Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Etap trzeci: Aranżowanie akcji zacieśniających więzi

Ku niezadowoleniu Clinta, i kilku innych osób pomagających w operacji "Stony is real", Natasha w bolesny sposób wyperswadowała pomysł zniszczenia diabelskiego młyna, by na samym szczycie uwięzić Steve'a i Tony'ego. Postawili na bardziej cywilizowany sposób. A mówiąc cywilizowany nie mieli na myśli normalny, tylko bezbolesny i bez kosztowy. Thor nawet nie chciał wiedzieć ile naprawa takiego młyna by kosztowała.

Na środku pokoju Natashy stała wielka tablica z częścią planu Nowego Yorku, na którym było pozaznaczane kilka czerwonych kropek. Clint stał na baczność i wpatrywał się w aktualną załogę OSIOŁ'a. Byli to pozostali Avengers oraz dwójka innych osób ze szkoły i Dmitrij.

-Nastały trudne czas, panie i panowie- powtórzył po raz setny tego dnia.- Steven Grant Rogers i Antony Edward Stark to osły do kwadratu bo nie widzą swoich uczuć do siebie.- mówiąc to jego mina była niewzruszona, jak u każdego dowódcy.- Musimy to zmienić. OSIOŁ powstał właśnie do takich celów.- spojrzał na swoich ludzi, którzy wzrok mieli pełen determinacji.- Jesteście ze mną?

Po pokoju rozniósł się krzyk rozochoconych nastolatków.

-Jesteście ze mną?!

Krzyk był na tyle głośny, że rodzice Natashy, którzy jak na złość mieli wtedy urlop, spojrzeli na sufit, jakby siłą woli chcieli zobaczyć co się dzieje w pokoju ich jedynej córki.

-Dobrze. W takim razie oto nasz plan- powiedział.- Obiekty będą przechodziły przez park o jedenastej pięćdziesiąt. Klara! Twoje zadanie to zatrzymać ich przez niecałe dziesięć minut w tym miejscu. Pomoże ci w tym Dmitrij.- wskazał kijkiem na czerwony punkt na mapie, znajdujący się niedaleko fontanny.

-Tak jest, sir.- oboje podnieśli się i zasalutowali.

-O dwunastej zero zero pobliska fontanna zacznie swoje przedstawienie. Miguel, masz zadbać o jak najbardziej romantyczną atmosferę. Spokojna muzyka, ustawienia fontanny.

-Przyjąłem, sir- powiedział podnosząc się i tak jak jego poprzednicy, zasalutował.

-Nie możemy pozwolić sobie na jakiekolwiek nieprzewidziane bądź negatywne okoliczności. Dlatego, Thor, przebierzesz się i będziesz odpowiedzialny za pilnowanie, by w okolicy nie było ludzi, a zwłaszcza takich jak ostatnio, przy akcji z rowerem.

-Zrobię wszystko co w mojej mocy, sir!- krzyknął na całe gardło.

-O dwunastej trzydzieści Steve i Tony opuszczą ten obiekt i ruszą na północ.- wskazał kijkiem na inny czerwony punkt.- Dmitrij w tym czasie zdąży pojawić się tutaj i będzie tam czekać na obiekty.

Przez następne kilkanaście minut omawiali resztę planu oraz ich alternatywne wersje w razie jakiegoś niepowodzenia. Plan C zapowiadał użycie Trykota, czyli psa Klary, który zerwałby się ze smyczy i wpadł na Steve'a i Tony'ego. Oczywiście większość planów Clinta była naciągana. Nikt nie mógł przewidzieć jak zareaguje pies. Jednak OSIOŁ, jako organizacja skrajnych optymistów, wierzyła, że nawet w najbanalniejszy sposób uda im się połączyć Rogersa i Starka.

Kiedy wszyscy byli już na stanowiskach, Clint został w pokoju Natashy by w razie konieczności lub zmiany warunków podawać inne rozwiązania, Steve i Tony pojawili się na horyzoncie.

-Dobra, jak to rozegramy? Przywalimy im łopatami, a potem ocucimy ich solami trzeźwiącymi?- Klara potarła ręce tak jak mucha.

Dmitrij spojrzał na nią jak na psychopatkę.

-Dziewczyno, oszalałaś? Wystarczy ich na chwilę zatrzymać. Bez przemocy. Równie dobrze możemy ich związać i zamknąć w piwnicy do momentu aż nie wyznają sobie uczuć.

-Genialne!- usłyszał głos Clinta dobiegający z telefonu.- Masz łeb na karku, Dmitrij.

-Użyjemy tego dopiero jak wszystko zawiedzie- powiedziała Natasha.

-I ty Natasho?- chłopak spytał zrezygnowany.

-Życie.

Dmitrij westchnął i wskazał palcem na średniej wielkości, kremową przyczepkę z napisem Lody. Klara spojrzała na nią, a potem wróciła spojrzeniem na chłopaka. Podniosła kciuka w górę i razem z Dmitrij'em podeszła do lodziarza.

Thor w tym samym czasie siedział znudzony na fontannie, której woda nagrzewała się od Słońca. Zastanawiał się jak Miguel zmieni jej ustawienia. W taki gorący dzień chciał rzucić się i zanurzyć w wodzie.

-Steven!- usłyszał rozbawiony głos Tony'ego.

Thor rozejrzał się spanikowany. Zza ozdobnego krzaka wyłonił się Steve, trzymając na ramieniu Starka, jedzącego lody truskawkowe. Podniósł się z fontanny i ruszył w przeciwnym kierunku. Wcześniej upewnił się, że nikogo nie będzie w pobliżu, więc mógł opuścić stanowisko. Kiedy ukrył się za krzakiem, usłyszał spanikowany krzyk Tony'ego.

-Steven! Nie!- krzyknął do Rogersa, a po chwili leżał już w wodzie z ręką uniesioną do góry, by nie stracić truskawkowego przysmaku.

-Mówiłeś coś?- spytał sarkastycznie Steve, nadstawiając ucha.

-Nie wiarygodne, że niektórzy uważają się za wzór cnót. Czasami jesteś wredniejszy ode mnie

Tony, nie chcąc zostać dłużny, złapał Steve'a za rękaw i pociągnął w swoim kierunku. Steve wpadł do wody z głośnym pluśnięciem, a Tony zaniósł się śmiechem.

-Karma wraca, panie Rogers

Steve w odwecie chlusnął Tony'ego wodą.

-Oczywiście, panie Stark- zaśmiali się i zaczęli oblewać się nawzajem wodą.

Thor patrzył na ich dwójkę z uśmiechem, ale potem zaczął się zastanawiać gdzie był ten zaplanowany pokaz fontanny i romantyczna muzyka. Miguel raczej nie zaplątał się w labiryncie kabli.

Odszedł kawałek i wyciągnął telefon.

-Chłopie, czemu fontanna nic nie robi? Znaczy robi ale nie w sposób jaki mówił Clint.

-Daj mi pięć minut to jest trudniejsze niż myślałem- jęknął, a Thor usłyszał cichy zgrzyt.

-Co ty w ogóle robisz?

Niestety nie dostał odpowiedzi, bo połączenie zostało zerwane. Wzruszył ramionami i z braku lepszego zajęcia ruszył do pobliskiego marketu, gdzie miała czekać na niego Natasha. Przecież to nie on oberwie od Clinta, tylko Miguel.

Po kilku chwilach zabawy w wodzie jak małe dzieci, Steve wyszedł z fontanny cały mokry. Potem podał rękę Tony'emu, który przyjął pomoc z olbrzymią wdzięcznością.

-Lepiej już chodźmy, przeziębisz się- powiedział Steve z wyczuwalną w głosie troską.

Tony uśmiechnął się. Chciał by chłopak się o niego tak troszczył codziennie. W razie choroby całował w policzek, obejmował i przytulał, jakby siłą chciał by choroba opuściła ciało Starka. Jednak Steve przejmował się stanem każdego swojego przyjaciela. I Starka nie miał za nikogo innego.

Uszli kawałek drogi, nie zauważając zbierających się na niebie czarnych chmury.

-Steve, tobie też się wydaje, że ktoś nas śledzi?- Tony odruchowo się rozejrzał.

-Hm? Tylko czasami. Na przykład przy fontannie. W dodatku było dość mało ludzi. Nikogo właściwie.

Tony zamyślił się na chwilę. A może po prostu to były jakieś zrządzenia lodu, które miały mu uświadomić, że powinien w końcu powiedzieć Steve'owi co do niego czuje.

-Steve...- zaczął nieśmiało.

-Tak?

-Wiesz, ja...

Dalej, Stark. Nie bądź tchórzem. Powiedz to. Kocham cię. Ciągle o tobie myślę. Jestem w tobie zakochany. Chcę cię pocałować. Cokolwiek- pomyślał i już otworzył usta, by słowa, których najbardziej się bał, ujrzały światło dzienne gdy...

-Steve, ko...- jego wypowiedź przerwał grzmot zwiastujący burzę.

-Musimy się gdzieś schować. Zaraz zacznie lać- powiedział Rogers. Tony złapał go za nadgarstek i pociągnął go w kierunku Stark Tower, znajdującej się trzy ulice dalej.

Po dwóch godzinach cała załoga OSIOŁ'a, pracująca nad Steve'm i Tony'm, zebrała się w domu Natashy, cała mokra i dygocząca z zimna. Prawie nikt nie dostał sygnału, że Steve i Tony wrócili do Stark Tower, więc stali i czekali na deszczu, bojąc się opuścić stanowisko przez wzgląd na stan emocjonalnego shipowania Clinta, który w każdej chwili mógłby wybuchnąć.

Dlatego Natasha, Klara, Dmitrij i Bruce siedzieli teraz na sofie w mieszkaniu państwa Romanoff i okryci ciepłymi kocami, popijali herbatę lub kakao, kichając co kilka chwil. A reszta, z wyjątkiem krążącego w kółko Clinta, siedziała na podłodze.

-Powiedz mi, Clint. Czy za każdym razem, gdy coś planujecie, członkowie akcji cierpią?- spytał Dmitrij, podobnie jak trójka jego przyjaciół, siedzący na sofie.

-Tylko w pięćdziesięciu ośmiu procentach większości misji ktoś zostaje uszkodzony. Ale Stony się dopełni, choćbyśmy mieli wytłuc cały oddział- powiedział, a potem usłyszał jak wszyscy padają z jękiem na podłogę.

~$$$~
Kto się cieszy z powodu końca wakacji i początku roku szkolnego? *odgłos świerszczy* Tak, czuć tą euforię w powietrzu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro