Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Warkocze i kitki

Noc minęła spokojniej niż zwykle. Kelly była zbyt zafascynowana długimi włosami Lokiego, Thora i Natashy by przejmować się Steve'm i różową masą, której spora ilość czekała jeszcze w kuchni w ceramicznej misce. Praca Steve'a polegała tylko na pilnowaniu Laufeysona by nie uciekł i podziwianiu coraz to nowych fryzów trójki długowłosych. Loki zgodził się nawet usunąć, wkopujące Avengers w dołek, zdjęcia, by tylko Kelly nie nakładała na jego twarz grubej warstwy makijażu.

Natashy związała włosy w wysokiego koka, z którego dwa wystające pasemka opadały na obie strony jej twarzy i pomalowała jej paznokcie, czytaj: całe palce. Włosy Loki'ego upięła w dwa kucyki, w które wplotła kilka małych kwiatków, przeznaczonych specjalnie na takie okazje. Thor skończył z setką małych warkoczyków na głowie. Mało brakowało a rozpędzona Kelly splotłaby mu jeszcze rzęsy.

Gdy nastolatkowie myśleli, że dziewczynka już skończyła zabawę i wreszcie pójdzie tam, gdzie każde grzeczne dziecko o trzeciej nad ranem już dawno leży, Kelly wyciągnęła kolejne kilkanaście gumek do włosów.

-Młoda, daj nam spać- westchnęła Natasha, gotowa na kolejne tortury z włosami. Boże, jak ona nienawidziła kiedy ktoś dotykał jej włosów. Były dla niej największą świętością.

-Idźcie. Ale ja mam jeszcze ich do uczesania.- Kelly wskazała na Steve'a, Tony'ego, Clinta i Bruce'a.

-Ale nasze włosy są za krótkie.- Clint pociągnął za końcówkę ciemnych włosów, by pokazać je w ich całkowitej okazałości.

-Nic nie szkodzi.

Na pierwszy ogień poszedł Steve. Jego włosy nie miały więcej niż dziesięć centymetrów ale Kelly uwielbiała się nimi bawić. Nawet jeśli nie trwało to więcej niż pięć minut. Kelly była dzieckiem typu "dopóki nie pobawisz się ze mną w chowanego, przygotuj się na obciach". A że grał w to z nią kilkaset razy, dziewczynka zrezygnowała z długiej pielęgnacji jego włosów, malowania mu rzęs, ust i paznokci. Odgarnęła więc tylko trochę włosów z przodu jego głowy, by przypominały niewielką grzywkę w stylu emo. Mimo tak krótkiego opisu jej czynności, zajęło to dłużej niż można pomyśleć, bo włosy Steve'a naprawdę nie chciały się układać.

Tony wybronił się cukierkami. Wolał patrzeć na nowy image Rogersa niż potem wyciągać watę cukrową z końcówek. Włosy Bruce'a faktycznie były za krótkie. A nowa fryzura Clinta składała się z dwóch kitek na środku głowy, przez co wyglądał jakby miał na niej dwie małe antenki.

-Kelly, za dwie godziny zacznie świtać. Możesz grzecznie iść spać?- poprosił Steve poprawiając grzywkę, nie niszcząc jej jednak, by nie narazić się na gniew nieletniej.

-A zaśpiewasz mi na dobranoc?- poprosiła, wlepiając w niego swoje wielkie, zielone ślepka.

-Niech ci będzie.- powiedział, głośno wzdychając. Nie był potworem by odmawiać takiej małej istocie.

Steve miał słabą wolę, gdy patrzyły się na niego zielone tęczówki gotowe w każdej chwili się rozpłakać. Miał też słabość do innych brązowych oczu, których właściciel radośnie pochrapywał mu do ucha. Jednak nikomu się do tego nie przyznał. I nawet Natasha, która mogła by wyczytać z człowieka to co jadł pomiędzy obiadem a kolacją dwa lata temu po długości jego oddechów o drugiej po południu, nie potrafiła zrozumieć co takiego ciągnęło go do Starka, który w tamtej chwili ślinił Rogers'owi koszulkę.

-Ja też poproszę- powiedział Clint, gdy weszli do pokoju Steve'a a Kelly położyła się na jego łóżku. Loki został na dole, zasypiając na sofie.

Tony ukląkł przed łóżkiem, kładąc głowę na zabraną wcześniej poduszkę, nie zdając sobie sprawy z bólu jaki go później czeka. Thor położył się na podłodze, Clint usiadł przy biurku, Bruce położył się w poprzek na łóżku, opierając się plecami o ścianę. Natasha usiadła na biurku, mając gdzieś rozłożone kartki z rysunkami. Cała ich szóstka już dawno zdała sobie sprawę, że w swoim towarzystwie nie ma czegoś takiego jak przestrzeń osobista. Brakowało by jeszcze ktoś powiesił się na żyrandolu... USIADŁ na żyrandolu! Samobójcy są nieproszeni.

-Zaśpiewaj.- Kelly ponagliła Steve'a, który dopiero zdążył usiąść na podłodze.

Westchnął przeciągle i rozejrzał się po pokoju w szukaniu inspiracji. Gdy takowej nie znalazł, zwrócił się się z powrotem do dziewczynki. Na resztę przyjaciół nie miał co liczyć, bo wszyscy już chrapali.

-Co mam zaśpiewać?

-O królu i piernikach- poprosiła, wkładając rączki pod poduszkę.

Steve westchnął powtórnie i spojrzał w biały sufit.

Na stole maślanym stały trzy ciastka.
Babeczka złocista i srebra namiastka.
Ptyś czekoladowy cukrem obsypany,
I mały pierniczek, brązem okalany.

Do kuchni wszedł król, wielki i dostojny.
Dla swoich poddanych nie był wcale hojny.
Babeczkę i ptysia zjadł sam ze smakiem.
Piernika wyrzucił bez myśli nad żebrakiem.

Pierniczek malutki wpadł komuś do worka.
Nakarmił dwie myszki i małego gąsiorka.
Zwierzątka niewielkie szczęście przyniosły.
Biedakowi bliskiemu pieniądze podniosły.

Biedak ten szczęśliwie księciem się okazał.
Co pierniczek zrobił, światu wnet pokazał.
Mógł wreszcie rady do domu powrócić.
By ze zwierzakami wreszcie się nie smucić.

I zasnęli szczęśliwie pierwszy raz od dawna,
Choć cała przygoda wydawała się zabawna.
Nie mieli pieniędzy ale mieli siebie,
Teraz do ich marzeń brakuje im ciebie.*

Po ostatnim słowie w pokoju zapadła całkowita cisza. Steve zamknął oczy i powoli odpłynął, gdzieś jednak w podświadomości gotowy na kolejny psikus jego podopiecznej. Tak więc magicznym sposobem usnęli ostatni ludzie w budynku.

Za oknem światło dalekich gwiazd zaczęło ustępować Słońcu, a księżyc powoli zaczął znikać by odbijać blask na innej półkuli Ziemi. Na ulicę wyjeżdżały kolejne samochody, których pasażerowie śpieszyli się do rodziny albo do pracy. Temperatura zaczęła powoli wzrastać pomimo wczesnej godziny.

Nic by nie zmieniło kolei rzeczy w pokoju Steve'a, gdyby nie nastawiony przez Kelly na piątą rano budzik. Urządzenie niszczące marzenia senne i przyjemną błogość rozluźnionych mięśni zabrzmiało swoje wredne "tryt, tryt, tryt", budząc prawie wszystkich śpiących. Najbardziej chyba przeraził się Clint, śniący o wielkiej górze lodów czekoladowych z czekoladową polewą i o hot-dogach z majonezem.

-O mój Boże, moje nogi- powiedział Tony, kładąc się na podłodze i starając się rozprostować obolałe kończyny. Odchylił głowę do tyłu i załkał męczeńsko.

-Twoje nogi? To ja spałem na krześle- powiedział Clint, stając na dwie nogi i kładąc ręce na plecach w okolicach kręgosłupa.- Znacie jakiegoś masażystę?

-Albo dwóch? Spanie na biurku też nie należało do najmądrzejszych decyzji jakie kiedykolwiek podjęłam- mruknęła Natasha, ściągając z prawej nogi but, by rozmasować nogę, w której straciła częściowo czucie.

-Nie wiem na co narzekacie- powiedział Thor, wstając z podłogi cały rześki i szczęśliwie gotowy na stawianie czoła kolejnym przeszkodom tego dnia, matematyce.

-Cicho- szepnął groźnie Steve, ściągając z twarzy Kelly kilka nachodzących na nią kosmyków włosów.

-A to cham i prostak.- Tony wskazał na Bruce'a, który spał sobie dalej w najlepsze, nadal opierając się plecami o ścianę.

-Daj spokój. Śpi, to niech śpi.- skarcił go Steve, nie dając Starkowi obudzić Bannera. Tony przewrócił oczami i przeczesał palcami włosy.

-Sam się nie wyspał, to innym nie da. Pies ogrodnika.- zaśmiał się Clint.

-Bardzo śmieszne.- sarknął Tony, wychodząc z pokoju. Jęcząc cicho z bólu, którego źródło tkwiło w prawej nodze, zszedł po schodach do kuchni, w której już czekał Loki.- A ty co? Spać nie mogłeś?

-Ten mały diabeł przyniósł budzik i nastawił go na piątą.- streścił Loki, biorąc łyk wody.

-Wiem co czujesz.- mruknął Tony i ziewając, podszedł do lodówki. Czuł się gorzej niż na kacu.- A tak w ogóle, masz zamiar kiedyś go wyłączyć?

Bo budzik w salonie ciągle grał swoje "tryt, tryt, tryt".

~$$$~

*Na początku chciałam olać tą piosenkę i jej nie pisać ale koleżanka mi nie dawała spokoju. Moje zdolności poetyckie są dość liche ale mam nadzieję, że wam się spodoba. Będę szczera, pisząc to miałam ochotę na pierniki. Dlatego nie dziwcie się, że w tej kołysance piernik ocalił komuś życie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro