Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

◇ rozdział 13 ◇

Mieliśmy iść wcześniej spać z Leviem żeby chociaż w czasie snu mógł dzisiaj odpocząć. Położyliśmy się po dwudziestej pierwszej do łóżka i tak leżeliśmy z dobrą godzinę wymieniając między sobą tylko kilka słów. Nie mam pojęcia o czym on myślał, ale moje myśli nie mogły zejść z jego osoby. Chciałem go zapytać co mają znaczyć te wszystkie pocałunki, przytulanki i głaskanie. A denerwowało mnie to okropnie, że nie miałem odwagi go o to zapytać. Ale jednak chciałem próbować. Zrobiłem trzy podejścia do tego w ciągu tej godziny, ale za każdym razem kurewsko przyśpieszało mi serce, a jedyne co dałem radę z siebie wydukać to jego imię po czym się do niego przytuliłem z trzęsącymi się dłońmi.

Za którymś razem zapytał mnie czy jest mi zimno a ja ze stresu odpowiedziałem, że tak. Przytulił mnie wtedy mocno do siebie... Nie dość że czułem ogromny stres to w dodatku motyle w brzuchu, które nie były jakoś specjalnie przyjemne...

Koło dwudziestej drugiej stwierdziliśmy, że nie ma sensu dalej się męczyć i starać się zasnąć więc stwierdziliśmy, że pójdziemy się przejść. Wyszliśmy po cichu z domu bo moi rodzice już spali, a mamie napisałem krótkiego SMSa, że poszliśmy na spacer by się nie martwiła. Ostatnio była przyzwyczajona do tego, że wychodzę w środku nocy by się przejść, albo po prostu usiąść na ławce koło domu i zapalić. Jestem jej wdzięczny, że nie zadawała szczegółowych pytań.

Zapalenie papierosa o takiej godzinie na dworze to jest coś cudownego. Tym bardziej jeżeli dookoła jest cicho, a w głowie jest tragiczny rozpierdol. Po spaleniu papierosa zaczęliśmy rozmawiać o głupotach. Chodziliśmy tak dobre z pół godziny po mieście, a nogi zaprowadziły nas pod dom Levia. Stanął nagle na chodniku i patrzył się przez chwilę na mnie, przez co i ja stanąłem w miejscu. Uśmiechnął się lekko po czym popatrzył na garaż. Następnie snów na mnie. Nie musiałem pytać co chce zrobić.

- A masz klucze od auta? - zapytałem.

- Oczywiście, że mam - kiwnął głową i poszedł otworzyć najpierw bramę, następnie garaż do którego weszliśmy.

- Nie obudzisz mamy jak będziesz wyjeżdżać? - uniosłem jedną brew patrząc na niego otwierającego samochód.

- Postaram się nie obudzić - powiedział i usiadł za kółkiem, a ja zaraz po nim na miejscu pasażera.

Wyjechał z terenu podwórka swojego domu i niedługo po tym byliśmy już w trasie. Naszym celem było bezcelowe jeżdżenie po mieście, ale nie długo. Wyjechaliśmy za miasto i znaleźliśmy się na obwodnicy. Nie rozmawialiśmy ze sobą, ale klimat był moim zdaniem przyjemny. Rozmilała go cicho lecąca zagraniczna muzyka i lekko padający deszcz. W pewnym momencie samochód zaczął przyśpieszać, lecz nie martwiło mnie to do momentu gdy mocno zaczął przekraczać ograniczenie. Samochody jadące obok mijaliśmy w oka mgnieniu, a krajobraz z tyłu szybko się zmieniał.

- Levi, zwolnisz trochę? - zapytałem spoglądając na niego. Oczy zaczęły mnie boleć gdy obraz za szybą zaczął zlewać się w plamy. Czułem jak serce mi się zaczyna trząść gdy nawet na mnie nie spojrzał, a nie mówiąc już o tym, że nie zwolnił. Odczuwalne też zaczęły być lekkie zawroty głowy.

- Levi - powiedziałem, ale dalej nie było żadnej reakcji.

Pojawił się zakręt na którym ledwo zakręcił.

Serce napierdalało jak popierdolone.

- Ackermann, kurwa, zwolnij! - wydarłem się. Łaskawie zareagował. Zwolnił, a niedługo później się zatrzymał.

- Popierdoliło Cię!? Co Ty miałeś, do cholery w głowie?! - nakrzyczałem na niego i wysiadłem z samochodu trzaskając drzwiami. Oparłem się o nie i oplotłem rękoma swój brzuch. Zemdliło mnie, czemu towarzyszyły trzęsące się ręce, nogi i serce. Kurwa mać. Przykucnąłem przy samochodzie i zacząłem szukać papierosów po spodniach. Odpaliłem i starałem się spokojnie oddychać, ale przez szybko bijące serce nie wychodziło mi to najlepiej. Po chwili wstałem wyrzucając peta i popatrzyłem na bruneta za szybą. Siedział z odchyloną głowa do tyłu z zamkniętymi oczami. Trzymał ręce kierownicy i stukał o nią wskazującymi palcami.

Wsiadłem po kilku minutach do samochodu, a on patrzył przed siebie. Patrzyłem chwilę na niego. Cisza między nami była tragicznie niezręczna. Ale sam nie wiedziałem co powiedzieć i podejrzewam, że on też. Nie mam pojęcia co ma w głowie, ale jeszcze długo by nie potrwałaby nasza jazda przy takim tempie. Odwróciłem wzrok od niego po dłuższej chwili i akurat poczułem głowę na swoim ramieniu.

- Przepraszam Eren - powiedział cicho nie odwracając wzroku od przedniej szyby.

- Nie rób tak więcej - powiedziałem dalej zdenerwowany. - Jak sam będziesz jechać, też nie - dopowiedziałem.

- Co Ty miałeś w głowie? - zapytałem po chwili siląc się na normlany ton głosu.

- Nie wiem, to się nie powtórzy...

- Na pewno nie wiesz? - odsunąłem się, a on zabrał głowę. Spojrzałem na niego, na jego profil. Na jego twarzy nie widniały żadne inne emocje niż spokój. Złapałem za jego żuchwę i obróciłem głowę tak, by na mnie patrzył.

- Chłopie, aż tak sobie nie radzisz? - powiedziałem patrząc mu w oczy. - Miałeś mi mówić kiedy będzie Ci źle. Chcę być pomocą dla Ciebie, Chcę...

- Ale ja tobie też chce pomagać jak będzie potrzeba - przerwał mi. - Chcę wiedzieć co się dzieje w twojej głowie. Chcę wiedzieć kiedy czujesz się źle a kiedy dobrze. Ty nie masz być dla mnie tylko pomocą, do cholery, bo to ma działać w obie strony. Tak jak to działa w przyjaźni.

Powiedział odwzajemniając mój wzrok, a mnie zakuło coś w sercu. Wyglądał jakby się zastanawiał nad tym co właśnie powiedział.

- Ale ja nie potrzebuję pomocy - burknąłem pod nosem. - Poza tym dalej mamy to nazywać przyjaźnią? Bo moim zdaniem to już jakiś czas temu zaczęło zmieniać się w coś innego

Utrzymywanie z nim kontaktu wzrokowego było teraz okropnie trudne. Serce mi znowu zaczęło mocno i szybko bić o klatkę, a ręce znów się trzęsły.

- Nie wiem - westchnął i odwrócił wzrok.

To pierodlone "nie wiem" jest chyba lepsze niż to "tak" którego się nawet bardziej spodziewałem. Kurwa, w sumie to nie wiem czego się spodziewałem. Na pewno się spodziewałem się tego, że rzeczywiście go dzisiaj o to zapytam. Kurwa mać, niczego co się dzisiaj wydarzyło się nie spodziewałem.

- To kto ma, kurwa, wiedzieć - powiedziałem zdenerwowany i odpaliłem kolejnego Camela otwierając okno.

- Ty - odpowiedział krótko i wziął ode mnie fajki bez pytania powtarzając czynność, która właśnie wykonałem.

- Ja już powiedziałem swoje zdanie na ten temat.

- Że to dawno już nie wygląda jak przyjaźń?

- No - przytaknąłem jeszcze kiwnięciem głowy.

Zwrócił swój wzrok na moją osobę tym razem bez mojej pomocy, a ja go odwzajemniłem, ale unikałem kontaktu wzrokowego.

- A czemu mi usiadłeś wtedy na kolanach?

Zajęło mi kilka sekund zanim ogarnąłem o jaką sytuację mu chodzi. Gdy tylko sobie ją przypomniałem to policzki zalały mi się lekkim rumieńcem, a w brzuchu znowu pojawiły się motylki. Zanim odpowiedziałem musiałem jeszcze dopytać.

- Wtedy w szkole?

- Tak, wtedy w szkole - kiwnął głową. - Wtedy gdy Petra szła w naszą stronę.

Tylko jedna sytuacja była w szkole, że usiadłem mu na kolanach.

- Żebyś miał pytanie - nie no Eren, zajebista odpowiedź.

Uniósł brew wypuszczając powoli dym z ust. Chyba nie spodziewał się tak bezsensownej odpowiedzi.

- Ale nie przeszkadzało Ci to, chyba.

- No nie - potwierdził. - Nie przeszkadzało.

- To po co poruszasz ten temat?

- Bo chcę wiedzieć dlaczego to zrobiłeś - powiedział gdy wyrzucałem peta przez okno.

- No to Ci powiedziałem. Żebyś miał pytanie.

- Chcę poznać powód - uśmiechnął się lekko. Jak on, kurwa, uwielbiał się ze mną drażnić. Doskonale zna powód. Chyba. Jezu... Mam totalny mętlik w głowie i nie wiem co mam mówić. Mam za mało czasu na zastanowienie się, bo gdy to robię, to czuję presję czasu na sobie.

- Co chcesz usłyszeć?

- Szczerą odpowiedź najlepiej.

Jak ta rozmowa tak nagle zmieniła swój bieg? Najpierw gadaliśmy o tym czemu próbował nas zabić a teraz o tym czemu mu usiadłem na kolanach. Nosz... co za chłop. I tym mnie drażni. Bo ucieka od mówienia o tym jak on się czuję i dlaczego robi tak a nie inaczej. Ale mimo to to temat na który spadliśmy też jest w jakiś sposób ważny.

Popatrzyłem mu w oczy z lekką irytacją. Westchnąłem i oparłem czoło o jego ramię zamykając oczy. Zrobiłem to bo czułem jak moje policzki robią się czerwone ze wstydu.

- Bo byłem zazdrosny - mruknąłem cicho. - To chciałeś usłyszeć?

- A jest to prawdziwym powodem?

- Tak.

- To to chciałem usłyszeć - przełożył swoją prawą rękę za moje plecy i objął mnie bardzo delikatnie, ale i czuło w talii.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro