• rozdział 4 •
Zadzwonił dzwonek oznajmujący koniec lekcji. Brunet wstał od razu i jako pierwszy opuścił klasę.
- To żart? - powiedziała Petra patrząc najpierw na mnie, później na Isabel, która dała wyzwanie.
- Nie, czemu? - zapytałem nim Iska zdążyła coś powiedzieć i usiadłem okrakiem na kolanach Eren. Właściwie to na biodrach bo siedział po turecku. Śmiał się. Ja też. Czy czułem teraz satysfakcję jeśli chodzi o Petre? Trochę? Skromnie. Widziałem ją kilka godzin temu jak całuje się z innym typem. Czy to jest fair? Kogo to obchodzi? Ten związek był bo był. Bez jakiegokolwiek uczucia. Ale wracając. Wszyscy zwrócili teraz uwagę ma nas. Eren ułożył mi swoje ręce na biodrach po czym spojrzeliśmy sobie krótko w oczy, a już po chwili nasze usta się ze sobą spotkały. Śmialiśmy się sobie w usta, ale zgodnie z wyzwaniem nie oderwaliśmy się od siebie przez minutę.
- Jebane pedały - mruknęła gdzieś tam pod nosem Petra.
Eren popatrzył w stronę ławki bruneta po czym na drzwi, za którymi właśnie zniknął Levi. Wybiegł za nim nie zwracając za bardzo uwagi na jakąś dziewczynę, która chciała go zatrzymać. Posłał jej swój piękny przepraszający uśmiech i poszedł dalej. Nie było jeszcze tłumów na korytarzu więc nie miał problemu z dojrzeniem tego, jak Levi wchodzi do łazienki.
- Wszystko dobrze? - zapytał szatyn wchodząc do środka i podszedł bliżej do przyjaciela.
- Tak - powiedział na niego nie patrząc i zaczął myć ręce. Wpatrywał się w lecący gorący strumień wody, a po chwili ściągacze od bluzy miał mokre co zauważył dopiero po chwili wyciągając dłonie z wody.
- Śpisz - zaśmiał się Eren, a Levi podwinął rękawy bluzy do łokci i znów odkręcił wodę tym razem zimną i przemysł twarz. Szatyn zaczął wpatrywać się w rany przyjaciela, które od soboty się jeszcze nie zagoiły, jest wtorek.
- Trochę - powiedział gdy wytarł już twarz w rpapieroręcznikiwe i lekko się uśmiechnął, co trwało tylko chwilę, a na dodatek Eren widział, że nie był to do końca szczery uśmiech.
- Jak się dzisiaj czujesz? - zadał pytanie trochę się do niego przybliżając patrząc mu w oczy.
- W porządku - powiedział i również na niego spojrzał - A Ty?
- Jakoś daję radę - powiedział z uśmiechem - Ale chętnie bym zapalił.
- Przestanę się ciąć jak przestaniesz palić - powiedziałem patrząc na niego i na chmurę dymu, która opatuliła jego twarz. Popatrzył na mnie zdziwiony moimi słowami. Dalej siedzimy na tej pieprzonej ławce, a zaraz mamy iść do Christy.
- Mówisz poważne? - zapytał i zgasił resztę papierosa o spód ławki, a ja tylko kiwnąłem głową, a on co zrobił? Wyjął paczkę fajek z kieszeni bluzy i wrzucił do kosza na śmieci obok. Teraz to ja popatrzyłem na niego zdziwiony. Nie sądziłem, że na to pójdzie.
- Wiesz, że będziesz się okropnie czuł przez następne dni, bo odstawiłeś nagle i będziesz miał "głód"?
- Wiem - powiedział krótko i kiwnął głową - Ja przestaje i Ty przestaniesz - ja mogę przestać bez większego problemu, ale on? Pali od prawie dwóch lat.
- Biedny - powiedział i przechylił głowę lekko w bok, a ich twarze zaczęły się do siebie zbliżać. Czrnowłosy odwrócił się do Erena przodem i położył mu spokojnie dłoń na karku i obaj się uśmiechnęli, a po krótkiej chwili ich usta złączyły się w pocałunku. Levi oparł Erena lekko o najbliższą ścianę, a ten w tym momencie poddał się jego ruchom. Przejechał szatynowi delikatnie i spokojnie dłonią po boku od uda w górę kończąc na karku by tam złączyć swoje dłonie i przyciągnął chłopaka bliżej. Szatyn przytulił go do siebie gdy ich języki spotkały się w jego ustach. Oderwali się od siebie dopiero gdy zabrakło im tlenu w płucach i wyszli z łazienki już kilka minut po dzwonku.
Co znaczył ten pocałunek? Pożądanie? Troskę? Powtórka z wczoraj tylko, że na osobności? Przecież chcieli tego obydwoje. Powtórzy się to jeszcze?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro