Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

◇ rozdział 5 ◇

Wydawałoby się, że wszystko wraca powoli do normy. Levi dzisiaj jest u psychiatry, a jutro wraca do szkoły. Minęły dwa tygodnie odkąd targnął się na swoje życie. Mam złe przeczucia. Levi często mówi teraz, że czuje się dobrze, ale ja gdzieś wewnątrz wiem, że tak nie jest. Zawsze udaje się mu wymigać od moich pytań albo po prostu kłamie...

Poza tym jest jeszcze sprawa Isabel. Od jej kłótni z Levi'em ma całą naszą trójkę na dystans. Hange relacje z Ackermanem też już wróciły do normy. Na początku miałem wrażenie, że ruda jest po prostu zazdrosna o mnie, ale po co miałaby wtedy cierpieć na tym Zoe? Do niej teraz najmniej się odzywa.

Zadzwonił dzwonek oznajmujący koniec drugiej tego dnia lekcji. Popatrzyłem na rudowłosą, która siedziała z okularnicą dwie ławki przede mną.

- Isabel - zawołałem ją pakując się. Nie popatrzyła na mnie ani nawet nic nie odpowiedziała. Zaczęła się szybciej pakować do plecaka, i szybko wyszła.

- Iska! No! - złapałem za ramię plecaka na podłodze. Podniosłem go, wziąłem też piórnik z zeszytem na ławce i poszedłem do wyjścia z sali podążając za Isabel. Po drodze schowałem piórnik jak i zeszyt do plecaka, a jego samego miałem już na lewym ramieniu.

- Ej - złapałem ją za ramię na schodach. Schodziła z pierwszego piętra na którym mieliśmy lekcje, na parter.

- Co? - popatrzyła na mnie jak na najgorszego wroga. Zaczynam odnosić wrażenie, że rzeczywiście jest zazdrosna.

- O co ci chodzi? - zacząłem iść obok niej i razem zeszliśmy po schodach.

- O nic.

- Bez powodu robisz Levi'owi sceny, a potem masz wszystko w dupie?

Odwróciła wzrok, a włosy opadły jej tak na bok, że nie widziałem jej twarzy.

- Nie mam tego w dupie! Okej!? - byliśmy prawie pod klasą, gdzie mamy mieć zaraz lekcje, ale ona nagle skręciła w stronę szatni. Poszedłem za nią.

- Więc o co chodzi? Mówiłaś mu, że jest egoistą, bo nikomu nic nie mówi, a teraz sama udajesz księżniczkę.

Nic nie odpowiedziała. Dotarliśmy do szatni. Odwróciła się na środku teatralnie tak, że widziałem ją w całej okazałości.

- Levi to nie jest pieprzony pępek świata! Nie widzisz tego jak się zachowuje? - zmarszczyła brwi patrząc na mnie bezczelnie i z satysfakcją w oczach.

- Pomógł ci gdy tego potrzebowałaś! - patrzyłem jej w oczy, ale ona znowu odwróciła wzrok, ale twarz miała dalej skierowaną w moją stronę. - Co się z wami dzieje? Levi to Levi. Każdy z nas czasami coś odpierdala tak, że reszta nie nadąża, ale wtedy jest się przy tej osobie. Po postu...

- Był fejmem - przerwała mi. - Jest. Większość lasek w szkole na niego leciała. Był drugim kapitanem drużyny. Po Tym co odwalił...

- Był? - teraz ja jej przerwałem zaciekawiony.

- W sensie..?

- Myślisz, że po TYM już nie będzie kapitanem?

- Nie wiem... - powiedziała i westchnęła krótko. - Ale czy on tego chce? Wiesz jakie jest jego podejście do piłki. Ktoś jest, ktoś strzela, przygłupy - tu przytoczyła określenie to samo, co czarnowłosy często używa. - Cieszą się jak wygrają. On też się cieszył, ale nie tak jak oni. Gdy trafiał decydującego w meczu gola, na jego twarz nawet nie wstępował czasami cień uśmiechu, czy nie wyrażał jakiegokolwiek zadowolenia. Czasami tylko jak miał lepszy niż przeciętny dzień. Nie grał też, bo ktoś mu kazał, bo równie dobrze mógł olać czyjeś wymogi. Gra by grać. Gra, bo Ty grasz. Wszyscy pamiętamy jak cię traktowali na początku w drużynie i też wiemy, jakie były twoje umiejętności. Praktycznie zerowe, ale Ty chciałeś i dostałeś szansę gdy trener wziął cię do drużyny. Wszytko się zmieniło jak Levi też zaczął grać i zaczęliście się zadawać. Dzięki niemu jesteś popularny. Ja, Ty, Hange. Myślę, że sobie to uświadomił. Uświadomił sobie ten... dystans między nami, a nim w niektórych sprawach. Sam zostawał często na to neutralny... Ale teraz nie rozumiem jego zachowania! - oburzyła się. - Nie rozumiem dlaczego się zachowuje jak rozpieszczony gówniarz. Nie rozumiem co się z nim dzieje. Mimo tego co zrobił, dalej udaje, że jest wszystko dobrze! Okej! Zachowuje się jak małe, rozpuszczone dziecko! - na koniec wzięła głębszy wdech by się uspokoić. Ona jednak nie wszystko dobrze zrozumiała... W zasadzie, nie rozumiała niczego.

Milczałem. Ona też. Uspokajała oddech po długim, szybko wypowiedzianym monologu. Wróciła do swojej codziennej postawy. Grzecznej, niesprzeczającej się dziewczynki.

- Nie jesteśmy "sławni" przez niego - powiedziałem patrząc za małe okienko w ścianę trzy metry od nas. Ona zmarszczyła tylko brwi, ale nie na długo.

- Nie rozsławił nas. Nasze grono znajomych zaczęło powiększać się wraz z tym, jak w czwórkę zaczęliśmy się przyjaźnić. Fakt, Levi jest najbardziej lubiany i nie tylko, ale każdy z nas ma coś w sobie, co przyciąga wyjątkowo uwagę. Jak powiedziałaś "Levi nie jest pępkiem świata", więc sama go sobie tak nie faworyzuj. Nie rób z niego Bóg wie kogo.

Mówiąc to, czułem się jakbym kłamał. Wyrzuty sumienia, typowe dla tego, który chce coś skryć tylko dla siebie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro