Etap drugi: Pierwszy eksperyment w terenie
Kontrolę nad etapem drugim przejęła Natasha i jej kolega z innej szkoły, Dmitrij. Jako że ani Steve, ani Tony go nie znali, mógł bez problemu wykonywać niewielkie zadania, nie bojąc się o zdemaskowanie. Co prawda mogli by w swoje niecne plany uwikłać kogoś z bliższego otoczenia, z klasy albo z roku, ale większość jeszcze była na wakacjach, a ci co pomagali złączyć Steve'a i Tony'ego, mogli zostać przez nich rozpoznani.
Natasha z przyjemnością przejęła pałeczkę, gdyż Bucky i Sam jako poszkodowani w pierwszym etapie wnieśli sprzeciw w zarządzaniu Clinta. Zbyt się nakręcił na ten szip i nie byli w stanie zatrzymać jego zapału, który wręcz krzyczał, by wrzucić ich na diabelski młyn i na samym szczycie zniszczyć jego mechanizm.
Tak więc kiedy tylko wymyślili wystarczająco akcji, ruszyli do działania. Tym razem Bruce i Thor robili za fotografów, a Dmitrij i Natasha zajmowali się brudną robotą. Za to Clint siedział zdenerwowany w pokoju Romanoff i brał udział w akcji tylko przez komórkę, rzucając kolejne pomysły, szczegóły oraz dodatkowe urozmaicenia.
Nie trzeba chyba wspominać jak bardzo nie podobał mu się pomysł zaciągania do akcji kolegi Natashy. Dopiero po kilku godzinnych przemowach, że chłopak im się przyda oraz zapewnieniach, że Clint zawsze będzie dla Natashy przyjacielem numer jeden, ten się zgodził. Tak więc teraz całą czwórką, z Bartonem pod telefonem, stali przy jednej ze ścieżek rowerowych w parku niedaleko Stark Tower.
Steve i Tony nie mogąc skontaktować się z żadnym ze swoich przyjaciół, postanowili samotnie udać się na spacer, gdy temperatura powietrza obniżyła się wystarczająco by nie spalić ich na popiół. Chcieli jak najwięcej czasu spędzić w swoim towarzystwie, zanim Steve ucieknie do Massachusetts.
-Um... Natasha, jesteś pewna, że to zadziała?- spytał Dmitrij, gdy dziewczyna założyła mu na głowę bejsbolówkę.
Trzymał za kierownicę żółty rower górski, do którego miał przyczepioną małą kamerkę. Bruce specjalnie się postarał by wyglądała jak niegroźna, doczepiana lampka.
-Oczywiście. Jedź prosto i się nie oglądaj- powiedziała z zamkniętymi oczami.
-A jeżeli mnie nie zauważą?
-Zadzwoń dzwonkiem- odpowiedziała prezentując ową czynność.- Albo po prostu w nich wjedź, bez różnicy.- uśmiechnęła się szeroko, nie widząc żadnej wady w swoich słowach.
-Co ma na celu potrącenie rowerem Tony'ego?- zadał kolejne pytanie, pełen niepewności.
-Oh, po prostu to zrób. Wtedy będziemy kwita.
-Skończycie już?- usłyszała głos Thora, wydobywający się z jej telefonu.- Zaraz będą w Strefie Zero. Na pozycje, Czarna Wdowo.
-Już się robi, Bogu Piorunów- usłyszała jak Bruce parska na wypowiedzenie tej ksywki.
-I z czego rżysz?- spytał gniewnie Thor, leżącego za krzakami z aparatem w ręku, chłopaka.
-Ciągle mnie rozwalają te pseudonimy.
-Uwaga, Kapitan Ameryka i Iron Man wchodzą w Strefę Zero. Kierowca Bombowca, startuj- powiedział jakby wcale nie słyszał uwagi Bruce'a.
-Jeszcze raz mnie tak nazwiesz, a wywlekę cię na Syberię- warknął Dmitrij do telefonu, ostatni raz zerknął na chowającą się za koszem na śmieci Natashę i ruszył w kierunku dwóch spacerujących chłopaków.
Tony chciał spędzić z Rogersem jak najwięcej czasu. Gdyby mógł uczepiłby się go jak rzep psiego ogona i nigdy więcej nie puszczał. Zdawał sobie sprawę, że jego zachowanie było absurdalne, a myśli już dawno wyszły za przyjacielską granicę. Kilka razy, zawstydzając samego siebie, marzył o ustach Steve'a. Zastanawiał go ich smak, czy były tak samo delikatne jak sobie wyobrażał i czy całowały tak jak myślał. Nie raz marzył o pocałunkach z nim, które swoją zawziętością były by w stanie odebrać obu dech.
Chciał budzić się co ranek i patrzeć jak powieki z długimi rzęsami podnoszą się, a błękitne tęczówki z setkami iskierek śmieją się do niego, świadcząc o dobrze przespanej nocy. Nie chciał wiele. Ale dla niego było to zbyt wiele.
Wydawało się, że oboje za bardzo odlecieli w inne światy, bo z początku żaden z nich nie zauważył nadjeżdżającego rowerzysty.
-Tony, uważaj- powiedział Steve i łapiąc Starka w pasie, przyciągnął do siebie, by ten nie zderzył się z chłopakiem.
Oboje się zachwiali, stając na krawędzi chodnika. Przez chwilę patrzyli za siebie, obserwując znikający za drzewami żółty rower. Tony opierał się dłonią o pierś Steve'a, który trzymał go lewą ręką w pasie. Gdy spojrzeli na siebie, serca obu zabiły szybciej, a ich twarze pokryły się soczystymi rumieńcami. Lecz mimo tego w dalszym ciągu żaden z nich się nie odsunął.
Bruce natarczywie robił zdjęcia, maltretując jeden przycisk, Thor niemal nie zesikał się z podniecenia w oczekiwaniu na ich pocałunek, Natasha stała za koszem na śmieci obserwując tą dwójkę z odległości, zestresowany Clint czekał pod telefonem na wiadomość od przyjaciółki, a Dmitrij wpadł na innego rowerzystę.
Może i operacja zakończyła by się powodzeniem już na drugim etapie, gdyby nie dwóch przechodzących niedaleko chłopaków, przyglądających się Steve'owi i Tony'emu i krzyczących do nich "pedały".
Chłopcy odsunęli się od siebie. Stark włożył dłoń do kieszeni i zaczął jeździć drugą ręką po łokciu, a Rogers założył rękę na kark, nerwowo go masując.
-Ja tylko... jesteś... jesteś cały?- nie umiał dobrać słów, by wybrnąć z niekomfortowej sytuacji.
-Co? A tak... w porządku. Dzięki- powiedział również zakłopotany.
Tony nie mógł uwierzyć, że od pocałunku z chłopakiem jego marzeń, dzieliły go tylko centymetry, a i tak nic z tego nie wyszło. Chciał by Steve znów złapał go w ramiona i pocałował, a Tony oddałby mu całego siebie.
-Nie ma sprawy. To... może idziemy dalej?- w odpowiedzi dostał tylko ciche mruknięcie.
Bruce cudem powstrzymał Thora przed pójściem do więzienia za morderstwo ze szczególnym okrucieństwem, chociaż sam miał ochotę komuś przywalić. Clint po usłyszeniu tej wiadomości, dosłownie, poryczał się i pobiegł do kuchni by wyciągnąć z zamrażalki litrowe pudełko lodów, nie wyjaśniając nic rodzicom Natashy.
-Co ja ci takiego złego zrobiłem?- spytał sam siebie, patrząc w sufit.- Czy Tony i Steve nie są sobie pisani?- wziął łyżkę z lodami włożył sobie do ust.- A może ty ich po prostu nie lubisz? Albo chcesz żeby wyznali sobie miłość w bardziej romantyczny sposób.
-Barton, do kogo ty pieprzysz?- spytała wściekle Natasha, słuchając przez telefon jego szlochów.
-Do Boga, Natasha. Do Boga. Zbliżają się trudne czasy- mruknął pod nosem.
-Skoro teraz by się pocałowali, to wystarczy po prostu zaaranżować kolejną podobną sytuację. I zadbać by żaden skurwysyn się nie wpierdalał!- Bruce ostatnie zdanie wykrzyczał.
-Od kiedy ty znasz takie brzydkie słowa?- spytał Thor, odsuwając się od chłopaka, by w razie napadu furii nie oberwać w nos.
Może i Banner był spokojnym i rozsądnym człowiekiem ale w momencie zdenerwowania zmieniał w się w bestię, która siłą dorównywała nie jednemu komiksowemu bohaterowi. Stąd właśnie jego ksywka "Hulk".
-Musimy się skupić i działać rozsądnie- powiedziała Natasha.
-A ja będę jeszcze potrzebny?- usłyszeli głos Dmitrij'a, który dopiero teraz dołączył się do rozmowy.
-Tak- odpowiedziała dziewczyna, podchodząc do Bruce'a i Thora. Podniosła z ziemi aparat i zaczęła przeglądać kolejne zdjęcia z momentu kiedy jeszcze myśleli, że wszystko się udało.
-To na mój rower nie liczcie. Muszę go dopiero naprawić.
-Trzeba działać by śmierć żółtego roweru górskiego nie poszła na marne.
-Ale on nie umarł. To tylko pęknięte kółko.- Dmitrij przewrócił oczami. Jeżeli ich rozmowy opierały się na takich błazenadach, a akcje zawsze kończyły się z co najmniej jednym poszkodowanym, to zaczynał bać się o swoje życie.
-Aktywacja etapu trzeciego. Załatwcie im bilety do wesołego miasteczka i nakierujcie na ten jebany diabelski młyn- powiedział i się rozłączył.
-Clint, nie!
~$$$~
Ten moment kiedy siedzisz sobie w pokoju, oglądasz jakieś seriale, pisząc na przemian rozdział, i nagle dociera do ciebie, że za tydzień idziesz do szkoły.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro