Epilog
Rozległo się pukanie do drzwi. Pukanie? Walenie w nie pięścią jak nie pięściami. Kuchel po cichu wyszła od siebie z sypialni i podeszła do drzwi z przyśpieszonym biciem serca. Bała się? Tak, jest druga w nocy, a więc jej strach jest uzasadniony. Podeszła ostrożnie do drzwi, a osoba za nimi nie ustępowała. Popatrzyła przez wizjer i patrzyła chwilę na twarz nastolatka. Nie wygląda jakby był pod wpływem alkoholu, narkotyków czy innych używek. Kobieta w końcu otworzyła drzwi, a Eren od razu wszedł bez słowa mając łzy na policzkach na co kobieta zmarszczyłem brwi.
- Gdzie Levi? - zapytał trzęsącym się głosem na co kobieta pokazała w stronę pokoju czarnowłosego.
- Śpi - powiedziała cicho, ale on już ruszył w drogę. Przez chwilę nie wiedziała co robić, ale gdy postanowiła, że pójdzie do siebie i nie będzie im przeszkadzać, wtedy usłyszała krzyk. Poszła niepewnie w stronę pokoju syna.
- Eren, co robisz? - zapytała wchodząc do pomkeszczenia i zapaliła światło ponieważ lampka przy łóżku chłopaka nie dawała dużo światła.
- Levi obudź się - potrząsnął nim. Raz, drugi, trzeci, a za każdym razem coraz mocniej. Cały sie trząsł próbując się opanować. Matka dopiero po tym podeszła bliżej i zobaczyła trzy opakowania po tabletkach nasennych, a po tym zamarła rozumiejąc co właśnie widzi. Serce na powrót przyśpieszyło i poszła po telefon. Karetka. Zadzwoniła, nie odebrali, a po policzkach kobiety spłynęło kilka łez. Drugi też nie odebrali. Eren wpadł już w histerię i potrząsał nieprzytomnym ciałem Leviego, które ani drgnęło na błagania młodego Jeagera.
- Levi? Obiacasz mi coś? - zapytał Eren gdy leżeli z laptopem na łóżku szatyna oglądając film. Chwila ciszy od strony czarnowłosego który zaczął się domyślać o co poprosi go teraz przyjaciel.
- Co takiego? - zapytałem odrywając wzrok od ekranu i przenosząc go na chłopaka, który leżał przytulny do niego.
- Nie weźmiesz więcej tabletek nasennych - też na niego popatrzył, na co kobaltowooki zmarszczyl brwi.
- Skąd taki pomysł? - zapytał z tym samym wyrazem twarzy, a szatyn westchnął cicho i na chwilę odsunął się od niego, sięgając do swojego plecaka. Rozpiął jego zamek jedną ręką drugą trzymając dalej ramię Levia. Wrócił po chwili do wcześniejszej pozycji rzucając na klatkę piersiową siedemnastolatka pudełko tabletek nasennych. Te, które Levi brał. Przez chwilę patrzył na pudełko ze swoim normalnym wyrazem twarzy.
- Czyli miałem rację? - zapytał Eren trochę smutno, a Levi na niego popatrzył znowu marszcząc brwi. Myślał, że Erenowi będzie chodziło o sytuację sprzed chwili z łazienki, ale się pomylił - Znalazłem je u Ciebie w plecaku jak brałem zeszyt z niemca - naprostował. Jak mógł zostawić to w plecaku? Miał to rano wyjąć. Nie odezwał się, nie wiedział co teraz powiedzieć. Nie spodziewał się tego - Levi, dlaczego to bierzesz?
- Jak nie mogę spać.
- Śpisz cały dzień - powiedział od razu, a ten tylko westchnął.
- Nie mogę obiecać Ci, że ich już nie wezmę. Przepraszam.
Ackermann zaczęła rozmowę, co znaczyło, że się w końcu dodzwoniła. Przyjechali szybko i szybko go zabrali, a do kobiety chyba dalej nie docierało co się dzieje. Czuła niewyobrażalny żal w środku. Była cały czas w domu, na dodatek nie spała, a jej syn będąc w tym samym mieszkaniu zrobił coś takiego, a ona nic nie zauważyła. To przez nią, nie zauważyła, że jej syn chce odebrać sobie życie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro