Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

◇ rozdział 7 ◇

Nie było dobrze.

Poniedziałek, wtorek był w szkole na wszystkich lekcjach, w środę przyszedł na trzecią lekcję, czyli ominął zajęcia wf-u, w czwartek był znów na wszystkich zajęciach i piątkowe lekcje sobie odpuścił. Nie podał powodu swojej nieobecności swojej matce. Gdy zadzwonili ze szkoły do Kuchel w sprawie opuszczania zajęć przez jej syna usprawiedliwiła go złym samopoczuciem i zapewniła pójście do lekarza. Rzecz w tym, że był już u lekarza, tyle że psychiatry. I rzeczywiście powodem było złe samopoczucie, ale psychiczne, którego nie rozumiała kobieta. Nie do końca rozumiałem też ja. Każdemu zdarza się gorszy dzień. Mało kto chce wstawać rano do szkoły, ale końcowo wszyscy wstają rano z łóżka ogarnąć się i idą na kilka godzin do tej edukacyjnej placówki. 

Czy to właśnie jest to, czego nie rozumieją ludzie zdrowi? Którzy mimo złego samopoczucia nie wyobrażają sobie tego by z powodu braku sił zawalić naukę, przestać dbać o swoje relację z przyjaciółmi, przestać dbać o siebie - o swój wygląd. Czy ludzie zdrowi od tej choroby nigdy jej nie zrozumieją dopóki sami nie doświadczą depresji?

Dzwoniłem i pisałem do niego gdy nie pojawił się na pierwszej lekcji, lecz nie dostałem żadnej informacji zwrotnej. Denerwowało mnie to. Denerwowało, martwiło i pozostawiało w strachu, że pewnego razu znów będzie mi dane znaleźć go nieprzytomnego, bliskiego śmierci.  Jedyne co pozwalało mi pozostać w szkole o trzeźwym umyśle był aktywny status Levi'a na Messengerze. Nie mógłby być aktywny, gdyby właściciel konta był martwy prawda? By ten głupi status był aktywny, Levi musi korzystać z telefonu, prawda? Więc nie może być martwy. 

W pozostaniu spokojnym pomogła mi też Hange, która miała podobne zdanie co ja. Była bliska Ackermanowi, Isabel też, jednak to ja najbardziej panikowałem i się bałem. Okularnica tłumaczyła to sobie tym, że brunet potrzebuje po prostu czasu dla siebie, bo przecież zawsze był zamknięty w sobie i ze swoimi indywidualnymi sprawami radził sobie sam. 

Nie teraz! Teraz sobie nie radził. Okropnie sobie nie radził, jeżeli sam nam to wszystko pokazał. 

Po ostatniej lekcji zamiast do siebie, poszedłem znów do niego. Tradycyjnie otworzyła mi Pani Ackerman, lecz dzisiaj w wyjątkowo dobrym nastroju. Z uśmiechem przywitała się ze mną, a ja poszedłem do pokoju jej jedynka.

Zamknąłem za sobą drzwi i popatrzyłem w stronę łóżka na którym leżał nakryty kołdrą brunet. Patrzyła na mnie z pustym wyrazem twarzy. Podszedłem do niego i usiadłem obok niego na łóżku.

- Co tam? - zapytałem rozglądając się po pomieszczeniu.

- Okej, a u ciebie? - odpowiedział zwyczajnie patrząc na mnie. 

- Czemu nie było cię w szkole? Czemu nie odbierasz telefonów, Levi? -  popatrzyłem też na niego. 

Patrzyłem mu w oczy siedząc, a on błądził wzrokiem po mojej twarzy jakby tam szukał odpowiedzi na moje pytanie. Popatrzył mi w oczy, a szybko te jego stały się szklane od napływających do nich łez. Odwrócił wzrok w bok, na podłogę i usiadł wzdychając.

- Nie mogłem - odpowiedział w końcu patrząc na mnie, ale unikając kontaktu wzrokowego. 

- Mogłeś.

- Nie, nie mogłem. 

- Powiedz mi co ci dolega, bo bez tego nie jestem w stanie ci pomóc.

- Eren, nie chcę podczas rozmowy z tobą czuć się jakbym rozmawiał z psychologiem. - Głos miał spokojny, a wyraz twarzy zmęczony.

Zaskoczyło mnie to w jaki sposób czuje się, gdy do niego mówię. 

- Nie umiem inaczej - przysunąłem się do niego i przytuliłem chłopaka. 

- Musisz powiedzieć co czujesz. Nawet jak będziesz czuł się najgorzej, to powiedz mi dlaczego. Chociaż staraj się odpowiadać na moje pytania "Dlaczego?". Nie musisz od razu, ale daj mi chociaż zapewnienie, że dostanę odpowiedź, bo rozumiem, że nie wszystko da się od razu powiedzieć, podczas gdy ty sam tego nie rozumiesz. 

Jeździłem ręką po jego plecach mówiąc i delikatnie bujając naszymi ciałami. Obejmowaliśmy się nawzajem. Schował twarz w mój obojczyk ściskając materiał mojej bluzy na plecach. 

- Nie chcę tu być - głos miał, jakby płakał.

- Możemy iść do mnie - odgarnąłem mu włosy do tyłu by na niego spojrzeć, ale zaczął kręcić głową.

- Nie chcę żyć, rozumiesz? - zacisnął pięści mocnej.

- Levi, nie - serce mi przyśpieszyło. - Nie mów tak. Popatrz na mnie - złapałem go za ramiona wystraszony, ale nie dał się odsunąć. - Levi, przestań. I popatrz na mnie. 

Użyłem większej siły by go odsunąć i podniosłem jego twarz by patrzył na mnie. Patrzyłem na jego zapłakaną twarz i czerwone oczy. 

- Nie myśl tak. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro