jego shota. Theo zwlekał chwilę, aż przypomniał sobie sytuację, przez którą musiał się napić.

- Nigdy przenigdy nie prowadziłem pod wpływem alkoholu - oznajmił Derek. Theo uśmiechnął się pod nosem, nie spodziewając się, że swoje kieliszki opróżnią Ethan i Josh.

- Dawaj, T.

- Nigdy przenigdy nie przespałem się z zajętą dziewczyną - powiedział brunet, spoglądając znacząco na Aidena. Chłopak posłał mu wrogie spojrzenie w akompaniamencie śmiechu brata i sięgnął po swój kieliszek.

- A Allison? - odezwał się Liam.

Zapadła chwilowa cisza, Theo zacisnął szczękę i przeniósł na niego surowe spojrzenie. Usłyszał parsknięcie bliźniaków i Josha, co niemal zignorował, skupiając się jedynie na Dunbarze, który wyjątkowo go zirytował tym tekstem.

- O czymś nam nie mówisz, Raeken? - rzucił Ethan.

- Co ty, Argent wypatroszyłby go i powiesił nad kominkiem - skomentował Josh.

- Nie ruszyłem jej, wy napalone kurwy - prychnął, patrząc po nich z pogardą. - Poza tym, cwele, najlepiej powinniście wiedzieć, że w plotki nie można całkowicie wierzyć.

- No to jak to było, że poszła taka fama? - spytał Aiden.

- Mieliśmy iść do łóżka, ale jej psycha siadła, bo miała wtedy trudny okres z McCallem i nie tylko - wzruszył ramionami. - Potem wbił Scott i jak zobaczył nas w bieliźnie to sodówa mu do głowy uderzyła. Ot, cała historia. Resztę sami możecie sobie dopowiedzieć.

W tym momencie zerknął na Dunbara, który nieobecnym wzrokiem wpatrywał się w stół. Theo bez problemu domyślił się, że chłopak to wszystko analizuje. I Raeken zastanawiał się; po jaką cholerę?

- Dobra, to kto następny? - odezwał się Derek.

- Szczeniak - Theo wskazał go wzrokiem, a Liam mrugnął, wracając do rzeczywistości.

- No to dawaj - rzucił Josh.

- Nigdy przenigdy nie słyszałem na swój temat żadnych plotek - powiedział i uśmiechnął się pod nosem na ich reakcje.

- Co za żmija - skomentował Aiden, popijając jednocześnie z całą resztą chłopaków. - Czy ty musisz mieć taki niewyparzony język, Raeken?

- On jest po prostu spostrzegawczy - odpowiedział z uśmiechem, wzruszając ramionami. - Uczy się ode mnie.

- W takim razie, jakim cudem jeszcze się nie zajebał? - prychnął Derek, z powrotem uzupełniając swój kieliszek. Theo spojrzał na niego intensywnie, a gdy Hale złapał z nim kontakt wzrokowy, nie wyglądał na przejętego. Dlatego Raeken pierwszy odwrócił spojrzenie, doskonale wiedząc, że to nie koniec docinek na dziś.

- Pilnuję go - mruknął pod nosem, podczas gdy ktoś ponaglił Aidena.

- Nigdy przenigdy nie przespałem się z chłopakiem - powiedział, a jego brat westchnął, przewracając oczami. Theo i Derek napili się niemal w tym samym momencie i Raeken zdziwił się, kiedy dostrzegł, że Diaz też musi z powrotem napełnić swój kieliszek.

- Josh? - zdziwił się Ethan, uprzedzając Raekena.

- Czasem trzeba komuś obciągnąć, żeby wiedzieć, że się tego nie lubi - wzruszył ramionami i chłopacy parsknęli śmiechem. Raeken długo nie mógł powstrzymać rozbawienia, doskonale zdając sobie sprawę, przez co Josh musiał przechodzić po tamtej sytuacji. I nieprzespane noce były na pewno najmniejszym problemem.

- Nigdy przenigdy nie brałem dopalaczy - oznajmił Ethan, kiedy przyszła jego kolej. Theo przeklął w duchu, bo kolejny raz musiał się napić. Podobnie jak Derek i Josh, opróżnił swój kieliszek, niemal od razu go z powrotem napełniając.

- Pamiętacie jak Jackson po dopalaczach pomylił bramki na treningu? - parsknął Aiden, a Raeken zauważył wyraz twarzy Liama, który był na wpół zdziwiony i na wpół rozbawiony. - Jeszcze wykłócał się z trenerem.

- Ta, i zaczął się wydzierać jak on - rzucił z uśmiechem Ethan. - Ale byłem zdziwiony, że Finstock nie wyjebał go z drużyny, bo przecież ogarnął, że Jackson wtedy nie był trzeźwy.

- Lepiej dla niego - odezwał się Derek, kończąc temat. - Josh, twoja kolej.

Chłopak skinął głową i zaczął się zastanawiać nad tym co może powiedzieć. Theo zastanawiał się czy rzuci coś normalnego, czy może dobije ich czymś mocnym. Znał go i wiedział, że Josh jest raczej rozsądny, a co za tym idzie; dość grzeczny.

- Nigdy przenigdy nic nie ukradłem - powiedział w końcu Diaz, patrząc po innych. Bliźniacy jako pierwsi opróżnili swoje kieliszki, potem Derek i Theo. Dopiero kiedy Raeken odstawił swoją szklankę, zauważył, że Liam także się napił.

- O wow, Dunbar - wyrwało mu się w zdziwieniu.

- To ty zrobiłeś coś niegrzecznego? - dodał Ethan, teatralnie zszokowanym głosem. Liam na to z rozbawieniem przewrócił oczami, po czym skupił się na ponownym zalaniu shota.

- Co ukradłeś?

- Chryste, ale wy podjarani jesteście - prychnął, odstawiając butelkę z powrotem na stolik. - Zegarek.

- Dobra, bo się zaraz zarumieni, jak będziecie go wypytywać - skomentował Theo, a Dunbar na to posłał mu urażone spojrzenie. - Derek, twoja kolej.

- Nigdy przenigdy nie miałem wakacyjnej miłości - powiedział po krótkim zamyśleniu.

- Żałuj - rzucił Aiden, tak jak brat, wypijając swojego shota. Liam i Josh także opróżnili swoje kieliszki, a Raeken uśmiechnął się drwiąco pod nosem, obserwując Dereka, który na ten tekst przewrócił oczami.

- Nigdy przenigdy nie wąchałem białej mery - odezwał się Theo, prowokacyjnie spoglądając na Hale'a, który był zmuszony się napić.

- Czego? - usłyszał ciche pytanie Liama, dlatego zwrócił głowę w jego stronę, podczas gdy bliźniacy się napili. Sekundę później Theo uświadomił sobie, że Dunbar może nie rozumieć slangu.

- Feta - rzucił krótko i zerknął na rozmawiających między sobą bliźniaków i Dereka. Kiedy znowu spojrzał na Liama, ujrzał jego wciąż zdezorientowane spojrzenie. - Amfetamina, ciołku.

- Liam, dawaj, twoja kolej - ponaglił go Josh. Chłopak, jakby wyrwany z myśli, popatrzył na niego i dopiero po chwili wyglądało na to, że wrócił na ziemię.

- Nigdy przenigdy nie zaliczyłem zgonu.

- Kurwa, ale ty jesteś niedoświadczony - parskną Ethan i razem ze wszystkimi opróżnił swój kieliszek.

- I to w chuj - mruknął pod nosem Theo, odstawiając szklankę na stół.

- Ej, dawajcie jedną rundkę tak, żeby tylko małolat się napił - oznajmił Aiden. - Bo inaczej to on stąd całkiem trzeźwy wyjdzie.

- Ale...

- No to dawaj, jest twoja kolej - rzucił Theo do Aidena, nie pozwalając Liamowi dojść do słowa.

- Nigdy przenigdy nie miałem żadnej szóstki ze sprawdzianu.

- Jesteś aż taki tępy? - burknął pod nosem Dunbar, który się napił.

- Ubliżał kocioł garnkowi - zripostował Raeken. Liam spojrzał na niego surowo, jednak nie skomentował tego.

- Nigdy przenigdy nie ćwiczyłem kickboxingu - powiedział Ethan, na co Dunbar westchnął głęboko, opróżniając swój kieliszek.

- Nigdy przenigdy nie biłem się w szkole - rzucił Josh, a Theo zauważył, że nie był pewny co do tego czy Liam się napije, czy nie. Jednak Dunbar pokręcił głową ze zbolałym uśmiechem nalewając sobie wódki, którą potem wypił na raz.

- Nigdy przenigdy nie miałem wilczaka - dorzucił Derek, gdy przyszła jego kolej.

- Kurwa, no - wymamrotał Liam, kolejny raz opróżniając kieliszek. Niemal każdy zaśmiał się cicho na ten tekst. - A ty skąd niby wiesz, jakiej rasy mam psa?

- Bo cię z nim widziałem - Hale wzruszył ramionami, a Theo domyślił się, że skłamał. Pamiętał kiedy Derek odbierał go spod domu Dunbara i jak wtedy zobaczył go, zainteresowanego tym psem.

- Świetnie - burknął Liam. - No, Raeken, rzucaj coś i dajcie mi spokój.

- Nigdy przenigdy nie mieszkałem w bloku - powiedział Theo na poczekaniu. Liam wypił swojego shota, krzywiąc się przy tym nieco. - Chcesz coś na popicie? Bo my nie potrzebujemy, ale w sumie chyba tobie by się przydało, co?

- No - potwierdził, na co Derek westchnął i wstał ze swojego miejsca.

- O kurwa - wyrwało mu się, kiedy zachwiał się i musiał przytrzymać fotela. Chłopacy zaśmiali się z niego, i on sam z siebie też, a Theo dopiero zauważył, że Hale nie ma już ponad połowy butelki.

- Masz piwo? - spytał Raeken, kiedy szatyn był już przy wyjściu z salonu. Właściwie nie miał na nie ochoty, po prostu rzucił standardowy tekst, stwierdzając, że połączenie tego i wódki nie zrobi mu wielkiej różnicy.

- No. Ktoś chce jeszcze?

- Ja - Josh uniósł rękę, a Derek tylko skinął głową, znikając za drzwiami.

- Czekamy na niego, czy jedziemy dalej? - spytał Liam, patrząc po chłopakach.

- Nie no, oczywiście, że czekamy - oznajmił od razu Ethan.

- Ma już mało do końca, łatwo się go wykończy - dodał Aiden.

- Ej no, ale żeby było sprawiedliwie, to grajmy normalnie. Takie przyczepienie się do kogoś jest przecież wbrew zasadom - stwierdził Theo, na co Josh prychnął.

- A przed chwilą co było z Dunbarem? - wypomniał mu, na co bliźniacy się zaśmiali, a Liam dopiero zorientował się, że dał się ograć.

- Dzięki - fuknął, patrząc z urazą na Theo.

- To nie był mój pomysł - wypalił od razu, unosząc ręce w obronnym geście.

- Jaki pomysł kogo? - spytał niewtajemniczony Derek, który dopiero co wszedł od pomieszczenia. Joshowi i Theo podał po butelce piwa, a Liamowi litrowy karton jakiegoś soku.

- Nic - mruknął Dunbar, a Raeken uśmiechnął się pod nosem na ten brak asertywności Liama.

- Dobra, gramy dalej - zarządził Ethan, kiedy Josh i Theo zdjęli kapsle, a najmłodszy napił się z kartonu, popijając wcześniejszy alkohol. - Liam, dawaj.

- Nigdy przenigdy nie przyszedłem nietrzeźwy do szkoły - powiedział, gdy skończył pić. Raeken przełknął piwo i pokręcił głową, bo zauważył ten jego wredny uśmiech, który świadczył tylko i wyłącznie, że Dunbar zrobił to w odwecie. Theo odstawił piwo i wypił shota, podobnie jak cała reszta chłopaków.

- Jebany - skomentował Josh.

- Musisz kiedyś to zrobić, jest o wiele ciekawiej - powiedział Aiden do Liama.

- Tylko wiesz, bierzesz rzeczy, które trudno zauważyć od razu - dodał Ethan.

- Na przykład trochę ganji, jest weselej, ale nie bierz za dużo, bo będziesz miał różowe białka - wtrącił się Josh.

- No chyba was pojebało - prychnął Dunbar, kręcąc głową. - Rodzice by mnie zabili. Siostra też.

- Chryste, czy ty wszystko w życiu chcesz robić pod dyktando starych? - odezwał się Derek z dezaprobatą w głosie. - Wierz mi, da się bez nich obejść.

- Dobra, coś się kiedyś wymyśli - powiedział Raeken, tym samym zwracając na siebie uwagę wszystkich. - Teraz grajmy dalej, Aiden, twoja kolej.

- No zgoda - mruknął chłopak, a w międzyczasie Theo zdołał wychwycić wdzięczne spojrzenie Liama. Przyłożył butelkę do ust i puścił mu oczko, dbając o to by reszta tego nie zauważyła. - Nigdy przenigdy nie zmieniałem szkoły.

Raeken przełknął piwo i uśmiechnął się pod nosem, kiedy zauważył, że Liam niechętnie opróżnił swój kieliszek, podobnie jak Derek. Choć ten akurat zrobił to bardziej ochoczo.

- Derek? Gdzie ty w ogóle chodziłeś do liceum? - spytał Dunbar, popijając alkohol sokiem.

- Od drugiego roku do BHHS. Wcześniej w innej szkole nie zdałem, więc uznałem, że jak już mam powtarzać rok, to w innej szkole - odpowiedział, wzruszając ramionami.

- A ty? - spytał Josh Liama.

- Na pierwszym roku chodziłem do Devenford Prep, ale...

- Prywatna szkoła, serio Dunbar? - przerwał mu Ethan. - Zaraz pomyślę, że jesteś snobem.

- A ty patusem, jak już jesteśmy przy klasyfikacji - zripostował.

- Ej, ludzie, nie róbcie kwasu - skarcił ich Diaz.

- Nikt się o nic nie kłóci - Liam wzruszył ramionami, a Ethan go poparł.

- Josh, błagam cię, miałbym obrazić się za takie coś od takiego kogoś?

- A teraz to w czym masz problem? - syknął Dunbar, a Theo uświadomił sobie, że po alkoholu Liam jest bardziej agresywny.

- Hamuj się, szczeniaku - odezwał się Raeken, szturchając jego ramię.

- Jezu, dobra, człowieki, gramy dalej - zarządził Ethan, wykazując się swoją obojętnością. - Nigdy przenigdy nie uprawiałem z kimś seksu, jeżeli ktoś był w domu.

- Szmato, no - westchnął z urazą Aiden, wypijając swojego shota. Theo uśmiechnął się pod nosem i również opróżnił swój kieliszek i wcale nie zdziwił się, kiedy zauważył, że Derek też to zrobił.

- Nigdy przenigdy nie nie zdałem do następnej klasy - powiedział Josh, kiedy przyszła jego kolej. Raeken i Hale niemal w tym samym momencie napili się znowu.

- Nigdy przenigdy nie byłem umalowany - odezwał się Derek, a Theo, który akurat pił piwo, musiał powstrzymać się od parsknięcia śmiechem, kiedy zauważył, że Aiden się napił.

- Aiden?

- Laska mnie namówiła - mruknął, uzupełniając swój kieliszek.

- I jak, w końcu wyglądałeś jakoś przyzwoicie, czy...? - urwał Ethan, kiedy bliźniak uderzył go pod żebra. Josh i Theo skomentowali to śmiechem.

- Theo, twoja kolej - rzucił Aiden, zapewne chcąc jak najszybciej uciąć temat.

- Nigdy przenigdy nie chciałem się z kimś ruchać w miejscu publicznym - powiedział, a jego wzrok mimowolnie uciekł na Dereka, który z westchnieniem pokręcił głową i opróżnił swój kieliszek. Raeken nieco zdziwił się, gdy zauważył, że Josh także się napił.

- Derek, gdzie chciałeś? - zapytał Ethan z ciekawością w głosie.

- W kiblu - wzruszył ramionami.

- A ty, Josh?

- W szatni - odpowiedział, dopijając do końca zawartość butelki z piwem. - Dunbar, dawaj.

- Nigdy przenigdy nie żałowałem żadnego związku - wymyślił na poczekaniu Liam, na co Raeken krzywo uśmiechnął się pod nosem, podobnie jak połowa chłopaków.

- Teraz to żeś dojebał - skomentował Derek, opróżniając swój kieliszek, tak jak pozostali. Theo, gdy tylko nalał sobie z powrotem tequili, wziął swoje piwo i dopił je do końca. I gorzki posmak alkoholu był lepszy niż to rozgoryczenie, jakie wywoływał zawód miłosny.

- Nigdy przenigdy nie spróbowałem spermy - powiedział Aiden, kiedy przyszła jego kolej. Raeken usłyszał parsknięcie Dereka i sam też się uśmiechnął, wypijając shota, tak samo jak Hale, Ethan i Josh.

- Josh? - zdziwił się Aiden.

- No przecież mówił coś o obciąganiu wcześniej - odpowiedział mu Ethan, szturchając brata łokciem.

- Dobra, nie pierdol, tylko dawaj swoje - ponaglił go chłopak.

- Nigdy przenigdy nie byłem w trójkącie - rzucił obojętnym głosem, a Theo domyślił się, że było to wymyślone na poczekaniu. Spojrzał po chłopakach, wychwytując też zainteresowane spojrzenie Liama, jednak żaden z nich się nie napił.

- Wow, pierwszy raz coś, czego nikt z was nie robił - wyrwało się Dunbarowi, na co Raeken z uśmiechem pokręcił głową.

- To trzeba będzie spróbować - stwierdził Derek. - W życiu dobrze jest próbować wszystkiego.

- Byle z umiarem - dodał Josh, na co Hale przytaknął mu skinieniem głowy.

- I kto to mówi - parsknął Ethan, znacząco spoglądając na najstarszego.

- Jakiś problem? - Derek uniósł brew, a Theo zauważył, że jego wzrok spoważniał.

- Po prostu jak ćpałeś przez pół życia, to dziwne, że mówisz o umiarze - chłopak wzruszył ramionami, najwyraźniej nie wychwytując tego, że wszedł właśnie na pole minowe.

- Czas przeszły, jak sam zauważyłeś, więc weź nie rozgrzebuj, co? - wtrącił się Theo bardziej wrogim głosem niż zamierzał.

- Dobrze, przepraszam, że obraziłem twojego kochasia - odpowiedział, teatralnie unosząc ręce w geście obronnym. Raeken zacisnął szczękę, wmawiając sobie, że nie warto mu odpowiadać.

- Weź się ogarnij, miało być bez spin - Aiden uderzył brata z łokcia pod żebra. - Josh, twoja kolej.

- Nigdy przenigdy nie byłem w związku otwartym - powiedział, obracając na stole swój kieliszek. Theo zauważył krzywy uśmiech Ethana, który jako jedyny wypił swojego shota.

- Było ciekawie? - odezwał się Liam, a jego durny uśmiech świadczył, że nie pytał z ciekawości, tylko z czystej chęci prowokacji.

- Nie skomentuję tego - odpowiedział chłopak, nalewając sobie tequili. - Derek, dawaj.

Mężczyzna wolno przeczesał ręką włosy, a Raeken niemal od razu rozpoznał, że ten zastanawia się co powiedzieć.

- Nigdy przenigdy nie jadłem niczego ze spermą - rzucił w końcu, a Theo parsknął na samą treść tego. Spojrzał po innych i zaczął śmiać się jeszcze bardziej, kiedy Ethan ze zbolałą miną opróżnił swój kieliszek.

- Nie komentujcie tego - poprosił chłopak przez śmiech. Raeken stłumił parsknięcie, jednak kiedy z innych głosów wychwycił perlisty śmiech Liama, nie potrafił także się nie zaśmiać.

- Nigdy przenigdy nie piłem niczego ze spermą - dorzucił przez śmiech Theo. Zrobił to z czystej ciekawości, ale kiedy Ethan znowu wlał w siebie wódkę, poczuł, że przez śmiech zaraz zabraknie mu tlenu.

- Kurwa - wykrztusił chłopak, próbując opanować rozbawienie. - Skończcie to, proszę.

- Dobra, Theo, daj coś normalnego - poparł go Josh.

- Ja już swoje powiedziałem, teraz szczeniak - skwitował, wskazując go ruchem głowy.

- Nigdy przenigdy nie lizałem komuś dupy - powiedział, a Raeken aż uniósł brew w zdziwieniu. Nic jednak nie zrobił, po prostu z rozbawieniem obserwował Dereka i Ethana, którzy się napili. Jego uwagę zwrócił też Aiden i dopiero gdy Theo sobie znowu to przeanalizował, do głosu doszło zdziwienie.

- Aiden?

- Laska miała pojebany fetysz - uciął, z gorzką miną napełniając znowu szklaneczkę.

- Dobra, nie pierdol, tylko dawaj swoje - pogonił go Ethan.

- Nigdy przenigdy nie wyznałem komuś szczerej miłości - rzucił jakby od niechcenia.

Theo przez chwilę patrzył na niego, wertując swoją pamięć. Na moment spojrzał na Dereka i dostrzegł jak ten wpatruje się w swój kieliszek. Kilka długich sekund później ich spojrzenia się spotkały, a Theo nie potrafił rozpoznać co kryje się w jego oczach.

- Nikt?

Ostatecznie jednak Hale zerwał kontakt wzrokowy, Raeken zauważył jak ten pociągnął nosem i w końcu na raz wypił tequilę, krzywiąc się przy tym. A Theo wiedział, że to skrzywienie nie było spowodowane alkoholem.

- Dawać dalej - zarządził Derek, z powrotem napełniając kieliszek.

- Nigdy przenigdy nie brałem udziału w orgii - rzucił Ethan, na co Josh parsknął pod nosem. Nikt jednak się nie napił, co z kolei zbytnio nie zdziwiło Raekena. Wątpił, by któryś z nich kiedykolwiek wkręcił się w takie coś.

- Nigdy przenigdy nie wyruchał mnie diler - powiedział Josh, przerywając ciszę.

- O kurwa, ile to razy... - westchnął Theo, sięgając po swój kieliszek.

- Że niby kiedy? - prychnął Derek, podczas gdy brunet się napił.

- No nie mów mi, że niczego z tego nie pamiętasz - Raeken spojrzał na niego jak na debila. - Chociażby samo to, jak się poznaliśmy.

Bliźniacy zaczęli się śmiać po cichu, a Hale wpatrywał się w niego z niezrozumieniem. Dopiero po chwili parsknął i złapał się za głowę, kręcąc nią z niedowierzaniem.

- To nie o to im chodziło, Smokie - wyjaśnił przez śmiech.

Theo nieco zmarszczył brwi, dopiero po chwili biorąc pod uwagę znaczenie materialne, a nie seksualne.

- Kurwa - zaśmiał się sam z siebie, przeczesując ręką włosy. - Dobra, nie ważne. Dawajcie dalej.

- Jest problem, ja już nie mam - Hale uniósł nieco niemal pustą butelkę.

- Szybko poszło - skomentował Josh.

- Najwyraźniej mam najciekawsze życie, cwele - oznajmił z tryumfem. Dopił do końca resztkę trunku, z której na pewno nie starczyłoby na jeszcze jednego shota.

- Kończymy już, czy gramy dalej? - spytał Josh.

- Można skończyć - wymamrotał Theo, przeczesując ręką włosy.

- A ja jestem ciekawy, kto następny by przegrał - wtrącił się Aiden. - Raeken i Ethan mają teraz chyba tyle samo.

- To kto pierwszy wyzeruje, ten wygrywa - rzucił Liam, patrząc po chłopakach.

- Zgoda - powiedział Ethan, nim Theo zdołał zaprzeczyć.

Raeken z westchnieniem wziął butelkę, gdzie zostało mu, na oko, troszkę ponad dwieście mililitrów tequili. Odkręcił ją, podobnie jak Ethan i spojrzał na rywala.

- Trzy - Josh zaczął odliczać - dwa, jeden. Jazda.

Theo przyłożył gwint do ust i zaczął duszkiem pić alkohol, którego gorzki posmak w tej ilości prawie go skręcił. Trunek rozgrzewał jego gardło, jednak brunet nie przerwał, cały czas przełykając duże porcje wódki.

W końcu wziął ostatni łyk i z brzękiem odstawił butelkę na stół. Ethan zrobił to sekundę po nim, co Raeken zarejestrował dopiero po chwili. Połknął alkohol i skrzywił się mocno, osłaniając usta wierzchem dłoni.

- Kurwa, daj ten sok - wydusił do Liama, ignorując to co zaczęli mówić inni. Blondyn podał mu karton z piciem i Theo momentalnie przyłożył gwint do ust, chcąc jak najszybciej pozbyć się smaku alkoholu z języka. Wkrótce i sok wypił do końca, dlatego odruchowo zgniótł opakowanie w dłoniach.

- To kto wygrał? - odezwał się, przerywając Derekowi, który o czymś mówił.

- Ja - rzucił Ethan.

- Chuja na kurwę, przecież on pierwszy odstawił - odpowiedział mu Derek.

- Bo ja trzymałem to dłużej przy ustach - bronił się.

- Nie pierdol, Raeken był pierwszy - stwierdził Liam.

- No nie wiem - odezwał się Josh.

- Ethan pierwszy przełknął ostatnie, a T miał jeszcze w ustach jak odstawiał - sprostował Aiden.

- Dobra, Jezu, kurwa - prychnął Raeken. - Wisi mi to, Ethan, wygrałeś i chuj - wstał ze swojego miejsca i zachwiał się tak, że w akcie improwizacji usiadł na kanapie. - Ja pierdolę.

- To co, teraz test trzeźwości? - roześmiał się perliście Liam, rozbawiając tym samym resztę chłopaków.

- A weź spierdalaj - parsknął Theo, podnosząc na niego wzrok, kiedy Liam bez problemu wstał na równe nogi. - Będziemy musieli kiedyś zrobić parę odpałów, żebyś następnym razem też coś pił a nie o suchym pysku siedział.

- Jestem za - wtrącił się Josh. - Będzie ciekawiej.

- Wara od mojego życia - prychnął, biorąc swoją w połowie pełną butelkę tequili. - Będę robił co chcę.

- Mocne postanowienie - skomentował Derek. - Tylko pamiętaj, żeby spytać o zgodę rodziców.

- Po prostu dbam o dobre relacje z nimi, jeśli znajome jest ci to pojęcie - zripostował Dunbar, przykładając gwint do ust.

- Ej, ej, ej, spokojnie - Theo wstał z kanapy, dzięki czemu znalazł się pomiędzy Liamem a Halem, który zdążył również podnieść się na równe nogi.

- Lepiej pilnuj tego szczeniaka - rzucił Derek do Raekena. - Bo chyba ze smyczy ci się rwie.

- Nie jestem jakimś psem, kurwo - odparował blondyn.

- Przynajmniej kurwa a nie prawiczek - prychnął Hale, na co Josh parsknął śmiechem.

- Ale ja zarucham, a ty kurwą zostaniesz - zripostował Dunbar, uśmiechając się perfidnie.

- Uuu, ostro, mordo - roześmiał się Aiden razem ze swoim bratem.

- Dobra, basta, idioci - wtrącił się Theo, patrząc to na Liama, to na Dereka, którzy napięcie patrzyli na siebie wrogo. - Dunbar, spieprzaj na górę, ja zaraz przyjdę.

Chłopak westchnął, przewracając oczami i wyminął ich, kierując się do wyjścia z salonu. Bliźniacy i Josh rozmawiali między sobą, co Theo praktycznie zignorował. Kiedy Dunbar wyszedł, Raeken spojrzał z powrotem na Dereka, który rozsiadł się na fotelu.

- Sory za niego - mruknął Theo, czym zwrócił na siebie uwagę, na szczęście, tylko Hale'a.

- Luz - uciął, przenosząc wzrok na rozmawiających chłopaków. Po chwili jednak zerknął na swój naręczny zegarek i wyglądał na zdziwionego, kiedy zobaczył godzinę, której Raeken nie potrafił odczytać. - Pogadamy rano, teraz rzeczywiście można zbierać się spać.

- Spać? - wtrącił się Ethan. - Dawajcie, zagramy w coś jeszcze.

- Ja spasuję - powiedział Theo i klepiąc Dereka w ramię na pożegnanie, skierował się do drzwi. Nie słuchał już chłopaków, po prostu wyszedł z salonu i wolno wszedł po schodach, trzymając się poręczy dla asekuracji.

Na górze bez problemu znalazł pokój, w którym miał spać razem z Liamem. Dom Dereka był duży, ale nie miał tyle sypialni, by każdy mógł spać osobno. Dlatego wcześniej ustalili, że Hale śpi normalnie u siebie, bliźniacy zajmują jeden pokój gościnny, Theo i Liam drugi, a Josh wybrał spanie na kanapie w salonie.

Theo wszedł do sypialni, gdzie panował niemal całkowity mrok. Światło wpadało tylko przez otwarte okno, na którego parapecie siedział Dunbar.

- Tylko nie skacz - skomentował Raeken, podchodząc bliżej. Odruchowo złapał za krawędź swojej koszulki i już miał ją zdejmować, kiedy przypomniał sobie o sińcach. W porę się opamiętał i korzystając z tego, że Liam nic nie zauważył, po prostu sięgnął po papierosy.

- Nie zamierzam.

Theo otworzył drugie skrzydło okna i oparł łokcie na wyciągniętych nogach Liama. Wyciągnął jednego papierosa i przytrzymując używkę wargami, odpalił jej końcówkę. Zaciągnął się i wolno wypuścił dym. Owiało go chłodne powietrze, jednak nie zwrócił na nie większej uwagi.

- To postaraj się nie przeziębić, zmarzluchu - powiedział z uśmiechem brunet, spoglądając w oczy Liama.

Zauważył jak uniósł kąciki ust, jednak nie spojrzał na niego. Błądził wzrokiem gdzieś za oknem, a po chwili przyłożył do ust gwint butelki z końcówką tequili. Raeken zaciągnął się, spoglądając na księżyc i gwiazdy świecące na niebie. Kiedy poczuł lekkie szturchnięcie, popatrzył znowu na Liama, który gestem proponował mu napicie się.

Theo zaciągnął się i wziął butelkę, w zamian podając mu papierosa. Dunbar wziął używkę i przyłożył ją do ust w momencie, gdy Raeken wypił pierwsze łyki wódki. Rozgrzewające uczucie przeszło przez jego gardło, co chyba nie robiło już na nim wrażenia.

Alkohol był czymś, co regularnie pojawiało się w jego życiu. Lubił pić, zwłaszcza w dużej grupie, wtedy zawsze było więcej śmiechu i pozytywnych uczuć. W przeciwieństwie do stanu trzeźwości, kiedy to czasem nawet przy ludziach nie potrafił się uśmiechnąć.

Przełknął trunek i krzywiąc się nieco na jego gorzki posmak, oddał butelkę Liamowi, który z kolei podał mu z powrotem papierosa. Theo zaciągnął się, kilka długich sekund później uwalniając dym z płuc. Przeczesał ręką włosy i na moment oparł głowę na dłoni.

- Zmęczony? - mruknął Dunbar.

- No, trochę - potwierdził, uświadamiając sobie, jak bardzo chce mu się spać. Mimo wszystko, dodał z uśmiechem: - Ale zadowolony. Zwłaszcza końcówka, gdybyś tylko nie obrażał mojego przyjaciela, to byłbym z ciebie dumny.

- Przyjaciela? - powtórzył Liam z durnym uśmiechem. - Chyba nie tylko, co? Było coś między wami.

Theo spróbował powstrzymać uśmiech, jednak kąciki jego ust same uniosły się ku górze. Wypuścił dym i pokręcił głową, jednak nie spojrzał na Dunbara.

- A to nie jest tak, że jak jesteś hetero to nie lubisz słuchać o rozterkach miłosnych geja? - rzucił, sięgając po butelkę, w zamian dając mu resztkę papierosa. - Czy tam osoby biseksualnej - poprawił się. - Ale wiesz o co mi chodzi.

- Jestem przyzwyczajony, że tak powiem. W końcu Mason jest gejem - mruknął, a Theo dopiero po chwili dostrzegł, że jego twarz straciła swój pozytywny wyraz. Raeken przełknął alkohol, który miał w ustach i wtedy uświadomił sobie, że Liama smuci temat jego przyjaciela.

- Dobra, zmieńmy temat - rzucił brunet i biorąc ostatni łyk alkoholu, oddał Liamowi butelkę, a ten mu papierosa.

- Nie. Ja chcę posłuchać - napił się. - Jak było z tobą i Derekiem?

- Normalnie - Raeken wzruszył ramionami. Zaciągnął się ostatni raz i wyrzucił peta za okno. - Na początku chodziło w sumie głównie o seks, a potem wyszło coś więcej.

- Dlaczego zerwaliście? - zadał kolejne pytanie, ponownie przykładając butelkę do ust.

- Ćpał wtedy. I to dość sporo - tu urwał i spojrzał w jego oczy, jakby się opamiętał - ale chyba nie powinienem ci tego mówić.

- Jak chcesz - Liam wzruszył ramionami, podając mu trunek. Raeken pociągnął zdrowy łyk alkoholu i przełknął go ciężko. - Ale podziwiam, że nawet po tym macie ze sobą dobry kontakt.

- Nie zawsze tak było - stwierdził, przecierając usta wierzchem dłoni i oddał mu butelkę. - Przez pierwszy rok po zerwaniu praktycznie nie odzywaliśmy się do siebie.

- To jak i dlaczego znowu się zgadaliście?

- Chyba po prostu przywiązaliśmy się do siebie - wzruszył ramionami. - To dziwne, ale po prostu mamy chyba jakąś swego rodzaju więź.

- Słodkie - uśmiechnął się Liam.

- Zaraz cię wypchnę za to okno - prychnął.

- O co ci chodzi?

- Żebyś skończył temat i zszedł stąd, bo jak spadniesz, to nie będę cię zbierał - oznajmił, odchodząc od niego. Podszedł do łóżka i opadł na materac. Przymknął oczy, odczuwając ogromną ulgę. Powoli już zaczynał nie kontaktować. - Bo twoi rodzice też by mnie zabili.

- Przeżyjesz - rzucił olewająco Liam, zamykając okno. - Będziesz chciał jeszcze? - Theo ledwo otworzył powieki i spojrzał na niego i butelkę, w której została resztka tequili. - Czy nie?

- Zeruj - polecił, z powrotem zamykając oczy. Po dłuższej chwili usłyszał jak blondyn odstawia butelkę gdzieś obok łóżka.

- Weź się posuń, nie mam gdzie spać - fuknął Dunbar, szturchając jego nogę.

Raeken westchnął głęboko i przetarł zmęczoną twarz dłońmi. Dopiero po chwili zebrał się w sobie i ułożył się normalnie, wzdłuż materaca, przez co usłyszał podziękowanie od Liama. Brunet przyłożył głowę do poduszki i przymknął oczy, myśląc już tylko o tym, by zasnąć.

- Nawet mi "dobranoc" nie odpowiesz - skomentował blondyn.

Theo parsknął na tą jego dziecinność. Specjalnie odwrócił się przodem do niego i dostrzegł, że chłopak leży plecami do niego. Dlatego pochylił się nad jego uchem i wychrypiał niskim głosem:

- Dobranoc, szczeniaku - gdy tylko to powiedział zauważył, że Liam spiął się nieco, a na ręce dostał gęsiej skórki. Theo wyszczerzył się, zadowolony z siebie. - Twoje wrażliwe miejsce? - wymruczał i pochylił się, łapiąc płatek jego ucha między wargi.

- Weź się - parsknął Liam, lekko odpychając go od siebie barkiem.

- Czekaj, pokażę ci coś - mruknął, pocierając jego ramię i wychrypiał: - Rozluźnij się trochę...

Koniuszkiem języka przejechał po krawędzi ucha Liama, pod ręką wyczuwając, że chłopak spiął się i na to. Dlatego pomasował znowu jego bark i wargami lekko zassał płatek jego ucha, by następnie subtelnie przygryźć go zębami.

Dolną wargą przejechał po końcówce ucha, a dłonią znowu potarł jego ramię. Po chwili jednak zjechał ręką na biodro Liama i ustami przeniósł się na jego szyję.

- Theo, nie - odezwał się Dunbar, odwracając głowę w jego stronę.

- Dlaczego? - Theo trącił jego nos swoim, zjeżdżając wzrokiem na jego usta. - Nie podoba ci się?

- Nie, odsuń się - powiedział stanowczo, ręką odpychając od siebie jego tors, przez co Raeken opadł na drugą stronę łóżka.

- Jezu Chryste - zaśmiał się dość głośno. - Ty serio jesteś prawiczkiem.

- Nie twój interes - rzucił niewzruszony, odwracając się plecami do niego.

- Ale jakbyś kiedykolwiek chciał sprawdzić swoją orientację, to ja czekam - parsknął znowu Raeken.

- Dobranoc, Theo.

- Dobranoc, Liam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro